Problem z polskim wędkarstwem jest taki, że nikt z polityków będących u władzy nie chce słuchać polskich wędkarzy, bo dla budżetu państwa oraz ochrony miejsc pracy liczy się obecnie wyłącznie rybactwo. Poza tym rybactwo przynosi lokalnym samorządom aktualnie wiele pozytywów. I głównie na tą perspektywę zwraca się uwagę. Dzieje się tak chociażby ze względu na znaczny wpływ środków płynących z Unii Europejskiej do Polski poprzez różne programy pomocowe np. Program "Rybactwo i Morze" 2014 - 2020, z którego to programu korzysta także PZW.
Jednak w kolejnych latach 2021-2027 pomoc z UE dla rybactwa będzie już inna. Skupi się np. mocno na rybactwie morskim i na rozwoju akwakultury. Dlatego też te wszystkie rybackie gospodarstwa jeziorowe, które nie będą się specjalizować w akwakuluturze dostaną mocno po dupie w kolejnych latach.
A przy realnej kontroli ze strony państwa (RZGW), której obecnie w ogóle nie ma albo jest, ale na żenującym poziomie, to zobaczymy upadek wielu z nich. Dlatego już teraz powinny one myśleć nad swoją przyszłością, bo kwestia kontroli państwa w niedalekiej przyszłości się zmieni.
Wody Polskie muszą ciągle zarabiać. Po to w ogóle powstały. A najłatwiej to czynić poprzez opłaty albo system kar. Poza tym już teraz wędkarze stają się bardziej świadomi i np. donoszą urzędnikom o nieprawidłowościach, które widzą nad "swoimi" wodami. Przy znacznym nacisku na urzędników Wód Polskich i np. groźbach wszczęcia postępowań karnych oraz dyscyplinarnych na skutek niedopełnienia przez nich obowiązków, możliwe są realne zmiany w zakresie kontroli użytkowników rybackich przez państwo. Tylko musi być powszechny bat nad urzędnikami Wód Polskich m.in. ze strony wędkarzy. Dlatego tak istotna jest świadomość wędkarzy, co mogą oni w ogóle zrobić, aby coś zmienić nad "swoimi" wodami.
Z drugiej jednak strony rybactwo to także lobbing. Jest tu wiele stowarzyszeń rybackich prężnie działających. Stowarzyszenia te mają znaczne środki finansowe, więc nie stanowi dla nich problemu lobbing u rządzących, czy też zlecanie opinii naukowcom rybackim, jak i autorytetom prawa rybackiego, pokroju jednego profesora współtwórcy polskiej nauki prawa ochrony środowiska
Jaką opinię naukową lub prawną będą chcieli, taką otrzymają, o ile oczywiście za nią zapłacą
Natomiast wędkarzy reprezentuje największe stowarzyszenie - PZW, którego większość działaczy jest mentalnością w głębokiej komunie, czy też którego członkami - jeszcze w 2019 r. - jest cała masa byłych ubeków, a która to większość nie prowadziła nigdy jakiejkolwiek działalności gospodarczej we własnym imieniu. Poza tym to stowarzyszenie prowadzi gospodarcze odłowy, więc de facto interes PZW pokrywa się z interesem pozostałych stowarzyszeń rybackich. I dlatego stanowisko PZW w rozmowach z rządzącymi jest identyczne jak innych stowarzyszeń rybackich - o czym świadczy chociażby działalność prezesa Okręgu Toruńskiego PZW Mirosława Purzyckiego poprzez jego odrębne stowarzyszenie, którego jest prezesem, a które korzysta z majątku PZW, czyli Organizację Producentów Ryb Jesiotrowatych w Toruniu.
Mało osób dostrzega jeszcze jeden problem. Jako członek PZW nie jesteś w ogóle uprawniony do rozmów z rządzącymi odnośnie jakichkolwiek zmian. Statut Ci na to nie pozwala. Uprawniony do rozmów jest Prezes ZG oraz Zarząd Główny PZW. Dlatego też mamy taką gównianą sytuację jeżeli chodzi o jakiekolwiek zmiany w prawie rybackim korzystne dla rozwoju wędkarstwa i turystyki wędkarskiej. Jako członek PZW możesz jedynie udać się do posła i senatora, którego wybrałeś, na jego cotygodniowy dyżur w biurze i prosić go, aby przekonał swoich kolegów odnośnie zmian w zakresie wędkarstwa. Tylko tyle
Tak na marginesie. Dziś w nocy do późna pracowałem. W TV na różnych kanałach widziałem szereg reklam zachęcających do inwestycji w turystykę na Mazurach. Dosłownie co kilka minut były te reklamy:
https://mazurytobiznes.pl/Naszła mnie taka myśl. Skoro muszą się reklamować i błagać o inwestycje w turystykę w jednym z najpiękniejszych regionów Europy, to coś jest nie tak. Znam dobrze aktualną i historyczną sytuację w Hiszpanii, jeżeli chodzi o rozwój turystyki. I tam byłoby to nie do pomyślenia
Albo więc mamy mentalność rodem z komuny wśród rządzących tym krajem albo nieudaczników we władzach w tym regionie. I stawiam raczej na mentalność rządzących tym krajem.