Odniosłem się do tego co napisał Luk o znajomości regulaminu przez naszych rodaków. Teoretycznie mają rację, suma wszystkich które można zabrać będzie wynosiła więcej niż 15 szt. Świadomie koncentruje się na ilości ogonów bo te tłumoki i tak nie rozumieją tego co się mówi. Liczy się mięso
To jest regulamin Agencji Środowiska dla danego regionu Anglii, który dla zdecydowanej większości wędkarzy jest nieodpowiedni, i panuje ogólne no kill, za wyjątkiem zabierania ryb na łowienie na żywca lub trupka. Gdyby Angole widzieli kogoś, kto zabiera małe brzany, byłaby chryja i to spora
Ten regulamin jest stary i nie uwzględnia raczej zmian jakie się wydarzyły w ostatnich latach. Do tego - on obowiązuje tylko na wodach free, na wodach klubowych zaś obowiązują regulaminy własne. A tam nie ma mowy o zabieraniu.
I tak celem numer jeden jest węgorz, drugim leszcz ewentualnie szczupak (zależy od metody połowu).
Oczywiście podstawą obrony jest - 'nie wiedziałem, słyszałem że, byłem pewien, że, nie znam angielskiego' i tak dalej i dalej... Jednym z naszych małych zwycięstw, oczywiście w które mieliśmy jakiś tam wkład, jest zmiana sposobu zakupu licencji. Teraz kupujący musi odhaczyć pole, ze zrozumiał i zaznajomił się z regulaminem AŚ. Dawniej tego brakowało. Angole nie spodziewali się, że otwarcie granic sprawi, że tylu wędkarzy imigrantów będzie zabierać im ryby i bimbać sobie z przepisów.
W tym roku Grzesiek Dytkowski, bailiff w Nottingham AA, sam lub z kimś na patrolu, już nie pamiętam, natknął się na nową i dość profesjonalna wędzarnię nad Trentem. Konkret, co?