Ochrona lina, karasia...Jak najbardziej. Wręcz trzeba.
Górny wymiar ochronny to raczej ciężka sprawa. Po prostu nad większością naszych wód tylko nieliczni wędkarze przestrzegają wymiarów ochronnych. Ale oczywiście jestem zdania , że w miarę możliwości należałoby taki wymiar wprowadzić. Jeżeli chociaż co 10-20ty piękny lin wróci do wody, to już sukces.
Równie skuteczną formą ochrony byłby okres ochronny. Dajmy na to cały czerwiec. Jednak to sprawa bardzo dyskusyjna. Zabranie powiedzmy jednego miesiąca z sezonu połowu tej ryby, może wzbudzać emocje wśród wędkujących....
Moim zdaniem najlepszym rozwiązaniem jest większa intensywność zarybień tym gatunkiem. Ograniczanie karpia, japońca, na rzecz lina. Fakt że kroczek lina jest zazwyczaj droższy od karpia. Karp powiedzmy 10zł/kg, a lin 15/zł/kg. Jednak myślę, a nawet jestem przekonany że lin jest rybą trudniejszą do odłowienia po zarybieniu. Taka jest natura tej ryby. Ostrożny, wybredny, grymaśny...
Dlatego też nawet od strony finansowej zarybianie linem powinno być tańsze niż zarybianie karpiem. Lin zwyczajnie jest trudniejszy do odłowienia po zasiedleniu do nowego zbiornika. Fakt, że również powinien być wpuszczany w nieco mniejszych ilościach od cyprinusa, aby z kolei uniknąć "linomani" , skutecznie dewaluującej sportowy aspekt połowu tego gatunku.
A perspektywa powstawania łowisk komercyjnych typu linowo - karasiowego jest nawet dla mnie dość interesująca. Nie wykluczałbym możliwości odwiedzania takich zbiorników, oczywiście pod warunkiem zachowania ich w półdzikim stanie. To oczywiście moje preferencje.
Politykę większego zainteresowania linem, a przy okazji również karasiem złocistym zdecydowanie popieram. Gdybym posiadał wystarczające możliwości decyzyjne, byłby to jeden z moich priorytetów.
Zarówno lin jak i karaś złocisty są to nasze endemity i zdecydowanie powinniśmy zadbać o dobry stan ich populacji w naszych wodach. To nasz "obowiązek".
Już na marginesie. Wszystkich tych którzy są spragnieni kontaktu z tymi wspaniałymi rybami, zapewniam że gatunki te oczywiście nadal występują w naszych wodach.
Bywa nawet że dość licznie. Jednak trzeba tych wód poszukać.
Czasem linowe miejscówki są znane i wystarczy trochę zainteresowania; popytać miejscowych wędkarzy. Bywają takie rejony gdzie łowienie lina jest dość popularnym zajęciem. Trafienie nad dobre (nie twierdzę że łatwe) łowiska linowe nie nastręcza większych trudności.
Ale czasem jest tak, że połów tego gatunku w innym już rejonie jest traktowany bardzo po macoszemu. Można tam spotkać, nawet obecnie, w zasadzie nieuczęszczane linowo - karasiowe miejscówki. Zdarza się że w dość abstrakcyjnych miejscach, choćby jakieś duże "bagno" dosłownie pod wioską. Z racji wykonywanego zawodu dość dużo czasu spędzam w terenie, i znalazłem już kilka takich w zasadzie zapomnianych akwenów. Odwiedzane są sporadycznie przez kilku wtajemniczonych wędkarzy.
Jestem przekonany że większość z Was mieszka najdalej 30-40 km od właśnie takich jeszcze pozostałych gdzie niegdzie dzikich linowych grajdołów.
Zdecydowanie polecam wyprawy na lina i karasia złotego. Wspaniały klimat, a sukcesy są niezwykle satysfakcjonujące. Najważniejsze, aby nie zniechęcać się po pierwszych niepowodzeniach....