Luk moje założenia były po prostu nieprecyzyjne.
Założyłem, że mam tak wyważony spławik, że dodanie 0,1g obciążenia spowoduje zatonięcie spławika. Ok ale nie założyłem tylko tego, że spławik 1g z 0,1g dociążenia będzie tonął szybciej niż 4g z 0,1g dociążenia
(a to bardzo ważny szczegół)
Faktycznie chyba najważniejszą rzeczą jest bezwładność całego układu - bo spławik + obciążenie to jakiś układ sił. To tak jak położyć na wadze szalkowej z dwóch stron odważniki 10g i po jednej stronie dodać 1g. A później to samo zrobić z odważnikami 10kg i dorzucić po jednej stronie znów 1g. W obu przypadkach szalka z dołożonym obciążeniem 1g powinna pójść w dół ale w przypadku odważników 10kg czas spadania dociążonej szalki będzie znacznie dłuższy.
Do tego trzeba dodać, że praktycznie nigdy ryba nie będzie brać pionowo w dół
Tyle teoria i już wszystko dla mnie jasne
Co do praktyki dodam tylko, że kiedyś, będąc jeszcze młodym chłopakiem i łowiąc z kolegą weszły nam w łowisko piękne płocie (+30) i leszcze(+40). Brały jak wściekłe około godziny, jedna za drugą (sytuacja taka powtarzała się przez 3 dni z rzędu między godziną 15 a 16 i później już nigdy więcej nie miała miejsca). W ciągu tej godziny potrafiliśmy złapać około 40 może 50 ryb łowiąc spławik w spławik. Kolega łowił batem i miał spławik 0,7g, ja z kolei łowiłem zwykłą wędką i aby dorzucić tam gdzie on musiałem użyć spławika 1,2g. Mimo, że starałem się aby mój spławik wystawał jak najmniej z wody, kolega miał przynajmniej 3-krotnie więcej brań(i ryb) niż ja.
Teraz, dzięki wam już wiem dlaczego tak się działo
Temat do zamknięcia