Od pewnego czasu zanętę i pellet przygotowuje wieczorem przed porannym wyjazdem na rybki.
Wiosną i jesienią pozostawiam w garażu, latem chowam na noc do lodówki. Przekonałem się też, że lekko domoczona zanęta i przemrożona przez kilka godzin zupelnie inaczej pracuje, dlatego staram się aby spędziła 3-4 godziny w zamrażalce a później przekładam ją do lodówki i na rano jest już konsystencja "buzi dać" (oczywiście jest jeszcze kombinowanie aby to wszystko przetransportować do kuchni, odwracając rożnymi wybiegami czujność żony
)
W mixach 50/50 jestem zwolennikiem mieszania już namoczonych pelletów i zanęty, przynajmniej z tego powodu, ze zanętę w dużej mierze przygotowuje samemu, stosując miedzy innymi zmielone stare pellety, mielone dodatkowo tanie zanęty sklepowe, oraz dodatki typu śruta kukurydziana, konopie, płatki owsiane itp.
Części składowych takich mieszanek domowej produkcji jest bardzo dużo, o zróżnicowanym stopniu nasiąkania, i wolę proces domaczania kontrolować organoleptycznie w każdym z tych składników i na każdym etapie domaczania.
Oczywiście na łowisku może okazać się, ze trzeba kombinować ze smakami, dodatkami, wówczas mam część gotowej zanęty, którą w małych porcjach mogę "dopalać" albo grubszą frakcją bez pelletu, ziarnami lub trzeba "zapodać" rybkom inny pellet, który oczywiście w takim przypadku przygotowuje na łowisku.