Autor Wątek: Dokąd zmierza wędkarstwo  (Przeczytany 2935 razy)

Offline hanibal

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 154
  • Reputacja: 11
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Uhowo (Białystok)
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Dokąd zmierza wędkarstwo
« Odpowiedź #30 dnia: 12.11.2018, 13:14 »
Zaczyna się. Moja racja jest bardziej mojsza niż twojsza. Panowie przecież każdemu inne rzeczy sprawiają radość. Krytykowanie kogoś za to, że używa sondy czy dipeera, albo śpi na łóżku dla karpiarzy. O automatycznej skrzyni biegów nie wspomnę(swoją drogą to nie nowoczesny cud techniki, tylko wynalazek niemal stary jak samo auto). Przecież hobby ma nam sprawiać przyjemność, radość, oderwanie się od obowiązków itp. Co za różnica czy kogoś to kosztuje 100 czy 10000 zł. Skoro lubię popływać z echem za szczupakiem, bo widzę na niej głębokość i rodzaj dna, to już nie jestem wędkarzem? Jeżeli ktoś lubi wędki bambusowe, to niech sobie na nie łowi. Nie krytykuje to za to, ani tym bardziej nie gardzę nim.
Trochę dystansu do siebie i do gustu innych. To co jest dla nas dobre nie musi być dla innych. Grunt w tym żeby nie szkodzić innym i naturze.
 

Offline selektor

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 5 281
  • Reputacja: 1399
  • Lokalizacja: Catch & w Łeb & Realese on Patelnia
  • Ulubione metody: waggler method
Odp: Dokąd zmierza wędkarstwo
« Odpowiedź #31 dnia: 12.11.2018, 13:21 »
Tak nawiązując ściśle do tematu. Czasy się zmieniają. Oczywiście można nie akceptować dzisiejszej techniki, gardzić ludźmi korzystającymi z różnego rodzaju "gadżetów". Ba. Można nawet dalej łowić na starego poczciwego ruskiego teleskopa i ziemniaka na haczyku. Jednak to są wyłącznie poglądy danej osoby na zastaną rzeczywistość. Nikt tej rzeczywistości nie zmieni. I takiej osobie pozostanie jedynie narzekanie pod nosem, że "kiedyś to było inaczej".

Mi się wydaje, że często zastanawiamy się i debatujemy nad rzeczami, które nie mają znaczenia, których i tak nie zmienimy. Nie widzimy rzeczywistych problemów z którymi styka się wędkarstwo. Żyjemy mrzonkami typu: wszędzie w Polsce łowiska No Kill, jedna składka na cały kraj, wody pełne ryb, a nie widzimy tego, że czasy się zmieniły i nic nie będzie takie samo jak kiedyś było, a tym samym trzeba mierzyć się z nowymi zagrożeniami.

Problem z globalnym myśleniem i realizacją celów dobrze uwidocznia problem kormoranów. Od ponad 10 lat każda konferencja IRŚ, w tym prawie każda konferencja PZW, dotyczy problemu tego ptaka. Czy przez tyle lat trudno jest dojść do jakiś wniosków i wprowadzać je w życie. Czy też po prostu chodzi o to, aby brać państwową i związkową kasę za ciągłe "narzekanie"? Ogólnie w PZW liczy się to co jest tu i teraz, a nie to co zaraz się pojawi.   

Offline Modus

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 6 606
  • Reputacja: 1121
  • Ulubione metody: trotting
Odp: Dokąd zmierza wędkarstwo
« Odpowiedź #32 dnia: 12.11.2018, 13:22 »
...w świetle aktualnych przepisów Catch & Release w Polsce jest niezgodne z prawem...

Dostrzegam tu okazję do pognębienia IRŚ: w firmowanych przez IRŚ materiałach z 2014 roku rybakoznawcy Wołos i Trella ogłaszają, że "stosowanie wytycznych C&R to jedna z dobrych dróg, ale nie jedyna", a zatem publicznie pochwalają proceder niezgodny z prawem ;D

Offline selektor

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 5 281
  • Reputacja: 1399
  • Lokalizacja: Catch & w Łeb & Realese on Patelnia
  • Ulubione metody: waggler method
Odp: Dokąd zmierza wędkarstwo
« Odpowiedź #33 dnia: 12.11.2018, 13:41 »
Oni często sami nie wiedzą jakie wnioski z ich badań mają płynąć.


Jak tylko zacytuję Pana Wołosa i Mackiewicza z pracy: "Zrównoważone korzystanie z zasobów rybackich na tle ich stanu w 2013 roku"

- "Wg danych American Sportfishing Association (www.asafishing.org) w 2011 r. połowy rekreacyjne wygenerowały 115 mld $ dochodu narodowego USA i ponad 828 tys. miejsc pracy. W Niemczech generują corocznie 5,2 mld Euro dochodu i 52 tys. miejsc pracy (Arlinghaus 2006)."

-"Koncepcja wypuszczania złowionych ryb szybko zdobyła popularność w USA, nie tylko wśród wędkarzy, ale i wśród naukowców. O znaczeniu C&R świadczy fakt, że odbyło się już kilka sympozjów naukowych poświęconych temu zagadnieniu, a na całym świecie opublikowano kilkaset prac i opracowań naukowych na ten temat (m.in. Barnhart 1989, Policansky 2002)."

- "Najważniejszym wyznacznikiem poziomu wędkarstwa są połowy jak największej ilości jak największych ryb (Morey i Waldman 1998)."

- "C&R jest tylko filozofią wędkarstwa-teorią, praktykę w Polsce określa prawo, a stanowi ono, że „za amatorski połów ryb uważa się „pozyskiwanie” ich wędką lub kuszą” (Ustawa 1985). W tej sytuacji odpowiedni poziom wędkarstwa utrzymać można wyłącznie na łowiskach specjalnych urządzanych na zamkniętych akwenach: stawy, jeziorka (np. Piaseczno, Cholerzyn) lub krótkich odcinkach rzek (Raba, San, Wisła, Dunajec). Łowiska w rzekach oferują połowy metodą muchową ryb łososiowatych, głównie pstrąga potokowego i lipienia. Aby zapewnić ekonomiczną możliwość utrzymania takiego łowiska konieczne jest wprowadzenie zasady „no kill”, co oznacza zakaz zabijania i zabierania złowionych ryb."

Jacy naukowcy takie wnioski. Co tu więcej pisać.

Offline robson

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 5 410
  • Reputacja: 350
  • Płeć: Mężczyzna
  • przystawka, bolonka, trotting
  • Lokalizacja: Warszawa
Odp: Dokąd zmierza wędkarstwo
« Odpowiedź #34 dnia: 12.11.2018, 13:43 »
biorę jeden kij, składany stołek albo matę pod tyłek, jedną podpórkę i torbę-chlebak, w którym mam wszystko co potrzebne rybom i mi.

Właśnie opisałeś 90% moich wypraw. Czasem pozwolę sobie na rozpustę i biorę dwa kije. A koszyki zanętowe traktuję jako techno-fanaberię, podobnie jak sita, wiadra, gliny... :) Po prostu minimalizm mi odpowiada, choć wiem, że mocno zmniejsza liczbę brań. Ale skoro nie łowię dla rekordów ilościowych ani dla pozyskania mięsa, nie widzę specjalnie powodu, by używać wyrafinowanej techniki kosztem swobody poruszania się czy czasu spędzanego na samym łowieniu. Jest to też odtrutka na technikę, która opanowała zwykłe życie i pracę. Kto wie, może właśnie w tym kierunku będzie zmierzać wędkarstwo, właśnie z tych powodów.
Oczywiście są granice mojego "zacofania", bo jednak kołowrotek o stałej szpuli, czy wędka węglowa to standard i nie idę całkiem w jakieś bambusowe retro ;)

Cytat: selektor
Jednak jako społeczeństwo też nie jesteśmy lepsi, nie stosując się do nałożonych prawem obowiązków.
Z przyjemnością będę łamał prawo, jeśli ta wizja się spełni. Sądząc po liczbie kontroli, jakie w życiu miałem na rybach, nieuchronności kary się nie spodziewam. Chyba, że mnie zaczipują jak psa i będą śledzić dronami...
Najpierw przekonamy wszystkich, że powinni mieć własne poglądy, a potem je im damy.

Offline elopento

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 179
  • Reputacja: 74
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Hellmahnen
  • Ulubione metody: trotting
Odp: Dokąd zmierza wędkarstwo
« Odpowiedź #35 dnia: 12.11.2018, 14:32 »
Do napisania tego tematu skłonił mnie wątek "Co liczy się dla nas w wędkarstwie?"

Otóż na początku lat 90-tych jak widziałem w gazetach wędkarskich zdjęcie wędkarza z dużym karpiem, to w głowie miałem tylko jedną myśl.
Fachowiec - na pewno długo nęcił ziemniakiem albo pszenicą, musiał poznać zbiornik i zwyczaje karpi w nim żyjących. Na pewno umie czytać wodę i dobrze zna swoje łowisko. Hol na pewno też był emocjonujący bo ówczesne żyłki miały tyle wytrzymałości co grubości.

Teraz jak widzę takie zdjęcie to co myślę?
Kolejny amator karpi który pojechał nad wodę, przesondował swoją łódką za kilka tysięcy zbiornik, poznając jego dno i prawdopodobne miejsca żerowania ryb. Po czym wrzucił na miejscówkę kilkanaście kilogramów kulek za kolejne kilkaset PLN. Wywiózł zestawy i kolejne kilkanaście godzin siedział w ciepłym namiocie pijąc browarki i czekając na branie.

Rzecz sprowadza się do tego że kiedyś wędkarstwo było dziedziną w której wszyscy mieli równe szanse.  A obecnie resztki ryb jakie zostały w polskich wodach wyławiają ci którzy mają więcej pieniędzy.
Nie rozumiem jaka jest przyjemność z łowienia pod lodem, gdzie wycina się dziesięć przerębli wzdłuż zbiornika, po czym wpuszcza się do każdego echosondę i patrzy gdzie są ryby.

Tafla wody już przestała być granicą oddzielającą świat wędkarza i ryb, gdzie tylko jego wyobraźnia widziała co się pod powierzchnią dzieje.

Moim zdaniem technologia wkrótce pójdzie dalej i wędkarz już nie będzie musiał spędzać godzin na obserwacji wody i poznawaniu zbiornika. Już nie będzie musiał się interesować jak się gotuje groch czy pęczak. Takie wynalazki jak deeper zostaną zminiaturyzowane do wielkości spławika albo obciążenia przy koszyczku i będziemy mieli obraz z łowiska na żywo w dużej rozdzielczości.
Wtedy ci, których będzie na to stać jako piewszych, wyłowią tą resztkę ryb jaka w polskich wodach pozostała.

Po prostu technologia zabije to co w wędkarstwie najpiękniejsze. Tak jak mi kiedyś dziadek opowiadał że miał żyłkę z końskiego włosia i jak mu brała ryba to się modlił aby nie była większa jak kilogram bo nie wyjmie, tak ja zapewne kiedyś będę opowiadał synowi że kiedyś to  i w Polsce brały ryby większe jak kilogram.  :(

Krótko i na temat... -skwituje to nastepujaco. Piszesz głupoty.

Jak myślisz że echo łowi ryby , lub łódka , albo kulasy... to jesteś w innym świecie. Poprostu po co pisać wywody skoro nie ma się doczynienia z tym o czym piszesz.
Stara zasada echo ryb nie daje a jeśli ktoś tak myśli to jest w błędzie.
Owszem to pomoc ale technologia nie łowi.
Ile o tym trzeba pisać by ludzie zrozumieli.
Nie może być :o to nie łowią te Prestony I Korumy :P ostatnio nad wodą spotkałem dziadka co spining -ował   ruskim teleskopem 3,60 :facepalm: no i oczywiście przy mnie nic nie złowił :facepalm:
DAM Quick Shadow + Mikado Apsara Clasic 3,9 match

Offline MaciejK

  • Zaawansowany użytkownik
  • ****
  • Wiadomości: 269
  • Reputacja: 40
Odp: Dokąd zmierza wędkarstwo
« Odpowiedź #36 dnia: 12.11.2018, 18:33 »
Panowie, dyskusja rodem z sezonu zimowego, pewnie kolejna zakończona wnioskami już znanymi. Jednego jestem pewien: ryb nie można zmusić do złowienia, zwłaszcza tych okazowych.
Co do meritum- niektórych cieszy zabawa sprzętem, innych podchody indiańskie, innych jeszcze szybkie ryby na komercji. I co? Mamy sobie skakać do oczu z tego powodu? Ryb nie ma tyle co kiedyś, bo wtedy ziemniak wystarczył i Kalewa czy inna łyżka, teraz wmawia się nam, że bez X czy Y nie powędkujemy. YT pompuje oczekiwania do granic możliwości, zewsząd reklama mniej lub bardziej nachalna i jest jak jest.
 
Większość z nas jest już dużymi chłopcami, także pax