Boohal, każdy z władz okręgu wie, że na zaporówce mogą się wydarzać różne rzeczy i, że RZGW czy Polskie Wody nie będą za nic odpowiadać. Dlatego tak ważne jest aby móc reagować wcześniej. To nie jest łatwe, jednak opłaty dzierżawne oraz ilość ryb jaką ma taki zbiornik sprawiają, że jest o co walczyć. Jeżeli opłata dzierżawna za Jeziorsko wynosi około 260 tysięcy złotych rocznie (niby dużo, ale to jest tylko 1000 pełnych składek, sam zbiornik zaś odwiedzają wędkarze z wielu rejonów Polski), a ryby warte są drugie tyle, to trzeba się starać, aby rybostan był bogaty.
Przyjrzyjmy się temu teraz z innej strony. Okręg musi się starać o odpowiednie dochody, gdyż brak członków oznacza poważne następstwa. Jest to strategiczna woda okręgu, i należy o nią dbać. Gdyby tutaj działano odpowiednio, możnaby sporo zyskać, gdyż takie zaporówki ściągają turystów. Taka Turawa w okregu opolskim jest mekką dla wędkarzy i odwiedza ją sporo osób, wielu z dalszych regonów Polski, i okręg może dobrze tutaj podbudowac swoje finanse, mieć dobrą wodę w portfolio. W wielu przypadkach jest to też przyczyną opłacania składek. Spora grupa będzie płacić aby móc łowić tylko tam.
Co się dzieje, jak się o wodę nie zadba? Zaczynają się problemy. Pierwszy to odchodzący wędkarze. A tutaj trzeba płacić za dzierżawę! Do tego trzeba odbudować ichtiofaunę, powinno się sporządzić poprawkę do operatu. Tak więc budżet ulega zachwianiu, zwłaszcza, że ktoś, kto opłacał składkę tylko aby łowić tam ( z sąsiednich okręgów na przykład) - tego nie zrobi przez jakiś czas. Jak to zwykle bywa, przelicznik jest 80/20 czyli na zwalczenie kryzysu trzeba przeznaczyć 80%, podczas gdy na zapobieganie 20%. Tak więc jest to 4 razy drożej!
Czy władze PZW to rozumieją? Czy sa świadomi tego aby nie leczyć lecz zapobiegać? Według mnie nie. Wilcza Wola pokazała fatalne podejście władz okręgów do problemu. Dla mnie stało się wtedy jasne, że ci ludzie wcale nie są dla wędkarzy, to wędkarze są dla nich. 'Ryba się odbuduje', 'to wina RZGW', 'takie są przepisy' i tego typu bzdury. A czy trzeba robić tak wiele? Na pewno nie. Należy się dogadać z RZGW oraz firmą przeprowadzającą remont aby robić to w optymalny dla przeżywalności ryb sposób, wymóc to. To Polska, i wykonawca będzie szedł po najmniejszej linii oporu. To nie Niemcy czy Francja, gdzie dbano by o ryby, u nas jest to 'kogoś problem'. Dodam, że jeżeli zbiornik ma powierzchnię 43 km2, to opłata dzierżawna małą nie jest, więc RZGW musi te się tutaj odpowiednio przyłożyć, nie może olać PZW. Nie wierzę aby chcieli to robić. Bo wtedy dyrektor RZGW wystawia się na strzał, ekolodzy i wędkarze mogą go odpowiednio potraktować medialnie, można nawet stracić posadę. Nie wierzę aby w 2018 roku, w kraju należącym do UE, jakiś gość mówił, że ma w nosie ryby. Zwłaszcza, że brak drapieżnika może oznaczać np. zakwit wody, który dla lokalnej turystyki były zabójczy. Turawa na ten przykład była oblegana niczym nadmorskie plaże, pamiętam to dobrze, jeszcze w latach 90-tych. Ale woda zaczęła kwitnąć, i teraz ten zbiornik jeszcze żyje dzięki wędkarzom i tym co tam postawili domki. Jezioro w którym się nie można kąpać to wielki problem. Kto tam zagląda wie jak wyglądają niektóre brzegi. Jak po konflikcie nuklearnym, zaniedbane mola, brzegi, stare place zabaw. Rejon tak atrakcyjny turystycznie podupadł straszliwie.
Myślę, że sprawa jest warta małego śledztwa. Nie chcę tutaj obarczać winą okręgu, jednak chciałbym usłyszeć jak postąpili, jak działali. Jeżeli nie zrobili nic lub olano ich w Polskich Wodach, należy to nagłośnić i odpowiednio postąpić. Jeżeli ciała dały władze okręgu, powinno się ich ukarać. Bez kary bowiem wszyscy inni będą uprawiali spychologię. Tak było z Wilczą Wolą, człowiek odpowiedzialny za brak działania, ponownie został wybrany na prezesa. To jest patologia.
Niestety, czy wędkarze będą chcieli tutaj działać? To jest prawdziwy problem. PZW jest matecznikiem dla działaczy, niekoniecznie rozumiejących wędkarstwo i wędkarzy, więc nie będą tutaj działać tak jak by działał ktoś kto rozumie skalę możliwych strat. Wybiera się nie najlepszych do rządzenia okręgami - lecz swojaków, nie tych co mają łeb na karku, doświadczenie, ale plecy i umiejętność zjednywania sobie delegatów. Idealnym przykładem jest Bedyński lub Purzycki. Wciąż na stanowiskach, wciąż rozdający karty. Taki Wojciech Duraj pasuje tutaj jak pięść do nosa.
Boohal, jeżeli możesz dowiedz się czegoś więcej, jako osoba związana z tą wodą będziesz miał więcej informacji. My to tutaj możemy pociągnąć dalej, wykonać jakiś ruch, mały ale zawsze jakiś ruch. Ja nie widzę możliwości, aby nie było tutaj osób odpowiedzialnych za tę tragedię. Czy to PZW, czy też Polskie Wody, należy wyciągnąć wnioski i zrobić coś aby się nie wydarzały takie rzeczy ponownie. Jest nas w PZW 600 tysięcy. To potężna siła, a przecież można podpiąć pod protest ekologów jeszcze, ludzi myślących.
Na koniec - zapewniam, że tylko nagłe remonty zagrażające życiu ludzi muszą być robione na szybko. Jeżeli wywalczymy sobie odpowiednie traktowanie ryb przy takich pracach, dopasowanie się wykonawcy, to wszędzie będzie lepiej. Niestety, władze PZW piszą i gadają jak to nic nie mogą lub jak to potrzebne są nam patroszalnie i fileciarnie, nie potrafią jednak załatwić takiej małej rzeczy. Żenada. To już kolejna tragedia tego typu, schemat jest te sam, straty olbrzymie. No ale Zarząd Główny PZW wie o co dbać - oni mają na wypłaty bo mają GR Suwałki. O to walczyć mogą jak lwy, jakieś tam zaporówki mało ich obchodzą.