Naprawdę, gdzie są granice robienia z ludzi idiotow?
Kręcenie lodów w PZW to jedno, ale to jakie oni mają zdanie o nas, wędkarzach, i sposób w jaki nas traktują podchodzi pod kabaret... To już nawet nie jest chamstwo, czy zabawa, to jest upokażanie ludzi, traktowanie wędkarzy jak najgorszych śmieci...
Ile jeszcze? Jak nic się nie zmieni, to wydaje mi się, że sprawą honoru powinno być odejście z tego gówna by nie dać się traktować jak śmiercia... Cóż z tego,ze kolejne afery wychodzą na jaw, albo że związek sam się kompromituje raz za razem... Z naszej strony im nic nie grozi, i mają tę świadomość, raz za razem pokazując nam miejsce w szeregu.
Martwi mnie, że wielu wędkarzy nie rozumie gdzie naprawdę leży problem. Ja rozumiem twoje wzburzenie, jednak pomyślmy tutaj...
Dlaczego takie typy siedzą w PZW i robią sobie co chcą? Z jakiego powodu pitoli się o konieczności sieciowania wód? Jak dla mnie sprawa jest prosta, bo takich wybrano w wyborach. Kto zaś w wyborach bierze udział? No właśnie - wędkarze lub delegaci wybierani przez wędkarzy.
Dlaczego więc się dziwić, że jak nie głosujemy, to sitwa rządzi i robi nas w bambuko? To chyba logiczne, że bez zabrania głosu nie będzie zmian.
Teraz pomyślmy o innej sytuacji. Kto ma myśleć o wędkarzach i o ich interesie? Ministrowie, urzędnicy, gminy i powiaty? Nie róbmy jaj, musimy sami o to zadbać! Jeżeli nie byłoby PZW, musielibyśmy wybrać swoich przedstawicieli i jakoś działać również, nieprawdaż? Jakbyśmy tego nie zrobili to co, ktoś by nam 'dał'?
Według mnie powinniśmy przestawić myślenie na pewne tory. W obecnym systemie prawnym, opartym o racjonalną gospodarkę rybacką, wędkarze nie płacą państwu prawie nic, opłaty dzierżawnie są śiesznie małe, kwoty wydawane na zarybienia - tu państwo z tego nic nie ma. Jeżeli nie płacimy państwu, to te nam nie będzie robić żadnych fajerwerków, bo niby za co? To PZW ma przywileje i ma się zająć wędkarzami. Więc zadbajmy o PZW i jego kondycję.
Czy odejście z PZW coś da? Wg mnie nic, kompletnie. Ci goście co tam siedzą, utrzymują się z wielu rzeczy, w tym z rybactwa. Mniejsza ilość kasy ze składek może spowodować zwiększenie odłowów sieciowych. Wąsate dziady więc znajda kasę na swoje wypłaty, kosztem zbiorników.
Wg mnie reforma PZW to jest walka o polskie wędkarstwo. Jeżeli PZW upadnie, to jest wielkie prawdopodobieństwo, że stracimy przywileje na zawsze. Jako, że jesteśmy niezorganizowani i wręcz nauczeni, że nie robimy wiele lub nic, nie będziemy w stanie się zorganizować w takim stopniu, który pozwoli nam na to, aby mieć chociaż połowę tego co obecnie w PZW.
Kolejna sprawa - obecny stan rzeczy to pokosie tego, że wędkarze nie mają pojęcia jak ma wyglądać gospodarka wędkarska wodami. Co gorsza, większość nie chce takiej wiedzy przyjąć, bo oznacza to zgodę na zmniejszenie ilości zabieranych ryb, a tu masa chciwców nie popuści. Jak więc wędkarzy edukować? Wg mnie nie ma lepszej formy niż związek wędkarski. Obecnie wąsata sitwa ma to w nosie, bo sami g...o wiedzą i chodzi im o kasę. Do tego nieuświadomiony wędkarz jest łatwy do ogarnięcia, prowadzenia za nos. W polskich warunkach oznacza to również, że będzie co najwyżej sarkał, narzekał, nie ruszy zaś tyłka aby pozbawić koryta tych, co tam nie powinni się paść.
Warto też pomyśleć, jaki mamy system gospodarki wodami. Otóż gdyby wędkarze byli gospodarzami na swoich wodach, sami braliby sprawy w swoje ręce. Jednak u nas jest centralny system zarządzania, i o wielu sprawach decyduje okręg. Taki Bedyński ma w nosie karasie czy inne ryby które padły w jakimś zbiorniku. Wędkarze natomiast odwrotnie - są tym przejęci. Dlatego należy wiele rzeczy zmienić, tak aby była decentralizacja. Okręg powinien mieć o wiele mniej do powiedzenia, do tego powinien być na usługi wędkarzy, teraz zaś mam wrażenie, że wędkarz jest klientem,niczym w jakieś spółce rybackiej, na której wodach wędkuje.
Więc jeżeli chcemy kogoś winić tutaj, to sami musimy się uderzyć wpierw w piersi. Bo to my pozwalamy aby sitwa panoszyła się w PZW, aby robiła z tego związek rybacki a nie wędkarski. Narzekanie niewiele da, trzeba działać, głosować. Przyszły rok jest bardzo ważny, bo wybierać będziemy delegatów. Jeżeli znów zostaną nimi emeryci, którzy nie rozumieją nowoczesnego wędkarstwa lub których można przekupić dietą i zakrapianym obiadem w restauracji, znów przegramy z kretesem.
Oczywiście można liczyć, ze upadek PZW przyniesie pozytywne zmiany. Jednak czy uda się takich dokonać? Bo lobby rybackie jest potężne, ono ma wsparcie polityków, urzędników, jego trzon stanowią naukowcy rybaccy z Olsztyna, których muszą słuchać przecież urzędnicy. Bo kogóż by innego? Wędkarzy, co nie uznają rejestrów połowowych? Oczywiście można liczyć, że w czasach populizmu władza coś będzie chciała dać wędkarzom. Jednak może być też tak, że nie da, zaś sama zwącha możliwość zdobycia większej kasy. Bo zwiększy opłaty dzierżawne, zaś duża ilość prywatnych łowisk oznaczać będzie większe wpływy do budżetu (sprzedaż pozwoleń będzie obłożona podatkiem VAT). Więc tutaj sami wystawiamy się na strzał. A bez PZW nie będziemy mieli wiele do powiedzenia, bo nie mamy własnych przedstawicieli, wg mnie nikt nie dostanie takiego mandatu, wędkarze się będą żreć między sobą, jak to ma miejsce teraz. Więc będziemy czekać na decyzje, jakie lobby rybackie w porozumieniu z rządem i instytucjami podejmie. Drżę na samą myśl jakie byłyby to decyzje. Jestem przekonany, że wspominali byśmy z rozrzewnieniem bezrybne wody PZW, do których przynajmniej mieliśmy dostęp, za nieduże pieniądze...
Dlatego w przypadku takiego pomoru karasia srebrzystego - w normalnym związku sprawą powinien się zająć ichtiolog okręgowy, który w porozumieniu z lokalnymi kołami podjąłby decyzję co robić dalej, jak działać, tak aby wybrać najlepszą z opcji. Sami wędkarze zaś powinni otrzymać odpowiedź, co jest powodem tego zdarzenia, jak przeciwdziałać, co robić. Niestety, ilość japońca wskazuje, że wędkarze nie rozumieją co się dzieje z ich wodami, jak należy działać.