To że ktoś nie połowił z sondą to nie dziwne, ona nie daje ryb wcale...
Problem z fishfinderem polega na tym, do czego chcemy go przeznaczyć. Ja po namyśle i używaniu wersji podstawowej, powiem tak. Fajny do sprawdzenia temperatury w łowisku, oraz czasami do pokazania mapy dna. Jeżeli jednak chcemy czegoś więcej...
Powiem Wam jak pojechałem na jedną nockę. Skusiłem się aby na Tamce przejechać z nią wszerz i zobaczyć 'cóż zacz'. No i zobaczyłem - dno na 3.2 metra w miarę równe, przy brzegu jakieś tam historie. No ale trzeba przejechać z odczytem ryb też, nieprawdaż? No i tutaj zdziwienie - jakbym po pustym basenie przejechał. Może w dwóch miejscach jakieś ryby w toni, 2 metry nad dnem, przy brzegu coś, zapewne szczupak. I nic. Mówię sobie - a tam, pokazuje przecież w przybliżony sposób. Ale w nocy nie było wielkiego łowienia, sama drobnica. Cały czas mnie natomiast nachodziły myśli, gdzie te ryby? Odpłynęły? Nie biorą bo nie żerują, czy też ich nie ma? Straciłęm pewność siebie, poczułem się jakbym zobaczył naga prawdę, to, że piękna na filmach aktorka, tak naprawdę bez makijażu jest nieatrakcyjna i co najwyżej przeciętna. Poczułem się oszukany... Czy znalazłęm jakieś miejsca specjalne? Nie. Czy uzyskałem tak naprawdę dodatkowe informacje o miejscówce, dające mi coś extra? Nie. A co z rybami? Coś tam było , ale w toni?
Dlatego użyłem jeszcze tej sondy z dwa razy, aby zobaczyć jakie jest dno, jaka dokładnie głębokość i mi wystarczyło. Bez sondy zaczęły się wyniki, powróciła pewność siebie i wiara w stada ryb, które trzeba zwabić nęceniem. Te 'stada' jakby posłuchały mojej podświadomości.
Dlatego zdecydowanie odradzam fishfindera. Łówmy tak jak to się robi normalnie, szukajmy miejsc starymi, sprawdzonymi sposobami, bez kombinowania. Bo wyniki wcale nam nie podskoczą do góry. Dodam jeszcze, że w wersji podstawowej zasięg to 40 metrów, i tak przerywany, dodatkowo drenowanie baterii komórki jest przerażające, na pewno trzeba mieć jak ją doładować jeżeli pobawimy się dłużej niż 10-15 minut.
Deeper Fishfindera zawsze mam przy sobie teraz. Zajmuje zaszczytne miejsce w plecaku i jest na każdej sesji, ale tylko jako balast
Mam zamiar go użyć tylko aby się czasami wspomóc jeżeli nie znane mi będą jakieś historie z dnem, z jakimiś zaczepami etc. Tak więc ogólnie ostrzegam, bo może nas pozbawić wiary w siebie. Wczoraj na przykład pomimo tego, że wyniki były słabe, zmiana taktyki i łowienie na innym dystansie dało mi cztery wielki liny. Bez żadnych sond i kombinowania z mapami dna, z historiami o mule który zakłóca pracę podajnika 70 gram z krótkim, 10 cm przyponem. Dobrze mi z tym, mam większą satysfakcję i sam sobie udowodniłem, że może być inaczej niż podpowiadały by nam tego typu urządzenia.
Moje wrażenia odnoszą się do spławika i gruntu, łowiąc z łodzi, spinningując, sonda może wiele pomóc. Ale i tak jak dla mnie to takie oszukiwanie. Takie oglądanie ryb na sonarze i łowienie tam gdzie one są to trochę jak ściąganie na egzaminie
A łowienie sumów w ten sposób to jak czytanie ze ściągi na egzaminie ustnym...