http://www.wedkarz.pl/wp-webapp/article/1251
Ostatni akapit zmiażdżył moje nery.
"Sum na brzegu, ma prawie trzy metry i dopiero teraz kłopot. Jak go zważyć, jak dowieźć do hotelu. Znowu biegiem do recepcji w której spotkałem gospodarza. Pożyczyłem taczkę i na nią zapakowałem całego suma. Łeb na taczce, pozostała część ryby ciągnęła się po ziemi. Jakoś dotarliśmy z Tereską pod hotel. Powstał problem zważenia ryby. Ogon
ciąłem w trzech miejscach. Pozostawiłem cały korpus z głową, żeby wnętrzności nie wypadły. Część po części ważyłem. Wynik, po podliczeniu, to 109 kilogramów. Ubyło ich kilka. Śluz, krew, płyny organiczne, parę kilogramów mniej, ale i tak waga imponująca. Łeb zostawiłem na trofeum. Za jego wypreparowanie będę musiał zapłacić 800 zł".
Przecież to brzmi jak zeznania seryjnego mordercy