Wędkarz-fanatyk ożenił się. Gdzieś po miesiącu przychodzi na lód, morda cała obita, tu siniaki, tam bandaże... Wierci otwór, siada i w milczeniu zaczyna łowić. Kumple podchodzą do niego i pytają, co się z nim działo. Facet niechętnie opowiada:
- Przychodzę tydzień temu do domu i żona od progu do mnie: - Gdzie byłeś?! - Na rybach - odpowiadam jej. - Gdzie byłeś?!! - pyta znowu. - No mówię, że na rybach! - odpowiadam i daję jej, co miałem w torbie. Ona znowu: - Gdzie byłeś?! Wkurzony odpowiadam: - Czego chcesz ode mnie kobieto, przecież odpowiedź masz w ręku?!
No i kto by przypuszczał, że ona będzie wiedzieć, że w Dnieprze nie ma mintajów?