Ze mną żona jeździ na ryby!
Sama troszkę wędkuję.
Nawet kiedyś było:
Ja na innym stanowisku żona na innym, dzieliły nas tylko wysokie trawy. Za chwilkę:
Żona:
- Adam chodź mam!
Podchodzę kleń na 40 cm. Dodam: JA NIC!
5 min później:
- Adam chodź mam !
Podchodzę kleń około 35 cm. Dodam: Ja dalej NIC!
10 min później:
- Adam chodź bo mnie wciągnie.
Zanim dobiegłem to ryba się spieła ( nie wiem co to było)
Ale tak sie wkur... że ja nic ona tyle, że spakowałem manaty i pojechałem do domu!
Teraz ze mną często nie jeździ bo mamy dwu letnia córeczkę i ktoś musi z nią zostać. Ale czasem jak jadę na ryby to jej się łza w oku kręci!
Nie koloryzuje. Poważnie, lubi bardzo! Zawsze twierdzi, że chociaż na świeżym powietrzu odpocznie, poczyta książkę.
Ja nie mam z tym problemu!