Panowie,
Dodam tu kobiecy punkt widzenia
W moim odczuciu wędkarstwo uzależnia i to bardzo, jednak jest "bezpiecznym" narkotykiem. Jak najbardziej może doprowadzić do rozpadu rodziny, związku, ale jeśli tak się stało, to sądzę, że nie samo wędkowanie temu winne. Jeśli facet ucieka na ryby, na piwo, do kolegów, gdziekolwiek to ja bym się zastanowiła - dlaczego ucieka? I czy uzależni się od wędkarstwa, alkoholu, gier komputerowych lub czegokolwiek innego - nie to jest głównym problemem. Problem tkwi u źródła, czyli w tymże związku, a dokładniej w relacji - co się dzieje między małżonkami, partnerami, że on/ona ucieka do innego, do alkoholu, do wędkarstwa etc.
W zdrowym związku facet może sobie jeździć na ryby i nie powinno być to problemem, a jeśli jest, to nie wędkarstwo, a ucieczka.
Nie wiem czy się Panowie zgodzicie z tym, ale już sobie przemyślcie. To mój punkt widzenia.
Zgodzę się z tym, że jeśli druga połowa nie ma swoich pasji to z czasem wędkarstwo męża za pewne stanie się problemem. Ale to my wybieramy, z kim żyjemy
Dziękuję, że uzupełniacie ankiety, bo to mój mąż wędkarz będzie się zmagał z tymi badaniami, a co za tym idzie - im więcej osób pomoże, tym szybciej Mariusz skończy pracę i będzie miał więcej czasu dla swojej rodziny i na ryby
I dodam jeszcze (pewnie mąż nie będzie zachwycony, że tu nas obnażam
) - nasz związek swego czasu się rozpadł i to na długo i myślałam wtedy, że przez te ryby właśnie, ale jakoś tak się losy ułożyły, że jadnak się zeszliśmy i budujemy rodzinę, już w trójkę
i Wam powiem, że to nie ryby były winne.. Powiem więcej, to ode mnie facet uciekał i to ja potrzebowałam się zmienić, a nie wędkarstwo wykluczać.
A na koniec - wszystko jest dla ludzi - wszystko z umierem.
Pozdrawiam