Grzesiek, mam nadzieję, ze zdajesz sobie sprawę, że dżokers nieznanego pochodzenia to wielkie ryzyko chorób, powikłań w środowisku? Angole mają dość ostre przepisy odnośnie sprowadzania żywych przynęt, zwierząt i roślin. Na ten przykład populacja brytyjskich wiązów mocno ucierpiała na skutek choroby przywleczonej z kontynentu, 10% drzew w UK jest chorych, są problemy z wieloma chorobami, gatunkami inwazyjnymi. Dlatego rozumiem ich dbałość o środowisko. Mają też hopla na punkcie gatunków inwazyjnych, i spodziewam się, że dżokers jak już to pojawia się półlegalnie. Nie widziałem go nigdy w sklepach wędkarskich, aczkolwiek zapytam dziś w swoim czy mają.
Po masowym wprowadzaniu karpia lata temu teraz nastał czas pilnowania jakości wód. Stawia się na zdrowe ekosystemy wodne, pilnuje tego co w wodach pływa. Na rzekach i wielu kanałach czy zbiornikach jest okres ochronny od 15 marca do 15 czerwca, gdzie wędkowanie jest zabronione. Z druiej strony w UK ochotka nie jest raczej potrzebna - wyniki osiąga się dzięki wielu innym przynętom i technikom. Nie ma zawodów stricte spławikowych raczej, większość to techniki gruntowe i spławikowe, bez jakiś śmiesznych regulaminów ustanawiających jak ma być umieszczona przynęta. Do tego oni mają więcej robactwa. Używają wielkich ilości dendrobeny, są białe, pinki i squatsy - bodajże larwy muchy domowej, najmniejsze. Wszystko w kolorach, więc naprawdę jest czym kombinować. Do tego jest ryba, i zazwyczaj szuka się sporych ryb, nie zaś buduje wagę na okonkach czy uklejach. Na ten przykład na rzekach, podczas zawodów, często do wody trafia kilka litrów białych, dendrobeny, pinki - tyle nęci jeden zawodnik. To całkiem inne łowienie. Wszyscy wędkarze mają tyczki - ale one wcale nie są najskuteczniejsze.