Słuchajcie, to co się dzieje to kosmos. Prezes Rudnik powtarza, ze nic nie może, dyskutuje się o zmianach w RAPR, które są konieczne, jednak nie porusza najważniejszych kwestii. A taką jest SSR, gdyż powodem bezrybia w dużej mierze jest brak kontroli i miękkość wobec tych co są łapani na łamaniu regulaminu. Zamiast pozbyć się czarnych owiec jak najszybciej, przymyka się oko na regularne i powszechne nadużycia.
Nie wiem jak można planować jakiekolwiek zmiany bez systemu kontroli, wiedząc, ze Polacy nagminnie oszukują. To jest pic na wodę fotomontaż, ZG PZW chce pokazać, ze coś robi, nic więcej. Nie mają jaj aby podjąć konkretne decyzje. Na ten przykład pan Rudnik uważa, że nie można narzucać rzeczy okręgom. Więc po co nam ten ZG? Zlikwidujmy go i niech rządzą się okręgi same, co?
System rodem z komuny się nie sprawdza. Wystarczy zerknąć tutaj
https://ompzw.pl/news/informator-kwartalny-lipiec-wrzesien-2018Jest to zestawienie wyników etatowej i społecznej straży rybackiej w Okręgu Mazowieckim PZW w 2018 r. Z wysokości wystawionych mandatów wynika np. że zarządzający PZW nie mają pojęcia o prawie wykroczeniowym, jak również o tym, że rozporządzenie w sprawie wysokości grzywien nakładanych w drodze mandatów karnych za wybrane rodzaje wykroczeń (jeżeli chodzi o kwestie związane z wędkarstwem) już dawno nie obowiązuje
Zwróćcie uwagę na takie pozycje w tym zestawieniu jak np.:
1) wysokość nakładanych mandatów
2) liczbę wniosków do Sądu Koleżeńskiego
3) liczbę wniosków do prokuratora i liczbę asyst we wnioskach do prokuratora i sądu
4) liczbę kontroli rybaków
5) liczbę roboczogodzin przy sprzątaniu brzegu
6) liczbę zatrzymanych wędek
Wniosek z tego zestawienia jest prosty i oczywisty. Nikomu we władzach PZW nie zależy na ochronie wód. System kontroli, który jest żywcem wzięty z czasów socjalizmu się nie sprawdza. Ludzie w SSR wypruwają sobie "za free" flaki, ale w żaden sposób nie są z tego tytułu premiowani, ani tym bardziej ich działania nie mają charakteru prewencji ogólnej. A to jest najważniejsza kwestia.
Chodzi o to, aby w społeczności wędkarzy oraz kłusowników wyrobić powszechne przekonanie o tym, że spotka cię szybka i surowa kara, która ma odstraszać potencjalnych sprawców. Nie oznacza to jednak, że kary muszą być wielotysięczne, bo nie o to tu chodzi. Chodzi o dostosowanie kary do możliwości osobistych i zarobkowych sprawcy. Co z tego, że gość dostanie 20 tysięczną grzywnę, jak nie będzie można jej wyegzekwować. Dodatkowo idzie ona na rzecz Skarbu Państwa, a nie PZW.
Wystarczy również spytać się u siebie w okręgu (u dyrektora biura) ile nawiązek udaje im się wyegzekwować oraz w jakiej wysokości są one orzekane przez sądy. Przecież to jest jakaś parodia. To wszystko można zmienić (bo to nie jest nic skomplikowanego), tylko komuś musi się chcieć to zrobić. A problem polega właśnie w tym, że nikomu się nie chce...bo w przyszłej kadencji może już nie być we władzach związku pożeraczy ryb, z których ust płynie: "Więcej zarybień, mniej ograniczeń".