Tak na luzie opiszę sobotni wypad...
Jako że skarbnik przyjmuje od 10:00 nie mogłem łowić wcześniej. Po zapłaceniu składek, a przyjechał wcześniej, byłem 10:10 gotowy na łowisku (Staw Dębowy). Pomimo że zezwolenia dzienne jeszcze nie sprzedawane, ludzi całkiem sporo, właściwie zająłem jedno z ostatnich wolnych miejsc, rozkładając się na łące przy mostku. Początkowo nęcąc z ręki pelletami zarzuciłem prosty zestaw z ciężarkiem i neutralną przynętą od Methodmanii. Kompletny brak brań skłonił mnie do kombinowania i poszukiwania ryby. Przeciwległy prawy brzeg idealnie zaklipowany nie przyniósł brania na rybne, słodkie i pikantne przynęty, połowa rosówki też nie dała brania (o dziwo). Później trochę bliżej, Spodowałem rynnę wpływającą przez kratę do rowu. Zestaw z podajnikiem i pelletem też nie przyciągnął nic, choć tu już miałem lekkie wskazania które można było jednak przyjąć jako potrącenia ryby o żyłkę. Dalej obrzucałem przeciwległy brzeg skokowo w lewą stronę podając pellety na podajniku w połączeniu z Greenghost subzero od MM, hallibuta i rosówkę naprzemiennie. Na koniec Spodowałem otwartą wodę na środku stawu i tam też podałem ten sam zestaw. Poza kilkoma trąceniami nie miałem konkretnego brania, ok 14:30 zwinąłem się do domu.
Na swoją obronę mogę powiedzieć tyle że nikt chyba tego dnia nie połowił, poza kilkoma rybkami. Jedynie przed moim odejściem widziałem jak karpiarze rozstawieni od strony lasu złowili karpia (Na oko 4-5kg, wypuszczony).
Mimo tego, jestem zadowolony, chciałem odpocząć i odpocząłem. Przetestowałem nowy sprzęt i spaliłem się na słońcu
Od skarbnika dowiedziałem się że na stawach niestety tendencja zabierania ryb w oparciu o karty połowu jest wzrastająca w stosunku do poprzedniego roku.