Autor Wątek: Przyszłość rybołówstwa w oczach amerykańskiego eksperta, a sprawa polska ;)  (Przeczytany 5038 razy)

Offline selektor

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 5 281
  • Reputacja: 1399
  • Lokalizacja: Catch & w Łeb & Realese on Patelnia
  • Ulubione metody: waggler method
Chciałbym przedstawić Wam ciekawy artykuł  na temat rybaków i ich problemów w ujęciu globalnym. Artykuł pochodzi z amerykańskiego czasopisma poświęconego rybołówstwu - National Fisherman i aktualnie jest on szeroko komentowany, zarówno w kręgach naukowców rybackich, jaki i tych nierybackich ;)

https://www.nationalfisherman.com/viewpoints/national-international/losing-grounds-self-report-or-report-by-force/

https://en.wikipedia.org/wiki/Ray_Hilborn

Autorem jest pewien profesor z Uniwersytetu Waszyngtona w Seattle w Stanach Zjednoczonych, naukowiec związany z rybołówstwem. Jeden z tamtejszych autorytetów jeżeli chodzi o rybołówstwo. Jego badania mają na celu określenie właściwego sposobu zarządzania rybołówstwem, aby zapewnić ludziom trwałe korzyści. Autor jako rozwiązanie problemów rybaków (a pisze on w ich interesie) proponuje m.in. ciągły monitoring rybaków (sic!) 8)

Oczywiście ten artykuł dotyczy połowów morskich i oceanicznych, ale czy tylko ja zauważam pewną koncepcję, którą można przenieść na nasze rodzime wody ?

Dla nas oprócz monitoringu rybaków również inne tezy z tego artykułu są istotne. Dla nieznających angielskiego ( i komu nie chce się skorzystać z google translatora) przedstawię niżej kilka ciekawych tez, które można spokojnie przenieść na polski grunt. Moim zdaniem warto się zastanowić, czy aby nie pochylić się nad problemem stanu polskich wód, we współpracy z organizacjami pozarządowymi. Do tego w przyszłym roku mamy wybory do parlamentu zarówno tego polskiego, jak i europejskiego. Jest to więc okres w którym można coś ugrać.

Wiem, że fundamentem PZW reprezentowanym również przez rzeszę jego członków jest chęć zdobycia mięsa, że hobby ma służyć przede wszystkim chęci zapełnienia lodówek i słoików, co będzie powodować niechęć do wędkarzy innych organizacji pozarządowych. Jednak „odpowiednie” przedstawienie problemu i chęć zmian może spowodować "życzliwsze" spojrzenie na wędkarza.

Przepraszam. W prawie polskim nie ma takiego pojęcia jak wędkarz. Co ciekawe zarówno w Prawie wodnym, jak i w ustawie o rybactwie śródlądowym nie istnieje chociażby pojęcie gospodarki wędkarskiej. Nie istnieje nawet pojęcie gospodarki rybacko-wędkarskiej. Mamy wyłącznie gospodarkę rybacką.
Z jednej strony mamy więc rybaka, który produkcyjnie wykorzystuje możliwości wód. Mamy więc uprawnionego do rybactwa w obwodzie rybackim, który MUSI prowadzić racjonalną gospodarkę rybacką, czyli musi produkcyjnie wykorzystywać możliwości wód, zgodnie z operatem rybackim, w sposób nienaruszający interesów uprawnionych do rybactwa w tym samym dorzeczu, z zachowaniem zasobów ryb w równowadze biologicznej i na poziomie umożliwiającym gospodarcze korzystanie z nich przyszłym uprawnionym do rybactwa.

Ten pomysł dotyczący racjonalnej gospodarki rybackiej został wymyślony w Polsce. Jest to autorski pomysł naukowców z IRŚ. Jak on się sprawdza w praktyce to dobrze wiemy. Obecnie żaden z celów racjonalnej gospodarki rybackiej o którym mówi ustawa z 1985r. nie jest realizowany. Zarówno nie zapewnia się  zachowania zasobów ryb w równowadze biologicznej, ale i nie zapewnia się zachowania tychże zasobów na poziomie umożliwiającym gospodarcze korzystanie z nich przyszłym uprawnionym do rybactwa. Ta definicja może się sprawdzała w 1985r., ale w 2018r. brzmi wręcz śmiesznie.

Z drugiej strony mamy osobę uprawiającą amatorski połów ryb, czyli osobę, która pozyskuje ryby za pomocą wędki (powiem tak w 2018 r. nie czuję tego, abym pozyskiwał ryby w trakcie moich wypadów z wędką nad wodę). 

Moim zdaniem jedyny sposób na jakiekolwiek zmiany systemowe „tu i teraz” to napuszczenie organizacji pozarządowych na rybaków. Większość wędkarzy w PZW nie lubi rybaków. Oczywiście „góra” PZW będzie temu przeciwna. Tutaj nie będzie wsparcia. Nie dziwię się. Z rybactwa mają spore środki finansowe. Do tego dochodzi wszechobecna biurokracja. Na innym laptopie mam gdzieś bardziej dokładne i aktualne dane, ale już w 2011 r. w Zarządzie Głównym PZW na wynagrodzenia wydano ponad 4 miliony złotych. Na około 600 etatów wówczas istniejących ogólnie w PZW wydano łącznie około 40 milionów złotych. Z czegoś na to trzeba mieć kasę. Bierze się ją z rybactwa. Umiejętne podpuszczenie „ekologów” może poruszyć w końcu 1 kostkę domina, w tym całym skostniałym systemie rodem z lat 80-tych. Choć ryby to nie foki, to umiejętne podpuszczenie organizacji pozarządowych może być na rękę zarówno nam wędkarzom, jak i im.

Wracając do artykułu tego profesora (zajmującego się zawodowo rybactwem !!! ) to chciałbym przedstawić jedynie kilka jego tez (w tym miejscu pozdrowienia dla naszych rodzimych naukowców z IRŚ żyjących we własnym, wymyślonym przez siebie świecie):

1) Społeczeństwo nie ufa rybakom. Wśród rybaków istnieje silna motywacja, aby nie zgłaszać chociażby przyłowów gatunków zagrożonych. W samej społeczności rybackiej jest wystarczająco dużo „złych” rybaków, co powoduje, że ta nieufność społeczeństwa jest czasami uzasadniona. Jedynym sposobem, w jaki społeczeństwo zaakceptuje szacunki dotyczące połowów, jest obecność „kogoś z zewnątrz” na pokładzie statków lub kontrola w ramach elektronicznych systemów obserwacji.

2) Przemysł rybny obecnie przegrywa walkę o „społeczną licencję” do działania.

3) Skuteczne lobbowanie przez organizacje pozarządowe zajmujące się zwalczaniem rybołówstwa, prowadzi do coraz większych ograniczeń w połowach komercyjnych, wykraczających daleko poza wszelkie przepisy niezbędne do zapewnienia zrównoważonego rybołówstwa. Najlepiej to widać w Australii, jak i w Nowej Zelandii, gdzie grupy anty rybackie sprzymierzyły się z wędkarzami, tworząc coraz więcej stref bez połowów gospodarczych. Presja ze strony organizacji pozarządowych zajmujących się ochroną środowiska spowodowała to, że rząd australijski wydał ustawę wyraźnie zakazującą stosowania „dużych” statków rybackich. W Nowej Zelandii grupy anty rybackie doprowadziły do tego, że aktualnie nowozelandzka opinia publiczna uważa, że ryby morskie są bardziej zagrożone wyginięciem, aniżeli tamtejsze zwierzęta lądowe. Także w Europie w Parlamencie Europejskim istnieje potężne lobby anty rybackie, skutecznie zakazujące połowów.

4) Niewyrażenie zgody na społeczny monitoring ostatecznie będzie skutkować tym, że rybacy zostaną „wyparci z biznesu” !!! ( i pisze to Pan Naukowiec, autorytet, związany z rybactwem). Pisze on, że wiele organizacji pozarządowych zajmujących się ochroną środowiska będzie nadal działać w celu eliminacji jakiegokolwiek rybactwa gospodarczego. Jego zdaniem te organizacje pozarządowe sprzymierzyły się w niektórych miejscach z wędkarzami i konkurencyjnymi dla rybaków grupami interesu, jak chociażby podmiotami przemysłowymi zajmującymi się produkcją energii. Cytuję: „Ich siła polityczna i gospodarcza jest znacznie większa niż rybołówstwo gospodarcze”


Jest to ciekawe spojrzenie na przyszłość połowów gospodarczych. Jest mi ono bliskie. Uważam też, że w przyszłości (dalekiej, bądź tej niedalekiej) podobne spojrzenie, tym razem na rybactwo, pojawi się również w naszym kraju. Uważam też, że takie „spojrzenie” można wykorzystać w ramach lobbingu, co do zmian prawa w Polsce.

Oczywiście większość wędkarzy w Polsce choć żąda zakazu sieciowania ich wód, to jednak nie rozumie tego, iż aktualnie NIE DA się go wprowadzić na wielu wodach w Polsce. Dopóki nie będzie zmian systemowych, dopóty Wasze działania w zakresie wprowadzenia ogólnego zakazu sieciowania, chociażby w takim Okręgu Mazowieckim, będą NIESKUTECZNE. Podkreślę to w sposób bardziej stanowczy. Jeżeli zachowane zostaną aktualnie obowiązujące regulacje prawne i przy braku jakichkolwiek chęci zmian w ZG PZW w tym zakresie, to wody Waszych dzieci, członków PZW będą nadal sieciowane. I nie pomogą Wam żadne No kille. Takie Mazury będą sieciowane jeszcze przez dziesiątki lat. Możecie się cieszyć z pojedynczych wód No Kill, jednak większość wód PZW pozostanie do rybackiego wykorzystania.

I w mojej ocenie należy pójść właśnie w tym kierunku. W kierunku „walki z rybactwem” na wodach przeznaczonych dla wędkarzy. Nie walczyć z polską mentalnością odnośnie zakazu zabierania ryb. Z tym się nie wygra jeszcze na przestrzeni kilkudziesięciu lat. Należy znaleźć wspólnego wroga, który w tej sytuacji jest oczywisty ;) Kto będzie wspierał rybactwo na wędkarskich wodach sam stanie się wrogiem. Należy myśleć globalnie, strategicznie niczym Sun Zi w starożytnych Chinach ;) To jest taki mój wkład w rocznicę tego forum ;)

Offline zgrozik

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 588
  • Reputacja: 140
  • Płeć: Mężczyzna
    • Galeria
    • Debeściaki
  • Lokalizacja: Warszawa
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Arek, jak Ty już coś napiszesz, to normalnie skarpetki same z nóg spadają. :) :bravo: :thumbup:
Piotr

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 22 563
  • Reputacja: 1978
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Świetny tekst Arek, jak zwykle! :thumbup:

Mam jednak kilka zastrzeżeń do tego co napisałeś, a właściwie do wniosków. Zgadzam się w zupełności z tym, że należy wytoczyć wojnę rybactwu w PZW, jednak...jak to zrobić, skoro jest ono prowadzone w zaledwie kilku okręgach? Już sam okręgo olsztyński, mekka naukowców rybackich, nie ma rybaków na swych wodach! Są reformatorzy w PZW, którzy właśnie uważają, że naukowcy z IRŚ to sprzymierzeńcy, że rybactwo nie ma wiele wspólnego z polityka okręgu. To, czego się czepiają to odłowy kontrolne lub pozyskujące tarlaki. Te akurat, muszą lub powinny być. Bo materiał zarybieniowy powinien pochodzić z danej wody, zaś badanie skłądu ichtiofauny jest potrzebne aby mieć wiedzę o danej wodzie. Oczywiście muszą to być odłowy na żywej rybie. Jednak wędkarze tego nie rozumieją, dla nich odłowy wszelkiej maści są złe!

Arek, ja rozbiłem się o mur 'reformatorów PZW', z których wielu sama nie wie czego chce lub żąda rzeczy niemożliwych. Dlatego warto opracować jakąś taktykę łącząca to co napisałeś z realiami PZW. Obecnie na słowo odłowy członkowie PZW reagują jak diabeł na święconą wodę, nie widzą zaś sami jakie spustoszenia czynią zabieraniem bez umiaru. Wielu wędkarzy z południa Polski nie rozumie w ogóle problemu rybaków, bo u nich ich nie ma. Aby dotrzeć do nich, trzeba wskazać co blokuje wszelkie zmiany, ale to nie trafia na dobry grunt. Bo dal wielu PZW w ich rejonie jest OK, nie obchodzi ich Warszawka, zaś obecny ZG nie jest zły, bo jest tam szczerzący zęby el comandante Teodore.

Pytanie gdzie założyc dźwignię, gdzie uderzyć. Łowiska no kill są bardzo dobre, bo dają natychmiastowe wręcz rezultaty. Dzierżno czy Śródlesie 2 to zbiorniki, gdzie no kill mówi samo za siebie. Z kolei aby walczyć z rybactwem, trzeba atakowac zarówno IRŚ jak i ZG. DO tego dochodzi sprawa mentalności polskiego wędkarza, nakazująca mu zabrać aby się 'nie zmarnowało'. Każdy z tych frontów jest ważny, i jak dla mnie pytanie brzmi jak to wszystko połączyć. Teoretycznie wystarczy walczyć o zaprzestanie odłowów sieciowych w PZW aby wszystko się posypało, bo ZG bez kasy z rybactwa musiałby zacząć program cięć i reform, zwrócić się do wędkarza całym frontem, nie zaś dupskiem jak to jest obecnie. Ale sieci w PZW brzmią logicznie dla tych co mają rybaków tylko. Tłumaczyć to tym ze Śląska na przykład jest ciężko.

Sam się zastanawiam, czy nie uderzać tez w inny całkiem punkt. Bardzo czuły :) Otóż chodzi o propozycję i usamodzielnienia się okręgów, odłączenia się od molocha, bazowania na gospodarzeniu na własnych wodach. Takie Opole ma tu wielkie sukcesy, i zapewniam, że jest tu gdzie połowić. Ale oczywiście jest tu wiele problemów również.

Arek, może pomyślmy nad jakąś drogą, i realizacją pewnych celów. Chyba warto zogniskowac siły w jednym punkcie, mamy pewną siłę, warto z niej umiejętnie skorzystać. Twoje posty należy w ogóle zamieniać na artykuły i publikować :) Martwi mnie to, że wędkarzom się nie chce, na tym forum również. Smutna prawda, ludzie się jakoś odnajdują w tej ponurej i bezrybnej rzeczywistości i nie żądają normalności. Dziwne to jest dla mnie, może dlatego, że skażony jestem długoletnim pobytem poza Polską :)
Lucjan

Offline Mosteque

  • Moderator Globalny
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 32 337
  • Reputacja: 1968
  • Płeć: Mężczyzna
  • MFT
  • Lokalizacja: Jaktorów
  • Ulubione metody: method feeder
Jednak wędkarze tego nie rozumieją, dla nich odłowy wszelkiej maści są złe!

Lucjan, tutaj się nie zgodzę. Dlaczego? Pozwól, że Ci wytłumaczę :P
Bo zwyczajnie dla 99% odłowy kontrolne wyglądają tak, jak na załączonym ostatnio obrazku. Odłów kontrolny w wykonaniu IRŚ to jest jakaś kpina zwana "metodą naukową", która ma dostarczyć ryby do smażalni. Oni sprawdzają, co i ile w wodzie żyje. Nie. Oni sprawdzili, co w niej żyło. I tak to wygląda.

Naprawdę nie sądzę, by ktokolwiek miał coś przeciwko, gdyby odłów kontrolny był odłowem kontrolnym. Badaliby liczebność poszczególnych gatunków i wypuszczali ryby z powrotem.


Sam się zastanawiam, czy nie uderzać tez w inny całkiem punkt. Bardzo czuły :) Otóż chodzi o propozycję i usamodzielnienia się okręgów, odłączenia się od molocha, bazowania na gospodarzeniu na własnych wodach. Takie Opole ma tu wielkie sukcesy, i zapewniam, że jest tu gdzie połowić. Ale oczywiście jest tu wiele problemów również.


Tutaj pełna zgoda. Bo to wszystko przez ten postkomunistyczny twór, który harcuje sobie z pozycji monopolisty i zagarnia jak najwięcej wód, byle tylko nie powstała konkurencja. A gdyby konkurowali sami ze sobą... Bajka.


Arek, może pomyślmy nad jakąś drogą, i realizacją pewnych celów. Chyba warto zogniskowac siły w jednym punkcie, mamy pewną siłę, warto z niej umiejętnie skorzystać.

Ja się tak zastanawiam, czy na samym początku, żeby w ogóle zacząć myśleć o normalności... to w polskim prawie nie powinna pojawić się definicja wędkarza i wędkarskiego użytkowania wód.
Krwawy Michał

Purple Life Matters

Offline Wiecho

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 785
  • Reputacja: 392
  • Płeć: Mężczyzna
  • Nie znoszę chamstwa i prostactwa
  • Lokalizacja: Katowice
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Bardzo ciekawy i bardzo obszerny temat. W wypowiedzi Arka zauważyłem jednak pewną niebezpieczną myśl .

Moim zdaniem jedyny sposób na jakiekolwiek zmiany systemowe „tu i teraz” to napuszczenie organizacji pozarządowych na rybaków.

Jestem prawie pewien że organizacje pozarządowe w większości obrócą się przeciwko wędkarzom .!!!  Przecież dla większości społeczeństwa wędkarze i rybacy to prawie to samo, czyli pozyskiwacze ryb. W dodatku rybacy są dobrzy bo łowią na ogół w morzach i karmią społeczeństwo a wędkarze brutalnie kaleczą ryby haczykami wywlekają je z wody za pysk i zjadają je sami.
Pamiętajmy że dla przeciętnego obywatela RP to MY jesteśmy brutalnymi mordercami ryb i jeszcze w dodatku lekko stukniętymi.
Kto słyszał o jakimś rybactwie śródlądowym ??  Niewielu oczywiście , a jeśli nawet słyszeli to uważają to za margines. Natomiast wędkarzy widzi każdy.  Wcześniej czy później jakieś dobre ciocie płci obojga ujmą się za biednymi rybkami i aby uwolnić je od cierpień będą walczyć o wyrzucenie NAS z wód RP.

Pamiętajmy także że z organizacjami ekologicznymi na ogół nie da się dyskutować (poza nielicznymi ) . Oni zazwyczaj nie przyjmują żadnych racjonalnych argumentów i protestują  często na zasadzie NIE BO NIE !!!  A im głośniejszy ich protest tym większa uciecha.  Dobrze wiem co piszę , znam tę sprawę od podszewki bo kiedyś  miałem wiele do czynienia z różnymi takimi organizacjami.

To nie tylko polski problem.  Klasyczny przykład: Organizacje ekologiczne i okołoekologiczne doprowadziły do zahamowania postępu w farmakologii i medycynie  doprowadzając do zakazu eksperymentów na zwierzętach ( królikach itp). Stało się tak w wiodących krajach jak USA czy UE. Żadne racjonalne argumenty naukowców nikogo nie przekonały.  To załamanie badań naukowych już przynosi fatalne skutki dla ludzkości. Mogę też podać przykłady z polskiego podwórka.

Jak to się ma ma do wędkarstwa ?  Ano tak właśnie że jestem pewien iż organizacje ekologiczne nigdy nie będą naszym partnerem, a co gorsza to my jesteśmy dla nich łatwym celem.  Napuszczając ich "na rybaków" napuścimy ich na siebie !!!

Wiesiek

Offline Wiecho

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 785
  • Reputacja: 392
  • Płeć: Mężczyzna
  • Nie znoszę chamstwa i prostactwa
  • Lokalizacja: Katowice
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Poszukiwanie sprzymierzeńców

To co napiszę poniżej jest kontrowersyjne ale moim zdaniem daje szansę na poprawę sytuacji.

Wędkarstwo w Polsce jest zjawiskiem masowym.  Do tego każdy wędkarz ma rodzinę więc razem stanowimy liczna grupę wyborców.  To właśnie możemy wykorzystać.  Zbliżają się wybory samorządowe i sejmowe.  Partie polityczne poszukują  za wszelką cenę potrzebują głosów w wyborach.  Trzeba im wyraźnie powiedzieć "nie poprzemy was jeśli nie wpiszecie do programu naszych postulatów".   
Kto miałby to powiedzieć i nagłośnić ?  Jedyna organizacja która może to zrobić to PZW !!!  Trzeba więc naciskać panów z ZG PZW aby ruszyli tyłki i wykorzystali sytuację.  Wiem że ZG PZW  to konserwa i mamy im wiele do zarzucenia ale nie ma tu niestety alternatywy i lepsze coś niż nic.
Moim zdaniem takie właśnie działanie daje jakąś realną szansę.
Wiesiek

Offline Mosteque

  • Moderator Globalny
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 32 337
  • Reputacja: 1968
  • Płeć: Mężczyzna
  • MFT
  • Lokalizacja: Jaktorów
  • Ulubione metody: method feeder
Wiecho, bardzo mądre słowa o ekologach :bravo:

Natomiast z drugim postem nie mogę się do końca zgodzić. Musimy pamiętać, że wierchuszce PZW wcale na zmianach nie zależy. Ba, oni walczą mężnie, by do żadnych zmian nie doszło, bo teraz jest im dobrze. Więc dlaczego mieliby naciskać na zmiany? :D

Krwawy Michał

Purple Life Matters

Offline Wiecho

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 785
  • Reputacja: 392
  • Płeć: Mężczyzna
  • Nie znoszę chamstwa i prostactwa
  • Lokalizacja: Katowice
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Michał  to my poprzez koła i Okręgi możemy to na nich wymusić.  Myślę także że już samo dostrzeżenie przez polityków wędkarstwa jako masowego zjawiska społecznego którego nie można lekceważyć jak dotychczas robiono może dać pozytywne rezultaty. Od tego trzeba zacząć.
Wiesiek

Offline koras

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 797
  • Reputacja: 196
  • Płeć: Mężczyzna
  • Więcej sprzętu niż talentu :D
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odłowy kontrolne, ta... Po co one w ogóle są? Przecież mamy rejestry połowów. Najlepszym źródłem informacji o tym co żyje bądź żyło w wodzie są właśnie wędkarze! Rejestry wystarczy dopracować, kontrolować i sprawdzać. Ewentualnie można zrezygnować z rejestrów i okresowo sprawdzać, co mają wędkarze w siatkach. Teraz mamy odłowy "kontrolne", które zabijają ryby i rejestry, które nie są w ogóle miarodajne.
Marcin

Offline Mati C

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 915
  • Reputacja: 68
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Irlandia
  • Ulubione metody: feeder
"Nadzieja umiera ostatnia. Pożyjemy, zobaczymy. Pozdrawiam." (Wymieniliśmy kilka zdań na FB)
To słowa prezesa Tedora Rudnika po aferze z karasiami. Ten stary cap nawet nie udaje że coś robi. Razem z PZW to wędkarze mogą co najwyżej na zdjęciach "wyjść".

Offline selektor

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 5 281
  • Reputacja: 1399
  • Lokalizacja: Catch & w Łeb & Realese on Patelnia
  • Ulubione metody: waggler method
Hej. Oczywiście to co napisałem to nie są prawdy objawione, a jedynie propozycje zmian. Kiedyś dałem się ponieść ludowi i też krzyczałem głośno: PRECZ Z RYBACTWEM. Przecież to takie proste zakazać sieciowania wędkarskich wód. Jednak to nie tylko nie jest proste, ale w przypadku wielu wód wręcz niemożliwe do osiągnięcia. Jeżeli chcielibyśmy wprowadzić obecnie całkowity zakaz sieciowania wód PZW, to ten związek upadłby! Ba. Sporo wód zostałoby przejętych przez prywatnych przedsiębiorców, jak i przez kombinatorów z PZW. To jest świetny straszak, który sprawdza się na tych wszystkich, którzy nie znają „tematu”.

Jestem zwolennikiem No Kill. Cieszę się, że takie zbiorniki powstają. Jednak patrzę globalnie. Widzę, jak w Bielsko-Białej zmieniają swoje otoczenie wędkarskie. Podobnie Opole. Super sprawa. Jednak Okręg Mazowiecki nigdy nie będzie miał takiej możliwości !!! Nigdy. I tego ludzie z południa Polski nie rozumieją. Większość udaje, że problem ten ich nie dotyczy. A ja uważam, że ich dotyczy, bo uważam, że tak jak i ja, tak i oni chcą łowić fajne ryby w całej Polsce, niekoniecznie w ramach jednej składki. Chcą płacić za możliwość łowienia fajnych ryb. Chcą zostawiać swoje ciężko zarobione pieniądze rodakom, bo ten kraj jest naprawdę piękny i ma piękne miejscówki do łowienia. To do nas powinni przyjeżdżać turyści wędkarscy. Cholera mnie bierze, że teraz w październiku szukam miejscówki do łowienia zagranicą. To jest chore. Aktualnie szukam niekomercyjnego łowiska, położonego z dala od cywilizacji, do którego będę mógł pojechać w październiku i w którym będę miał szansę połowić tak jak łowiłem w wielu krajach świata, poczynając od Hiszpanii, a kończąc na Malediwach.  I tak sobie szukam już od miesiąca.

Uważam, że wielu reformatorów błądzi. Zrozumcie w końcu, iż to że w pewnych częściach Polski możecie sobie tworzyć wody No Kill jest również dzięki temu, że sieciuje się wody w innych częściach kraju. Gdyby nie to sieciowanie, machina zwana Zarządem Głównym PZW, nigdy nie pozwoliłaby Wam na tworzenie wód No Kill, bo Wasze działania groziłyby upadkiem związku. Dopóki dostajecie do obgryzania kości, to nic złego się nie dzieje. Jednak gdy rzucicie się na Pana to Pan Was w końcu uśpi, bo nie dopuści do tego, aby jego życie zostało zagrożone.

Dlatego uważam, że obecnie panuje jedna wielka ściema odnośnie szerokich zmian w PZW. Po raz setny powtórzę ;) To, że na południu tworzy się wody No Kill jest zasługą także tego, że wędkarzom z Mazur i innych regionów Polski „zabiera się” siecią ryby z wody. To dzięki tym wodom całe PZW funkcjonuje. To jest serce tego związku. Nie dzięki Waszym składkom. Nawet jak płacicie rocznie 400 zł.

Ja się nie czepiam konieczności prowadzenia odłowów kontrolnych. Ja się czepiam tego, że te odłowy w wielu wypadkach mają charakter odłowów komercyjnych. Nie wszystkie odłowy muszą mieć na celu eliminację ryb z łowiska, a następnie ich sprzedaż.

Arek, ja rozbiłem się o mur 'reformatorów PZW', z których wielu sama nie wie czego chce lub żąda rzeczy niemożliwych.

Śledzę Twoje dyskusje (szczególnie z jednym Panem) na pewnej grupie reformatorskiej ;) Nie wdaję się tam w dyskusję, bo szkoda mi czasu i nerwów. Podam przykład jak ludzie są skłonni do współdziałania. Jak wobec jakiegoś gościa w kole wszczęto postępowanie dyscyplinarne, to chciałem mu pomóc. Postawili mu bowiem debilne zarzuty. Ktoś kto je stawiał  w ogóle nie rozumiał zapisów statutu PZW. Podciągał pod postanowienia statutu jakieś kuriozalne sytuacje. Ogólny cyrk. Facet najpierw prosił publicznie o pomoc, a jak mu ją na priv zaoferowałem to zamilkł i się nie odzywa, choć nadal pisze jakie to PZW jest złe :)  Pewnych rzeczy nie zmienisz. Nie warto się nawet starać.
 
Jednak tak na marginesie to przeraża mnie też poziom inteligencji i obeznania z otaczającym nas światem, prezentowany przez co niektóre jednostki ;) Wszędzie tylko widzę: „że kradną, oszukują, PZW to ku…y i złodzieje, jedna składka na cały kraj (najlepiej jak najniższa), do prokuratury z nimi ” Ech szkoda gadać.

Sam się zastanawiam, czy nie uderzać tez w inny całkiem punkt. Bardzo czuły :) Otóż chodzi o propozycję i usamodzielnienia się okręgów, odłączenia się od molocha, bazowania na gospodarzeniu na własnych wodach.

Luk obecnie szanse na jakąkolwiek secesję są zerowe. Prędzej okręg zostanie zlikwidowany, a jego wody przejęte, aniżeli odłączy się on od PZW. Nie ma bowiem aktualnie prawnych możliwości na odłączenie wraz z majątkiem należącym do PZW. Trzeba byłoby tworzyć nowe stowarzyszenie, na nowych wodach, z nowym majątkiem. Za darmo to by mieli "know how" w zakresie tego jak zarządzać ;)

Bardzo ciekawy i bardzo obszerny temat. W wypowiedzi Arka zauważyłem jednak pewną niebezpieczną myśl .
Jestem prawie pewien że organizacje pozarządowe w większości obrócą się przeciwko wędkarzom !!!    Napuszczając ich "na rybaków" napuścimy ich na siebie !!!

Wiecho też widzę zagrożenie z tej strony :thumbup: Jednak....”ekologia” to przede wszystkim biznes. Nie ma tu nic za darmo. Mam doświadczenie z organizacjami ekologicznymi, sam pomagałem jedną tworzyć. Ja myślę jak Machiavelli ;) – co by tu zrobić, aby osiągnąć cel (nie teoretyczny, a realny). I dlatego też nie boję się podjąć ryzyka w tym zakresie. Jak czytaliście to co wyżej napisałem to powinniście zauważyć, że na całym świecie coraz więcej organizacji proekologicznych wchodzi we współpracę z wędkarzami. W Stanach wędkarze walą w łeb ryby, a ekolodzy i tak z nimi współpracują. Czy robią to z miłości do wędkarstwa? Czy chcą ich zniszczyć? Nie. Robią to, bo mają w tym biznes. Tak jak ja kiedyś miałem biznes i blokowaliśmy za pomocą ekologów budowę odcinka drogi ekspresowej. My byliśmy im pomocni w innej kwestii. Transakcja B2B ;) Ekolodzy krzyczą, bo też mają w tym biznes. Życie polega na zawiązywaniu sojuszy. Tak się robi politykę.

Zobaczcie wraz z zamożnością społeczeństwa budzi się też chęć dokonania zmian w swoim otoczeniu. Powstają fundację pokroju np. tej http://www.ratujryby.pl/ Ludzie są coraz bardziej świadomi. Internet to potężne medium. Mój pomysł nie jest prawdą objawioną. Jednak skala kretyństwa ludzi w związku + takie, a nie inne regulacje prawne oraz taka, a nie inna władza czynią moją propozycję wartą rozważenia.

To co napiszę poniżej jest kontrowersyjne ale moim zdaniem daje szansę na poprawę sytuacji.

Wędkarstwo w Polsce jest zjawiskiem masowym.  Do tego każdy wędkarz ma rodzinę więc razem stanowimy liczna grupę wyborców.  To właśnie możemy wykorzystać.  Zbliżają się wybory samorządowe i sejmowe.  Partie polityczne poszukują  za wszelką cenę potrzebują głosów w wyborach.  Trzeba im wyraźnie powiedzieć "nie poprzemy was jeśli nie wpiszecie do programu naszych postulatów".   
Kto miałby to powiedzieć i nagłośnić ?  Jedyna organizacja która może to zrobić to PZW !!!  Trzeba więc naciskać panów z ZG PZW aby ruszyli tyłki i wykorzystali sytuację.  Wiem że ZG PZW  to konserwa i mamy im wiele do zarzucenia ale nie ma tu niestety alternatywy i lepsze coś niż nic.
Moim zdaniem takie właśnie działanie daje jakąś realną szansę.

Ja mam inny pogląd Wiecho w tej kwestii ;) W pierwszej kolejności żadna organizacja pozarządowa (która nie jest tworzona przez polityków, związana z rodzinami i kolegami polityków) nie chce być kojarzona z daną partią. Przy jakiejkolwiek zmianie rządów taka organizacja, stowarzyszenie, czy też fundacja, ma w naszym kraju olbrzymie problemy. Przekonały się o tym nawet takie nietykalne tuzy jak Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Nikt o zdrowym rozumie, zarządzający dużym stowarzyszeniem nie związanym z partyjnymi działaczami, nie zaryzykuje agitacji na rzecz danej partii, bo wówczas popełni samobójstwo. Mamy takie, a nie inne realia polityczne. Mądre stowarzyszenia nie bawią się w politykę. Inaczej, jak się bawią to robią to w ten sposób, aby nikt o tym nie wiedział.
 
Kolejna rzecz. Uważam od lat, że stanowczo przeceniamy wędkarstwo, które jest przecież przez większość z nas traktowane wyłącznie jako hobby. Na facetach z kijem w ręku nie da się zbudować jakiejś szerszej ideologii. To jest jedynie hobby. Dla części jest to chęć zdobycia pożywienia, a jedynie dla nielicznych jest to całe życie. To, że partia X wprowadzi przyjazne mi rozwiązania w zakresie wędkarstwa, nie oznacza jeszcze, że ją poprę w wyborach, gdy w sytuacjach A, B, C, D….. się z nią nie zgadzam. Pierwszy lepszy przykład. SLD zaoferuje nam zniesienie operatów, wprowadzenie do polskiego systemu prawnego pojęcia wędkarza, czy też gospodarki wędkarskiej, jak i usunięcie rybaków z wód PZW. To co teraz Ci co do tej pory głosowali na prawicę pójdą głosować na SLD. Ci co są u władzy w związku będą agitować i przekonywać rzeszę wędkarzy – np. tych z prawej strony, do oddania głosu na lewicę, bo ona „dobrze nam zrobi”. No chyba nie ;)

Wiecie ilu moich znajomych narzeka na obecny rząd? A wiecie ilu było głosować i ilu pójdzie na najbliższe wybory, aby zagłosować? Może z 20% „narzekaczy”. A my tu chcemy facetów z wędką przekonywać do tego, aby oni przekonali samych siebie i ich rodziny do oddania głosu na partie X. Nierealne ;)

Masz jednak Wiecho rację, że jedynie ZG PZW może być oficjalnym głosem PZW. I tu jest cały problem. Jednak nie uważam, że działania w kołach pozwolą zmieniać polskie wędkarstwo na „najwyższym pułapie”. Skoro średnia w kole jest załóżmy 50+ i te osoby znają się od lat i nie chcą szerokich zmian, to osoba poniżej 50+ wraz z kilkoma innymi osobami, chcąca zmian, może przekonywać ich, aż do śmierci. Matematyka jest prosta. Ok nawet jak mi się uda coś zmienić we własnym otoczeniu i wprowadzić np. wodę No kill, to super. Mogę być z tego dumny i mówić, że PZW się zmienia.  Jednak np. nie zmienię tego, że z dnia na dzień wypowiem wszystkie umowy użytkowania obwodów rybackich i wywalę rybactwo ze związku. Nie wprowadzę na większości wód PZW wód typu No kill. Nie dlatego, że rzesza członków związku tego nie chce. Dlatego, że prawo mi na to nie pozwala. Dlatego, że za takie działania grozi mi odpowiedzialność karna, bo takimi działaniami doprowadzę PZW do upadku i to z dnia na dzień. Dlatego też uważam, że ten hurra optymizm związany z wodami No kill jest zbyt daleko idący, bo pewnego pułapu się nie przeskoczy, a niedługo ten pułap się osiągnie. 

Jeden istotny dla mnie przykład. Była kilka miesięcy temu delegacja z ZG w Gospodarstwie Rybackim w Suwałkach. Był tam W. Duraj, który robi niesamowitą robotę tam u siebie. Jakby tacy ludzie rządzili PZW to nie byłoby w ogóle tego tematu. Jednak ta wizyta nie skończyła się zapewnieniami rządzących o likwidacji rybactwa. Nikt nie mówi, że aktualna władza wywali rybaków z wód PZW, tak jak to wspominał wcześniej T. Rudnik. Wszyscy dobrze wiedzą, że ich wywalić się nie da. Wszyscy milczą i robią dalej swoje na „swoim” terenie. Jednak tak naprawdę w d..pie mają członków własnego stowarzyszenia-tych na których wodach rozciągnięte są sieci.

I tak będzie jeszcze przez wiele lat, bo południe Polski będzie miało w d..pie to co się dzieje na północy, a północ będzie miała w dup..ie to co się dzieje południu, czy też na wschodzie lub zachodzie kraju. Takie polskie bagienko w ramach jednego stowarzyszenia. Komuniści wiedzieli jak je stworzyć w sposób właściwy.

Co zrobić, żeby osiągnąć realne, a nie teoretyczne cele? Nie wiem. PZW to „bagno” z którego trudno wyjść. Każdy krok może skończyć się tragicznie. Dlatego też głośno się zastanawiam, czy nie trzeba czasem zasypać przynajmniej część tego bagna, przy pomocy kogoś z zewnątrz, co by posadzić nam nim nowy las ;)



Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 22 563
  • Reputacja: 1978
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Ciekawa dyskusja :thumbup:

Ja cały czas uważam, że kluczem do zmian jest strącenie w PZW ze stołków prosiaków, co siedzą przy korycie, na zmianę jedna ekipa po drugiej. Jedni mają mniejsze koryto (okręgi) inni większe (ZG i różne fuchy). Jeżeli 10 tysięcy wędkarzy ruszy do protestu, z czego połowa medialnie, to uda się strącić wielu, wprowadzić zmiany. Na moje oko sprawa jest prosta, trzeba zbudować grupę o szerokim poparciu i próbować sił w wyborach. Jeżeli chociażby jeden 'postępowiec' dostały się do ZG, mógłby rzucić światło na wiele ciekawych rzeczy, co byłoby wodą na młyn grupy. I tu jest doopa :facepalm: Bo nie ma wspólnej drogi. Jeden chce naprawiać wody tarłem naturalnym i zabieraniem ryb, bez zarybień, inny uważa, że wystarczy zagłosować w kole aby dokonać zmian, trzeci twierdzi, że jest ogólnie OK i nastąpiła wielka poprawa. Masa osób nie ma własnego zdania i chce czegoś, ale nie do końca wie czego... I jak tu działać?

Może po prostu nie ma jeszcze płomienia który by zajął cały ten bajzel, jest mały płomyczek, który trzeba rozdmuchać? Ja widzę masę ludzi chcących zmian, jednak nie chcą oni walczyć, za to czekają aby podać im wszystko na tacy, pod nos. Petycję, grupę na FB, wskazać na co zagłosować. Sporo osób nie ruszy dopóki nie ruszą ich znajomi, wielu 'nie ma czasu'. Trzeba jakoś do tych ludzi dotrzeć, naprowadzić ich na rozwiązania. Grupa Reforma w PZW na FB jest rozwalana przez kilka osób, w tym przez jednego prostaka spod Olsztyna, któremu się marzy kariera w PZW. To ciekawa rzecz, bo taki Sati robi strasznie dużo, ale nie dostaje odpowiedniego wsparcia. Działa ciągle jako jednostka, podczas gdy powinien być przedstawicielem licznej grupy chcącej zmian. Ogólnie masakra. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ludzie często nie chcą współpracować, bo są zazdrośni lub dumni. Nie ma kompromisów, ma być tak jak ja chce albo niczego nie będzie :facepalm: Koszmar i tyle. Ciekawym przykładem jest taka Wędkarska Tuba. Sporo osób się od nich poodwracało bo...no właśnie, bo co? Bo robią filmy i na tym zarabiają? Jak śmieli, mieli cały czas robić dobre filmy bez chociażby zwrotu kosztów. Czy widzicie kogoś, kto jest liderem grupy reformatorów i mu nie obrabia się dupska? To ciężka polska przypadłość - zawiść, zazdrość. Oczywiście ja rozumiem konstruktywna krytykę pod adresem wspomnianej WT, ale wg mnie w większości wypływa ona własnie z zazdrości i z zawiści. To samo było z Wałęsą. Jak ktoś, kto nie potrafił się dobrze wysławiać mógł zrobić taka karierę? I zapluli go. Jasne, że ma wady, ale kto ich nie ma? W polskim realu jednak nie widzi się zalet, szuka się słabych punktów aby komuś  móc dowalić, udowadniać, że jest 'niegodny'. DLatego Polacy nie potrafia wspołpracować, dlatego nie ma u nas jednej partii z długim rodowodem (PSL wg mnie taką nie jest), wszystko ma swóje krótkie życie, ludzie współpracują, lubią się, po czym staja się wrogami i skaczą sobie do gardła. Polska polityka jest tu świetnym przykładem, mamy masę kameleonów, którzy dryfują od jednej partii do drugiej.

Ale wracając do sedna. Póki co nie ma szans na dogadywanie się z ekologami jak również wpływania na ZG. To nie ten etap jeszcze :) Trzeba do tego dojść, pokonać kilka stopni aby do tego być gotowym. Wg mnie ważne jest wytaczanie ciężkich dział przeciwko IRŚ i obłudzie tych co kierują związkiem. Jeżeli nie będzie się tu działać, oni wygrają. Dlaczego? Jakież to proste - bo oni mają swoje media i wielkie wpływy. Taki ZG czy OM z Bedyńskim mogą docierać do mas, prać im mózgi, stosować populizm, bo oni są u władzy. My możemy jedynie pokazywać prawdę. Warto nie ustawać w tym wszystkim.

Co do łowisk no kill - wychodzę z założenia, że lepsze to niż nic. Jest to coś 'pomiędzy'. Najważniejsze, że dzięki takim łowiskom rośnie świadomość i mniej zabiera się ryb. Bo to jest polski dramat - wędkarze chcą brać jak leci i mieć rybne wody. Ja nie rozumiem jak można czegoś takiego żądać. Wielu z nich wie doskonale, że wody nie mogą dawać ryb w nieskończoność, jednak tutaj chodzi o pazerność. Bo nie czarujmy się, wielu z tych co biorą ryby robi to nawykowo, aby się nie zmarnowało, aby wykorzystać okazję, aby nie dać drugiemu. Dlatego tak ważna jest koncepcja wędkowania i wypuszczania. To nie jest coś nienormalnego, tak łowi przecież większość Angoli na przykład i dają radę :) Jeżeli wędkarze nie biorą ryb lub robią to rozsądnie - wtedy dany okręg, koło musi mieć sukcesy, dobre wody. A u nas jest bryndza, bo takiego postrzegania wędkarstwa po prostu brakuje. A za 250 złotych składki trudno mieć coś dobrego. To jakby chcieć kupić dobry, wygodny i w miarę nowy samochód za 5000 PLN. Za taką kasę się nie da :)
Lucjan

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 22 563
  • Reputacja: 1978
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odłowy kontrolne, ta... Po co one w ogóle są? Przecież mamy rejestry połowów. Najlepszym źródłem informacji o tym co żyje bądź żyło w wodzie są właśnie wędkarze! Rejestry wystarczy dopracować, kontrolować i sprawdzać. Ewentualnie można zrezygnować z rejestrów i okresowo sprawdzać, co mają wędkarze w siatkach. Teraz mamy odłowy "kontrolne", które zabijają ryby i rejestry, które nie są w ogóle miarodajne.

Zainspirowałeś mnie do tego, aby utworzyć ten wątek :)  http://splawikigrunt.pl/forum/index.php?topic=12922.msg367692#msg367692
Lucjan

Offline selektor

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 5 281
  • Reputacja: 1399
  • Lokalizacja: Catch & w Łeb & Realese on Patelnia
  • Ulubione metody: waggler method
Ja nie neguje łowisk No kill. Jestem jak najbardziej za nimi. Jednak pragnę Wam zwrócić uwagę, że w najbliższej przyszłości możliwość ich powstawania będzie mocno ograniczona z uwagi na takie a nie inne: umowy użytkowania obwodów, dzierżawy, operaty itd.

Z tym gównem o którym pisze niżej booohal  non stop mam do czynienia na wodach na których wędkuje:

Wczoraj byłem ponownie na swoim szczupakowym miejscu na Jeziorsku. Duży spadek ciśnienia. Jeden szczupaczek 40+
Dzień wcześniej super połów, a na koniec pogadałem z dwoma kolesiami, którzy rozstawili się ze spławikami. Podlatuje mi mięsiarstwem ale gadka idzie ok. Oczywiście jak najszybciej zszedłem na temat bezdennie głupiego walenia wszystkiego w łeb. Przytakują. Zgadzają się. Są równie oburzeni...
Idzie wieczór, rozstajemy się.
A wczoraj na ich miejscu widzę trzy łby od linków, może 25-28cm...
Idioci.

Zniesmaczony tym widokiem pojechałem nad Wartę. Spacerek 5km w jedną stronę.

Idę w ciuchach moro, dziadki jak mnie widzą zaraz chowają po jednej z trzech żywcówek. Standard.

Kemping nad wodą, ogrodzony do samej wody. Pięć wędek opartych o przyczepę, podrywka, jakaś siatka. W rzece skrzynka przywiązana do brzegu z niewymiarowymi kleniami...

Na powrocie koleś wyciąga okonka ok. 15cm i bach w łeb.

Rzeka wypłycona tak, że w znakomitej większości miejsc przechodzi się całą nie mocząc jajek.

Jedyny pozytyw to to, że widziałem trzy przepotężne jazie grubo ponad 2 kg w dwóch różnych miejscach.

Niezliczona ilość drobnicy. Na początku tylko okonki, ukleje i płocie ale znalazłem też miejsce gdzie była masa leszczyka i sporo sandaczyków.

Wygląd Warty oraz zachowanie znakomitej ilości tutejszych "wędkarzy" to obraz nędzy i rozpaczy.

Miłego dnia.

Takich typów nie da się zreformować, a że władze PZW nie chcą reformować systemu ochrony i kontroli ryb, to należy szukać innego rozwiązania. Uważam, że Sati (który robi świetną robotę) powinien stworzyć wokół siebie taką grupę "szeryfów" ;) z całej Polski, którym chce się działać i informować społeczność wędkarską o nadużyciach. Mogą się nawet jakoś nazwać. Są ludzie, którzy mają czas, chcą działać, a niekoniecznie chcą to robić pod egidą PZW (w ramach SSR), bo wiedzą np. że pewną patologię tworzą również miejscowi związkowi działacze.

Taki społeczny monitoring, o którym pisze ten naukowiec rybacki ze Stanów Zjednoczonych. Monitoring oparty o ustne ustalenia, bez regulaminu działania. Widzisz nadużycia robisz zdjęcia, nagrywasz i informujesz społeczność w internecie. Następnie na SIGu i jego głównej stronie oraz na innych portalach wędkarskich można  informować o takich sytuacjach. Dopiero później wystosować oficjalne pismo z pytaniem kto jest z imienia i nazwiska za to odpowiedzialny i o tym też informować. Uważam, że wokół Satiego z czasem mogłaby powstać naprawdę spora grupa osób zaangażowanych, które byłyby tym wewnętrznym kamykiem do zmian, przynajmniej jeżeli chodzi o OM PZW. Innych możliwości na chwilę obecną nie widzę :P

Przy tak dużej ilości okręgów w PZW nie dziwie się, że każdy z okręgu chce awansu i pcha się do koryta zwanego ZG. I największym problemem jest wówczas nie to jak coś zmienić również w innych okręgach, ale jak się utrzymać przy tym korycie, skoro trzeba przekonać do siebie rzesze innych chętnych do tego samego koryta?  Struktura PZW nie pozwala na daleko idące zmiany. Dlatego uważam, że nie ma co liczyć na jakiekolwiek zmiany poprzez pracę w kołach - jeżeli chodzi o "górę" PZW. Tam się nic nie zmieni, bo struktura PZW na to nie pozwoli. Tam  od zmian istotniejsze jest utrzymanie swojej władzy.

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 22 563
  • Reputacja: 1978
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Zgadzam się z Tobą Arek, pytanie jak naprowadzić ludzi na cel? Wiele osób nie zna w ogóle rzeczywistości w PZW :) Są tacy, jak ex forumowicz Grzesiek, co na podstawie swojej wody sądzą, że jest dobrze i przekonują do tego innych, wielu to łyknie. Do tego dochodzi jeszcze jedno, część 'reformatorów' PZW to osoby które chcą objąć jakąś pozycję w związku, czytaj znaleźć się przy korycie, i manipulują ludźmi. Osoby takie jak Ty, ja - my mamy swoje podwórko i zabawki i traktujemy sprawę całkiem inaczej, nie chcemy budować kariery w oparciu o PZW. Dlatego tym bardziej będzie ciężko. Polacy nie mają wykształconej postawy obywatelskiej, nie chcą się udzielać społecznie chętnie, jeżeli ktoś coś robi w ten sposób, węszą podstęp. Dlaczego? Bo sami by się właśnie tak nie angażowali 'za darmo' :) Przykład WOŚP jest tu bardzo dobry, to rzadka w świecie fundacja, o takiej 'skuteczności', jednak w oczach wielu Polaków Owsiak to oszust, nie mający prawa zarabiać na Orkiestrze. Ma robić to za darmo :) A WOŚP 3% bodajże przeznacza na 'zarządzanie', podczas gdy wiele uznanych fundacji ma wynik zgoła inny, około 60-70% idzie na zarządzanie, i jest to dobry wynik. ROzumiem jeżeli ktoś ma problem z poglądami Owsiaka, ale w Polsce chodzi nie o to raczej ale o zwykłą zawiść.

Dlatego właśnie najlepsze wyniki osiągnie się lokalnie, działając w jakiś grupach, gdzie ludzie się znają i nie ma raczej 'koryta'. I tu właśnie wody no kill są tak dobre, bo sprawiają, że lokalne społeczności wędkarzy potrafią się zebrać i pilnować swojego. Tak jest właśnie z Opolem i grupą na Dzierżnie. Dzięki nim szeregi chętnych powinny rosnąć.

Po tym co napisałeś zastanawiam się, czy w ogóle walka odgórna ma sens jeżeli ludzie są nieprzygotowani. Może faktycznie należy wspierać takiego Satiego, grupy no kill, jednocześnie pokazując ludziom co jest w naszym kraju 'cięte'? Podstawowym działaniem musi być też wskazywanie, że zachowywanie rozsądku i umiaru nad wodami jest tak ważne. Do młodych to trafia na pewno, więc można traktować to jako pracę 'u podstaw'. To robimy na forum poniekąd :) Mam nadzieję, że nie wypadniesz z formy i dalej będziesz pisał. Ja pokombinuję jak to jakoś nagłośnić.

I jeszcze jedno. Trzeba ludziom pokazywać jakieś mini cele, wymyślić jak ich wkręcić w to wszystko w jakimś minimalnym stopniu, pokazać, że ich głos jest ważny, zwłaszcza młodych. Bo ci boją się konfrontacji z wąsatymi dziadami ze swoich kół. A tutaj wystarczy lekko się podszkolić aby mieć wiedzę większą niż oni, o wędkarskiej nie wspominam nawet. Może trzeba właśnie dać ludziom jakiś oręż aby mogli walczyć w swoich kołach, dać im gotowce, zebrać wszystko w jednym miejscu aby było to łatwo dostępne?
Lucjan