To, że Angole nie używają odległościówki wynika z tego, że nie jest ona skuteczna, zwłaszcza na zawodach. W UK większość zawodów odbywa się na zasadzie łowienia ryb wędką, nie zaś wg sztywnych reguł i regulaminów zaadaptowanych z imprez rangi światowej, gdzie można łowić tylko na spławik
Dlatego typowy wyczynowiec z UK ma spławik i feedera w jednym palcu, bo musi się dopasować do łowiska i sytuacji. I uważam to za coś normalnego. W Polsce dominował latami wyczyn spławikowy, z regulaminem bardzo skomplikowanym (polecam przyjrzeć się jak ma być zbudowany zestaw wg niego!). Na kiepskich wodach, dodatkowo poddanych presji wędkarskiej (wyobraźmy sobie z 50 zawodników rozpoczynających zawody, ma miejsce bombardowanie kulami, niczym nawała artyleryjska przed atakiem) odległościówka pozwalała łowić poza tymi nieszczęsnymi 13 metrami i często umożliwiała wygranie zawodów, zwłaszcza przy łowieniu sporawych leszczy.
W UK czy to na rzekach, czy na kanałach, czy też komercjach - wygrywa ten co złowi najwięcej ryb. W Polsce niestety nie myślano (i dalej się nie myśli) o rozwoju wędkarstwa, robi się za to sport, na wzór dyscyplin lekkoatletycznych ale ze sztywnymi regułami i sporą liczbą 'opiekunów' i sędziów. Jest to poniekąd efekt sprawowania władzy w PZW nie przez wędkarzy ale przez działaczy, często nauczonych 'działania' wg partyjnych reguł, ci goście uważali PZW za kolejny związek sportowy. Między innymi dlatego mamy taki nierozsądny regulamin feedera, odpowiednik obecnego regulaminu wyczynu spławikowego. Zamiast utrzymywać ludzi w związku poprzez szereg fajnych imprez o prostym regulaminie, pozwalającym po prostu na łowienie feederem i skupianie się kto złowi więcej, zrobiono kpinę.
Tomek Horemski to typowy przedstawiciel wyczynu spławikowego, jest więc przywiązany bardzo do odległościówki. I to rozumiem, bo często pewne techniki dają nam po prostu więcej frajdy. Jednak nie rozumiem jak można uważać odległościówkę za co najmniej tak samo skuteczną jak feeder
Pamiętajmy, że łowiąc miękką szczytówką też można nęcić kulami, można łowić z opadu. Feeder jednak to wieki zasięg, możliwość nęcenia kilku miejsc i rotowania zestawami. Do tego sam fakt, że żyłka jest na dnie sprawia, że można używać mocniejszych żyłek. W spławiku żyłkę ryba ma przed nosem i trzeba ją mieć cienką
Do feedera nie trzeba 'dobrych' oczu, przy odległościówce już tak, bo często spławik jest daleko, np. na 30 metrach.
No i sprawa trudności. Odległościówka to najtrudniejsza z technik wędkarskich. Trzeba umieć celnie zarzucać na daną odległość, do tego niezmiernie ważna jest umiejętność robienia odpowiednich kul zanętowych oraz ich wprowadzania w punkt. Tutaj nie można łowić z marszu, trzeba się odpowiednio przygotować. Łowiąc feederem można wyciagnąć zanętę z zamrażarki, kilka opakowań z przynętami z torby i się łowi. Zestawy feederowe są mocne, natomiast spławikowe niekoniecznie. Spławiki do odległościówki są drogie jak pies i dość kruche. Koszyk można zmienić w oka mgnieniu, ze spławikiem już tak łatwo nie jest, bo w grę wchodzi dopasowanie obciążenia. Można używać kijów feeederowych różnego typu, pickerów przy małych dystansach, dłuższych przy dalszych, przez co łatwiej się zarzuca i szybciej holuje rybę. Do tego feeder pozwala łowić na każdej wodzie, czy to na wodzie stojącej czy na rzece, nawet silnej, jest też odporny na warunki pogodowe, nie przeszkadza mu zbytnio wiatr i fala (przy odległościówce raczej nie da się tak łowić skutecznie). Dlatego jest bardzo uniwersalny i wszechstronny. I o wiele lepszy od odległościówki.