W naszym kraju wiele firm nadal opiera się na działaniu typu "kręcimy z g*wna bat".
Niestety bardzo wiele, w każdej branży.
Powoduje to tyle, że wszyscy oferują to samo, czyli "g*wno", z nielicznymi wyjątkami.
Te nieliczne wyjątki, to światełko w tunelu. W sumie piszę ogólnie, nie o branży wędkarskiej.
Mam na co dzień do czynienia z różnymi produktami i materiałami, stąd takie opinie z mojej strony. Jeśli widzę napis "made in Poland" i cenę typu 5zł, to niestety zapala mi się czerwona lampka.
Zdarzało mi się mieć w ręce dobre, polskie produkty. Porządnie zapakowane, wykończone, z sensowną instrukcją. Tanie jednak nie były
Co więcej, niektóre były na tyle dobre, że zamierzam do nich wrócić i znów zakupić.
Wyznacznikiem wszelkich zakupów jest zazwyczaj cena. Niska cena...
Jeden z drugim idzie do sklepu i pierwsze co robi, to porównuje ceny. To drogie, to drogie, tamto drogie, w sklepie XX ten sam produkt kosztuje 20gr mniej... Casting na wykonawcę podobnie (sorki- moja branża
), ten chce 50zł, tamten chce 40, a Józek chce 35zł. Ogłaszamy przetarg, pewnie. Wygrywa ten, który zaoferuje najniższą cenę. Żeby później zarobić, trzeba oszukać na wszystkim, jechać na najtańszych materiałach i technologiach, bez fachowców i dobrych ludzi, byle najtaniej. Przekłada się to później na płace i na pracę. Błędne koło nie?
W ten sposób mamy tanie, kiepskie zanęty ze sloganami typu: ściąga ryby z drugiego końca jeziora, naperfumowane tak, że się w głowie kręci. Z drugiej strony wędkarzy, którzy myślą, że jak kupią 5kg towaru za 20zł, to wygrali na loterii, przyczynili się do budowania polskiego kapitalizmu i na dodatek są cwańsi niż koledzy- idioci po kiju, którzy kupują towar po 20zł za 800g. "Taka cena, a zanęta nawet nie pachnie"
Dość dołowania, bo jednak jest nadzieja.
Zaczyna się to zmieniać. Ludzie powoli już tego nie chcą. Wiedzą, że kto kupuje tanio, kupuje wiele razy. To się dzieje nie tylko na naszym forum, nie tylko w wędkarstwie. Ludzie zaczynają szukać jakości, trwałości. Jeśli to więcej kosztuje- czekają, zbierają pieniądze. Myślę, że sytuacja rozwinie się w tę stronę. Trzeba jednak jeszcze wiele czasu.
Sytuacja nad wodą też się zmienia.
Wiadomo, PZW i jego patologie, ale jeśli spojrzeć w stronę komercji, stowarzyszeń, to sprawa wygląda już inaczej nie?
Tam już niewielu jedzie po mięcho. I widać to po sprzęcie. Ma być jakość, komfort, czerpanie sporej przyjemności z łowienia. Komercji coraz więcej, znaleźć wolne miejsce na nich w weekend też niełatwo, więc powoli to już nie jest taka nisza.
Nie każdy może sobie pozwolić na wysoką półkę, nie każdy też chce, bo wędkuje dość rzadko na przykład. Jednakże spójrzcie ile pojawia się na naszym forum pytań, i to często od osób zupełnie nowych, które mają po kilka postów.
"Mam budżet 300zł, chcę kołowrotek do feedera 3,3m", "szukam kija o akcji progresywnej, ryby :lin, leszcz, rzuty 40m, budżet 400zł". Nie będziemy roztrząsać czy to duże, czy małe kwoty, ale jednak ktoś szuka opinii. Chce za te pieniądze kupić sprzęt możliwie najtrwalszy, czy też o najlepszych parametrach użytkowych. Gdyby taki człowiek myślał kategoriami "taniości", kupiłby w pobliskim sklepie (przysłowiowego) Jaxona za 100 i twierdził, że jest lepszy niż Shimano za 600
Mentalność i potrzeby się zmieniają.
Padły "oskarżenia" w stronę Feeder Baita. Ja akurat im kibicuję. Nie wnikam w skład ich produktów, nie wnikam w ceny surowców. Jeśli komuś przeszkadza, jeśli uważa, że to biznes, w którym można w rok zrobić fortunę- polecam się tym zająć
Ja produkty Feeder Baita kupiłem, używałem, sprawdzały się. Nie są idealne, nie zawsze działają świetnie, ale zakupiłem znowu i znów będę użytkował. Reszta mnie nie interesuje
Z Lorpio też są fajne towary, też użytkowałem i były ok. Nadal kupuję i będę kupował jeśli ceny nie pójdą drastycznie w górę, bądź jakość nie spadnie.
"...ale jak nie masz "czerwonego Trapera feeder" dajmy na to, to prawie możesz zwinąć interes. "
Ciekawe
W mojej okolicy jest kilka sporych sklepów. Większość oferuje to samo, czyli towar pokroju czerwonego Trapera. Jaki efekt? Wchodzę, do sklepu nr jeden i Traper jest za 5zł, w drugim za 5,2zł, w trzecim za 4,8zł. Jadę więc tylko po robaki lub wypychacz, bo akurat zgubiłem. Ja i większość moich kolegów kupujemy w necie, a najczęściej w Drapieżniku
Sklepy się zamykają, otwierają się nowe, i tak w kółko- wniosków brak
Dla porównania. W okolicy 2km mam chyba ze 5 marketów spożywczych. Oferują tą samą tandetę, tu kiełbasa 50gr taniej, tam z kolei bułka 10gr drożej. Lokalne sklepiki konkurowały z marketami. Ten sam szajs, taniej o 5gr, albo te same ceny. Został 1 sklepik. Jak pójdziesz o 7.30 to może uda się kupić ostatnią bułkę
Ludzi od groma, od 6 rano. Dziennie świeże warzywo albo owoc, 2x w tygodniu wędliny od lokalnego wytwórcy w cenie typu 45zł/kg, bułki smaczne jak nie wiem, drożdżówki nie z tej ziemi, słodycze z Niemiec, klasyczna, polska marmolada w bloku. Tego w marketach nie ma. Sklepik mały, ludzie stoją na dworze w kolejce. Towary drogie, ale inne niż oferują wszyscy.
Dobry czy zły mój przykład?