Brawo Panowie! Widzę, że ładnie łowicie, a chłopaki z Wodzisławia nie przestają zadziwiać
Zwłaszcza ta tołpyga to spory szok. Zastanawiam się, czy nie lepiej było ją w imię ochrony wód przeznaczyć na posiłek
A u mnie rozpoczęcie sezonu na Trencie. Niestety, presja i dalekie stanowisko sprawiło, że były leszcze i jeszcze raz leszcze, do tego na białe dwa węgorze. Jedna brzankę straciłem w zaczepie. Zakładanie 10 białych na hak czy 4 nie wpływa na jakość ryb. Leszczyk 30 cm zassie 10 białych, zaś spory węgorz 2 kg potrafi skusić się na 4. Niestety, trudno się przez to przebić do brzan i kleni. Sezon zaczęliśmy o północy 16go czerwca, i już po 2 minutach miałem węgorza na białe
Jako ciekawostkę podam, że węgorz po odcięciu żyłki czmychnął w trawę i skierował się w stronę wody. Myślałem że bez problemu do niej dotrze. Jakież spore było moje zdziwienie, gdy o 7 rano, odczepiając leszcza, zobaczyłem jak węgorz nie dotarł do rzeki. Włożyłem go do wody, a ten sobie popłynął
7 godzin poza wodą, nie padało, nie było praktycznie rosy, a ten gigant żył! Drugi węgorz natomiast sprawił mi nie lada kłopot. Otóż postanowiłem nie korzystać z podbieraka i go wyciągnąć na kiju na matę. O mało nie pękła mi brzanówka 2.5 lb, by był ciężki. Jednak kłopot się zaczął gdy przesuwałem wędkę nad sztycą. Węgorz zahaczył o nią ciałem i momentalnie się zawinął wokół. Niewykorzystanie podbieraka się zemściło, i bestia mnie zaszachowała. Kanalia nie dawała się odczepić
Ach te węgorze...