Dziwnie jest - przy brzegu jest sporo gałęzi, korzeni, krzaków itp, zwisających do samej wody.
Wrzuciłem pod te krzaki śmierdziuchowatą metodę z PVA, branie, wyciągam samą żyłkę główną, przecięta/przerwana. Koszyka niet.
Po jakiejś godzinie przeciągnąłem tam parę razy pod kątem schowanego szczupaka blaszką, parę razy gumą - nic.
Myślę - może jakaś rozbita butelka jest wbita w dno i przecięła metodę. No nic, próbujemy dalej.
Wrzucam w to samo miejsce nowy koszyk, tak samo załadowany, przez dłuższą chwilę nic, a później sytuacja się powtarza, wyciągam samą żyłkę główną.
WTF? Szczupak lubujący się w halibucie? Sum? Nessie?
Już dwa koszyki mi zeżarło.
Może jakoś dozbroić metodę w odporny przypon? Jak to zrobić? Pomysły?