Chciałem się podzielić z Wami moim nowym zakupem. Znajomy Bartka, Angol Paul, wykonuje sam koszyki rzeczne, które są wg mnie po prostu genialne. Jest to produkt z serii mocnych i odpornych, siatka jest twarda i tylko wypadek takiego typu jak nadepnięcie go uszkodzi. Dobrze pomalowany i o dobrym profilu jest idealny na zasiadki rzeczne, zwłaszcza tam, gdzie jest uciąg.
Przede wszystkim Paul zrobil mi kilka rozmiarów, i to jest strzał w dziesiątkę. Na zdjęciu widać siwe koszyki 3 i 4 oz, brązowe większe 3 i 4 oz, oraz spore 6 oz na mocne uciągi. To co najważniejsze to oczywiście dno koszyka. Pozwala to na zamykanie miksem całości, więc potrzeba mniej zanęty, więcej zaś wchodzi towaru cięższego, a więc białych, pelletów, kruszonych kulek lub, co ważne dla brzanowców, preparowanych konopi. Mniej zanęty to mniej leszczy
To co istotne, to 'zasada' działania takiego koszyka w wodzie. Przede wszystkim ma on niski profil, i już ten fakt jest bardzo istotny. Jest mniej podatny na uciąg. Wysokie koszyki łatwo są przesuwane przez prąd, zwłaszcza takie, które są łatwe do przewrócenia. A przesunięty zestaw to zazwyczaj zero brań
Druga sprawa to siatka. Jest ona idealnej wielkości (chodzi o grubość i oczka), gdyż otwory są na tyle małe, że nie wysypuje się z boku zawartość, jak konopie, co ma miejsce przy upychaniu zwykłego koszyka, z drugiej są na tyle duże, że woda przez niego przepływa. To znowu oznacza, że jest mniej podatny na przesunięcia. Przykładowo koszyk Koruma - o przekroju trapezowym i podstawie o sporej powierzchni, ma bardzo 'niewywrotny' kształt. Jednak co z tego, kiedy otwory boczne są zbyt małe, a zamknięcie (ze złej strony), powoduje, że wpadająca woda przesuwa zestaw. I tutaj docieramy do meritum
Ten koszyk, po doprowadzeniu na dno, jest skierowany otworem zgodnie z prądem, to znaczy, że wysypuje 'do przodu' zawartość. Nie wiem dlaczego prawie wszystkie firmy robią na odwrót
Jeżeli wyobrazimy sobie taki koszyk, to jeżeli dojdzie nam na dno, to wtedy możemy szarpiąc wędką rozsypać z niego zawartość, uzyskując dobre pole nęcenia. Szarpanie w opadzie też jest dobre, takie pole się jeszcze poszerza. Tu dodam, że łowienie brzan niekoniecznie musi oznaczać nęcenie punktu. Ważne, aby płynące stado przesuwało się w centrum, wybierając po drodze rzadko rozrzucone kawałki. To sprawia, że zaczyna się rywalizacja, ryby są mniej czujne. Bo gdy mamy wszystko w punkcie , i tam jest zestaw, ryba jest ostrożna i łatwiej się płoszy.
Kolejna istotną rzeczą jest donęcanie w trakcie sesji. Z moich obserwacji często wyniki słabną, ponieważ nęcimy na początku tylko. Mamy kilka ryb, te zaś wyjadły wszystko, i juz nie ciągną do miejsca gdzie jest zestaw. Dlatego stałe donęcanie ma sens. Wprowadzenie koszyka z zawartością powoduje wysłanie sygnału zapachowego w dół, co znów mobilizuje ryby do brań. Wielokrotnie w tym roku tego doświadczyłem - nie ma brań, przerzucenie zestawu, i 10-15 minut jest odjazd.
Przestraszył mnie siwy kolor mniejszych koszyków, ale nie płoszył
Brzany brały nawet lepiej niż na koszyk Guru, który do tej pory był moim numerem jeden, tak więc palę się do kolejnych testów. Guru ma idealny kształt, świetne właściwości jeżeli chodzi o odporność na przesuwanie, maskowanie, jednak brak denka to spora uciążliwość. DO tego duży koszyk jest za duży, a medium za mały. Tutaj natomiast mogę wprowadzić dwa razy więcej ziaren czy pelletów, co oznacza o wiele mocniejszy sygnał idący z prądem, do poszukujących pokarmu ryb. Co ważne też - sama torebka PVA nie załatwia sprawy. Najlepsze wyniki mam gdy jest ona wielkości połowy kciuka. Wtedy przynęta jest oczywistym celem dla ryb i branie następuje szybciej. I nie ma co wierzyć, że woda 'zabiera' nęcone rzeczy w dół. Polecam testy na uciągu i obserwacje co się dzieje nawet z pelletami 2 mm. Zalegają przy przynęcie lub najbliższej wklęsłości. Mówię o uciągach do 120 gramów. Nic ich nie porywa w dół, i pellety o kształcie eliptycznym nic nie dają
Innym aspektem jest też to, że jeżeli ryba popłynie w górę rzeki, omijając nasze zestawy, to tracimy raczej z nią kontakt na długo, łowią ci co są 'za nami'. Z tej przyczyny dobre rozłożenie zestawu, gdzie mamy trochę drobnego towary z torebki PVA, zaraz za tym przynętę, zaś później to co wysypało się z koszyka, działa na nasza korzyść. Ryba czują c podstęp ucieka z prądem, po jakimś czasie wraca. Dlatego takie koszyki cechuje taka wysoka skuteczność
Na koniec. Zobaczcie jakie to dziwne. Taki prosty patent, a nikt praktycznie z niego nie korzysta. To nie jest koszyk typu open do łowienia tradycyjnego, to jest kosz do łowienia sporych ryb w rzece, bez zabawy w jakieś wyszukane miksy i zanęty. Jest prosty i sprawdzi się do białych, konopi, pelletów, kulek, do samego miksu oczywiście też. Żałuję, że polskie firmy nie idą takim tropem. Zobaczcie - Guru, czyli firma córka Kordy, potrafi na drukarce 3D wykonać projekty i potem koszyki po prostu genialne jeżeli chodzi o rozmieszczenie ciężaru, sposób mocowania. Tutaj zaś ktoś wpada na pomysł lub podpatruje to u kogoś - i już jest produkt 'lepszy'. Gdyby w Polsce były ligi i więcej zawodów feederowych ( i nie tylko feederowych), to firmy walczyłyby o klienta i zatrudniały testerów i pomysłodawców, robiących dobre rzeczy. Bo taki koszyk jest po prostu idealny. Z jakiegoś powodu w Polsce zatrzymaliśmy się na pewnym poziomie - i zamiast iść droga kombinowania i poszukiwania nowych rozwiązań, używa się starych lub idzie na łatwiznę kupując podróby od Chińczyka. Teoretycznie są koszyki z denkiem w Polsce, które można przełożyć, ale nie zawsze się da, zaś otwory w nim są zbyt małe, powodując przesuwanie zestawu. To nie to
Taka dygresja odnośnie koszyków do 150 gramów w Polsce. Od maja próbowałem zrobić zamówienie gdzieś, skąd miałbym po 6 koszyków od 80 do 150 gramów. Nie znalazłem żadnego sklepu oprócz dwóch, te które miały niby towar, ostatecznie go nie wysłały, bo tych koszyków nie było na stanie. Jedna zaś nie miała płatności kartą ( w 2018 roku). To jest po prostu dziwne