Autor Wątek: Wędkarstwo w Polsce w ujęciu globalnym (oczyma IRŚ)  (Przeczytany 16037 razy)

Offline Michal

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 811
  • Reputacja: 93
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Wędkarstwo w Polsce w ujęciu globalnym (oczyma IRŚ)
« Odpowiedź #15 dnia: 10.12.2018, 14:59 »
Dokładnie.

W większość kół w moim okręgu liczba członków spada. Sporo ludzi przeszło do koła w Taciszowie (Dzierżno Duże), co powoduje masę hejtu i pomówień w ich kierunku.
Znam jeszcze inne koło, do którego przepisują się chętnie ludzie, głównie za sprawą organizowanych tam zawodów.

Offline selektor

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 5 281
  • Reputacja: 1399
  • Lokalizacja: Catch & w Łeb & Realese on Patelnia
  • Ulubione metody: waggler method
Odp: Wędkarstwo w Polsce w ujęciu globalnym (oczyma IRŚ)
« Odpowiedź #16 dnia: 10.12.2018, 15:06 »
I na pewno koledze Czerwińskiemu za jego ciężką pracę, zwłaszcza przy wprowadzaniu rybaków na Zalew Zegrzyński. Się napracował dla dobra wędkarzy :)

Po prostu kolega Rybal wraz z kolegami z IRŚ znaleźli dla siebie właściwe miejsce do pracy. Rada Naukowa PZW  jest przecież ważnym organem doradczym dla ZG PZW. Wszyscy z IRŚ czują się tam mocno potrzebni. Szkoda tylko, że za kasę PZW prezentują rybackie poglądy w stowarzyszeniu wędkarzy. Uważam ich za naprawdę inteligentnych gości, jednak to co wyprawiają z tą ich olsztyńską nauką i "wołosoizacją badań", to woła to o pomstę do nieba :facepalm:

Ja tylko przypomnę Wam poglądy kolegi Rybala, dzięki któremu m.in. ulokowano rybaków na Zalewie Zegrzyńskim, dotyczące sieciowania wód w PZW:

"Reasumując, rezygnacja z profesjonalnej gospodarki rybackiej na wodach płynących Skarbu Państwa pociąga za sobą szereg skutków ekologicznych, społecznych i gospodarczych. Do najważniejszych z nich należą:
-   pozbawianie wód fachowego nadzoru i zarządzania;
-   brak zarybień i innych zabiegów gospodarczych;
-   brak monitoringu zasobów ryb;
-   wzrost kłusownictwa i nielegalnego obrotu rybami;
-   zanik tradycji oraz wartości kulturowych."

Mi najbardziej brakowałoby tradycji i wartości kulturowych, gdyby tak na wodach PZW zaprzestano sieciowania :'( Naprawdę Panie Czerwiński, brakowałoby mi tego :(

Offline Mariano

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 128
  • Reputacja: 39
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Sosnowiec
  • Ulubione metody: feeder i spinning
Odp: Wędkarstwo w Polsce w ujęciu globalnym (oczyma IRŚ)
« Odpowiedź #17 dnia: 10.12.2018, 17:30 »
To co tworzą panowie z IRŚ to już nie jest nauka a czysta demagogia na potrzeby lobby rybackiego. Czytam ich wypociny i chwytam się za głowę, bo nie chce mi się wierzyć, że profesor może się pod takimi dyrdymałami podpisać swoim imieniem i nazwiskiem. Powoływanie się na źródła "naukowców" z lat 70 i 80, wnioski, które ni jak mają się do zawartych faktów i danych, a i same dane wzięte ni z gruchy ni z pietruchy, albo wymoderowane tak by wyszło po ichniemu.
Na podstawie swoich obserwacji stwierdzam, że głównymi przyczynami braku ryb w naszym kraju są:
- niszczenie siedlisk, oraz tarlisk ryb poprzez różnoraką zabudowę hydrotechniczną, tworzenie plaż, ekonomiczne zagospodarowanie itd...
- nadmierne eksploatowanie zasobów poprzez zbyt duże ilości zabieranych z łowisk ryb przez wędkarzy, rybaków, kłusowników
- nieprawidłowa "gospodarka rybacka" promująca zarybiania gatunkami dla danego łowiska obcymi
- zaburzenie struktury ichtiofauny
Szczególnie te dwa pierwsze aspekty są najbardziej znamienne. Bezpośrednie niszczenie miejsc życia i rozrodu ryb, i bezpośrednie obniżanie ich pogłowia.
Będąc studentem geografii miałem możliwość na praktykach wziąć udział w świetnym wykładzie w Instytucie Oceanografii UG gdzie głównym wątkiem było obniżenie ilości ryb fitofilnych w zatoce Puckiej i mam wrażenie, że panom z IRŚ takie wykłady by się przydały.
IRŚ to jest kuriozum, populizm pseudonaukowy, przeinaczanie rzeczywistości na swoje i ziomków potrzeby, marazm ideologiczny; a dla mnie to jest przedszkole i folwark propagandy.
Gorszy kit potrafią chyba tylko wciskać "Mirki" na komisach.
Fishing Team ZEUS

Offline pit1984

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 001
  • Reputacja: 82
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Warszawa
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Wędkarstwo w Polsce w ujęciu globalnym (oczyma IRŚ)
« Odpowiedź #18 dnia: 10.12.2018, 17:55 »
Teraz należy  tylko zapytać pana szacownego profesora jak to jest z tym złym wędkarzem w Polsce. Czy tak jak w naszej prasie krajowej czy też jak w publikacji zagranicznej. Coś mi się wydaje że nasz naukowiec prawdy nie powie, chyba że się pomyli. 

Wysłane z mojego SM-J500F przy użyciu Tapatalka

FEEDER KLUB MAZOWSZE

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 22 568
  • Reputacja: 1978
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: Wędkarstwo w Polsce w ujęciu globalnym (oczyma IRŚ)
« Odpowiedź #19 dnia: 10.12.2018, 21:37 »
Teraz należy  tylko zapytać pana szacownego profesora jak to jest z tym złym wędkarzem w Polsce. Czy tak jak w naszej prasie krajowej czy też jak w publikacji zagranicznej. Coś mi się wydaje że nasz naukowiec prawdy nie powie, chyba że się pomyli. 


Zależy wszystko od tego, kto pyta :) Pan Wołos zapewne niczym chorągiew zmieni kierunek w zależności od wiatru jaki zawieje :)

W sumie to o to nam powinno chodzić. Niech się IRŚ nazywa jak chce, powinni jednak działać dla naszego dobra. Nie widzę problemu w tym, aby PZW dawało kase na badania i programy, które skutkowałyby zwikszeniem ilości ryb o solidnych wymiarach w naszych wodach. Tak powinno być. Nawet to samo IRŚ powinno robić takie badania, gdyż wędkarze to podatnicy i płacą swoje :)
Lucjan

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 22 568
  • Reputacja: 1978
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: Wędkarstwo w Polsce w ujęciu globalnym (oczyma IRŚ)
« Odpowiedź #20 dnia: 10.12.2018, 21:54 »
Tak naprawdę rybactwo do czego jest potrzebne? Arek twierdzi, że bez niego PZW upadnie. Ale czy taki okręg katowicki istnieje dzięki rybactwu? A opolski, wrocławski? Jeżeli dają radę, to znaczy, że może być normalnie.

PZW bez rybactwa musi upaść. W takiej formie w jakiej jest obecnie, PZW nie może funkcjonować bez rybactwa. Dziadki z ZG pchają więc ten związek na krawędź przepaści, zamiast podjąć działania naprawcze połączone z lobbingiem (wspólnym z gminami) na rzecz zmiany prawa rybackiego.

To dzięki GR w Suwałkach stać PZW na wiele, w tym na posiadanie tylu jezior na Mazurach. W umowach o użytkowanie obwodów rybackich sa zapisy dotyczące tego, że jako użytkownik zobowiązany jesteś płacić RZGW opłatę roczną w wysokości równowartości iluś tam dt żyta za 1 hektar. Te opłaty nie powinny stanowić problemu dla PZW. Jednak to nie są wszystkie opłaty uiszczane przez PZW. Są też podatki, koszty utrzymania urządzeń wodnych. Są przecież coroczne nakłady rzeczowo-finansowe na zarybienia  zawarte w operacie rybackim. Nie uiszczanie opłaty rocznej, nakładów rzeczowo-finansowych na zarybienia oznacza konieczność uiszczania kar umownych na rzecz Skarbu Państwa, a nawet istnieje możliwość rozwiązania umowy użytkowania obwodu rybackiego i przejęcia go w nowym przetargu przez kogoś innego, dysponującego już większymi pieniędzmi oraz kontaktami ;)

Arek, jeżeli okręg opolski, wrocławski i ponad 30 innych może istnieć samoistnie, to po co nam rybactwo? przeciez na Mazurach nie powinno się mieć jak największej ilości jezior. Jeżeli wędkarze opłacą tyle na ile ich stać, to jest OK. Nie zapominajmy też, że chodzi o zarybienia. To rybacka nauka polskiego pochodzenia nakazuje zarybiać i odławiać. Ja nie widzę powodu aby na sporym jeziorze czymkolwiek zarybiać. Prosta sprawa, jak nie będzie rybaków, to nie wyłowią ryb, czyli nie trzeba będzie uzupełniać strat. I tu się kryje główna myśl rybakoznawców - oni obawiają się, że będa jeziora bez rybaka ;) W przypadku wędkarzy, nie ma szans aby odłowiono leszcza tam czy lina, jedyny gatunek jaki będzie miał problem to szczupak, ale to można regulować odpowiednio.

Dlatego właśnie bez rybactwa będzie normalnie. Tak, wiele rzeczy jak Wiadomości Wędkarskie, koryto zwane ZG, masa funkcji, część ośrodków zarybieniowych może okazać się zbędna, jednak nie spowoduje upadku samego związku. To więc powinien być kierunek zmian.  PZW powinno utrzymywać się ze składek, zaś głos powinni mieć wędkarze, przy czym nie ze stronnictwa 'karta musi się zwrócić' ale z tego co chcą rozsądku i naprawy.

Ja nie rozumiem po co nam wędkarzom rybactwo śródlądowe. Powinniśmy mieć wytyczne jak działać, jak gospodarować wodami. Jestem skłonny nawet uznać, że każdy okręg powinien mieć jednego lub dwóch rybaków, którzy zajmowaliby się odłowami kontrolnymi, samą kontrolą, budową krześlisk i ochrony tarlisk, oznaczaniem zimowisk. Ich działania wspierane przez ichtiologów spowodowałyby wielka poprawę wszelkich wód. Bo obecnie każda woda jest 'chora' ale PZW i państwo udaje, że nic jej nie dolega.

Jeżeli stać okręgi na etaty w ośrodkach zarybieniowych, to można i miec takich rybako-strażników. Ich wiedza o wodach okazałaby się niezmiernie ważna i korzystaliby z tego wszyscy, również mądrale z IRŚ.

Dlatego jeszcze raz napiszę. Rybactwo może wyjść z PZW bez jego upadku. Oznaczałoby masę reform i przekształceń, ale o to chyba chodzi. Na Mazurach nie musimy mieć każdego jeziora, jest to zbędne. Wielu rybaków też może chcieć zajmować się kierunkiem komercyjnym pod wędkarzy. Ważne aby nie musieli tyle zarybiać. Bi wielkie nakłady na zarybienia oznaczają konieczność sieciowania. Usunięcie z tego łańcucha zależności jednej rzeczy sprawia, że znika i druga i wszystko staje się proste. Nie zapominajmy, że duże jeziora mają wielką zdolność 'produkcyjną'. Ryby nieodławiane, pozostawiane same sobie szybko by się odbudowały do poziomu z lat 70-tych, który to tak nostalgicznie wspominał psor Wołos :) Napisze więcej, uważam nawet, że stałyby się łowiskami, gdzie można łowić wielkie ilości ryb i zabierać, bez dużego wpływu na całą populację. Bo dużych mazurskich wód odrybić wędką się wg mnie nie da. Jeżeli trzeba by zaś czymś zarybiać, to tylko korekcyjnie :)
Lucjan

Offline selektor

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 5 281
  • Reputacja: 1399
  • Lokalizacja: Catch & w Łeb & Realese on Patelnia
  • Ulubione metody: waggler method
Odp: Wędkarstwo w Polsce w ujęciu globalnym (oczyma IRŚ)
« Odpowiedź #21 dnia: 11.12.2018, 10:15 »
Mój wpis wygląda tak, jakbym rozgrzeszał PZW i usprawiedliwiał rybactwo, co oczywiście nie jest prawdą :P. Uważam, że „wód” w Polsce jest wystarczająco dużo, aby zarówno rybacy, jak i wędkarze mogli ze sobą żyć w pełnej zgodzie (oczywiście mówię tu o odrębnych zbiornikach ;) ) Dodatkowo można przecież utrzymywać stałe kontakty w relacjach usługobiorca-usługodawca, np. jeżeli chodzi o kupno materiału zarybieniowego, kwestie odłowów kontrolnych (przeżyciowych) itp.


Wędkarstwo i rybactwo na jednym i tym samym zbiorniku nigdy nie będzie ze sobą współistnieć bezproblemowo. Obecnie wędkarz jak już jest nad wodą to chce łowić ryby często, chce łowić duże ryby (w tym i okazy). Chce robić fotki oraz kręcić filmiki złowionym rybom. Chce odpocząć, a nie denerwować się tym, że wody na których łowi podlegają rybackiemu wykorzystaniu. Dodatkowo cała masa wędkarzy chce jeszcze zabierać ryby. Rybacy stanowią więc dla wędkarzy konkurencję, bowiem oni również chcą jak najczęściej sieciować, łowić duże ryby  i  do tego są znacznie skuteczniejsi od wędkarzy.

PZW nie potrzebuje odłowów gospodarczych. Jednak teraz trzeba się „wyplątać” z tego całego sieciowania. I tu jest cały problem. Też uważam, że PZW nie musi mieć aż tylu wód, skoro wędkarzy nie stać na ich utrzymanie. Jednak problem polega na tym, że obecnie użytkownika rybackiego wybiera się w konkursie ofert organizowanym przez państwo reprezentowane przez dyrektora RZGW. Wygrywa ten co zadeklaruje jak największe ilości materiału zarybieniowego (w rzeczywistości często są to wielkości „z kosmosu”, które są nieosiągalne przy późniejszej realizacji). Dodatkowo ilość proponowanych zarybień jest najczęściej w oderwaniu od jakichkolwiek badań danej wody.

Jest tak jak pisze Luk że, wiele wód w Polsce nie wymagałoby zarybień, przy jednoczesnej ścisłej ich kontroli, zarówno przez strażników rybackich, jak i ichtiologów. Wody te „żyłyby” swoim własnym życiem, pod „niewidzialnym płaszczem ochronnym” ze strony strażników i ichtiologów. Jednak obecnie przepisy dotyczące racjonalnej gospodarki rybackiej nie pozwalają na szerokie wprowadzenie w Polsce tego typu łowisk. Racjonalna gospodarka rybacka i jej regulacje zabijają nie tylko turystykę wędkarską (na dużych zbiornikach wodnych po prostu ona się nie opłaca, biorąc pod uwagę obowiązki nałożone przez państwo na użytkownika rybackiego), ale racjonalna gospodarka rybacka, niczym rak, zabija również samo PZW. Dlaczego?

Jeżeli chodzi o system użytkowania wód należących do państwa, to obecnie najważniejszą kwestią jest …. kwestia wygrania w konkursie ofert organizowanym przez RZGW. I temu jest wszystko podporządkowane. Nie temu co jest w wodzie, a więc całemu ekosystemowi wodnemu, ale najważniejszy jest "plan ciągłej produkcji ryb". Dlatego trzeba zaoferować jak najwięcej w zakresie corocznych zarybień. To się liczy. Tylko skąd wziąć kasę na coroczne zarybienia, tak aby faktury za ryby się zgadzały ? A co jak się w rzeczywistości nie ma  tyle kasy na te coroczne zarybienia, co się przedstawiło w ofercie dyrektorowi RZGW? Co się wówczas robi? Odpowiedzcie sobie sami na to pytanie ;)

PZW niech dziękuje PRL-owi, że dostał wszystko za darmo. W dodatku również i obecnie państwo robi wszystko, aby zapewnić mu dalsze utrzymanie wód (vide prawo pierwszeństwa), jak i prawidłowe funkcjonowanie (chociażby prowadzenie przez wiele lat postępowania w sprawie wykreślenia PZW z wykazu polskich związków sportowych, dając PZW możliwość dalszego pobierania niezgodnych z prawem składek członkowskich). Współpraca z rybackim lobby ma jakieś pozytywy :P 

Jednak nie można zapominać, że okręgi PZW w których nie ma sieciowania i którym aktualnie się powodzi, w końcu zetkną się z koniecznością przedłużenia umów na użytkowanie obwodów rybackich. I co wtedy? Okręg musi złożyć oświadczenie (zgodę) na akceptację warunków umowy, która zostanie mu przedłożona do podpisu przez RZGW. Dodatkowo okręg musi przedstawić propozycję corocznych zarybień oraz określić wartość tych zarybień. Nakłady rzeczowo-finansowe na zarybienia zawsze są przeliczane na podstawie aktualnego cennika określonego przez RZGW. No i co zrobi okręg PZW jak zaoferuje zbyt mało kasy na zarybienia ? Co zrobi jak go nie będzie stać na przedłużenie umowy ? Odpowiem. Straci wówczas zbiornik lub też zbiorniki. I to będą te zbiorniki, na których wędkarzom najbardziej zależy. Co innego zarybiać staw, czy też żwirownie, a co innego duże jezioro, czy też zbiornik zaporowy. Nie stać cię, tracisz wodę. Proste. Tak wygląda racjonalna gospodarka rybacka zachwalana przez prof. Wołosa.

Wstrzymałbym się więc z wychwalaniem niektórych okręgów PZW, bo może na chwilę obecną sytuacja tam jest mocno „pro wędkarska”, ale w pewnym momencie trzeba będzie się zmierzyć z szarą rzeczywistością. Nikt o tym głośno nie mówi, bo boi się siać panikę, ale to jest olbrzymi problem w PZW. Co zrobić, aby nie stracić danej wody, przy ograniczonych wpływach ze składek członkowskich? A obecnie umowy o użytkowanie obwodów rybackich są często zawierane na max 10 lat.

Dlatego też Okręg Mazowiecki PZW już teraz panikuje i podpisuje porozumienia z innymi okręgami, tworzy np. 3 „No Kille” itp., bo wie że ma problem z odpływem członków. Dziadki w OM przez lata pchały związek na krawędź przepaści. Obecnie, gdy już się nad nią znajdują, to robią krok wstecz. Jednak OM to żywy trup. Skończą się środki z UE, sieci przyniosą coraz mniej ryb, wiek członków zrobi resztę. Stowarzyszenie w obrocie gospodarczym działa na podobnych zasadach jak inne podmioty, więc to musi w końcu walnąć. Nie ma cudów, posypie się to jak domek z kart.

Dlatego tak ważne są zmiany w PZW i ograniczenie tej  przerośniętej struktury oraz zachęcanie nowych do wstępowania do PZW. Bez tego ten związek czeka powolna śmierć, bo na pewno PZW nie pomoże wprowadzanie coraz to większej ilości wód No Kill. Wody No Kill będą gwoździem do trumny, przy dalszym odpływie członków (oczywiście o ile wody No Kill nie będą tym czynnikiem, który będzie przyciągał rzesze nowych do PZW). To jest dopiero kuriozum hehe.   Albo rybactwo albo wysokie składki albo zahamowanie odpływu członków (Jak zahamować? Tego nie wiem :) ). Tylko tak można przedłużyć byt PZW, bez jakichkolwiek zmian w systemie prawa rybackiego.

Dlatego też niezbędne jest to, aby jak najszybciej uchylić ustawę o rybactwie śródlądowym, skoro samo PZW nie chce się zmieniać. Podobnie ten twór jakim jest rozporządzenie Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z dnia 29 marca 2002 r. w sprawie operatu rybackiego wymaga uchylenia. Już nazwa organu, który wydał to rozporządzenie sugeruje jaką rolę mają pełnić w Polsce operaty rybackie :facepalm:

Tu nie ma co zmieniać. Te dwa akty prawne muszą odejść w zapomnienie, tak jak i racjonalna gospodarka rybacka. Obecnie to bowiem na użytkowniku rybackim ciążą obowiązki, które powinny ciążyć na państwie. W dodatku przepisy dotyczące racjonalnej gospodarki rybackiej hamują rozwój turystyki wędkarskiej. Dla użytkownika rybackiego najważniejsze jest to, że musi on w pierwszej kolejności realizować umowę, operat (bo państwo go z tego rozlicza). Tym samym wali on do wody narybek, który w większości i tak nie przeżyje, więc trudno się dziwić, że w Polsce nie ma ryb - przy tylu chętnych na nie i w dodatku jeszcze przy sieciowaniu co niektórych wód. Trudno jest się skupić na turystyce i przyciągnięciu wędkarzy na duże zbiorniki wodne m.in. ilością oraz wielkością ryb, bo użytkownikowi rybackiemu trudno jest finansowo „wyrabiać”, biorąc pod uwagę wymogi RZGW, co do konieczności czynienia nakładów rzeczowo-finansowych na zarybienia. Koło się zamyka.

Racjonalna gospodarka rybacka wymyślona przez naukowców z IRŚ za komuny, w dobie gospodarki rynkowej, zarzyna nie tylko samych rybaków, ale również i wędkarzy. 

Jest jeszcze jeden ciekawy problem związany z istniejącymi regulacjami :P Skąd wziąć kasę na ochronę wód? Mówię teraz o sytuacji dotyczącej np. prywatnych osób, małego stowarzyszenia - mających w swoim posiadaniu kilka zbiorników. Przecież w dobie powszechnego w Polsce kłusownictwa należałoby teren ogrodzić wysokim płotem albo też pilnować dzień i noc danej wody. A co jeżeli użytkownik rybacki jest w posiadaniu kilkudziesięciu jezior? Ilu wówczas ma zatrudnić strażników do ochrony? 50 osób na pełen etat? Nierealne. System jest do du..py.

Dlatego ustawa o rybactwie śródlądowym musi zostać jak najszybciej uchylona, w tym jej przepisy karne. Poza tym czasy żywienia narodu rybami z jezior i rzek już dawno minęły. Ludzie w ciągu całego roku jedzą głównie morskie ryby, a nie jakieś leszcze, płocie, czy nawet karpie. A przecież ta ustawa stanowi o ciągłej produkcji ryb, choć mamy już prawie 2019 r.

Jeszcze jedna kwestia. Taki prof. A. Wołos niech przestanie wychwalać racjonalną gospodarkę rybacką pod niebiosa i niech skupi się razem z kolegami z IRŚ oraz ZG PZW na lobbingu w zakresie jej uchylenia, bo na razie robi wszystko, aby jego poglądy wylądowały na śmietniku historii.

"Pewni ludzie" nie doceniają siły internetu. Rybactwo jeziorowe umiera w całej Europie :P Jak społeczeństwo się bogaci, to nie żre tych ryb w ilościach hurtowych, a zastanawia się nad ich ochroną. Nie da się temu przeciwstawić. "Pewni ludzie" nie zauważają, że w dobie powszechnego dostępu do internetu wędkarze są coraz bardziej świadomi tego co się dzieje z polskimi wodami i pamiętają też kto publikował głupoty w "Rybackich Kocopołach" publikowanych przez pewien Instytut Rybakoznawstwa-Szuwarowego ;)

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 22 568
  • Reputacja: 1978
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: Wędkarstwo w Polsce w ujęciu globalnym (oczyma IRŚ)
« Odpowiedź #22 dnia: 11.12.2018, 10:55 »
Rzeczowe argumenty :thumbup:

Ja tylko dodam, że póki co umowę na dzierżawę podpisuje okręg a nie ZG PZW, więc teoretycznie nie ma tutaj powiązań z samym kierownictwem PZW. Problem w tym, że w rybactwo zaangażowane jest tylko kilka okręgów, jednak o kierunku związku decyduje ZG oraz władze OM. Czyli ci co sieciują!

Pytanie więc jak rozciąć to połączenie ;) IRŚ ma oparcie póki co w PZW, wiele okręgów ma zatrudnionych ludzi, dla których profesor Wołos jest niczym prorok, którego słowa są święte. Jak więc zadziałać tutaj? Mi rozsądnym wydaje się opór przeciwko sensowności prowadzenia obecnej polityki, trzeba podważyć jej sens. Jeżeli będziemy mieli kilku ludzi z wykształceniem ichtiologicznym, będzie można oficjalnie rzucić wyzwanie IRŚ. Jeżeli pojawi się konkretna opcja, umotywowana odpowiednio, wtedy rozbijamy połączenie IRŚ - ZG PZW, co w dalszym ciągu może miec zbawienne konsekwencje.

Problemem jest tutaj ogarnianie funduszy unijnych. Obecny rząd chce maksymalizacji, i głaskać będzie po głowie każdego, kto potrafi unijną kasę przytulić. To jest wielki plus IRŚ. Jednak jeżeli się wyjaśni, że unijne dotacje to przecież tak naprawde podatki jakie płacą Polacy, wracające do nas z Brukseli, to mamy czystą sprawę. Lokujemy kase nie tam gdzie trzeba :)

Ciekawe jest, kiedy Wołos i spółka będa chcieli usiąść do jakiś rozmów, negocjacji. To co my robimy zapewne ich niepokoi, bo wyraźnie pokazujemy na forum, jak kraj traci na złej gospodarce wodami, jak skrzętnie ukrywa się fakt, że rozgrabiono zasoby polskich wód, a to są olbrzymie pieniądze. My nie potrzebujemy likwidacji IRŚ, potrzebujemy fachowców. A oni potrzebują nas ;) DLatego jestem pewien, że kompromis jest wcale nie taki trudny do osiągnięcia. Sam się dziwię, ze IRŚ idzie tak w zaparte. Dla nich rozwój wędkarstwa oznaczać może rozwój ich instytucji, wzrost znaczenia w świecie naukowym. Bo przecież o wędkarskich wodach wiedzą niewiele, rejestry połowowe to jest praktycznie wróżenie z fusów.  Sam Wołos w tej międzynarodowej pracy naukowej musiał zaśpiewac całkiem inna piosenkę niż te, którymi nas pałuje od ponad 25 lat :) Nikt nie nakazuje przecież likwidacji rybactwa. Wędkarze chcą po prostu gospodarki wędkarskiej. Dlaczego nie mogą istnieć te dwie rzeczy obok siebie? :) A może profesorom i doktorom z Olsztyna trzeba dać furtkę, aby w jakimś okresie czasu mogli 'wprowadzić poprawki  w swych poglądach'? :) Ciekawe jak nas widzą... Zapewne pan Czerwiński nas nie cierpi, bo podkopujemy jego pozycję, 'kolega' Kotwic zaś, spec od kormoranów, też ma do nas wielkie zastrzeżenia. Ale oni to niecałe IRŚ. Ile jeszcze instytut sieciologii będzie chciał wiązać się z trupem, jakim jest obecne PZW? Czuję zmianę stosunku sił...
Lucjan

Offline Mosteque

  • Moderator Globalny
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 32 337
  • Reputacja: 1968
  • Płeć: Mężczyzna
  • MFT
  • Lokalizacja: Jaktorów
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Wędkarstwo w Polsce w ujęciu globalnym (oczyma IRŚ)
« Odpowiedź #23 dnia: 11.12.2018, 11:05 »
Na razie to widzę, że sami pod sobą dołki kopią i sprzeczne argumenty wysyłają, w zależności od adresata. Tacy ludzie mentalnie żyją w epoce analogowej i nie potrafią zrozumieć, że to wszystko jest dostępne w sieci i można znaleźć.

Wystarczy zestawić te dwa poglądy Wołosa i pokazać je komuś w ministerstwie, by zaświeciła się żarówka, że coś tu śmierdzi.
Tutaj nawet nie trzeba "pozyskiwać" eksperta, który dowiedzie, że ten drugi "ekspert" się myli. Skoro on sam dostarcza argumentów przeciwko sobie.
Krwawy Michał

Purple Life Matters

Offline selektor

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 5 281
  • Reputacja: 1399
  • Lokalizacja: Catch & w Łeb & Realese on Patelnia
  • Ulubione metody: waggler method
Odp: Wędkarstwo w Polsce w ujęciu globalnym (oczyma IRŚ)
« Odpowiedź #24 dnia: 11.12.2018, 11:13 »
Pytanie więc jak rozciąć to połączenie ;) IRŚ ma oparcie póki co w PZW, wiele okręgów ma zatrudnionych ludzi, dla których profesor Wołos jest niczym prorok, którego słowa są święte. Jak więc zadziałać tutaj? Mi rozsądnym wydaje się opór przeciwko sensowności prowadzenia obecnej polityki, trzeba podważyć jej sens. Jeżeli będziemy mieli kilku ludzi z wykształceniem ichtiologicznym, będzie można oficjalnie rzucić wyzwanie IRŚ. Jeżeli pojawi się konkretna opcja, umotywowana odpowiednio, wtedy rozbijamy połączenie IRŚ - ZG PZW, co w dalszym ciągu może miec zbawienne konsekwencje.


Zmiana w myśleniu na temat polskich wód ma już miejsce, najczęściej poza IRŚ-em i instytucjami opiniującymi operaty rybackie. Brak operatów rybackich oznacza brak podstawowej działalności IRŚ. Dlatego będą bronić racjonalnej gospodarki rybackiej i operatów ::)

Jako przykład na zmiany w podejściu do polskich wód polecam przeczytać ten artykuł (niestety dostęp płatny, aczkolwiek można sms-em wykupić dostęp za 11 zł).

Żurek, Mikołajczyk "Nieracjonalna racjonalna gospodarka rybacka"

http://www.sigma-not.pl/publikacja-94933-nieracjonalna-racjonalna-gospodarka-rybacka-gospodarka-wodna-2015-11.html


"Bliższe przyjrzenie się ustawie o rybactwie śródlądowym (URŚ) uchwalonej w 1985 r. i jej realizacji w praktyce prowadzi do oczywistego wniosku: naturalne wody otwarte (rzeki i jeziora) należy traktować jak staw hodowlany, tak aby maksymalnie wykorzystać ich potencjał produkcyjny i pozyskać jak najwięcej ryb w celach komercyjnych. Pomimo różnych sloganowych zapisów tworzących pozory dbałości o środowisko, w rzeczywistości ustawa ta jest ukierunkowana na maksymalizację produkcji mięsa ryb słodkowodnych."

Offline Mosteque

  • Moderator Globalny
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 32 337
  • Reputacja: 1968
  • Płeć: Mężczyzna
  • MFT
  • Lokalizacja: Jaktorów
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Wędkarstwo w Polsce w ujęciu globalnym (oczyma IRŚ)
« Odpowiedź #25 dnia: 11.12.2018, 11:18 »
OMG, ileż to już razy pisałem, że IRŚ zrobiło sobie stawy hodowlane z naturalnych jezior :bravo: :bravo: :bravo:
Krwawy Michał

Purple Life Matters

Offline Alek

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 958
  • Reputacja: 237
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Białystok
  • Ulubione metody: feeder i spinning
Odp: Wędkarstwo w Polsce w ujęciu globalnym (oczyma IRŚ)
« Odpowiedź #26 dnia: 11.12.2018, 11:35 »
Selektor wspomniał o prawie pierwszeństwa. To mnie wku.... maksymalnie.  Mam piękne jezioro blisko mojej rodziny. Często tam łowię, a że mam znajomą osobę w Wodach Polskich to ustaliłem, że dzierżawa  jeziora kończy się w 2025 roku i dotychczasowy dzierżawca ma pierwszeństwo w przyszłości. Ja się pytam jakim ku.... prawem. Zbiornik posiatkowany wzdłuż i wszerz, mało tego, żadnych oznaczeń o stojących siatach.  Kiedyś ktoś się utopi i będzie kryminał dla właściciela. Zarybienia to chyba tylko na papierze. Ostatnio jak wykupowałem zezwolenie to "gospodarz" chciał mnie poczęstować szczupakiem. Pany, ryby mieściły się na patelni w całości! Takich dzierżawców są zapewne setki i oni mają pierwszeństwo? No nie mogę tego pojąć, a jeżeli ja złożę lepszą ofertę to co? Liczy się tylko "staż w degradacji" jeziora? Muszę dokładnie się przyjrzeć jak przystąpić do "przetargu".
Adam

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 22 568
  • Reputacja: 1978
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: Wędkarstwo w Polsce w ujęciu globalnym (oczyma IRŚ)
« Odpowiedź #27 dnia: 11.12.2018, 11:40 »
Alek, ale to nie jest złe. Jeżeli zainwestujesz w wodę i ją utrzymasz w dobrej kondycji, to masz startować do przetargu ponownie? Wygra rybak, który dostanie dotacje z UE i wodę spustoszy, dostanie punkty za zarybienie sumem. Myślisz, że IRŚ, preferujące rybactwo, wybierać będzie w przetargach użytkownika wędkarskiego przed rybackim? Obecnie nie ma tragedii tylko dzięki temu, że dzierżawca może przedłużyć umowę bez przetargów. Bez tego dawno rybacy przejmowali by wody wędkarzom, IRŚ zaś by mogło robić co uważa za słuszne. A więc produkować ryby na wszelkich wodach :(
Lucjan

Offline Alek

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 958
  • Reputacja: 237
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Białystok
  • Ulubione metody: feeder i spinning
Odp: Wędkarstwo w Polsce w ujęciu globalnym (oczyma IRŚ)
« Odpowiedź #28 dnia: 11.12.2018, 11:50 »
No widzisz Lucjan, punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia. W opisanym przeze mnie przypadku to będzie jednak tragedia, jeżeli obecny "gospodarz" przedłuży dzierżawę. Suma summarum może ją mieć dożywotnio, bo nikogo innego się nie dopuści :facepalm: Jednak z drugiej strony patrząc po cholerę mu kolejne lata dzierżawy jak już całą rybę wyłowi?
Adam

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 22 568
  • Reputacja: 1978
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: Wędkarstwo w Polsce w ujęciu globalnym (oczyma IRŚ)
« Odpowiedź #29 dnia: 11.12.2018, 12:20 »
Alek, to o czym piszesz to inny problem, złego użytkownika. Aby było dobrze, musi istnieć możliwość przedłużenia dzierżawy, w innym wypadku nikt nie będzie chciał inwestować w wodę, oprócz rybaków.

Pamiętaj też, że nie przedłuża się dzierżawy automatycznie, jeżeli użytkownik nie dotrzymywał warunków umowy, wtedy powinno ogłosić się przetarg. Tak więc tutaj jest pewna furtka, jeżeli jest to zły właściciel. Jednak jak się przyjrzymy, to problem leży w innym miejscu. Polskie wody nie mają oszacowanego faktycznego stanu ichtiofauny. Wszystko odbywa się na wariackich papierach, pracowników RZGW można wyprowadzić w pole lub załatwić sprawę za pomocą koperty.

Kolejny problem to kto zechce wziąć w dzierżawę zdewastowana wodę? Wg mnie więc panuje powszechna ściema, gdzie RZGW udaje, że ryby są, zaś użytkownik udaje, że gospodaruje wg wszelkich wytycznych. RZGW musi mieć kasę i porządek w papierach, właściciel biznesu zaś musi wyjść na swoje. I tak się to ciągnie. Wielu rybaków działa na wodzie kiepskiej, dodatkowo ją dewastując, podobnie jest z PZW. Jak więc to zatrzymać? Ano nie jest łatwo. W myśl przepisów, dzierżawca musiałby po takiej inwentaryzacji mocno zarybić, co podniosłoby koszta. Kto by się więc w to pakował? To jak płacić tyle samo za dzierżawę ziemi co ma I klasę i IV lub V lub nawet więcej za słabszą. Wiadomo, że się nie opłaca taki biznes :)

Obecne przepisy są po prostu głupie i się nie sprawdzają. O ile duże jeziora mają inną specyfikę, to sprowadzanie wszystkiego do tego samego mianownika po prostu nie ma sensu. Gdyby była opcja gospodarki wędkarskiej, byłoby całkiem inaczej. Nie trzeba by tyle zarybiać, ograniczając odłowy. Ale sie nie da... Mam wrażenie, że wiele zbiorników to takie kukułcze jajo, którego nikt nie chce. RZGW się więc cieszy, jak wody są dzierżawione, nie myśli aby rzucać jeszcze komuś kłody pod nogi. A rybacy mieliby chrapkę na wiele wód, taka Turawa na przykład ;) PZW nie miałoby wielkich szans przy przetargu, samo musiałoby miec rybacki program.  Tak więc automatyczne przedłużanie dzierżawy jest dobre.
Lucjan