Jest firma Matka. Puszcza sobie towar do firmy X w jakimś kraju. Warunki współpracy są wzajemnie zaakceptowane, jak mniemam, a w ramach przedstawicielstwa firma X kupuje towar od Matki na preferencyjnych warunkach. Ale ta Matka ma też dzieci w innych krajach. Pewnie daje im lepsze warunki niż firmie X, bo są to dzieci sprawdzone i ucywilizowane. Być może dlatego pojawia się jakaś "bezczelna" firma Y z tego samego kraju, co firma X, która ma możliwość kupna towaru od "ucywilizowanych" dzieci i nie ma chciejstwa monopolu, tylko zarobienia kasy na obrocie...
Przedstawicielem firmy Sh... na Polskę jest chyba nadal firma N... A znam sklep, który ściąga produkty firmy Sh... własnym sumptem, dzięki dobrym, wyrobionym od lat, handlowym kontaktom. Czy jest w tym coś złego? Dla mnie nie. Mogę kupić taniej i w lepszej jakości. To jest też przykład tego, dlaczego w sklepie A... nowe bajtki Sh... DL były w takiej, a nie innej cenie. To jest też przykład chciejstwa innej europejskiej sieciówki na R... która za ten sam towar woła stówkę wyżej.
Czy to, co napisałem powyżej, nie dotyczy rzeczonej w wątku firmy? Może problemem jest polityka handlowa firm Matek, która jedne dziecko hołubi, a drugiemu nie daje umrzeć? Nie wiem. Nie pracuję w tej branży, ale mam wielu kolegów, którzy tam pracują. Stąd może moje mądrowanie.
Co bardziej zaradni w porozumieniu z firmą Matką na własne konto ściągają frachty, nawet z Mauritiusu.
Ale powtarzam, mogę się mylić. Co nie zmienia faktu, że wyłączność kojarzy mi się z monopolem, a ta z kolei jest prostą drogą do patologii cenowej w oczach klienta.