Autor Wątek: Zanęcamy grubo i dużo  (Przeczytany 27588 razy)

Offline mjmaciek

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 15 145
  • Reputacja: 891
    • Galeria
  • Lokalizacja: Polska
  • Ulubione metody: feeder
Zanęcamy grubo i dużo
« dnia: 10.07.2015, 19:07 »

czy waszym zdaniem to dobra metoda ?
Maciek

grzesiek76

  • Gość
Odp: Zanęcamy grubo i dużo
« Odpowiedź #1 dnia: 10.07.2015, 20:31 »
Kiedyś już wspominałem że nie jestem fachowcem od jezior.
Ale myślę że metoda jest bardzo dobra. Biorę to na logikę ale i skromne doświadczenie.
W wielu jeziorach nadal jest mnóstwo ryby. Zwabienie i zatrzymanie jej na dłużej w łowisku raczej musi wiązać się z wsypaniem do wody konkretnej ilości grubej zanęty.
Wrzucenie kilku kilogramów sypkiej zanęty nawet z dodatkiem choćby konserwowej kukurydzy powoduje ściągnięcie masy drobnicy która sprząta taką zanętę maksymalnie w ciągu godziny... Wiem, bo to akurat już przerabiałem.
Moim zdaniem zwabienie i zatrzymanie na dużej wodzie stada kilkudziesięciu leszczy z całą pewnością wymaga wsypania przynajmniej kilku kilogramów grubszego ziarna.

Offline wasiu13

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 608
  • Reputacja: 16
  • Płeć: Mężczyzna
    • Galeria
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Zanęcamy grubo i dużo
« Odpowiedź #2 dnia: 10.07.2015, 21:28 »
Zgadzacie się z tym co mówi o gospodarce rybackiej??
Spławik i Grunt - od kołyski, aż po grób ;)
PB:Kleń 54cm, Płoć 36cm, Lin 43cm, Wzdręga 31cm, Leszcz 60cm, Szczupak 60cm, Okoń 35cm, Karaś 39cm, Karp 50 cm

grzesiek76

  • Gość
Odp: Zanęcamy grubo i dużo
« Odpowiedź #3 dnia: 10.07.2015, 21:39 »
Zgadzam się. Dawno powiedzmy 30 lat temu ojca koledzy łowili w jeziorach. Głównie leszcze. Łowili mnóstwo pięknych leszczy. I oczywiście były na tych wodach prowadzone odłowy rybackie.
Jednak, bez ironii, Bogdan ma na myśli normalną gospodarkę rybacką, a nie dziki zachód...

Offline Druid

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 740
  • Reputacja: 418
  • Płeć: Mężczyzna
    • Galeria
  • Lokalizacja: Knurów, Górny Śląsk
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Zanęcamy grubo i dużo
« Odpowiedź #4 dnia: 10.07.2015, 22:36 »
Zdziwiłem się że tam sie jeszcze leszcz nie wytarł
Moim zdaniem trochę przecenia mozliwości rozrodcze ryb ale zgadzam się z tezą że jeśli wcale sie nie ingeruje w jezioro to ryba karłowacieje, mam u siebie takie przykłady
Pozdrawiam - Gienek

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 22 639
  • Reputacja: 1980
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: Zanęcamy grubo i dużo
« Odpowiedź #5 dnia: 10.07.2015, 23:22 »
Jak jest szczupak i sum, których się nie zabiera, powinnno być OK :D
Lucjan

Offline Druid

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 740
  • Reputacja: 418
  • Płeć: Mężczyzna
    • Galeria
  • Lokalizacja: Knurów, Górny Śląsk
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Zanęcamy grubo i dużo
« Odpowiedź #6 dnia: 11.07.2015, 00:30 »
No właśnie jest sum . I to jest wielkie nieszczęście . On już się nie interesuje krąpikami, płotkami - za to z jeziora zniknęły okonie ( jeszcze 5 lat temu było ich sporo) , liny i karasie, nawet japońce zniknęły
Wracając do tematu czy nęcić grubo i dużo - tak , pod warunkiem że jest się pewnym że w wodzie jest odpowiednia ilość ryb które to zjedzą. Na takich głębokościach na jakich łowi BB nie da się tego sprawdzić . Ja już kilka razy przesadziłem z ilościa ziarna i spaliłem miejscówkę na kilka tygodni , gnijące w mule ziarno nie przyciągnie ryby. Teraz nauczony błędami sprawdzam czy ziarno znika . Jak to robię opisałem w magazynie SIG. Jeśli w wodzie są średnie i duże amury to trzeba by było wsypywać naprawdę wielkie ilosci by im nie dały rady . Wg badań amur w temp 25 stopni zjada w ciągu doby tyle samo ile waży. A jeden metrowy waży co najmniej 12 kilo
Na niektórych moich wodach mimo że to jeziora zadomowiły sie klenie - to też żarłoki niesamowite, dla kilowego klenia puszka kukurydzy to 5 minut żarcia. Kilka wiekszych karpi też zeżre bardzo dużo
W tym filmie macie bardzo dobrze pokazane jaka jest presja drobnicy na zanęty, popatrzcie co banda krąpi i płotek potrafi zrobić z zanęconą miejscówką :

Pozdrawiam - Gienek

grzesiek76

  • Gość
Odp: Zanęcamy grubo i dużo
« Odpowiedź #7 dnia: 11.07.2015, 08:33 »
"No właśnie jest sum . I to jest wielkie nieszczęście . On już się nie interesuje krąpikami, płotkami - za to z jeziora zniknęły okonie ( jeszcze 5 lat temu było ich sporo) , liny i karasie, nawet japońce zniknęły"

Moim zdaniem powodem zaniku lina i karasia jest zubożenie ich bazy pokarmowej. Przyczyną jest oczywiście plaga krąpia i innej drobnicy. Po prostu dla lina i karasia zaczyna brakowa żarcia. Inna sprawa że pozostałe w wodzie liny i karasie są w tej sytuacji bardzo trudne do złowienia. Dlatego że w łowisku wyprzedza je drobnica.

Po odłowieniu sumów myślę że w jeziorku będzie jeszcze gorzej.

Kotwic

  • Gość
Odp: Zanęcamy grubo i dużo
« Odpowiedź #8 dnia: 12.07.2015, 22:17 »
Wg badań amur w temp 25 stopni zjada w ciągu doby tyle samo ile waży.
Jeśli mogę poprosić to odnośnik do tego źródła, bo nie jestem w stanie być na bieżąco z całą literaturą, a dane mogą się przydać.

Offline matchless

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 167
  • Reputacja: 356
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ulubione metody: tyczka
Odp: Zanęcamy grubo i dużo
« Odpowiedź #9 dnia: 19.08.2015, 09:50 »
Ten Pan, z całym szacunkiem, łowi od wielu lat w tych samych miejscach. Miejscówki zanęca codziennie. Te ryby przychodzą tam jak zwierzyna do paśnika w lesie. Takie metody sprawdzają się przy długotrwałym nęceniu tych samych miejscówek, na jeziorach gdzie występuje faktycznie populacja dużej ryby. Weźcie tego Pana na wycieczkę nad wasze jezioro, na jednodniową zasiadkę czy kilkugodzinną sesję a przekonacie się jak mają się filmiki promujące "wakacje z wędką u Pana Bogdana" lub produkty, które sprzedaje do wędkarskiej rzeczywistości łowisk, na których wędkujecie Wy. Nawet na komercji, gdzie występują praktycznie same duże okazy ryb, nęcenie grubo i dużo nie sprawdza się. Sprawdza się natomiast zasada - mało i często. Z wielu względów, to nie temat by opisywać nęcenie na komercji. W każdym razie radzę podchodzić ostrożnie do przekazywanych rewelacji przez tego Pana. Przy kulkudniowych zasadkach, stałym nęceniu stanowiska - jak najbardziej warto spróbować. Ale kto z Nas ma czas by siedzieć nad wodą kilka dni czy regularnie nęcić jedno stanowisko? Nieliczni. Większość walczy z brakiem czasu i ma do dyspozycji kilka godzin lub jeden dzień. Wtedy tylko pogorszycie swoje wyniki.

Wielokrotnie łowiłem bardzo duże leszcze "z marszu". Zawsze podstawą było drobne nęcenie, delikatne zestawy, maksymalna dokładność. W większości przypadków najlepszą przynętą na haczyku to była jedna lub kilka ochotek. Jakieś dwa tygodnie temu, łowiłem na kanale. Zanęciłem trzema, czterema kuleczkami zanęty, jakieś 4 litry gliny z niewielką ilością jockersa (do utworzenia dywanu) plus kilka kulek mocno sklejonych z dużą ilością jockersa - dla przytrzymania ryby. W łowisku pojawiła się drobna ryba, po jakiejś godzinie zameldował się duży leszcz. Złowiłem ich tego dnia kilkanaście (w ciągu 5 godzinnej sesji). Donęciłem 2-3 razy jedną kuleczką gliny z jockersem. Próbowałem łowić (selekcjonować ryby) przynętą - zakładając pellet, grube białe robaki, makaron a nawet ciasto. Natychmiast brania ustawały. Jedynie ochotka lub w ekstremalnym przypadku - kiedy przeszkadzały drobne rybki - ochotka z kasterem zachęcała duże leszcze do brania.
Grzegorz

grzesiek76

  • Gość
Odp: Zanęcamy grubo i dużo
« Odpowiedź #10 dnia: 19.08.2015, 10:25 »
 Pan Bogdan przede wszystkim łowi w dużych jeziorach. Nadal rybnych.
Nie jestem jeziorowcem. Jednak dwa lata temu dostałem namiary na jezioro, gdzie m.in. jest piękna płoć. Bardzo dużo. Także leszcze.
Wędkowałem tam kilkakrotnie. Porażka. Początkowo stosowałem sypką zanętę z białymi robakami. Po zanęceniu ryby w łowisku miałem może przez 15min i dalej echo. Ryby tzn, malutkie płoteczki i trochę wzdręgi. Nic grubszego. Zestaw przypon 0,12 i haczyk 10 i 12.
Zanęty zużywałem za wieczorną zasiadkę nawet 3kg. Guzik to dawało. Po zanęceniu przez moment masa drobnicy i koniec.

Spróbowałem nęcenia pszenicą. Wieczorem sypałem około 5 litrów parzonej pszenicy, i oczywiście nęciłem w dniu łowienia. W zasadzie dokładnie to samo.
Po około 6-8 wyjazdach nad to jezioro dałem spokój. Łowiłem w kilku miejscach. Stwierdziłem że szkoda paliwa, zanęty i czasu.

Ryby w tym jeziorze, duże ryby,  można łowić. Znajomy łowi tam nawet 50 i więcej dużych płoci dziennie. Jednak dał tylko namiary na łowisko. Nie powiedział na co łowi.
Teraz wiem że najpewniej na łubin.
Widziałem także jak również miejscowy z łodzi targał tam kapitalne płocie. Łowił może ze 2-3 godz i wrócił do domu. Cała siata ryb. Ale nęcił czymś grubym.
W tym jeziorze jestem przekonany że trzeba nęcić grubo i dużo. W inny sposób nie dostaniemy się na dużą rybę. Nie ma szans.

Najpewniej na podobnych jeziorach łowi również pan Bogdan. W wodzie nadal jest dużo ryby. Musi nęcić grubo i dużo, a także stosować grube zestawy, bo inaczej nie przebiłby się przez drobnicę. Zajechałby się po osie, tak jak ja nad swoim jeziorem.

Co do jego dodatków w płynie, kupiłem ich parę sztuk. Jednak nadal nie mam czasu ich rzetelnie przetestować. Robiłem tylko próby ze smrodkiem wiosna lato dodanym do konserwowej kukurydzy kilka dni przed łowieniem. W odrze okazała się odczuwalnie skuteczniejsza od zwykłej.
Warto jednak pamiętać, że jego dodatki najlepiej dodawać kilka dni przed łowieniem, żeby się przegryzły z przynętą/ zanętą. Jeżeli ziarna trochę skisną to nie problem.
To absolutnie żadna reklama, a jedynie moje bardzo skromne spostrzeżenia dotyczące jego produktów.

Edit: Zwróćcie proszę uwagę, jak pan Bogdan w filmikach wspomina o całym wiadrze pęczaku tylko do nakarmienia drobnicy, i zrobieniu tzw. szumu w wodzie! To dobitnie świadczy o zasobności tych wód!
Duże bardzo rybne jeżiora to inna wędkarska bajka.

Offline pawtek

  • Nowy użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 43
  • Reputacja: 6
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Śląsk
Odp: Zanęcamy grubo i dużo
« Odpowiedź #11 dnia: 19.08.2015, 11:02 »
Ten Pan, z całym szacunkiem, łowi od wielu lat w tych samych miejscach. Miejscówki zanęca codziennie. Te ryby przychodzą tam jak zwierzyna do paśnika w lesie. Takie metody sprawdzają się przy długotrwałym nęceniu tych samych miejscówek, na jeziorach gdzie występuje faktycznie populacja dużej ryby. Weźcie tego Pana na wycieczkę nad wasze jezioro, na jednodniową zasiadkę czy kilkugodzinną sesję a przekonacie się jak mają się filmiki promujące "wakacje z wędką u Pana Bogdana" lub produkty, które sprzedaje do wędkarskiej rzeczywistości łowisk, na których wędkujecie Wy. Nawet na komercji, gdzie występują praktycznie same duże okazy ryb, nęcenie grubo i dużo nie sprawdza się. Sprawdza się natomiast zasada - mało i często. Z wielu względów, to nie temat by opisywać nęcenie na komercji. W każdym razie radzę podchodzić ostrożnie do przekazywanych rewelacji przez tego Pana. Przy kulkudniowych zasadkach, stałym nęceniu stanowiska - jak najbardziej warto spróbować. Ale kto z Nas ma czas by siedzieć nad wodą kilka dni czy regularnie nęcić jedno stanowisko? Nieliczni. Większość walczy z brakiem czasu i ma do dyspozycji kilka godzin lub jeden dzień. Wtedy tylko pogorszycie swoje wyniki.

Wielokrotnie łowiłem bardzo duże leszcze "z marszu". Zawsze podstawą było drobne nęcenie, delikatne zestawy, maksymalna dokładność. W większości przypadków najlepszą przynętą na haczyku to była jedna lub kilka ochotek. Jakieś dwa tygodnie temu, łowiłem na kanale. Zanęciłem trzema, czterema kuleczkami zanęty, jakieś 4 litry gliny z niewielką ilością jockersa (do utworzenia dywanu) plus kilka kulek mocno sklejonych z dużą ilością jockersa - dla przytrzymania ryby. W łowisku pojawiła się drobna ryba, po jakiejś godzinie zameldował się duży leszcz. Złowiłem ich tego dnia kilkanaście (w ciągu 5 godzinnej sesji). Donęciłem 2-3 razy jedną kuleczką gliny z jockersem. Próbowałem łowić (selekcjonować ryby) przynętą - zakładając pellet, grube białe robaki, makaron a nawet ciasto. Natychmiast brania ustawały. Jedynie ochotka lub w ekstremalnym przypadku - kiedy przeszkadzały drobne rybki - ochotka z kasterem zachęcała duże leszcze do brania.

Jestem tego samego zdania, przy krótkich wypadach glina z ochotką to jest killer na leszcza, niestety w moim okolicach tą metodę łowienia i nęcenia wyeliminował sumik karłowaty, który już bierze na wszystko (kuku, obgryza proteiny, ostatnio nawet na dumbellsa mi wziął ::) ). Bywam na kanale Dwory i jak tylko mam możliwość to łowię w ten sposób, z użyciem ochotki i w sumie tylko wtedy łowię udawało mi się łowić większe leszcze (50+), łowiąc bez ochotki jeszcze dużego leszcza tam nie złowiłem.

Offline Druid

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 740
  • Reputacja: 418
  • Płeć: Mężczyzna
    • Galeria
  • Lokalizacja: Knurów, Górny Śląsk
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Zanęcamy grubo i dużo
« Odpowiedź #12 dnia: 19.08.2015, 11:08 »
U mnie nie da się łowić na ochotkę w glinie bo nawet na 7 metrach głębokosci ciągnie się krąpika za krąpikiem i malutkie okonki . Próbowalem wielokrotnie
Pozdrawiam - Gienek

Offline grzegorz07

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 792
  • Reputacja: 58
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Jastrząb
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Zanęcamy grubo i dużo
« Odpowiedź #13 dnia: 19.08.2015, 13:37 »
Ten Pan, z całym szacunkiem, łowi od wielu lat w tych samych miejscach. Miejscówki zanęca codziennie. Te ryby przychodzą tam jak zwierzyna do paśnika w lesie. Takie metody sprawdzają się przy długotrwałym nęceniu tych samych miejscówek, na jeziorach gdzie występuje faktycznie populacja dużej ryby. Weźcie tego Pana na wycieczkę nad wasze jezioro, na jednodniową zasiadkę czy kilkugodzinną sesję a przekonacie się jak mają się filmiki promujące "wakacje z wędką u Pana Bogdana" lub produkty, które sprzedaje do wędkarskiej rzeczywistości łowisk, na których wędkujecie Wy. Nawet na komercji, gdzie występują praktycznie same duże okazy ryb, nęcenie grubo i dużo nie sprawdza się. Sprawdza się natomiast zasada - mało i często. Z wielu względów, to nie temat by opisywać nęcenie na komercji. W każdym razie radzę podchodzić ostrożnie do przekazywanych rewelacji przez tego Pana. Przy kulkudniowych zasadkach, stałym nęceniu stanowiska - jak najbardziej warto spróbować. Ale kto z Nas ma czas by siedzieć nad wodą kilka dni czy regularnie nęcić jedno stanowisko? Nieliczni. Większość walczy z brakiem czasu i ma do dyspozycji kilka godzin lub jeden dzień. Wtedy tylko pogorszycie swoje wyniki.

Wielokrotnie łowiłem bardzo duże leszcze "z marszu". Zawsze podstawą było drobne nęcenie, delikatne zestawy, maksymalna dokładność. W większości przypadków najlepszą przynętą na haczyku to była jedna lub kilka ochotek. Jakieś dwa tygodnie temu, łowiłem na kanale. Zanęciłem trzema, czterema kuleczkami zanęty, jakieś 4 litry gliny z niewielką ilością jockersa (do utworzenia dywanu) plus kilka kulek mocno sklejonych z dużą ilością jockersa - dla przytrzymania ryby. W łowisku pojawiła się drobna ryba, po jakiejś godzinie zameldował się duży leszcz. Złowiłem ich tego dnia kilkanaście (w ciągu 5 godzinnej sesji). Donęciłem 2-3 razy jedną kuleczką gliny z jockersem. Próbowałem łowić (selekcjonować ryby) przynętą - zakładając pellet, grube białe robaki, makaron a nawet ciasto. Natychmiast brania ustawały. Jedynie ochotka lub w ekstremalnym przypadku - kiedy przeszkadzały drobne rybki - ochotka z kasterem zachęcała duże leszcze do brania.

Nie wiem czy dał byś rade robić takie wyniki jak on bez znajomości takiego jeziora, :fish: i systematycznego grubego nęcenia.
W swoim łowieniu masz dobre podejście ,że to ty masz dopasować się do łowiska ,a nie ono do ciebie podobnie robi Pan Bogdan. ;)

Offline matchless

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 167
  • Reputacja: 356
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ulubione metody: tyczka
Odp: Zanęcamy grubo i dużo
« Odpowiedź #14 dnia: 19.08.2015, 15:11 »
Jestem tego samego zdania, przy krótkich wypadach glina z ochotką to jest killer na leszcza, niestety w moim okolicach tą metodę łowienia i nęcenia wyeliminował sumik karłowaty, który już bierze na wszystko (kuku, obgryza proteiny, ostatnio nawet na dumbellsa mi wziął ::) ). Bywam na kanale Dwory i jak tylko mam możliwość to łowię w ten sposób, z użyciem ochotki i w sumie tylko wtedy łowię udawało mi się łowić większe leszcze (50+), łowiąc bez ochotki jeszcze dużego leszcza tam nie złowiłem.

Dokładnie. Próbowałem tam, podobnie z resztą jak moi koledzy, z uwagi na fakt występowania pięknych leszczy w dość dużej ilości, nęcić grubiej i łowić grubiej, by jak najbardziej selekcjonować ryby. Niestety na Dworach (jak i np. na kanale Gliwickim, Azotowym) taka taktyka w ogóle się nie sprawdza. Mimo to, że w wodzie roiło się od dużych ryb (które wyciągałem praktycznie po każdym wstawieniu zestawu), to przy zmianie przynęty na większą brania ustawały. Ryby można selekcjonować nie tylko wielkością zanęty, frakcją, przynętami. Można to robić równie skutecznie np. poprzez odpowiednią konsystencję zanęty. Odpowiednie jej sklejenie, odpowiednie podanie, odpowiednie przygotowanie. Ja, kiedy zamierzam łowić tylko duże ryby, szczególnie leszcze, zawsze stosuję zanętę przygotowaną dzień  wcześniej, dobrze nawilżoną i przetartą kilkukrotnie przez sito. Przygotowanie zanęty dzień wcześniej gwarantuje, że nie będzie ona pracować. Taka zanęta ma zalegać na dnie. Ma ładnie pachnieć, ma wabić ale nie pracować. Pracująca mieszanka, przygotwana nad wodą gwarantuje uwalnianie się drobinek zarówno kiedy leży już na dnie jak i już przy samym jej podawaniu, kiedy opadająca kula tworzy nam chmurę, która wabi głównie rybki, przebywające w toni lub przy powierzchni. Dlatego też trzeba się tego wystrzegać.

Tak jak pisałem wcześniej, nie wszędzie duży leszcz lubi grubo i dużo. Każde łowisko znacząco różni się od siebie. Istotą jest także czas. Nikt, nigdy - tutaj mogę się założyć - nie będzie miał lepszych efektów podczas 5-6 godzinnej sesji (łowiąc na polskich wodach pzw) kiedy będzie nęcił grubo i dużo. Takie nęcenie sprawdza się tylko i wyłącznie przy nęceniu długotrwałym, co najmniej kilkudniowym w tym samym miejscu. Jest jeszcze jeden warunek - ryby muszą być i muszą być to duże ryby. Pan Bogdan B. mieszka przy samym jeziorze. Swoje miejscówki typuje przy pomocy echosondy, zna doskonale łowisko ponieważ łowi tam od lat. Zapraszam go do siebie, jak i każdego innego zwolennika takiego nęcenia, ze swoimi wiadrami z kukurydzą, łubinem i magicznymi smrodkami. Daję głowę, że nawet w ciągu dwóch dni łowienia ja złowię więcej dużych ryb, nawet męcząc się z małymi płotkami i leszczykami 15 cm, niż ktokolwiek kto zanęci wiadrem kukurydzy czy innego ustrojstwa.

To, że nęci się drobno, delikatnie, i również wabi drobnicę, wcale nie eliminuje Nas z łowienia dużych okazów. Z reguły tak jest (standardowe zachowania), że kiedy w łowisku pojawia się duży karp czy stado dużych leszczy to drobnica odsuwa się na bok. I wtedy z reguły łowi się piękne ryby. Istotne jest to, by cały czas kontrolować, czy ilość towaru jaki podaliśmy wystarczy do czasu pojawienia się dużych ryb i ich zatrzymania. Dlatego też, jak pojawi się duża ryba od razu należy donęcić malutką kuleczką (czy to zanęty, czy gliny z jockersem). Jeśli wyjątkowo przeszkadza nam drobnica (co również się zdarza), wtedy trzeba myśleć nad wygrubieniem przynęty. Ja na przykład zakładam wtedy 5-6 ochotek, albo nawet kilka ochotek i jednego, dwa kastery. Łowiłem tak całkiem niedawno właśnie na kanale Dwory z powodzeniem.

To jest tożsame z łowieniem karpii na komercji o czym wspomniałem wcześniej. Kiedyś panowała opinia, że trzeba wrzucić kocioł zanęty, naszpikowanej robactwem, kukurydzą, pelletem. Dzisiaj najlepsi osiągają potężne wyniki wrzucając do wody garść kukurydzy. Przy czym cały czas stymulują ryby do brania ciągle strzelając z procy kilkoma ziarnami, robakami, pelletem. Ci, którzy na zawodach komercyjnych wrzucą wiadro zanęty siedzą nierzadko bez brania. Ponieważ ryba pojawia się, przejada i znika.

Nie wiem czy dał byś rade robić takie wyniki jak on bez znajomości takiego jeziora, :fish: i systematycznego grubego nęcenia.
Myślę, że robię bardzo dobre wyniki nawet nie znając wody. Jako tako mi się to udaje. Mimo wszystko masz rację, cały czas twierdzę, że grube nęcenie sprawdza się przy łowieniu regularnym, długotrwałym. Z pewnością po dłuższym czasie wyniki mogą być rewelacyjne. Problem w tym, że ja na ryby wybieram się na 5-6 godzin, z reguły raz w tygodniu, może dwa. Czasem zostanę dłużej. Pewnie jak większość wędkarzy, mających pracę, szkołę, rodziny, ŻONY ^^. Tutaj oczekujesz wyników nie za 5 dni ale już, teraz. A żeby mieć je teraz, właśnie tego dnia kiedy pojawiasz się nad wodą niestety ale nie dasz rady tego osiągnąć sypiąc dwa wiadra ziaren do wody.
Grzegorz