Spławik i Grunt - Forum

TECHNIKI WĘDKARSKIE => Sposób na... => Wątek zaczęty przez: Amurak w 25.06.2016, 10:21

Tytuł: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Amurak w 25.06.2016, 10:21
Witam jestem nowym użytkownikiem forum. Dzisiaj chciał bym podzielić się moim 8 letnim doświadczeniem w łowieniu jednych z najpiękniejszych ryb a chodzi o liny, liny które nie rosną do niesamowitych rozmiarów ale potrafią walczyć i cieszyć wędkarza. Gdy zaczynałem łowić liny na samym początku było to łowienie na spławik, niestety wyniki nie były specjalnie wybitne udało mi się złowić może kilka prosiaczków powyżej 30cm ale nic więcej łowiłem wtedy głównie na białe robaki więc lin to był przyłów do wzdręg lub płoci które brały na potęgę. Następnie zacząłem łowić feederem liny, i to okazało się strzałem w dziesiątkę łowiłem liny bardzo często i pokaźne wielkości, łowiłem głównie na zwykły zestaw z koszyczkiem zanętowym zazwyczaj na białe robaki lub rosówkę. Lecz prawdziwe eldorado się zaczęło gdy 3 lata temu poznałem co to jest methoda i od razu postanowiłem tego spróbować do łowienia linów. Wyniki mnie bardzo zdziwiły gdyż łowiłem po kilka linów dziennie i to takie >35cm. Mój zestaw do połowu linów na tą najskuteczniejszą moim zdaniem methodę był prosty wędka do 90 gram wyrzutu (uważam że do połowu linów jest to górna granica wytrzymałośnci wędki oczywiście zależy też od zbiornika i odległości łowienia), kołowrotek oczywiście z wolnym biegiem (jestem wielkim zwolennikiem tego rozwiązania) na który mam nawiniętą żyłkę 0.25 następnie methoda drennana i przypon wykonany z plecionki (uważam że plecionka linowi nie przeszkadza a w wielu sytuacjach pozwala nie stracić ryby)który sam wykonuję z niewielkim haczykiem a na włos no właśnie temat rzeka początkowo łowiłem na kulki 10mm i miałem dobre wyniki ale potem zacząłem kombinowaći okazało się że uzyskiwałem o wiele lepsze efekty z kulką 8mm i sztuczną kukurydzą, kulka 8mm i pół kulki pływającej 10mm taki kombinację przynosiły mi całkiem dobre efekty. Teraz bardzo istotna rzecz czyli kolor przynęty ja zawsze staram się aby przynęta miała jakiś akcent czerwony gdyż według mojej teorii najlepiej lin reaguje na kolor czerwony podejrzewam ze pokarm naturalny lina ma podobny kolor. Ja lokuję swój zestaw zawsze niedaleko miejsc gdzie lin żeruję gdyż bardzo często widać na wodzie bąbelki powietrza i jest to najprawdopodobniej lin i tam lokuję swój zestaw a gdy nie widać staram  się zarzucać koło zarośli lub jakiś zaczepów gdzie liny mają swoje miejsca. Co do zanęty jaką stosuję jest to połączenie zanęty math method mix z konopiami i jakąś tańszą zanętą najczęściej z mixami trapera lub też używam zanęty krylowej w kolorze czerwonej. Myślę że rozjaśniłem niektórym kilka kwestii w połowie linów ;) Pozdrawiam
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Luk w 25.06.2016, 10:33
Mamy podobne spostrzeżenia. Uważam, że Metoda jest najskuteczniejszą techniką łowienia linów, może tylko helikopter jest skuteczniejszy (można wprowadzać grube frakcje).

Wczoraj byłem na przykład na Marsh Farm z Kamilem i łowiąc Metoda i wagglerem wyniki miałem następujące: 9 linów i 3 karasie. Na spławik złowiłem 3 liny, tak więc przewaga Metody była ogromna. Dodatkowo spróbowałem łowienia na kilka sposobów spławikiem, była kukurydza, były białe i mielonka. Różnic wielkich nie było, dawałem przypony cienkie i grubsze, bez różnicy, brań było podobnie mało :)

Różnicą przy połowie linów jedynie może być tyczka. Tutaj można nęcić bardzo skutecznie i odławiać pojawiające się prosiaczki, aczkolwiek brak zasięgu jest dużym minusem.

Wczoraj, po ulewach, woda była bardzo mętna, i bardzo dobrze spisywała się mielonka. Zapach tutaj działał idealnie. Ale dumbellsy tutti frutti oczywiście też robiły grę :)

Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Amurak w 25.06.2016, 13:05
Jeden z moich zdobyczy :D :D
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: szlendi1 w 25.06.2016, 13:13
math method mix z konopiami
mielonymi?
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Amurak w 25.06.2016, 13:40
Tak mieszam zanętę sonubaits z mielonymi konopiami i do tego dodaję zanęty method z trapera najczęściej smak scopex. Czasami łączę ten mix z pelletami 2mm z lorpio najczęściej to także jest skuteczne i zatrzymuje liny w punkcie nęcenia. Można używać różnych zanęt sonubaitsa to już optymalnie czy chcesz inny kolor lub smak jak chcę aby mój miks miał kolor czerowny używam zanęty krylowej a jeżeli chcę zielony używać zanęty 50:50 method:paste green. :D Konopie dodaję około 20% całego mixu. Konopię kupuję na targu gdyż kosztuje mnie to około 10zł za kilogram i to prażę na patelni i po ostygnięciu do młynka do kary i to łączę z zanętą. :D :D
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Amurak w 25.06.2016, 13:51
Często możemy się spotkać z twierdzeniem że liny lubią smak truskawkowy. Ja mam nieco inną teorię na ten temat uważam że linowi jest to obojętne czy jest to smak truskawkowy, tuti frutti czy też wanilia lin jak pisałem wyżej reaguje bardzo dobrze na kolor czerwony a jak wiadomo producenci kulek najczęściej kulki w kolorze czerwonym produkują o smaku truskawki stąd prawdopodobnie to błędne myślenie (możliwe że się mylę chociaż nie sądzę). Nowe firmy teraz produkują kulki gdzie jest jeden smak a w opakowaniu kilka kolorów kulek co pozwala wędkarzowi zachowując smak zmieniać kolory kulek. :D :D
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Rebrith w 25.06.2016, 14:55
A w wypadku łowienia na spławik, skoro lin lubi czerwień - może dobrze sie sprawdzić pieczywo fluo w zanęcie o czerwonym kolorze?
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Amurak w 25.06.2016, 15:07
Masz rację ja wielokrotnie łowiąc liny za pomocą koszyka zanętowego (koszyk zanętowy w tym jest lepszy od methody ze możemy używać zanęt o grubszych frakcjach) dodawałem do zanęty na liny pieczywo fluo ja akurat używałem wtedy mixu różnych kolorów ale sądzę że pieczywo czerwone spisze się jak najbardziej dobrze przy połowie linów. Dobrze jest też do takiej zanęty dodać ziarna konopi gotowane jak i kilka nie za dużo ziaren kukurydzy a także pelletów w różnych wielkościach ale to już zależy od wymagań ryb :D Fajnie będzie się komponować na dnie jasna zanęta z czerwonymi frakcjami będzie to apetyczne dla lina ;) :D Pozdrawiam i życzę sukcesów w połowie linów ;) Radzę szukać linów przy dnie ;)
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Amurak w 25.06.2016, 16:33
Podczas łowienia na spławik warto jest  używać na haczyku ,,kanapki'', połączenie białych robaków i czerwonych skutecznie wyeliminuje brania wzdręg czy płoci. Połączenie białych i kukurydzy wyselekcjonuje duże wzdręgi i płocie a także skusi się na nią prosiaczek (mi się kukurydza w połowie prosiaczków niestety nie sprawdza za bardzo, jedynie sprawdziło mi się połączenie na włosie kukurydzy naturalnej z kukurydzą sztuczna). Jest wiele możliwości przynęt do połowu za pomocą spławika. Skuteczna jest też odpowiednio przygotowane ciasto wędkarskie oraz miękkie pellety.
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Mateo w 25.06.2016, 17:12
Czołem, Amurak!
Fajnie, że do nas dołączyłeś.

Dzięki za opis twojej techniki poławiania linów.

Ja również zauważyłem przewagę metody nad zestawem klasycznym na swoich wodach PZW. Nie łowię dużych ilości ryb, więc z pewnością liczba złowionych ryb nie upoważnia nie do przedstawienia mocnych dowodów statystycznych, ale różnice są znamienne. W zeszłym sezonie na 10 linów złowionych w leśnym niezarybianym jeziorku 3 sztuki wzięły na zestaw z koszyczkiem (w koszyczku zanęty Dynamite Batis, Bait-tech, Sensas: czerwone i zielone + kukurydza, konopie, pellety, kruszone kulki, kastery; 30-centymetrowy przypon; dendrobena lub kukurydza na włosie), zaś 7 na metodę (miks MMM; na haczyku Band'Um truskawka).
W tym roku również poławiam z koszyczkiem i metodą. Póki co wyniki bardzo marne. Nadal staram się stosować jak najlepsze komponenty do zestawu z koszyczkiem, żeby w wiarygodny sposób porównać obie metody. Przypony 0,17 mm z fluorocarbonu, koszyki Drennana, brak rurki antyspątaniowej. Tym razem postanowiłem przetestować wariant z zastosowaniem do koszyka zanęt na bazie mączek rybnych i pelletów. Póki co nadal najwięcej brań jest na metodę. Bywa, że na koszyk nie ma w ogóle żadnej ryby, a na metodę skuszą się 2-3 przyzwoite rybki.
Faktycznie, coś jest z tym kolorem czerwonym. To ciekawe, bo teoretycznie kolor czerwony zanika w wodzie najszybciej wraz ze wzrostem głębokości, a niektóre ryby w ogóle mają czopków odpowiedzialnych za detekcją tego koloru. Gdzieś czytałem, że okoń nie widzi czerwonego, a jak wszyscy wiemy, bardzo dobrze reaguje na ten kolor.
Bardzo żałuję, że Sonubaits nie wprowadziło do oferty Baggin Band'Um truskawki (wersja większa). Nie wiem czy chodzi to o kolor, czy o zapach, ale odnoszę wrażenie, że ta przynęta daje najwięcej brań. Na drugim miejscu stawiam O's oraz Oozing o zapachu kiełbasy.

Ciekaw jestem skąd pochodzisz, Amurak. W jakiego typu wodach łowisz liny?

Co do truskawki, to nie dalej jak wczoraj byłem na jeziorku, gdzie jeden wędkarz przekonywał mnie, że tam ryba bierze tylko na zanętę/przynętę czerwoną truskawkową.
Mówił, że w zeszłym roku próbował zastosować zapach czosnku i nie miał żadnych brań, a gdy tylko zmienił na truskawkę, to brania się pojawiły.
Mówił też, że tam ryba nie bierze na żadne "wynalazki" typu pellet, dumbells, kulka. Trzeba stosować tyko kukurydzę. Kolega ten mówił, że zna bardzo dobrze tę wodę, bo pobierał nauk u znawcy i stałego bywalca tego akwenu.
Ja zaś z powodzeniem łowiłem tam w zeszłym sezonie liny na pellet, dumbellsy, stosując zanętę na bazie mączki rybnej i pelletów, podczas gdy inni często schodzili bez brania, mnie udawało się jakiegoś jednego lina przechytrzyć.
Uważam, że bardzo często to, co mówią wędkarze jest subiektywną oceną pozbawioną głębszej i prawidłowej analizy oraz interpretacji obserwowanych zjawisk.
Czasami wyciągamy wnioski zbyt pochopnie. Rozmawialiśmy nawet na ten temat ostatnio z Gienkiem. Jeszcze rok temu Gienek uznał, że metoda nie sprawdza się na jego wodzie. W tym roku ma doskonałe wyniki i czasem łowi tylko na metodę na obu wędkach. Sam przyznał, że wtedy nie poświęcił jej zbyt dużo czasu i stąd zapewne fałszywe wnioski.
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Mosteque w 25.06.2016, 17:17
Dobry post, Mateo.
Wędkarze, a najczęściej starzy wyjadacze (dosłownie też można to rozumieć...), pamiętający czasy rybnych wód, w ogóle się nie rozwijają. Skoro kiedyś łapali na białe robaki po 30 ładnych leszczy na nockę, to teraz też tak łowią i innym technikom i przynętom w ogóle uwagi nie poświęcają, bo po co. "Tutaj ryba na żadne wynalazki nie bierze, tylko na białego robaka".
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Amurak w 25.06.2016, 17:31
Pochodzę z województwa świętokrzyskiego łowię głównie na zbiornikach nieopodal mnie takich jak zalew Szymanowice, zalew Koprzywnicy, czasem także Wisła. Ale moje ulubione linowe zasiadki odbywają się na średniej wielkości jeziorze które nie podlega pod PZW jest to zbiornik gminny gdzie właściwie każdy może łowić ryby. na tym zbiorniku ostatnie zarybianie było około 9 lat temu. Niestety wielu okolicznych wędkarzy starej daty łowiąc ryby biorą wszystkie do przysłowiowego młynka :/ przez co np. jest brak amura w zbiorniku. Lecz nie można powiedzieć że nie ma tam pięknych linów. Często gdy przychodzą do mnie okoliczni wędkarze pytając się co złowiłem i mówiąc im że łowię na kulki czy też pellety nigdy nawet nie widzieli tego na oczy i mówię że najlepiej jest łowić na robaki. Lecz ci ,,znawcy'' maksymalnie łowią jednego lina 30cm i są dumni. A dla odmiany ja ostatnio złowiłem w ciągu 2 godzin 6 linów i 4 karasie gdzie lin najmniejszy miał 35cm a karaś największy 35cm :p Więc uważam że kulki i pellety powoli będą wypierać ,,stare'' przynęty gdyż po prostu są skuteczniejsze. 
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Mosteque w 25.06.2016, 17:36
A wraz z nimi z wody będą znikać ostatnie ryby.
Dlatego ja wcale się nie cieszę, że coraz częściej w małych sklepikach można spotkać dobre zanęty i przynęty :(
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Amurak w 25.06.2016, 17:45
Moim zdaniem trzeba po prostu szerzyć modną już formę łowienia i wypuszczania :P zapewniam cię gdy wędkarze będą łowić dla relaxu a nie dla obiadu będzie pełno ryb i jeszcze jeśli byśmy się wzięli za PZW to byśmy doścignęli Anglię ;)
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Luk w 25.06.2016, 17:48
Mosteque, na szczęście są tacy zawodnicy jak Amurak, zarybienia linem są też coraz liczniejsze. Miejmy nadzieję, że świadomość wzrasta wraz z postępem :D
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Mosteque w 25.06.2016, 17:50
Ja po prostu nie mogę z optymizmem podchodzić do tego, co się dzieje nad polskimi wodami. Mam czasem takie przebłyski, gdy powstaje nowe łowisko no-kill, gdy obserwuję Wasze wyniki i widzę, że te rybki dalej żyją. Gdy pojawia się taki Amurak właśnie... Chwała Wam wszystkim za to.
A potem idę nad wodę.
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: fEeDeReK w 25.06.2016, 17:51
A moim zdaniem nie ma jednoznacznej odpowiedzi na metode na jakakolwiek rybę.
Można jedynie stwierdzić , że w danych warunkach dana metoda jest skuteczne
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Luk w 25.06.2016, 17:59
Ja myślę, że o ile nie rozmawiamy o tyczce, to grunt zawsze będzie lepszy w przypadku lina. Zwłaszcza Metoda i helikopter, czyli zestawy samozacinające. Wszystkie praktycznie okazy są łowione z gruntu, spławik to tylko przyłów lub małe sztuki. Myślę, że w ciągu ostatnich paru lat  udało mi się złowić kilkaset linów, większość to grunt i Metoda właśnie :D
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Amurak w 25.06.2016, 18:04
Zgadzam się w 100% z Lukiem chociaż nie miałem okazji łowić linów na zestaw helikopterowy uważam iż methoda to jedna z najskuteczniejszych method łowienia linów szczególnie na sztywno co pozwala na samozacięcie lina. Moim zdaniem przewaga methody nad koszyczkiem jest taka iż liny bardzo lubią wybierać najgrubsze frakcje zanęty a przy methodzie zanęta jest drobna a rolę grubych frakcji pełni nasza przynęta, zaś przy koszyczku jest pełno grubych frakcji i lin może się nimy najeść zanim znajdzie przynętę. :D
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Amurak w 25.06.2016, 20:20
Jeszcze jedna ważna rzecz bardzo skuteczne i często obowiązkowe jest przy łowieniu linów na methodę dodanie do mixy pelletów. Jest to bardzo dobre rozwiązanie ponieważ liny które przybędą do podajnika i jeden z nich pochwycił przynętę to reszta linów zostaje i musi coś jeść one szukają jedzenia one nie będą czekać aż ponownie zarzucimy liny zanętę szybko zjedzą i odpłyną bo nie mają co jeść, dodanie pelletu skutecznie zatrzyma liny na dłużej. Ja najczęściej stosuje pellety lorpio method basic 2mm ponieważ są stosunkowo tanie i dostępne. :D :D
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Mosteque w 25.06.2016, 20:24
Amurak, trochę w tym wątku wyważasz otwarte drzwi;) Przerabialiśmy to wszystko już setki razy. Niemniej :thumbup:

A teraz zapraszam tutaj: http://splawikigrunt.pl/forum/index.php?topic=4552.0
Będzie jeszcze taniej ;)
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Amurak w 25.06.2016, 20:33
Niestety ale nie przeczytałem całego forum :/ Ja tylko piszę o moich spostrzeżeniach moich sposobach czy też methodach a to że ten wątek był poruszany to już nie moja wina najwyraźniej ktoś miał takie same spostrzeżenia co ja to chyba dobrze :D Pisząc coś nie będę sprawdzał całego forum czy coś się nie powtarza ;) ale dzięki za uwagę postaram się następnym razem jakieś bardziej oryginalne spostrzeżenia ;)
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Mosteque w 25.06.2016, 20:36
Hej, tylko nie bierz tego jako złośliwość czy przytyk. Jeśli sam doszedłeś do tych wszystkich wniosków, to jesteś gość! Na pewno przyda się nam tutaj Twoja wiedza.
Sprawdź tego Coppensa, bo jest 10 zł/kg, a Lorpio w najtańszej opcji wychodzi 18 zł/kg ;)
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Amurak w 25.06.2016, 20:53
Dzięki za radę co do pelletu rozejrzę się za tym pelletem przyda się coś tańszego stosowałem też pellet na wagę o smaku morwy lub krylla już nie pamiętam dokładnie był to pellet czerwony i także się mi sprawdził kosztował chyba 16zł za kilogram ten pellet był chyba firmy Stalomax. Niestety ja gdy zaczynałem łowić nie miałem nikogo kto mógł by mi przekazywać informacje dotyczące technik połowu to co sam zaobserwowałem wyciągałem z tego wnioski i starałem je następni przekuwać w złowione ryby. Ja zawszę powtarzam że dobry wędkarz powinien mieć wyobraźnie, moim zdaniem jest to duży procent sukcesu, musimy sobie wyobrażać jak nasz zestaw prezentuje się w wodzie jak ryby pobierają pokarm jak reagują, gdzie żerują. Jestem jeszcze młodym człowiekiem ale doświadczenie które zdobyłem jest w 100% zapewnione dzięki mojej wyobraźni i wnioskom do jakich dochodzę nad wodą.
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: tench w 25.06.2016, 20:59
 
  Chopoki :) jak wyglądają wasze zestawy z koszyczkiem na które poławiacie liny?   Interesuje mnie również budowa zestawu helikopterowego do połowu linów.  Czy jest to klasyczny zestaw z ciężarkiem czy jakimś tam modelem koszyczka, który dynda na końcu żyłki głównej.   

 Z mojego doświadczenia w łowieniu linów - głównie metodą spławikową - wynika, że kiedy nęciłem głównie gotowymi zanętami - raczej o drobnej frakcji - łowiłem ryby mniejsze.  Od jakiegoś czasu do nęcenia używam głównie pelletu (rybnego) 2 i 4mm a czasami dodaję 6mm.    Swoje największe liny złowiłem stosując właśnie tę taktykę.  Więc faktycznie musi być coś w tych peletach co przyciąga z "magiczną siłą" w nęcone miejsce również mamuśki ;D    Grubsza frakcja zanęty równa się grubsze liny.  Nie jestem do końca pewny - bariera językowa - ale ci wszyscy fachowcy z tenchfishers łowią duże okazy linów na ciężkie, samo zacinające, zmodyfikowane zestawy karpiowe.  Statystyki łowionych okazów linów przemawiają na korzyść tejże metody.  Również największy, potwierdzony połów lina w UK to ryba która skusiła się na kulkę - jeśli się nie mylę.   
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Amurak w 25.06.2016, 21:19
Masz rację z tym że Anglicy łowią duże liny na pomniejszone zestawy karpiowe jest to najczęściej bezpieczny klips z ciężarkiem, krętlik. przypon z plecionki z kulką na końcu i na haku siateczka PVA. Choć nie zagłębiałem się bardzo w ich methodę uważam że oni stosują ją na dużych zbiornikach gdzie muszą daleko rzucić i gdzie są duże ryby ale to jest tylko taka moja teoria ;) Gdy łowię liny na koszyczek to tak przez żyłkę główną przeciągam agrafkę z wmontowaną gumką aby agrafka nie osłabiała węzła, następnie zakładam taką gumeczkę którą się naciąga na krętlik (zarówno te agrafki jak i te gumki z krętlikami są w ofercie firmy Drennan). W zależności na co łowię, jeżeli łowię na robaki to do krętlika przywiązuję przypon z żyłki 0.18mm i niewielki haczyk. Zaś gdy łowię na np kukurydze, pellety czy kulki na przypon nakładam jeszcze taką rurkę antysplątaniową z akcesori dla karpiarzy i naciągam ja na krętlik, po czym krętlik jest cały zasłonięty z jednej strony przez rurkę a z drugiej przez gumkę. Następnie przypon z plecioni niewielki haczyk z oczkiem na na włosie co się już zamarzy ;) Pozdrawiam mam nadzieję że się przydadzą rady ;) oczywiście do agrafki przypinamy koszyczek tu już pełna samowolka kto jaki chce ja najczęściej używam 25g koszyczka z Drennana. Długość przyponu między 20-30cm ;)
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Druid w 25.06.2016, 21:44
U mnie na kilku akwenach w przypadku lina najskuteczniejszą zanętą jest .....brak zanęty
Zauważyłem że nęcąc typowo kulami zanęty bardzo trudno złowić dużego lina ( mam na myśli takie 40+). Kręcąca się w zanęcie drobnica robi tyle szumu że widocznie ostrożny lin już węszy że to pułapka. W takich wodach najpierw robię kilka rekonesansów bez wędki za to z lornetką, wyszukuję miejsca gdzie widać charakterystyczne ścieżki bąbelków . Często są to miejsca zupełnie nie odwiedzane przez wędkarzy np z powodu pojedynczych trzcin w wodzie czy całych połaci moczarki , często są to miejsca płytkie gdzie głębokość jest mniejsza niż metr. Idąc już tam potem łowić nęcę tylko ziarnem - np kuku z puszki, łubinem . Bywa że wrzucam w takie miejsca kilka płatów darni i nęcę pociętymi rosówkami . Staram się by miejsce do połowu było dostępne 6m batem, łowię wtedy wyłącznie spławikiem o wyporności nie przekraczającej 0,3g i z długim przyponem ( 40-50cm)
Nie potrafię sie wypowiedzieć na temat czerwonego koloru przynęty, próbowałem za mało razy czerwonych przynęt - ale wiem że żółty i pomarańczowy też świetnie wabi lina
Inaczej wygląda sprawa na wodach poddanych dużej presji - tam wydaje mi się methoda najskuteczniejszym sposobem , możliwe że ryby ( nawet te ostrożne ) podajnik z zanętą biorą za kulę zanętową która nie kojarzy się im z niebezpieczeństwem bo nieraz zjadły i nic się nie stało
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Amurak w 25.06.2016, 21:49
Bardzo ciekawe spostrzeżenie :D i zastanawiając się dłużej to ma jakiś sens :p mam nadzieję że niedługo spróbuję twojej methody ;) ale ja bym ją trochę zmienił a mianowicie nie łowił spławikiem tylko methodą myślę że to też by przyniosło efekty łowiąc methodą i nęcąc koło tego grubymi ziarnami i pelletem ;) Dzięki za fajne spostrzeżenia ;)


Edycja administratora:
http://splawikigrunt.pl/forum/index.php?topic=1878.0
http://splawikigrunt.pl/forum/index.php?topic=2757.0
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Druid w 25.06.2016, 22:07
Bardzo ciekawe spostrzeżenie :D i zastanawiając się dłużej to ma jakiś sens :p mam nadzieję że niedługo spróbuję twojej methody ;) ale ja bym ją trochę zmienił a mianowicie nie łowił spławikiem tylko methodą myślę że to też by przyniosło efekty łowiąc methodą i nęcąc koło tego grubymi ziarnami i pelletem ;) Dzięki za fajne spostrzeżenia ;)

Można methodą - tyle że w takich miejscach najczęściej jest bardzo miękkie dno , często też pokryte watą z glonów , obawiam się że gdy podajnik wpadnie w takie coś to po ptokach.Chyba że łowisz na twardym piachu , wtedy methoda się sprawdzi.
 Minusem może też być plusk podajnika . Zwłaszcza jeśli będziesz przerzucał regulaminowo co 15-20 minut
Długi niedociążony przypon w wędce spławikowej leżący w połowie na dnie z pewnością nie ugrzęźnie , zestaw taki ma też ten plus że widzimy dopiero zdecydowane branie a nie typowe linowe pykanie i cykanie dzięki czemu nie zacinamy zbyt wcześnie
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Amurak w 25.06.2016, 22:18
W zaroślach masz rację methodą nie połowię ale na mulistym dnie myślę że bym połowił, wystarczy użyć methody 15g z Drennana. Koszyczki do methody mają sporą powierzchnię mała gramaturę dzięki czemu się tak nie zapadają ;)
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: kop3k w 25.06.2016, 22:26
No właśnie metoda jest super i na muliste dno bo poprzez powierzchnię koszyka się nie zapada i poprzez centralna prezentacje przynęty nie spowoduje, że zaczepi o coś w zaroślach.
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Druid w 25.06.2016, 22:34
Methoda ma też zdecydowaną przewagę pod kątem wytrzymałości zestawu, można łatwiej zapanować nad rybą - stosujemy o wiele grubsze żyłki i przypony. Lekkie zestawy spławikowe łatwo zerwać
Muszę kiedyś  zrobić test na jakiejś linowej miejscówce łowiąc 2 wędkami - bat i methoda
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Amurak w 25.06.2016, 22:40
Linom nie przeszkadza nawet gruba plecionka. Ja stosuję plecionkę w zależności od przynęty albo 0.10mm lub 0.18mm. Wielkim plusem methody jest to że zestaw w 99% nie pląta się a do tego haczyk z przynętą nie zahaczają o żadne przeszkody jak napisał kolega z którym się w zupełności zgadzam ;) ;)
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Arunio w 25.06.2016, 23:10
Dziś method, dwukrotnie zaparkowałem w trzcinach. Wyrwałem chwasta,tracąc jedynie przypon. :D
Byłoby inaczej przy heli lub standardowym zestawie!
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Luk w 25.06.2016, 23:48
W UK i Fancji największe liny łowi się na zestawy gruntowe ale nie Metodę koniecznie, ale to spowodowane jest chyba pewnymi uwarunkowaniami. Po pierwsze lin to przyłów karpiarzy. Jak złowią okaz ponad 5 kg to nagle się nim chwalą i piszą o taktyce linowej, ale na sztuki 2-3 kilo psioczą i się pienią (ach ci karpiarze 8) ). Innym zestawem jest ten do białych robaków. U mnie kosi, w Polsce jeszcze nie jest tak popularny (jakby co, to znacie kogoś kto nęci łowisko 3-4 litrami białych?). No i zestawy które stosowane są przy spodowaniu - to rzadko Metoda, raczej pomniejszone wersje zestawów karpiowych.

Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Amurak w 26.06.2016, 09:13
Wielokrotnie próbowałem łowić liny za pomocą podajnika do białych robaków. Niestety mając na haczyku białe robaki mój plan był skazany na porażkę, wzdręgi i płocie nie pozwalały nawet opaść zestawowi :/ mam zamiar spróbować tej techniki lecz zamiast białych na haczyku użyć przyponu z włosem i zastosować pellety czy kulki. ;)
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Luk w 26.06.2016, 09:47
Aby używac tych zestawów trzeba być gotowym aby dużo sypać. Nie wystarczy kilka podajników z Koruma, to musza być litry.
Niestety, łowiska brytyjskie mają rzadki problem z dużą ilością drobnicy, bo jest szczupak i ten robi swoje, w Polsce zaś drapieżnika się tępi na potęgę, nie ma praktycznie zbiornika, gdzie ten występowałby w normalnej ilości.

Łowienie  białymi można stosować na łowiskach gdzie jest czysta woda, zazwyczaj tam ryba jest ostrożniejsza, jest też jej mniej, gdyż jest w takiej wodzie i mniej pokarmu, i drapieżnikom łatwiej jest regulować populacje drobnicy.

Podstawową wg mnie zasadzką na lina jest robić dywan z konopi, na który dajemy ziarna kukurydzy lub pellety w małej ilości, aby ryba je wybierała, zatrzymujemy ją na dłużej (kukurydzy nie powinno być zbyt dużo). Trafienie tam podajnikem, powinno szybko dać branie, ewentualnie stanowić szybki cel dla pojawiającej się tam ryby.
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Amurak w 26.06.2016, 10:25
Możliwe że jeszcze dziś przetestuję tą technikę mam kilka koszyków z Drennana do białych robaków więc może jakiś linek siądzie. Szkoda mi trochę że lin w Polsce jest ryba niedocenianą :/ a według mnie złowienie lina jest o wiele bardziej ekscytujące niż karpia ponieważ technik i metod połowu linów jest mnóstwo i to mi się w jego poławianiu podoba. :D :D
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: tench w 26.06.2016, 11:28
  Jeżeli koszyczek do metody robi robotę na mulistym dnie to bardzo dobrze.  Po co to zmieniać?   Nie wiem jak by sobie poradził na dnie pokrytym gęstą roślinnością.   Właśnie na takie utrudnienia stosuje się zestawy helikopterowe, które są w takich miejscach najefektywniejsze.   Ja jeszcze tego nie próbowałem ale znajomi karpiarze z powodzeniem łowili karpie z dna zalegającego dywanem roślin czy też nawet warstwą kilkudziesięciocentymetrowego mułu.

 Co do łowienia skupiającego się tylko i wyłącznie na linach to mam jeden podstawowy problem - myślę, że nie tylko ja.   Nie mam w okolicy wód z dużą populacją tych wspaniałych ryb.  To samo dotyczy ich wielkości.  Wody na których łowię - głównie niewielkie śródleśne stawy - są tak przetrzepane przez "wędkarzy", wyznawców zasady 3 razy z, że serce mi pęka.  Próbowałem z nimi walczyć ale przyznaję się wam bez bicia, że przegrałem z kretesem.  Na jednym z takich stawów złowiłem swojego największego lina - wspaniała, grubaśna samica przed tarłem - mierzącego 47cm. Oczywiście ryba wróciła do wody. Byłem prze szczęśliwy, ponieważ nie myślałem, że w tym stawie pływają jeszcze takie piękne ryby. Niestety tak się spakowałem na tę zasiadkę, że nie zabrałem wagi.  Ale nie to jest najważniejsze.  Podczas mojego połowu było dwóch świadków - tubylców.  Na drugi dzień po przybyciu nad tą wodę o godzinie już 4:30 wszystkie miejsca były już zajęte...
 Trwało to kilka dni a do tego do akcji poszły stawiane siatki...  I tak moja ogromna radość prysła.  Moje szczęście przerodziło się w wyrzuty sumienia...

Na moje szczęście znajomy od tego roku udostępnił swoją wodę - 1 ha woda, która pierwotnie miała służyć do hodowli ryb - dla wędkarzy.  Jest to młoda woda ale perspektywiczna jeżeli chodzi o pogłowie linów.  Jak to będzie w najbliższych latach zobaczymy.  W tym sezonie złowiłem już kilka sensownych prosiaczków - przynoszą mi większą radość nawet od dwukrotnie większych karpików - lecz w dalszym ciągu stanowią mój przyłów.

 Reasumując - bo się troszku rozpisałem - nie mam, nie posiadam takich wód w których pływają stada pięknych linów na które mógłbym "polować"   Jeśli nawet zazdrość była by grzechem ciężkim to ja i tak w sposób świadomy zazdroszczę  i będę zazdrościł Wyspiarzom, ponieważ takie wody posiadają.
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Amurak w 26.06.2016, 12:57
Ja też miałem taką sytuację kilka razy jak ty gdy złowiłem dużą rybę :D :D :D Niestety w mojej okolicy także nie ma zbiorników gdzie występują duże liny :/ Chciałbym aby w przyszłości wędkarze bardziej docenili te najpiękniejsze ryby i żeby powstawało więcej zbiorników gdzie będzie królował lin :D :D
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Brodzio w 26.06.2016, 15:09
Jeśli chodzi o łowienie linów w starorzeczach (o dużym stopniu eutrofizacji) to sprawdza mi się w wzburzenie frakcji dennej za pomocą ciężkiego, dużego, rzecznego koszyka lub jakiegoś ciężarka. Rzucamy go na klipie, lub na oko w jeden punkt/obszar. Po takim zabiegu, całe naturalne pożywienie lina podajemy mu dosłownie na dłoni. Nasi ulubieńcy potrafią wyjadać swoje "smakołyki" zagrzebane nawet do 30 cm w warstwie namułku. 
A więc gdy nasze działanie sprawi, iż wszystkie larwy ochotkowatych, ślimaków, pijawek, szczątek raków itp. zaprezentują się na dnie, liny na pewno odwiedzą to miejsce. Dodatkowo po całej operacji zostaje miejscowo zmienione pH wody, co również może wabić ryby.

Na koniec zasypać kuku i odczekać 12-24h. Potem już tylko łowić i systematycznie podsypywać kuku. :narybki:
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Mateo w 27.06.2016, 01:57
Czytałem jakiś czas temu opis wędkarza, który zawsze przed wędkowaniem rzuca do wody grabki. Bez względu na to czy jest zielsko, czy go nie ma. Uważa, że takie wzburzenie dna jest podstawową rzeczą przy połowie linów.
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Brodzio w 27.06.2016, 13:33
Grabie też stosuje ale raczej gdy przygotowuje sobie nowe łowisko. Wydaje mi się że to dobry sposób.  Na dodatek można ryby przyzwyczaić do tego hałasu,  a one będą go kojarzyć z jedzeniem (odruch Pawłowa), tak jak koszyczek na komercji ;D
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Amurak w 27.06.2016, 14:36
Bardzo ciekawy sposób i zastanawiam się jeszcze czy dobrze by nie było tym dużym ciężarkiem nie zarzucić około 4 razy najpierw w to miejsce i powoli ściągnąć po dnie, tak aby ciężarek szorował po dnie i zrobić taki pas około metra :D moim zdaniem też by to przyniosło rezultaty :D
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Amurak w 27.06.2016, 15:56
To mi właśnie w łowieniu linów się podoba że każdy ma inną technikę każdy łowi na inne przynęty, zanęty, zestawy na innych zbiornikach i każdy łowi liny. Nie ma jakieś konkretnej regułki co do połowy linów wydaję mi się że liczy się optymistyczne podejście do tej sprawy :D :D 
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Łukasz13 w 20.06.2019, 23:25
Pozwole sobie odświeżyć. W mojej okolicy jest łowisko, w którym są potężne liny, głębkość sięga 3 metrów, metoda będzie miała tam prawo bytu, czy jednak zestaw heliktoperowy?
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: katmay w 21.06.2019, 00:22
Dobrze dobrana mieszanka zaspokoi kazdego linocholika.
Odpowiedni koszyk, odpowiednio sklejona. Nie widzę problemu.

Wysłane z mojego SM-G960F przy użyciu Tapatalka

Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Mosteque w 21.06.2019, 08:44
Oczywiście, że jak najbardziej.
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Tench_fan w 21.06.2019, 16:10
Łowię liny i leszcze  na methodę na głębokości do 5m.
A więc da się.
Co nie znaczy, że helikopter nie byłby w tej sytuacji skuteczniejszy, ze względu na rodzaj towaru który możemy zaaplikować do koszyka. :)
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Bombay w 20.03.2020, 13:07
Hej,
Jakie kulki (marka i zapachy) polecacie na lina? Chcę kupić CC Moore 8 mm, ale zanim kupię chcę poznać wasze ulubione przynęty.
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Azymut w 20.03.2020, 14:05
Hej,
Jakie kulki (marka i zapachy) polecacie na lina? Chcę kupić CC Moore 8 mm, ale zanim kupię chcę poznać wasze ulubione przynęty.

Mnie bardzo dobrze sprawdzał się pellet 8 mm Bloodworm z sonubaits.
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Luk w 20.03.2020, 14:29
Według mnie powinieneś sprawić sobie przynęty w kolorze czerwonym, pomarańczowym i żółtym, gdyż one świetnie działają na lina. Podstawą jest kolor czerwony.  Rozmiar to 8-12 mm głównie, rzadziej coś większego. Dobrze jest rotować przynętami, sprawdzając co się lepiej sprawdzi.

Kolejna rzecz to kształt. Mogą być kulki, ale moga być i dumbellsy lub pellety. Więc warto mieć mały zestaw, aby się móc dopasować.

Co ciekawe, sporo osób ma swoje ulubione przynęty linowe, które często innym się w ogóle nie sprawdzają. Dlatego warto wybrać coś pod siebie, z czego na pewno dobrze jest mieć pellet 8 mm (Sonubaits - bloodworm, pikantna kiełbasa etc), waftersy Ringersa w kolorze pomarańczowym, dumbellsy Drennana ananasowe, plus coś innego. Można wejść w jakieś kulki 14 lub 15 mm, które można mielić do zanęty i same obcinać, robiąc z nich np. mniejsze dumbellsy. Przynęt jest bez liku, ważne aby mieć zestaw, ktorego elementy działają inaczej (pellety 8 mm mają smak zanęty z mączkami, waftersy są lżejsze i łatwiej zasysane, dumbellsy w kolorze żółtym 'walą po oczach' a kulki są kulkami :) Każdy typ przynęty jest różny. Nie polecałbym za to obkupienia się na przykład zestawem dumbellsów i kulek od Lorpio (nie twierdzę że są złe!) i mieć ich z 10 czy 15 do wyboru, bo można bardziej zgłupieć tylko. Dlatego kryterium wyboru powinien być smak, konsystencja, kształt, wielkość, kolor i wyporność, bez zbyt wielu opcji tak naprawdę.

Zawsze można dumbellsa z Drennana dodać do pelletu 8 mm na włos (przyciętego) lub połówkę waftersa z Ringersa złączyć z kulką proteinową. Mamy więc wtedy jak kombinować, i szybko dojść co się lepiej sprawdza. Zazwyczaj dojdziemy do tej samej konkluzji, że przynęty nie są tu tak istotne jak odpowiednie nęcenie i lokalizacja lina :)
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: fishunter1990 w 20.03.2020, 15:48
Swego czasu łowiłem piękne liny na kulki 10-12 mm, o zapachu ryba/truskawka, w kolorze ciemno-czerwonym, które sam rolowałem. Łowisko było płytkie (max 1 m), dno dość mocno zamulone z dużą ilością zbutwiałych liści. W każdym bądź razie, tamte liny przepadały za truskawką przełamaną śmierdzielem.
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: tomasz 38 w 20.03.2020, 16:29
Pellet Carp Zoom ryba truskawka 8 i 12 mm, kolor ciemno czerwony dawał mi ładne liny i leszcze, a tak pęk białych i rosówki to podstawa :thumbup:
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Mikon w 20.03.2020, 16:33
Widzę że nie tylko u mnie sprawdza się truskawka /ryba. No i waftersy Ringersa.
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: LaRue w 20.03.2020, 16:50
A u mnie na lina sprawdza się kolor różowy - waftersy Mainline tuńczyk lub warmuz baits „punkt g”
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Bombay w 20.03.2020, 18:19
Dziękuję za liczny odzew.
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Bombay w 21.03.2020, 09:01
kulki Pop up także się nadadzą?
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Luk w 21.03.2020, 09:11
Nie wiem jak chcesz łowić, ale pop up'y nie zawsze dadzą dobre wyniki, jak też mogą świetnie działać. Ogólnie jednak nie trzeba ich używać. Bo to zależy od tego jak łowimy. Popki mają głównie przyspieszyć brania wtedy, kiedy sporo nęcimy. Wyróżniają się mocno, i taki karp czy amur znacznie szybciej je pobierze niż inne przynęty unoszące się nad dnem, przy dobrym dywanie zanętowym pełnym różnego rodzaju smakołyków.

Jak sporo nęcisz, to ma to sens, jednak nie zalecałbym tego w przypadku lina. Jak dla mnie numerem jeden jest Metoda tutaj, bo mamy najlepszą z pułapek i przynętę niczym wisienka na torcie.

Kolejna sprawa to fakt, że pop up'y zostały zrobione z myślą o karpiu. O ile lin żeruje i żyje głównie przy dnie, to karp znacznie częściej jest w środkowych lub górnych warstwach wody. Łatwiej więc mu dojrzeć takiego popka. Lin zaś będzie przy dnie, nie trzeba go przyciągać w dolne strefy łowiska.
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Bombay w 21.03.2020, 09:47
Dzięki za odpowiedź! Dużo mi pomogles!
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Astral w 21.03.2020, 11:28
Jakie smaki/kolory wam najbardziej sie sprawdzają w zimne okresy na lina?
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Azymut w 21.03.2020, 13:23
Jakie smaki/kolory wam najbardziej sie sprawdzają w zimne okresy na lina?

Lin zima to raczej przyłów niż cel. Raczej typowe śmierdziuchy jak Robin Red, Halibut, Spicy Sausage... Ale dużo prędzej spodziewałbym się ataku lina na rosówke, mady albo kukurydzę...
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: tomasz 38 w 21.03.2020, 13:31
O tej porze roku, warto mieć pinkę i białe robaki ze sobą ;)
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Luk w 21.03.2020, 14:01
O tej porze roku, warto mieć pinkę i białe robaki ze sobą ;)

Dokładnie. Najlepsza przynęta wg zestawienia Tenchfishers, to białe robaki w kolorze czerwonym. Działają cały rok, a zwłaszcza jak jest zimniej. Jak jest sporo drobnicy to wtedy na hak pięć martwych, wcześniej zrolowanych i jest git :)
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: selektor w 21.03.2020, 14:03
Na największe płochliwe sztuki w wodach naturalnych, jak nie ma problemu z drobnicą, to metoda z 1 zdechłym białym robakiem (też barwionym na czerwono) na haku robi robotę. Sposób żerowania lina powoduje, że bardzo często wciąga on martwego białego niejako przy okazji próbując z ciekawości towaru z podajnika, a unikając bezpośrednio próbowania przynęty. Swego czasu obserwowałem sporo linów nurkując i pokrywa się to z tym o czym piszę Luk oraz angielscy łowcy linów zrzeszeni w klubach.
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Astral w 21.03.2020, 15:12
Łowię bardzo krótko póki co tylko feeder. Miałem bardzo fajne liny w zeszłym sezonie na pęczek kolorowych. Z tym, że na wodzie stojącej. Na wodzie płynącej sprawdza się rosówka. Można mówić, że o tej porze roku to głównie przyłów z tym się nie zgodzę. Dużo zależy od akwenu. Teraz taka przyjmę taktykę rosówka, drugi kij metoda.
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Bombay w 21.03.2020, 21:59
O tej porze roku, warto mieć pinkę i białe robaki ze sobą ;)

Dokładnie. Najlepsza przynęta wg zestawienia Tenchfishers, to białe robaki w kolorze czerwonym. Działają cały rok, a zwłaszcza jak jest zimniej. Jak jest sporo drobnicy to wtedy na hak pięć martwych, wcześniej zrolowanych i jest git :)
może uwierzysz mi lub nie ale w Polsce a przynajmniej w łowiskach gdzie łowie (Narew, Wkra, Wisła) - barwione na czerwono białe robaki nie dawały żadnych rezultatów do tego stopnia, że jednego dnia miałem 0,5l takiego robaka dodanego do zanęty i ryby nie chciały wejść w sprawdzoną zanętę.
Niczym bezrybie.
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Modus w 21.03.2020, 23:31
może uwierzysz mi lub nie ale w Polsce...

W Polsce liny, karasie, płocie i leszcze z narwiańskich starorzeczy oraz płocie, krąpie, leszcze i klenie z Narwi jak najbardziej gustują w barwionych na czerwono robakach. Co ciekawe, niektóre ze wspomnianych ryb gustują rownież w gotowanych konopiach, pelletach i zanętach z mączką rybną. Być może ma to związek z faktem, że ryby danego gatunku z Polski i UK to ryby dokładnie tego samego gatunku :)
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Azymut w 22.03.2020, 05:31
może uwierzysz mi lub nie ale w Polsce...

W Polsce liny, karasie, płocie i leszcze z narwiańskich starorzeczy oraz płocie, krąpie, leszcze i klenie z Narwi jak najbardziej gustują w barwionych na czerwono robakach. Co ciekawe, niektóre ze wspomnianych ryb gustują rownież w gotowanych konopiach, pelletach i zanętach z mączką rybną. Być może ma to związek z faktem, że ryby danego gatunku z Polski i UK to ryby dokładnie tego samego gatunku :)

Eskimos i Polak to biologicznie też ten sam gatunek. Gustujesz w surowym sercu foki?

Myślę, że jakiś czynnik przyzwyczajenia wchodzi w grę, i nie jestem do końca przekonany czy np polowilbyś skutecznie w Angielskich rzekach na pszenice, a w Polsce jeżdżę do siebie na wieś, i na tym odcinku Warty połowisz tylko na pszenicę. Na pellet ni cholery.
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: zwykly_michal w 22.03.2020, 07:56
Z całą pewnością polowiłby skutecznie na pszenicę w angielskich rzekach, kanałach i jeziorach. Nie mam wątpliwości bo tak łowie od lat.

Anglicy łowią na chleb, zanęty są na bazie zbóż, pelety pewnie też mają coś wspólnego. Ryby znają ten zapach.
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: tomasz 38 w 22.03.2020, 07:58
Ja myślę,że każdą rybę idzie przyzwyczaić do danej przynęty ;)
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Azymut w 22.03.2020, 09:25
Z całą pewnością polowiłby skutecznie na pszenicę w angielskich rzekach, kanałach i jeziorach. Nie mam wątpliwości bo tak łowie od lat.

Anglicy łowią na chleb, zanęty są na bazie zbóż, pelety pewnie też mają coś wspólnego. Ryby znają ten zapach.

A ile osób, Anglików widziałeś nad wodą łowiących na pszenicę, peczak, albo groch?

Tak samo będą skuteczne jak u nas pellety na rzekach... Myślę, że za kilka lat się zmieni u nas, ale póki co rzeki w PL rządzą się swoimi prawami, i pellety nie są liderami póki co...
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Luk w 22.03.2020, 10:06
Eskimos i Polak to biologicznie też ten sam gatunek. Gustujesz w surowym sercu foki?

Myślę, że jakiś czynnik przyzwyczajenia wchodzi w grę, i nie jestem do końca przekonany czy np polowilbyś skutecznie w Angielskich rzekach na pszenice, a w Polsce jeżdżę do siebie na wieś, i na tym odcinku Warty połowisz tylko na pszenicę. Na pellet ni cholery.

Eskimos nie ma co jeść, jego dieta jest bardzo uboga i szkodliwa dla zdrowia. Normalnie Eskimosi w wieku 40 lat to starcy, tak jest przy tego rodzaju diecie.

Innym przykładem jest kukurydza. Sprawdza się wszędzie, pomimo, że w wodzie nie występuje. Jest to więc coś uniwersalnego...

Co do białych robaków, to one działają wszędzie, tzn. na takiego lina, pytanie tylko co się dzieje z nimi w wodzie. Bo w Polsce jest sporo drobnicy, i może ona wszystko wyżerać. Ja osobiście nie wierzę, że lin sobie coś takiego odpuści. Zwłaszcza, że jego dietę stanowią głównie organizmy wodne, jakieś skorupiaki, mięczaki, larwy. Biały robak więc wpisuje się tu idealnie.

Mi białe robaki nie sprawdziły się też wiele razy, ale czy coś się nam sprawdza zawsze i wszędzie? Nie ma takiej przynęty. Bo ryba czasami nie bierze, sami też często dajemy ciała i popełniamy błędy, które powodują, ze brań jest mało, w wielu przypadkach nie zdajemy sobie z tego sprawy.

Czy pszenica będzie działać w UK? Jasne, że będzie. Ale jest zdecydowanie mniej skuteczna od takich pelletów, dlatego rzadko kiedy ktoś ją tu stosuje. Angole nauczyli się maksymalizować swoje wyniki, i używają rzeczy sprawdzonych i pewnych. Dlatego oferta ich firm zanętowych jest odmienna od firm polskich, bo tutaj szybko by ludzie doszli do tego, że jakaś firma sprzedaje szmelc i by jej nie kupowali. Tak się stało z Sensasem, który do czasu wypuszczenia zanęt dwukilowych na mączkach (bodajże firmowanych jako Sensas UK), po prostu stracił sporą część rynku, wymieciony wręcz przez Dynamite'a, Sonubaitsa, Bait-techa i inne Old Ghost'y.

Nie wierzę, że ryba unikała zanęty z dodanymi białymi robakami, dla mnie to brzmi jak herezja. Były na pewno inne powody, zresztą aby zrobić testy, które uznać by można za miarodajne, trzebaby łowić na dwóch liniach, z różnymi zanętami/przynętami, po czym testy powtórzyć zmieniając miejsce i odległości. Na przykład mam znajomych, co nie złowili wiele przez kilka miesięcy, ani karpi, ani brzan. Też możnaby sądzić, że ich przynęty były kiepskie i się nie sprawdzają. Jednak w grę wchodzą całkiem inne czynniki tutaj :)

Najważniejsze jest to, aby mieć w przynętę wiarę. Bez tego ona często nie działa. Dla wielu może być to jakieś mambo-dżambo, ale to jest fakt, wielokrotnie potwierdzony. Więc Bombay, jak nie wierzysz w moc robaków, to ich nie używaj, stosuj to co uważasz za dobre, sam eksperymentuj. Na pewno jednak warto iść po linii różnorodności przynęt, które się różnią kolorem, kształtem, smakiem/zapachem, składem, wypornością. Wtedy można szybciej zauważyć pewną powtarzalność. U mnie był to zazwyczaj kolor czerwony lub skuteczność pelletów, gdyż używałem zanęt na mączkach.

Ogólnie należy rozumieć, że powinniśmy nęcić odpowiednio, to znaczy tak je dopasować, aby wpisywało się to w dana przynętę. Na rzece do zanęty dodaję mielonych kulek, do tego wprowadzam też ich pewną ilość, aby brzana rozróżniała ten zapach, aby zanim dorwie się do mojej kulki, zjadła jedną lub więcej po drodze, nabierając pewności siebie. Jak łowię zanętą z białymi, to wprowadzam ich tyle, by ryby jadły białe na potęgę, tak aby w końcu wpaść na moją pułapkę, czyli kilka sztuk na haku. Jeżeli zaś ktoś używa zanęty X a na hak daje tylko białe, to nie będzie to dobrze działać. Ryba ma w nęconym miejscu nabrać pewności, że jest bezpiecznie, a to właśnie polega na zjadaniu rzeczy 'bezpiecznych'. Ja przy łowieniu na Metodę wprowadzam wpierw 4-6 koszyków zanęty z dodatkami, potem dopiero podajnik z przynętą. Bo chcę rybę zatrzymać na dłużej, nie zrobi tego sama zanęta! Oczywiście są wyjątki od tej reguły, ale główna zasada pozostaje ta sama.

A tak na marginesie, na wielu łowiskach używałem białych, gdzie ich prawie nikt nie używał, i miałem świetne wyniki. Do tego wciąż jest sporo kłamstwa, zwłaszcza wśród karpiarzy. Wiele złowionych karpi czy brzan jest łowionych na białe robaki, ale testerzy ściemniają, że to na dane kulki czy inne pellety, zwłaszcza w miesiącach zimowych. Mowa o UK głównie. W Polsce też nie jest wcale inaczej.
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Luk w 22.03.2020, 10:19
A ile osób, Anglików widziałeś nad wodą łowiących na pszenicę, peczak, albo groch?

Tak samo będą skuteczne jak u nas pellety na rzekach... Myślę, że za kilka lat się zmieni u nas, ale póki co rzeki w PL rządzą się swoimi prawami, i pellety nie są liderami póki co...

Sorry, ale uważam taką opinię za nietrafioną. W Polsce rzeki są przede wszystkim przełowione, więc wyniki są znacząco inne, bo populacje ryb są znacznie słabsze. Ja nie widzę wielu wędkarzy tutaj, nastawiających się na łowienie drobnicy, stąd przewaga pelletów i kulek. Natomiast ci co łowią w zawodach lub za dnia, używają często podejścia podobnego jak w Polsce. Jak są zawody na kanale, to mało kto tu nęci pelletami, bo by przegral z kretesem. Ale nie oznacza to, że tak się powinno łowić. Po prostu czym innym jest łowienie wyczynowe na wodzie ulegającej presji, a czym innym celowanie w takie brzany, leszcze czy klenie.

Nie polecam nikomu łowienia płoci i krąpi, a także mniejszych leszczy, z użyciem pelletów, kulek i zanęt na mączkach, bo te rzeczy są przeznaczone do łowienie ryb większych. Więc nie porównujmy wyników z Warty czy Narwi do takiego Trentu, bo się wybieramy na inne ryby.

Inaczej jest jednak z takim linem. Tutaj podobieństwo jest niemal identyczne (lin z UK i Polski). Przy czym w takim UK jest mniej drobnicy, więcej lina, zaś w Polsce więcej drobnicy zaś lina mało. Już to powinno dać do myślenia i odpowiednio korygować naszą taktykę. Do tego w przypadku łowienia linów najważniejsza jest lokalizacja. Można nasypać najlepszych zanęt i dodatków do wody, jednak jak tam lina nie ma, to one nie sprawią, ze on się tam pojawi. Z drugiej strony można mieć słabe bardzo przynęty i łowić dobrze, tam gdzie lin jest. Dlatego wiele dyskusji jest nietrafionych, bo wędkarze rozczarowują się tym, ze coś drogiego nie sprawiło cudów, podczas gdy powodem 'bezrybia' jest niedopasowanie się do ryb, przede wszystkim szukanie ich tam, gdzie ich nie ma w ogóle lub są rzadko.
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: tomasz 38 w 22.03.2020, 10:37
Wszystko można samemu zweryfikować i wnioski wyciągnąć, dwa zestawy w różnych miejscach, na jednym robaki na drugim pszenica np., nęcimy i łowimy na to samo i odp. same przyjdą ;)
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Modus w 22.03.2020, 11:49
Eskimos i Polak to biologicznie też ten sam gatunek. Gustujesz w surowym sercu foki? Myślę, że jakiś czynnik przyzwyczajenia wchodzi w grę

Polak-wegetarianin i Polak-mięsożerca również należą do tego samego gatunku. Kolega Azymut sądzi, że wśród ryb danego gatunku występują tego rodzaju przekonaniowo uwarunkowane różnice żywieniowe? Wedle kolegi Azymuta ryby dysponują odpowiednikiem narodowej/regionalnej tradycji kulinarnej, która odróżnia poszczególne nacje/regiony - także te nieodległe geograficznie/środowiskowo? Dieta eskimoska to nie tyle efekt "przyzwyczajenia", co funkcjonowania w specyficznym środowisku, które jest wyjątkowo ubogie pod względem oferty pokarmowej.

Przekonanie, że ryby gustują jedynie w tym, do czego są "przyzwyczajone", to element wędkarskiej mitologii - zarówno w odniesieniu do zanęt, jak i przynęt (naturalnych oraz sztucznych - w tym spinningowych). Klenie z mojego odcinka dzikiej Narwi (o niewielkiej presji wędkarskiej) nie są "przyzwyczajone" do gotowanych konopi, kasterów, białych robaków, pelletów, pasty serowej, mielonki ani wątróbki, bo trafiają one do wody w zbyt małej ilości i zbyt rzadko, a jednak w nich gustują. Oczywiście nie są również "przyzwyczajone" do zanęty halibutowej czy serowej, a mimo to przejawiają zainteresowanie. Na szczęście ryby to nie inżynier Mamoń z kultowego filmu "Rejs", który gustował wyłącznie w wielokrotnie słyszanych i oswojonych melodiach :)
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Azymut w 22.03.2020, 12:43
Kolego Modus, twierdzę, że istnieje coś takiego jak efekt oswojenia, przyzwyczajenia ryb do określonego pożywienia. Jeśli na wspomnianym wcześniej przeze mnie odcinku rzeki Warta, miejscowi wedkarze od przeszło 20 lat sypia regularnie gotowana pszenicę, i jest ona znacznie bardziej łowna niż mady, gnojaki i kukurydza razem wzięte, to jak sądzisz, jaki efekt przyniesie używanie pelletu, i zanet na bazie maczek? Spieszę z odpowiedzia: lichy. Kilka różnych osób próbowało już podchodów z pelletem czy kulkami. Na próżno było szukać wyników, posłanie w to samo miejsce zestawu z pszenica otwierało wodę, w postaci kleni, jazi czy płoci.

Wprowadzanie nowego elementu do menu ryb, zwłaszcza na rzekach, jest procesem długotrwałym i będzie przynosić skutek na miare UK za lat kilka, i po wpadnieciu do wody ton pelletu i kulasów.

Mogą występować odcinki o większej presji, gdzie ryba jest szybciej nauczona nowego pokarmu, ale na odcinkach "zacofanych" wędkarsko, (może lepiej zabrzmi oldschoolowych), gdzie prym wiedzie ziarno plus robaki, pellet przegrywa z kretesem. Po prostu ryba pobiera to co zna, i w stosunku do czego ma zaufanie.

W UK będzie na odwrót, tam z makaronem, pszenica czy ziemniakiem rzeki nie podbijesz.

W kwestii biologicznym to każda ryba z tego samego gatunku kubki smakowe ma te same, ale jej preferencje pokarmowe mogą być zupełnie inne.
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Wonski81 w 22.03.2020, 12:53
Hmm....

Jak zatem wytłumaczyć zjawisko, gdy na wodzie stojącej (w sumie więcej niż jednej) PZW zanęta na mączkach i pelety/kuleczki robią taką robotę, że wędkarze z połowy zbiornika przychodzą popatrzeć?
Do tej pory, przez wiele lat sypana była zanęta za 5zł i kukurydza, a także inne robaki czy kartofle.
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Azymut w 22.03.2020, 13:03
Hmm....

Jak zatem wytłumaczyć zjawisko, gdy na wodzie stojącej (w sumie więcej niż jednej) PZW zanęta na mączkach i pelety/kuleczki robią taką robotę, że wędkarze z połowy zbiornika przychodzą popatrzeć?
Do tej pory, przez wiele lat sypana była zanęta za 5zł i kukurydza, a także inne robaki czy kartofle.

Moim zdaniem różnice polegają na tym, że woda stojąca jest zbiornikiem dużo mniejszym niż rzeka i statystycznie podlega dużo większej presji niż rzeka, licząc wędkarza na metr kwadratowy brzegu.

Druga sprawa, że taka ilość wędkarzy, plus zamknięte środowisko ryb, sprawia że ryba siła rzeczy szybciej "spotka" się z pelletem czy kulasami.

W zbiornikach stojących, rybostan w głównej mierze stanowią ryby z hodowli którymi się zarybia zbiornik. One już na poziomie kroczka, często w hodowli dostaja pellet. W rzekach z kolei proporcjonalnie na odwrót stanowią ryby dzikie, wytarte w rzece. Taka ryba jest dużo mniej ufna, i moim zdaniem sprytniejsza niż ten sam gatunek występujący w stawach. Po prostu inne środowisko życia sprawia, że nabiera innych cech "charakteru".

Ilość ryb w rzece nie ma nic do rzeczy, bo sytuacja w której ryb jest tak dużo że muszą sobie na łeb wchodzić by wyrwać kawałek jedzenia, i obojętnie dla niej jakiego, występuje w akwarium a nie w dzikiej rzece.

Trend ze zbiorników stojących będzie stopniowo przechodzić na wody płynące ale będzie procesem dużo dłuższym bo ryba migruje, jest dzika, i na pewnych odcinkach jest przez wiele lat futrowana przez miejscowych ziarnami (wiadomo, ekonomia)
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Bombay w 22.03.2020, 13:21
Jak zatem wytłumaczyć zjawisko, gdy na wodzie stojącej (w sumie więcej niż jednej) PZW zanęta na mączkach i pelety/kuleczki robią taką robotę, że wędkarze z połowy zbiornika przychodzą popatrzeć?
Nie że się czepiam czy coś ale chciałbym to zobaczyć.

Zawsze powtarzam, jak są takie skuteczne te zanęty na mączkach i pellety to dlaczego, żadna drużyna nie stosuje ich w zawodach wędkarskich.
Co nie wiedzą, że coś takiego jest?

Dobra takie pytanie kupiłem dumbellsy Drenana ananasowe, tutti frutti i krab&kryl coś więcej potrzeba? 
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: tomasz 38 w 22.03.2020, 13:24
Ja do kraba& kryla dorzucił bym jeszcze halibuta ;),i atakuj śmiało kolego ,daj znać o efektach :beer:
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Tomek M. w 22.03.2020, 13:28
Polecam jeszcze waftersy Ringersa- chocolate- orange 10 mm https://sklepdrapieznik.pl/sklep/oferta-ringers/17761-ringers-chocolate-orange-wafters-10mm.html
i nuggetsy Dynamite Baits tonące żółto- czerwone https://sklepdrapieznik.pl/sklep/pellety-haczykowe-ciasta-konopie-i-slimaki/12876-dynamite-baits-slow-sinking-nuggets-zolto-czerwone-tonace.html
Stosuje i stosowałem różne ale te niezmiennie dobre i wracam do nich cały czas- polecam przy zastrzeżeniu, że chodzi Ci o przynęty do metody.
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: tomasz 38 w 22.03.2020, 13:29
Według mnie najważniejszą rzeczą jest fakt zlokalizowania ryby,dopiero potem podanie żarełka ,rzeka na pewno rządzi się innymi prawami niż jeziora ,ale rybę też przyzwyczaisz np. do pelletów ,wystarczy na początek sypać ziarna z odrobiną pelletu ,a potem stopniowo zwiększać ilość pelletu nie wierzę ,że ryba w niego nie wejdzie :beer:
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Modus w 22.03.2020, 13:29
Wprowadzanie nowego elementu do menu ryb, zwłaszcza na rzekach, jest procesem długotrwałym...

Ciekawy element mitologii wędkarskiej - na miarę pomysłu, że polskie szczupaki, okonie i sandacze potrzebowały ongiś kilkuletniego "oswojenia" z twisterami zanim zaczęły je zażerać. Najwyraźniej ktoś dyskretnie i uporczywie wrzucał do Narwi na moim odcinku "tony" zanęt halibutowych, gotowanych konopi, kasterów, barwionych na czerwono robaków, pelletów, pasty serowej, mielonki, wątróbki, a także larw pszczoły miodnej, których używałem w zeszłym sezonie (pierwsze branie miałem po kilkunastu sekundach od zarzucenia). Chyba zainstaluję foto-pułapki, bo sprawa jest intrygująca :)
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: kordi w 22.03.2020, 13:29
Jak zatem wytłumaczyć zjawisko, gdy na wodzie stojącej (w sumie więcej niż jednej) PZW zanęta na mączkach i pelety/kuleczki robią taką robotę, że wędkarze z połowy zbiornika przychodzą popatrzeć?
Nie że się czepiam czy coś ale chciałbym to zobaczyć.

Zawsze powtarzam, jak są takie skuteczne te zanęty na mączkach i pellety to dlaczego, żadna drużyna nie stosuje ich w zawodach wędkarskich.
Co nie wiedzą, że coś takiego jest?
Bo zgodnie z regulaminem rozgrywania zawodów wędkarskich spławikowych i feederowych jest zakaz stosowania zanęt na mączkach.
A co do skuteczności dodawania mączek i łowienia na przynęty jak pellet, waftersy czy kulki to wszystko jak zwykle zależy od wody. Na jednych będą killerem, na innych będzie lipa. Tak jak ze wszystkim, dlatego trzeba testować i stosować to co się na danej wodzie sprawdza.
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: tomasz 38 w 22.03.2020, 13:30
Modus przyjacielu, zostaw larwy pszczoły miodnej w spokoju :P
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Modus w 22.03.2020, 13:37
Oferował je (chyba z francuskiego importu) renomowany sklep przynętowy Jokers24 , więc na próbę wziąłem :)
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Azymut w 22.03.2020, 13:38
Wprowadzanie nowego elementu do menu ryb, zwłaszcza na rzekach, jest procesem długotrwałym i będzie przynosić skutek...

Ciekawy element mitologii wędkarskiej - na miarę pomysłu, że polskie szczupaki, okonie i sandacze potrzebowały ongiś kilkuletniego "oswojenia" z twisterami zanim zaczęły je zażerać. Najwyraźniej ktoś dyskretnie i uporczywie wrzucał do dzikiej Narwi na moim odcinku "tony" zanęt halibutowych, gotowanych konopi, kasterów, barwionych na czerwono robaków, pelletów, pasty serowej, mielonki, wątróbki, a także larw pszczoły miodnej, których używałem w zeszłym sezonie (pierwsze branie miałem po kilkunastu sekundach od zarzucenia). Chyba zainstaluję foto-pułapki, bo sprawa jest intrygująca :)

Po uzyskaniu zgody leśniczego zainstaluj i koniecznie daj znać czy dochodzi do nielegalnej utylizacji mielonki, albo zrzutu konopii czy pelletu do wody. :thumbup: :beer:
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Bombay w 22.03.2020, 14:05
Polecam jeszcze waftersy Ringersa- chocolate- orange 10 mm https://sklepdrapieznik.pl/sklep/oferta-ringers/17761-ringers-chocolate-orange-wafters-10mm.html
i nuggetsy Dynamite Baits tonące żółto- czerwone https://sklepdrapieznik.pl/sklep/pellety-haczykowe-ciasta-konopie-i-slimaki/12876-dynamite-baits-slow-sinking-nuggets-zolto-czerwone-tonace.html
Stosuje i stosowałem różne ale te niezmiennie dobre i wracam do nich cały czas- polecam przy zastrzeżeniu, że chodzi Ci o przynęty do metody.

a mam pytanie z innej beczki - dlaczego polecacie tylko produkty marek znanych na rynku a nikt nie pisze z Was o Meus, Marcos, LVD(czy jakoś tak) mnie przytłacza ilość marek i ilość produktów dostępnych na rynku dotyczący tylko przynęt do metody.
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Fisha w 22.03.2020, 14:13
Bo te znane marki są po prostu sprawdzone i w zdecydowanej większości przypadków wystarczające?
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Bombay w 22.03.2020, 14:20
Bo te znane marki są po prostu sprawdzone i w zdecydowanej większości przypadków wystarczające?
A może wartość niematerialna jaką jest marka wpływa na popyt określonych produktów?
Interesuje mnie czy faktycznie produkty innych marek aż tak odstają od produktów marki SB, Drennan czy Ringers.
Co prawda widać różnice w kulkach między CC moore a Tandem baits ale czy aż taka różnica występuje w wypadku produktów do methody?
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Azymut w 22.03.2020, 14:23
Bo te znane marki są po prostu sprawdzone i w zdecydowanej większości przypadków wystarczające?
A może wartość niematerialna jaką jest marka wpływa na popyt określonych produktów?
Interesuje mnie czy faktycznie produkty innych marek aż tak odstają od produktów marki SB, Drennan czy Ringers.
Co prawda widać różnice w kulkach między CC moore a Tandem baits ale czy aż taka różnica występuje w wypadku produktów do methody?

Zdecydowanie. Sonubaits, Dynamite Bait, Mainline, czy Ringers to zdecydowanie najwyższa półka.

Absolutnie nie ma sensu porównywać Polskich zanet czy przynęt. To zupełnie inny poziom.
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Shreku82 w 22.03.2020, 14:28
Ja kupuję przynęty markowe, jak i tańsze i niestety z reguły markowe wygrywają. Przede wszystkim jakością co skutkuje liczbą brań.
Z tych tańszych Meus robił dobre przynęty 3 lata temu i obecnie prędzej na te stare pelety mam brania niż na nowości.
Z budżetowych marek polecam MatchPro, bo większość ich dumbelsów (tylko takie mam więc o innych się nie wypowiem) długo zachowuje kolor i aromat i jest skuteczna.
Nie są złe również pelety Proffessa, aczkolwiek nie.am ich zbyt dużo ale rybki dają

Wysłane z mojego Mi A2 Lite przy użyciu Tapatalka
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Fisha w 22.03.2020, 14:29
Do tej listy dołożyłbym jeszcze Spotted Fin.
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Azymut w 22.03.2020, 14:45
Do tej listy dołożyłbym jeszcze Spotted Fin.

Pewnie :)

Nasz rynek wędkarski przepoczwarza się dopiero, tak naprawdę raczkujemy method feederowo i dopiero powstają pierwsze nie śmiałe kroki w kierunku dobrej jakości zanet. Jedynie Lorpio na naszym rynku odjechał konkurencji, z tym, że problem z nim jest taki że oferuje swoje zanety czy pellety często w cenie zachodnich marek, a nawet czasem ciut drożej!

UK wyznacza trendy w metodzie, ale np rynek węgierski również prężnie się rozwija i ma bdb produkty. Widać nawet biedniejsi mogą zrobić coś dobrego, dlatego przy uczciwym i rzetelnym podejściu do tematu nasi mogę odrobić trochę zaległości.

Niestety wydaje mi się że część klientów bezpowrotnie już stracili na rzecz Sensasa, czy Brytyjczyków, ale i tak muszą powalczyć jakoś.
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Luk w 22.03.2020, 20:59

Ilość ryb w rzece nie ma nic do rzeczy, bo sytuacja w której ryb jest tak dużo że muszą sobie na łeb wchodzić by wyrwać kawałek jedzenia, i obojętnie dla niej jakiego, występuje w akwarium a nie w dzikiej rzece.

Trend ze zbiorników stojących będzie stopniowo przechodzić na wody płynące ale będzie procesem dużo dłuższym bo ryba migruje, jest dzika, i na pewnych odcinkach jest przez wiele lat futrowana przez miejscowych ziarnami (wiadomo, ekonomia)

Nie zgodzę się z tym :)

Po pierwsze to nie wiesz nawet ile powinno być ryb w rzece. Zerknij ile łowią na Renie, we Francji lub we Włoszech. Tam jest często opór ryby. Polskie rzeki to własnie takie 'akwarium', bo wędkarze po prostu zdziesiątkowali ryby, niszczone są tarliska, nie pomagają susze. Jeżeli mieszkałbyś przy granicy polsko- czeskiej, to zorientowałbyś się, że Odra czeska i Odra polska to dwie różne rzeki pod względem rybostanu. U Czechów ryby sobie 'wchodzą na łeb', po polskiej stronie zaś już jest 'porządek' :) Dlatego mówienie, że polskie rzeki są dzikie, to przegięcie. Dzikich rzek nie traktuje się jak stawy hodowlane, a tak jest w Polsce właśnie. W takim UK takiego Trentu się praktycznie nie zarybia w ogóle, a jak jest w Polsce? Ile jest szczupaka w wodzie polskiej 'dzikiej'? Jego ilość jest tak niska, że trudno mówić o dzikości. To jest właśnie nienaturalne, to jest ingerencja człowieka w ichtiofaunę, bardzo mocna.

Kolejna sprawa to zarybienia. Nie wiem dlaczego nie zwracasz uwagi na to, że polskie rzeki się regularnie zarybia. Narybek nie jest karmiony pszenicą ale specjalną karmą, która jest waśnie pelletem. Czyli wiele ryb ma już coś niby 'zakodowane'. Czy wg ciebie ryby o tym zapominają?

Następna rzecz to naturalność przynęt. My łowimy zazwyczaj na coś, co nie jest dla ryby naturalne, bo pszenica to zboże, rosnące na polach a nie nad rzekami. Gdyby polscy wędkarze sypali jakieś olbrzymie ilości np. grochu, to bym mógł coś zrozumieć, ale ile tego tak naprawdę trafia do wody? Do tego ile ryb złowionych wraca do zbiorników? Zwłaszcza szczupaków? Jego brak powoduje poważne zakłócenia, jest zatrzęsienie drobnicy, więc wiele przynęt będzie działać inaczej niż na wodzie normalnej.

Następna rzecz to pellet halibutowy, który w pewnym momencie zaczął być wykorzystywany  przez wędkarzy w UK. To podobno była masakra, takie ilości łowiono na niego brzan czy kleni. Teraz ryba właśnie chce go mniej, dawniej po prostu szalała na tym punkcie. Pytanie dlaczego? Bo to UK? Czy można sądzić, że polski kleń i brzana zachowałyby się całkiem inaczej? Oczywiście, ze nie...

Teraz zadajmy sobie kolejne pytanie. Czy karp w UK jest inny od tego w Polsce. O dziwo różnic nie ma żadnych. Polski wcina kulki i pellety aż mu się skrzela trzęsą :) Więc jak to jest?

Gdzie tkwi problem? Według mnie w ilości ryb, to podstawa. W UK o wiele łatwiej sprawdzić co smakuje rybom, bo jest ich więcej. Jest na czym testować. W Polsce ryb jest dużo mniej, więc już to stanowi znaczący faktor. Bo jak się łowi jedną brzanę, to trudno powiedzieć czy coś się nam dobrze sprawdza. Bo to jak znaleźć jednego prawdziwka w lesie i mówić o tym, że jest sporo grzybów. Być może jest ich sporo, a może mieliśmy szczęście?

Kolejna rzecz to sposób łowienia. Skoro mało kto łowi brzany jak Angole, skupiając się na łowieniu z użyciem cienkich żyłek i przyponów, z małymi przynętami, to czy można mówić o tym, ze dokonano tu porównania skuteczności czegoś? Oczywiście, że nie. Ja nie widze praktycznie nikogo, kto łowi w Polsce jak w UK, więc jak można mówić, ze coś się sprawdza lub nie? Poza tym jak pisałem, tutaj mało kto nastawia się na mniejsze ryby, wchodząc w kulki i pellety. Te są dla większych ryb... Do tego kulki i pellety sprawdzają się w nocy głównie. Na Trencie za dnia na kulki można złapać zapalenie płuc, zwłaszcza zimą. Taka jest prawda. Więc już mamy tu spore rozróżnienie, bo taka brzana wykazuje zadziwiające zmiany apetytu, co innego woli za dnia a co innego w nocy.

Kolejna rzecz to zanęty na mączkach. Tu twoja teoria wali się w gruzy, gdyż te zanęty cieszą się teraz wielką popularnością. Dlaczego? Bo się sprawdzają, między innymi pisze o tym Czesiek właśnie. Ale znów, do Metody i tego typu łowienia, czyli większych ryb. To nie są zanęty na krąpia czy płoć, choć też się je łowi.

Kolejna sprawa to różnica pomiędzy wodą zimną i ciepłą. Latem ryba ma ochotę na wiele rzeczy, te roślinne się dobrze sprawdzają, zreszta ma spory apetyt i pałaszuje wszystko. Ale zima już jest spora różnica, bo pellety i kulki, ciasta ustępują pola przynętom zwierzęcym. Ryba zdecydowanie je woli, może dlatego , ze są lekkostrawne? Więc tu wielu może wyciągać złe wnioski. Ja już w październiku przechodzę na rzece na białe, bo ryba bierze na nie o wiele chętniej niż na pellety lub kulki, i robię to do końca sezonu na rzekach, a więc do 14 marca. To praktycznie pół roku. I mam skalę porównawczą, bo wiem jak łowią znajomi, czego używają. Ci co polegają na kulkach zazwyczaj blankują.

Według mnie ryby mogą wykazywać pewne przyzwyczajenia, jednak nie aż tak duże jak piszesz. Bardzo często po prostu porównuje się rzeczy nieprawidłowo. W Polsce łowi się głównie ryby drobne, mało kto nastawia się na coś większego, jest to bonus. W UK jest zazwyczaj na odwrót. O ile nie ma zawodów, to ludzie nastawiają się na ryby duże. Więc podejście jest tu bardzo istotne. Taktyka łowienia płoci, krąpi i leszczy jest odmienna od taktyki używanej do łowienia leszczy (ale łopat), brzan i kleni, łowi się zarówno innym sprzętem, jak i z użyciem innych przynęt, zanęt, nęci sie inaczej. Nie ma to jednak wiele wspólnego z tym co lubią ryby.
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Azymut w 22.03.2020, 21:38
Lucjan, w Polsce ryby w rzekach zarybia się na ogół bardzo drobna ryba, nie są to sztuki gotowe od razu przystąpić do tarła. Widziałem kilka razy zarybianie rzek, są to setki malutkich rybeczek w workach wypuszczane co kilkadziesiąt metrów na danym odcinku rzek. Przeżywalność to ok 2% z tego co mi mówiono (do wieku dorosłego)....

Czesiu pytał o sytuację nad stojącą wodą i wyniki tam na maczki i przełożenie tego na wody płynące. Chyba dosyć logicznie to wytłumaczyłem, musiałeś chyba czegoś nie zrozumieć. Która teoria się wali? Że na maczki połowisz na wodach stojących, a na płynących już ciut gorzej w Polsce?

Ryby w Polskich rzekach to głównie dzikusy, z domieszką jakichś uciekinierów z hodowli w trakcie powodzi, ze sporadyczna ilością sztuk z zarybień.... Gadałem z kilkoma gościami mającymi pod opieką m. in. odcinki rzek czy kanałów i mówią wprost, że oni rzek nie zarybiają bo "to się nie opłaca...". Co w naturze się uchowa i wytrze to praktycznie tyle tego mamy...

Ja tak się nie chce kłócic, specem nie jestem w zakresie łowienia w Polskich rzekach, natomiast mam wśród znajomych i rodziny rzecznych łowców, i z ich praktyki i opinii wynika, że owszem na miejskich odcinkach rzek, albo jakichś dobrych i znanych wszem i wobec miejscówkach ryba powoli zaczyna znać i reagować pozytywnie na pellet czy kulki. Ale zdecydowanie większą część urobku stanowi wciąż Polska tradycyjna kuchnia wędkarska...

Dawid z kanału WJNR ma filmy z nad rzek z UK, gdzie wcale nie ma sesji udanych, trafiają mu się słabe wyniki na waszych rzekach czy kanałach.... Więc jak sądzę jest jak wszędzie, są miejsca lepsze i gorsze wędkarsko.

Podobnie u nas, patrząc na wyniki Artura Krasickiego czy Stasia1 można by stwierdzić że u nas jest eldorado... Bartek trzepie klenie jak wściekły, chłopaki z Wodzisławia na małym ciurku wyciągają leszcza 60 cm, czasem brzanę... Wędkarska Tuba, czy Górek to też przykłady ludzi co potrafią ładnie połowić w Polskich rzekach...

Kiedy też Tobie Luk zdarzyło się w Polsce połowić ryb w rzekach na pellety, kulki albo zanety rybne? Czy głosisz swoje opinie na podstawie teorii i tego co teoretycznie powinno być?
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Azymut w 22.03.2020, 21:58
Z resztą, dobra. Ja kończę temat bo zmierza to w stronę bezsensownego kopania się. Cofam co napisałem, i przyznają wam rację że w Polskich rzekach, w oparciu o doświadczenia łowców z UK, najskuteczniejsze są zanety na bazie maczek rybnych, a z przynęt są to pellety i kulki. Mała ilość brań na to jest efektem bezrybia, a osoby łowiące stara szkoła robią to z powodu braku wiedzy i techniki ich kolegów z zachodnich państw. Jest zgoda.

 :beer:
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Luk w 22.03.2020, 22:53
Lucjan, w Polsce ryby w rzekach zarybia się na ogół bardzo drobna ryba, nie są to sztuki gotowe od razu przystąpić do tarła. Widziałem kilka razy zarybianie rzek, są to setki malutkich rybeczek w workach wypuszczane co kilkadziesiąt metrów na danym odcinku rzek. Przeżywalność to ok 2% z tego co mi mówiono (do wieku dorosłego)....

Czesiu pytał o sytuację nad stojącą wodą i wyniki tam na maczki i przełożenie tego na wody płynące. Chyba dosyć logicznie to wytłumaczyłem, musiałeś chyba czegoś nie zrozumieć. Która teoria się wali? Że na maczki połowisz na wodach stojących, a na płynących już ciut gorzej w Polsce?

Ryby w Polskich rzekach to głównie dzikusy, z domieszką jakichś uciekinierów z hodowli w trakcie powodzi, ze sporadyczna ilością sztuk z zarybień.... Gadałem z kilkoma gościami mającymi pod opieką m. in. odcinki rzek czy kanałów i mówią wprost, że oni rzek nie zarybiają bo "to się nie opłaca...". Co w naturze się uchowa i wytrze to praktycznie tyle tego mamy...

Ja tak się nie chce kłócic, specem nie jestem w zakresie łowienia w Polskich rzekach, natomiast mam wśród znajomych i rodziny rzecznych łowców, i z ich praktyki i opinii wynika, że owszem na miejskich odcinkach rzek, albo jakichś dobrych i znanych wszem i wobec miejscówkach ryba powoli zaczyna znać i reagować pozytywnie na pellet czy kulki. Ale zdecydowanie większą część urobku stanowi wciąż Polska tradycyjna kuchnia wędkarska...

Dawid z kanału WJNR ma filmy z nad rzek z UK, gdzie wcale nie ma sesji udanych, trafiają mu się słabe wyniki na waszych rzekach czy kanałach.... Więc jak sądzę jest jak wszędzie, są miejsca lepsze i gorsze wędkarsko.

Podobnie u nas, patrząc na wyniki Artura Krasickiego czy Stasia1 można by stwierdzić że u nas jest eldorado... Bartek trzepie klenie jak wściekły, chłopaki z Wodzisławia na małym ciurku wyciągają leszcza 60 cm, czasem brzanę... Wędkarska Tuba, czy Górek to też przykłady ludzi co potrafią ładnie połowić w Polskich rzekach...

Kiedy też Tobie Luk zdarzyło się w Polsce połowić ryb w rzekach na pellety, kulki albo zanety rybne? Czy głosisz swoje opinie na podstawie teorii i tego co teoretycznie powinno być?

Ja też po tym wpisie przestaję dyskutować. Przeczytaj to co napisałem i odnieś się do tego wpierw, zamiast pisać takie rzeczy. Bartek trzepie klenie i łowi na pastę serową, przepis jest brytyjski lub powiedzmy międzynarodowy:
https://splawikigrunt.pl/artykuly-i-porady/przynety-i-zanety/jak-zrobic-paste-serowa

Ja tylko twierdzę, że ryby nie mają wcale innego podniebienia w Polsce a innego w UK, lub raczej mają, ale jest to dość mały faktor, a nie wielki jak wg ciebie.

Czy rozumiesz, że w UK nie używano od zawsze pelletu halibutowego i kulek? Więc jeżeli ryby waliły w pellet halibutowy jak wściekłe, po jego wprowadzeniu na rynek wędkarski gdzieś w latach 90-tych, to dlaczego? Bo wolą wołowinę a'la Wellington bardziej niż schabowego? To właśnie sugerujesz.

Ja wciąż widzę, jak ludzie próbują pewnych rzeczy używać dość nieudolnie w Polsce, po czym się zrażają, mowiąc, że polskie ryby tego nie chcą. Przyczyna jest jednak całkiem inna, zazwyczaj stosują to w niewłaściwy sposób. Ja się już nasłuchałem wykładów fachowców, co mówili mi, że Metoda to jest dobra na komercje w UK a nie na polskie wody, i wg mnie jest to dokładnie ten sam typ ludzi, co uważa, że podniebienie tych samych gatunków się różni w zależności od kraju. Czyli jest to bunt przeciwko tzw. angielskim wynalazkom. Ale taka Metoda to po prostu skuteczna pułapka na ryby, nieważne w jakim kraju Europy jej się używa.

Zrozum raz jeszcze, za dnia w UK nie połowisz za bardzo brzan i kleni na rzekach. Nie pomogą ci zanęty na mączkach. Rozumiesz to? Nie połowisz też za bardzo na pszenicę. A wiesz dlaczego? Bo te gatunki się zachowują w pewien sposób, specyficzny. Na przykład pasta serowa to jest coś dobrego na mniejsze rzeki, na taki Trent się nie nadaje, bo zbyt mocna woda szybko ją rozpuści czy wypłucze z kulki. I co, czy można twierdzić, że kleń nie lubi pasty tego typu, bo się nie ma na to wyników na Trencie? Nie, to zależy od sytuacji. Podobnie jest z chlebem tostowym i tak dalej i dalej...

Dlaczego przynętą linową nr 1 wg Tenchfishers, czyli brytyjskiego klubu łowców linów, są mady w kolorze czerwonym? Czy uważasz, że ci fachowcy, mają jakąś teorię odnoszącą się do lina brytyjskiego? Lin francuski czy niemiecki zaś będzie wolał coś innego? To jest właśnie uniwersalność. Te liny nie pochodzą z komercji, bo na takich nie dorastają do dużych rozmiarów. I podobnie jest z brzanami na rzekach, one są dzikie tak jak te z Polski. Po prostu wiele rzeczy się sprawdza, ale jedne lepiej drugie mniej. Dlatego większość zanęt w UK jest na mączkach, bo są najskuteczniejsze i najczęściej się sprzedają. Ale nie służą do łowienia małych ryb, do tego są inne rzeczy. Wszystko więc zależy od podejścia.

Jedno jednak trzeba przyznać. Nie to, ze Brytole są lepsi i mądrzejsi (bo raczej nie są), ale to, że Polacy nie są tak zamożni, i wiele lat łowili na to co mieli pod ręką. Niestety, dochodzi do tego jeszcze wszechobecna ściema w Polsce, która wciskali wędkarzom od 30 lat wyczynowcy, mówiący jak łowić. Zapominając o tym, że ich łowienie jest bardzo specyficzne, że są inne drogi. Do tego doszło oszustwo, jakiego jest wciąż pełno, gdzie na opakowaniach się obiecuje ludziom cuda. Zanęty, ściągające ryby z najdalszej części łowiska i tak dalej. Polscy wędkarze niczym rycerze króla Artura szukają Świętego Graala, czyli cudowną zanętę lub przynętę, co łowi wszystko, dlatego dają się nabierać, stąd tyle fantastycznych teorii. A prawda jest bardzo prozaiczna. Brakuje podstawowej wiedzy o rybach, stąd takie cuda wianki. Ale to się kończy powoli, juz jesteśmy w tej lidze co Angole, ludzie zaczęli myśleć, sami próbować. Teraz mało kto już kupuje rurki antysplątaniowe lub sprężyny, spławiki wielkie jak bojki. Ludzie wreszcie sami zaczęli kombinować i sprawdzać, i wychodzi im to coraz lepiej :)

Niestety, wielkim cieniem kładzie się tu działalność PZW, które 'odmóżdżyło' wędkarzy bardzo mocno. Związek opanowali goście nie będący wędkarzami, nie mający wcale na celu dobra wędkarstwa, ale zrobienie folwarku, co zapewnić im miało dobre wypłaty i możliwości kombinacji. Przez to nie było rozwoju, był zastój. Dopiero od kilkunastu lat coś się ruszyło (od wejścia Polski do UE dokładnie), od kilku wręcz jest rewolucja. Dlatego między innymi upada Gut-mix, bo nie ma szans w dzisiejszych realiach, z kiepską ofertą dopasowaną do realiów sprzed 20 lat.

Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Azymut w 22.03.2020, 23:25
Lucjan odpisałem Ci na Twoje argumenty, wysuwając swoje, dając przykład że z zarybień nie ma ryb hodowanych na peletach, spytałem o Twoje doświadczenia z ostatnich lat z Polskich rzek i używania pelletow, podałem przykład wędkarzy łowiących bardzo dobrze na inne przynęty niż pellet czy kulki....

Wg mnie i moich znajomych wędkarzy, jeśli kleń co żyje w Polskiej rzece 5,7,8 lat i na swoim odcinku wiecznie znajduje pszenicę, zna ja, lubi i żeruje w niej, to nie dostanie nagle szału, gdy pierwszy raz zobaczy pellet halibutowy. Przyzwyczajenie robi swoje, i zwierzęta mają swoje preferencje smakowe zależne od wielu czynników, mimo tych samych kubków smakowych.

Jeden z przykładów to łowisko specjalne PZW z mojej okolicy. Woda bardzo obficie zarybiana karpiem i amurem. Najlepsze przynęty od Sonu i onych nie potrafiły dać mi efektu. Gdy w to samo miejsce zaspodowalem kukurydzę i zacząłem łapać na dwa ziarna, woda się otworzyła. Branie za braniem. Chwilę potem zagadka się wyjaśniła, gdy przyszli stali członkowie nad wodę (ja byłem na jednodniowej wejściówce) i każdy z nich na dzień dobry sypnal po puszcze kukurydzy do wody. Przykład pszenicy z nad Warty, czy kukurydzy z tej wody PZW pokazuje moim zdaniem, że jednak stały dostęp do określenego pokarmu determinuje smak i preferencje ryb w trakcie żerowania. Zgadzasz się? Takich opowieści na forum wśród ludzi najdziesz więcej, dużo osób doświadcza pewnych konkretnych uwarunkowań ryb w konkretnych zbiornikach. Nic nigdzie nie może z marszu być traktowane jako pewniak. Zgadzasz się?

To że lin je robaki, albo skuteczności metody na wodzie stojącej nigdzie nie negowałem, tu lwia część Twojej wypowiedzi zajmuje wykład o linach, metodzie i PZW... I na koniec jeszcze dostaje reprymendę, że nie odpisuje na Twoje wcześniejsze uwagi...
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: robson w 23.03.2020, 00:15
Cytat: Azymut

Wg mnie i moich znajomych wędkarzy, jeśli kleń co żyje w Polskiej rzece 5,7,8 lat i na swoim odcinku wiecznie znajduje pszenicę, zna ja, lubi i żeruje w niej, to nie dostanie nagle szału, gdy pierwszy raz zobaczy pellet halibutowy.

O ile równocześnie będzie miał tę pszenicę dostępną. Tu już wchodzi kwestia presji wędkarskiej i dostępności pokarmu w ogóle. Poza tym ciekawy jest przypadek kaszy albo pasty serowej. Nie są to karmy, którymi się dużo nęci - zwłaszcza pasta serowa. Łowi się na nie w zasadzie z marszu, a efekty są. A przecież w porównaniu z pokarmem naturalnym, czy choćby sypaną wszędzie do wody kukurydzą, występują w rzece w ilościach śladowych. Może mój przykład jest indywidualny i nie ma wielkiej wartości, ale od pewnego czasu przestawiłem się z kukurydzy i robactwa na kaszkę i efekty są takie: ilościowo nieco mniej sztuk wpada niż na robaki - nie ma już cert i krąpi, ale rozmiarowo nie ma porównania jeśli idzie o leszcza i klenia. O kukurydzy nawet nie ma co mówić. Może w mniejszych rzekach inaczej to wygląda, ale w takiej Wiśle nie przywiązywałbym się do popularności przynęt.
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Luk w 23.03.2020, 09:31

Wg mnie i moich znajomych wędkarzy, jeśli kleń co żyje w Polskiej rzece 5,7,8 lat i na swoim odcinku wiecznie znajduje pszenicę, zna ja, lubi i żeruje w niej, to nie dostanie nagle szału, gdy pierwszy raz zobaczy pellet halibutowy. Przyzwyczajenie robi swoje, i zwierzęta mają swoje preferencje smakowe zależne od wielu czynników, mimo tych samych kubków smakowych.

Nie za bardzo rozumiem, po co podajesz tak skrajny przykład. Czy nęcicie stale jakiś odcinek rzeki pszenicą? Cały rok? Jeżeli tak, to masz rację, ale to jest sytuacja wyjątkowa, bardzo wyjątkowa, w której istnienie trudno mi uwierzyć. Bo to nie jest pytanie co by zjadł taki kleń, gdyby mu podano te dwie rzeczy. My mówimy o tym co ryby lubią ogólnie.

Kleń to ryba która żyje w rzekach, na skraju nurtu i wody spokojniejszej, czekająca na okazję. Stado 8-10 sztuk na ten przykład, czeka co im woda przyniesie. Z racji wielkiego pyska kleń nie ma problemu z pobraniem pokarmu o dużych rozmiarach, jest wszystkożerny. I skorzysta z okazji jeżeli taka się nadarzy. Dlatego łowienie na małych rzekach to tzw. roving, gdzie nęcimy kilka miejscówek lekko, potem je obławiamy. I tutaj zazwyczaj kleń wpada jak śliwka w kompot, bo nie jest w stanie się oprzeć temu co ma przed nosem. I właśnie uważam, że z racji specyfiki pokarmu, wybierze pellet bardzo szybko. Bo to jest karma dla ryb, do nich przystosowana, w której skład oprócz ziaren zbóż wchodzą mączki rybne i oleje rybne.

I teraz abyśmy się dobrze zrozumieli. Jeżeli się łowi z użyciem zanęty a na haku jest pellet, to może to być nieskuteczne. Jeżeli jednak łowimy odpowiednio nęcąc, to znaczy wprowadzając jakąś ilość pelletu, który zalega na drodze do przynęty, to kleń łyknie to, i już wie, że to jest coś co mu pasuje. I o to mi chodzi, że ryba szybko spróbuje co to jest i ma chęć na więcej. Porównałbym to do czekolady, którą można poczęstować kogoś, kto nigdy jej nie jadł. Może kolor nie nęci, ale zapach i smak już bardzo. Więc chodzi o to, aby ryba to spróbowała.

Pamiętajmy,że ryby maja doskonały węch kilkaset razy czulszy niż człowiek. One więc często czują zapach pokarmu i już mają wystarczająco dużo informacji o jego przydatności do spożycia.

Dlatego ja używam miksu 50/50, aby ryba miała w zanęcie wiele ciekawych rzeczy, w ten sposób dopasowuję się między innymi do przynęt. Teraz używam często kulek jak jest ciepło, i do zanęty dodaję mielonych i pokruszonych, tak aby rybę oswoić z tym smakiem.

Ale jak pisałem, wiele przynęt się nie sprawdza w zimnych porach roku tak jak w ciepłych. I to jest bardzo ważne aby umieć się dopasować.
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: DarekM w 23.03.2020, 09:45
"Kleń to ryba która żyje w rzekach, na skraju nurtu i wody spokojniejszej, czekająca na okazję. Stado 8-10 sztuk na ten przykład, czeka co im woda przyniesie. Z racji wielkiego pyska kleń nie ma problemu z pobraniem pokarmu o dużych rozmiarach, jest wszystkożerny. I skorzysta z okazji jeżeli taka się nadarzy."

Tak mi się teraz przypomniało, dawne czasy kiedy jeszcze często zdarzało się mi zabrać złowione ryby do domu. Szokowała mnie wtedy zawartość przewodu pokarmowego klenia, wypełnione były one całymi rakami wraz ze szczypcami ??? Jak one były w stanie je pochłonąć zastanawiało mnie to.
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Luk w 23.03.2020, 10:02

Jeden z przykładów to łowisko specjalne PZW z mojej okolicy. Woda bardzo obficie zarybiana karpiem i amurem. Najlepsze przynęty od Sonu i onych nie potrafiły dać mi efektu. Gdy w to samo miejsce zaspodowalem kukurydzę i zacząłem łapać na dwa ziarna, woda się otworzyła. Branie za braniem. Chwilę potem zagadka się wyjaśniła, gdy przyszli stali członkowie nad wodę (ja byłem na jednodniowej wejściówce) i każdy z nich na dzień dobry sypnal po puszcze kukurydzy do wody. Przykład pszenicy z nad Warty, czy kukurydzy z tej wody PZW pokazuje moim zdaniem, że jednak stały dostęp do określenego pokarmu determinuje smak i preferencje ryb w trakcie żerowania. Zgadzasz się? Takich opowieści na forum wśród ludzi najdziesz więcej, dużo osób doświadcza pewnych konkretnych uwarunkowań ryb w konkretnych zbiornikach. Nic nigdzie nie może z marszu być traktowane jako pewniak. Zgadzasz się?

To nie jest tak do końca. To jest znów dziwny przykład, bo muszę polegać na tym co napisałeś. Nikt tam nie łowi na przynęty od 'Sonu'? Naprawdę? Widzisz, to jest twoje zdanie, którego ja za pewnik przyjąć nie mogę. Przede wszystkim wyeliminujmy amura, to ryba roślinożerna, i choć pobiera kulki, to wybór w jej przypadku jest oczywisty. Co innego karp. Teraz jednak zapytam cię o coś innego. Czy korzystałeś tam z przynęt w kolorze żółtym? Czy uważasz, że taki dumbells ananasowy, karp  od razu odróżnia od ziarna kukurydzy? Czy chcesz mnie zapewnić, że nic nie zadziałało, dopiero kukurydza?

I tu jest pies pogrzebany. Po to się rotuje przynętami, aby zobaczyć co ryby wolą. Wg mnie nie bez kozery dumbells ananasowy tak dobrze łowi, bo wielu rybom albo przypomina kukurydzę, albo tak działa kolor żółty.

I teraz napiszesz mi ze próbowałeś wielu przynęt żółtych, i nie zdziałały, dopiero kukurydza. Nie mamy tego jak skorygować. Aczkolwiek zgodzę się, że ryba przynętę te zna i chętnie będzie z niej korzystać. Jednak nie znaczy to, że nie zadziałają inne :)

OK,na koniec wytłumaczę ci, o co mi chodzi. O ogólne stwierdzenie, że polskie ryby nie gustują w 'wynalazkach z UK' (przyjmijmy, ze większość z nich jest z Wysp). To nie jest prawdą, takie stwierdzenie, ze ryby mają inne podniebienia. Zwłaszcza, że w Polsce ryba dostawała przez wiele lat towar drugiej kategorii, chłam nie z tej ziemi, więc do czego się niby miała przyzwyczaić? Do odpadów cukierniczych i powszechnie mielonych ziaren kukurydzy, wypełniacza zanęt? Do tandetnego aromatu, który wabi wędkarza, a rybę raczej odpycha? Przecież do wody trafiało tyle kartofli, czy to oznacza, że dalej działają? Polecam testy i łowienie na ziemniaczka :)

Ja wcale nie twierdzę, ze wszystko zadziała, zwłaszcza jak ma brytyjską flagę na opakowaniu. Nic z tych rzeczy. Po prostu to jest jeden z najbardziej dopasowanych pokarmów dla ryb - pellety czy kulki i ich pochodne przynęty (mowa o rybach średnich i dużych). To jest sprawdzone przez tysiące wędkarzy, którzy jak jadą do Holandii na brzany czy do Francji, też je z powodzeniem łowią, podobnie jak karpie. Ale jasne, ze ryby mają jakieś preferencje. BYłem na Drayton Reservoirs, gdzie zdecydowanie karp wolał kulki Manilla ze Sticky'ego. Inne też 'wcinał' ale na te wyniki były lepsze. Jednak jest to właśnie ten mały margines, który sprawia, ze taka kukurydza działa lepiej. Ale nie w ten sposób, że nic innego ryba nie pobierze :)

Dlatego właśnie trzeba kombinować, rotować przynętami, sprawdzać kolory zanęt. Bo czasami czerwony rozbije nam bank, innym razem szary lub jakiś jasny lub żółty. Jakże daleko jest tutaj do stwierdzenia definitywnie, ze ryba czegoś nie lubi!

Azymut, i nie dostałeś żadnej reprymendy. Po prostu napisałem o kilku faktach, i jeden z nich to wprowadzenie pelletu halibutowego w UK. Ludzie zaczęli łowić po kilkanaście brzan podczas sesji! Do dzisiaj są jako techniki - polecane sklejanie kilku ziaren pelletu razem za pomocą superglue na włosie, bo nie było jeszcze takich przynęt jak teraz. Ryby biły jak wściekłe, z czasem stały się ostrożniejsze dopiero, ale i tak to dalej działa. Uważam, że to powinno własnie wielu otworzyć oczy na to jak ryby się zachowują. Stąd zresztą popularność pelletów dziś. Wszystko zaczęło się od halibutowych właśnie. Karpiowe i inne powstały jako opcja dla łowisk komercyjnych, tak aby nie dawać karpiom zbyt tłustego pokarmu w zimnych miesiącach, który powodowałby problemy z ich trawieniem. Stąd ten wysyp zanęt na mączkach, w większości jednak są to zmielone pellety. Niestety, w Polsce trudno zrobić dobre testy, bo ryb jest jak na lekarstwo, zwłaszcza tych większych.
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Luk w 23.03.2020, 10:25
I podam jeszcze jeden ciekawy przykład. Otóż na Trenice łowiłem brzany na pellety, w tym słynne o smaku kiełbasy z Sonu w wymiarze 12 mm. Łowiłem z kumplem, który jest bailiffem i mieszka w Newark kupe lat. Pamiętam jego zdziwienie, kiedy powiedział mi, jak złowiłem brzanę na ten pellet, że jest zdziwiony, bo jemu się nigdy nie sprawdził, i sądził on, że tutaj ryba nie ma na niego ochoty (a jako bailiff rozmawia on z wieloma wędkarzami). I to był właśnie świetny przykład pewnych nawyków. Ja łowiłem z użyciem zanęty zrobionej ze zmielonych pelletów i ziaren konopii, zmieszanych z pelletami 2 mm, a więc miksem 50/50. Do wody poszło też z półtorej garści pelletów halibutowych 10 mm, troche kulek. I nie było problemu ze złowieniem brzany, zresztą był to nie pierwszy wcale raz. Wg kumpla jednak ta przynęta się tu nie sprawdzała, był on wręcz tego pewny :)

Teraz więcej osób używa kulek proteinowych, ja też się na nie przestawiłem, ale tylko z racji ich trwałości na włosie. Pellet na szybszej wodzie szybko się wypłukuje, zwłaszcza jego powłoka. Kulka zaś działa przez co najmniej 5-10 godzin, więc można być pewnym, że zestaw jest cały czas uzbrojony. Jednak nie uważam kulek lepszych od pelletów w sensie wyboru. Tu trzeba odpowiednio nęcić, aby ryba chętnie pobrała naszą przynętę. I zadziała zarówno kulka jak i pellet jako przynęta.

Dlatego użycie czegoś, na przykład samych pelletów zanętowych, wcale nie musi dać wyników, jeżeli nie robimy czegoś więcej. I nie ma to wiele wspólnego z tym co ryba lubi, to są podstawy nęcenia. Pamętam, jak na jakimś filmie ktoś 'testował' pellet od Lucia, na Odrze zimą (po targach), i stwierdził, że nie działa. Jasne, że nie zadziałał. To nie jest żadna cudowna zanęta czy przynęta, działa w pewnych warunkach, lepiej w pewnych porach roku, trzeba tu odpowiednio nęcić w ogóle, aby się sprawdził. Nie ma co liczyć, że sprowadzi ryby z najdalszej części łowiska :)
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Azymut w 23.03.2020, 13:10
Postaram się odpowiedzieć chronologicznie, po kolei.

Tak, na wsi gdzie jeżdżę na wakacje miejscowi łowią praktycznie tylko na pszenicę. Sporadycznie zima do gry wchodzi pinka i to by było na tyle wariacji i szaleństw przynętowych. Jest ich kilku, i z tego co wiem to zawsze zaopatrują się w skupie zboża w 50 kg pszenicy na głowę, co z reguły wystarcza im na sezon od wiosny do późnej jesieni. Są tacy co na rencie obecnie przebywają, i widzę ich codziennie nad wodą, z wiaderkiem około 1,5 litra pszenicy. Codziennie! Trwa już to lata, zanim jeszcze tam zawitałem, w latach 90 mój tesciu jeździł tam i już wtedy tak wyglądało wędkarstwo. I czas się zatrzymał, dziś Ci sami ludzie łowią na te samą pszenicę, przez ok 300 dni w roku. Oni w tych stronach nie wiedza co to pellet, kulki czy zaneta Sonubaits... Przeszło 30 lat tysiące ziaren pszenicy ładuje w wodzie. Ta cała wieś wygląda jakby czas stanął jakieś 30 lat temu. I dlatego kocham tam jeździć.

Teraz spójrz na mapę i obejrzyj, ile km rzek płynie w Polsce przez miasta a ile przez wsie... Sądze że na ogół na terenach wiejskich wędkowanie właśnie tak wygląda. Tradycja i ekonomia determinują sposób łowienia. W rejony gdzie jeżdżę na wakacje każdy chodzi nad wodę z teleskopem, wiaderkiem pod dupe i wiaderkiem z pszenica. Retro style w pełnym tego słowa znaczeniu. Dlatego takie mam informacje od znajomych, że miejskie odcinki rzek, to miejsca gdzie można spróbować z pelletem czy kulasami, ale wiejskie strony to już zdecydowanie się im nie sprawdza....


Co do łowiska z kukurydzą to niewiem ile osób tam przede mną łowiło na Sonubaits. Może 100 a może nikt. Nigdzie nie napisałem że ryba tego nie poznała. Podczas tamtej sesji miałem swój stały repertuar przynęt. Było spicy sausage, Drennan ananasowy, i tutti frutti, Ringers orange, i inne. Po prostu ryba na to nie brała, a kukurydza otworzyła wodę. Nie pisze ze kukurydza jest lepsza czy skuteczniejsza, ale opisuje fakt jaki tego dnia miał miejsce na tej wodzie. I niewiem co Cię specjalnie dziwi, bo u nas w Polsce dużo kukurydzy leci do wody, bardzo dużo... Jest tu użytkownik Karpiowa Jazda. W jednym z postów opisali swoje wędkowanie. Nim zestaw poleci do wody to sypia tam wiadro ugotowanej kukurydzuly. Kilka kilo na dzień dobry! Kilo kukurydzy to będzie ile ziaren? 200, 300? Może więcej, czyli jednorazowo nieraz leci ponad tysiąc ziaren kukurydzy! I nie jest to żadne egzotyczne podejście, sam znam wędkarzy co na giełdzie kupują kukurydzę po 1,5 zł za kilo, i to jest ich główny składnik wędkarski w ciągu roku...

U was w UK jest inna taktyka, który wędkarz nęci kilkoma kilo kuku przed łowieniem? Nie mogę negować metody, maczek, pelletów... Przecież sam tak łowię! I nie wychodzę poza Sonu, Dynamite, Mainline... Zanety robię sam, pellety Skrettinga, Coppensa czy allera używam jako uzupełnienie zanety w miksie 50:50. Co tu dużo gadać, łowić się nauczyłem na Twoich filmach.

Ciągle pisze tylko i zmierzam do tego, że warunki w jakich nasze ryby bytują i do czego się przyzwyczajają, sprawie że czasem dzieje się tak, że najlepsze czary nie pomogą. Ta nie szczęsna kukurydza czy pszenica potrafi nie raz otworzyć wodę i być panaceum w trudny dzień, czy na konkretnej wodzie...
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Azymut w 23.03.2020, 13:38
Może żeby nie robić śmietniku tutaj, wydzielmy osobny wątek pt "Skuteczność pelletu i maczek rybnych w Polskich rzekach" i spróbujmy wciągnąć w dyskusje naszych kolegów z forum, łowców rzecznych. Na co oni mają wyniki, jakie są ich doświadczenia w łowieniu z użyciem pelletu? Więcej opinii, to bardziej miarodajna dyskusja...

Co Ty na to? Zawsze to ciekawsze niż jakieś wątki sprzętowe...
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Wonski81 w 23.03.2020, 17:53
Pisząc wcześniej w tym wątku nie odnosiłem się w żaden sposób do rzek, bo jeśli chodzi o łowienie w rzece, to totalnie się na tym nie znam. W bliższej okolicy mam Brynicę, która obecnie jest potoczkiem z wodą po kostki oraz troszkę dalej- Małą Panew, na której znam tylko dwie- trzy miejscówki, ale gówno tam pływa teraz, bo miejscowi ciągle sieci zastawiali. Jako dzieciak zdarzało się tam łowić na spławiczek- przystawka lub przepływanka (chyba tak się to nazywa? :facepalm:). Teraz nie wiem czy jest sens czegokolwiek tam szukać.

Na kilku łowiskach PZW, gdzie dane mi było łowić metodą (stawy, jeziorka i zaporówki) efekty były dobre, bardzo dobre lub znakomite. Kilka lat temu, gdy Luk zaczął nauczać, wdrożyłem tą mistyczną technikę i otwierała wodę. Oczywiście znakomite efekty można było uzyskać przy w miarę dobrym żerowaniu ryb i poznaniu wody. Rodzaj i kolor towaru ma znaczenie, podobnie jak kolory przynęt i preferowane smaki. Na jednej wyprawie ciężko taką wiedzę przyswoić, trzeba kombinować, wyciągać wnioski, i znów kombinować. Słabsze efekty lub brak ciekawszych/ większych ryb wynikała wg mnie z kiepskiego rybostanu, a nie dlatego, że ryba woli kukurydzę.
PZW olałem totalnie, prócz łowisk licencyjnych. Na wodach ogólnych nie mam radochy, leszczyki po 20-40cm, krąpie, karpiki z zarybień i płotki. Czasem ryba co 5 minut, czasem 5 ryb za cały dzień, co i tak jest sukcesem. Sorki, to nie dla mnie. Wiem, że na ogólnych wodach PZW też są ładne i spore ryby, ale ja nie mam czasu i możliwości by się do nich dobrać, dobrze przygotować, poznać wodę, nęcić i budować miejsce.
Jedynie Dzierżno mnie wciąż ciągnie, ale to trudny zbiornik, gdzie trzeba mieć odpowiedni sprzęt i technikę. Na pewno zaatakuję, ale to jeszcze nie ten czas.
Zresztą metoda nie jest taka cudowna, jak się wydaje. Znam łowiska, gdzie metodą można coś połowić, ale równie dobre, albo też i znacznie lepsze wyniki dają inne techniki, czasem tak prymitywne, że głowa mała ;)
Komercyjne łowiska, gdzie metoda obecnie może być często i gęsto stosowana uczą pokory i kombinowania. W takich warunkach może sprawdzić się cokolwiek, co metodą nie jest, albo też taki dobór towarów i przynęt, jakiego ryby nie zdążyły jeszcze poznać.

Wątek o linie, więc wracam do niego :-[
Myślę, ze najwięcej linów złowionych metodą skusiło się na mocno słodkie smaki towaru w podajniku i przynęty czerwone, różowe i pomarańczowe.
Również zdarzyło mi się połowić po kilka sztuk na spławik przy użyciu kolorowych białych robaczków (niestety nie pamiętam jakie kolory preferowały ryby) i zielonej zanęty Supercrush Green Sonu, którą z ziemią, spożywką i dodatkami ja stosuję do spławika :)
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Ziomuś w 23.03.2020, 19:19
Pany aby was uspokoić lub może bardziej wq... :P
To skromnie powiem że u mnie na dzikiej wodzie PZW lin bierze w 90% tylko na rosówki!!
Żadne cuda   w proszku, kulkach czy płynie nie działają. czego ja nie próbowałem ile kasy wpieprzyłem w wodę???
Jak ma chęć to bierze bez nęcenia i to piękne sztuki a jak nie chce to mu możesz naskoczyć
Pzdr
Tytuł: Odp: Mój sposób na lina
Wiadomość wysłana przez: Luk w 23.03.2020, 20:06
Pany aby was uspokoić lub może bardziej wq... :P
To skromnie powiem że u mnie na dzikiej wodzie PZW lin bierze w 90% tylko na rosówki!!

Na spokojnie.

Tu trzeba by jakichś większych badań, aby móc stwierdzić, czy te 90% to prawda czy też nie. Ile linów złowiłeś w zeszłym roku lub kilka sezonów temu? Jakich zestawów używasz? Grunt? Spławik? W jakich miesiącach łowiłeś? Jak i czym nęcisz? 8)

Myślę, że dyskusja zmierza w trochę złym kierunku, bo tu każdy może mieć rację :)

Podam pewien przykład. Otóż taki Steve Ringer, nie byle kto, bo były mistrz świata w feederze, drużynowy jak i indywidualny, swojego czasu pisał o tym, że dla niego przy połowie leszcza (większego, powyżej 45 cm) najlepszą przynętą są dwie dendrobeny na włosie (mowa o łowieniu feederem). Wielu wędkarzy by uznało to za ściemę, bo leszcze łowią na coś innego. Tylko, że on używa zanęty z dodatkami, jakimi głównie jest siekana dendrobena, i to na odpowiednie kawałki, nie za drobno. W ilości pół kilo lub więcej na sesję! Dlaczego o tym piszę? Bo jego podejście sprawia, że na leszcza stosuje akurat taką taktykę i przynętą numer jeden są te dendrobeny. Co jednak powie ktoś, kto używa zanęty leszczowej, bez dodatków lub z nimi (ale bez dendrobeny)? Jemu może się lepiej sprawdzić kukurydza, białe robaki, jakiś pellet. I to jest normalne. Bo typ nęcenia warunkuje jaka przynęta jest skuteczna :) A tu jeszcze mamy różne techniki.

Dlatego ogólnie wątek się rozmywa, bo jednemu chodzi o najskuteczniejsze przynęty z użyciem Metody, podczas gdy te rzadko się sprawdzą przy spławiku i na odwrót. Wypadało by więc klasyfikować je w jakiś sposób, dopasowując do techniki służącej do łowienia linów :)