Gdyby przyjąć pogląd J. Kolendowicza za pewnik, to PSR miałaby prawo kontrolować właściciela prywatnego łowiska i nakładać na niego mandaty na mocy art. 27 ustawy o rybactwie śródlądowym. Miałaby więc prawo do kontroli dokumentacji działań związanych z prowadzoną gospodarką rybacką w sposób rzetelny, systematyczny i zgodny ze stanem faktycznym (zgodnie z art. 4a ust. 1).
Ja tylko przypominam, że w 1996 r. była jedna z nowelizacji ustawy o rybactwie śródlądowym. W ramach tej nowelizacji prowadzenie racjonalnej gospodarki rybackiej spoczywa wyłącznie na uprawnionych do rybactwa w obwodach rybackich. Rozdzielono uprawnionych do rybactwa w obwodach, od całej reszty uprawnionych do rybactwa.
Zmiana przepisów zgodnie z uzasadnieniem tej nowelizacji miała na celu ograniczenie interwencji państwa w to jak np. właściciel stawu, w dobie systemu gospodarki rynkowej, na nim gospodaruje . Wcześniej racjonalna gospodarka rybacka dotyczyła wszystkich uprawnionych do rybactwa. Jej celem było zapewnienie "wyżywienia narodu" (tak jak to jest określone w uzasadnieniu wprowadzenia ustawy o rybactwie śródlądowym). Nad tym czy ona jest racjonalna, czy też nie miały czuwać organy administracyjne państwa. Była to więc ciągła produkcja ryb, a rybacy mieli wyciągać z wód jak najwięcej (tak to jest określone w uzasadnieniu wprowadzenia tej ustawy z 1985 r.).
Od 1996 r. zerwano z obowiązkiem prowadzenia racjonalnej gospodarki rybackiej przez właścicieli gruntów na których znajduje się np. staw. Państwa nie interesuje już to czy właściciel zbiornika gospodaruje tam racjonalnie, czy też może nieracjonalnie. Oczywiście w tym wypadku istnieją przepisy z zakresu ochrony środowiska, które nie pozwalają niszczyć środowiska wodnego. Jednak są to przepisy odrębne od tych "rybackich".
Dodatkowo gdyby przyjąć pogląd J. Kolendowicza za obowiązujący, to skutkowałoby to tym, że strażnik PSR na łowisku komercyjnym byłby uprawniony do kontroli "dokumentów uprawniających do połowu ryb u osób dokonujących połowu", których... nie ma, bo często jest to ustna umowa cywilnoprawna, którą można uznać za zezwolenie na połów o którym mowa chociażby w art. 7 ust. 4 ustawy o rybactwie śródlądowym.
Niezależnie od powyższego zauważyć także należy, iż ustawodawca wprost wskazał w art. 23 pkt 1 ustawy o rybactwie śródlądowym, iż "w czasie wykonywania czynności służbowych strażnik Państwowej Straży Rybackiej jest uprawniony do:
1) kontroli dokumentów uprawniających do połowu ryb u osób dokonujących połowu oraz dokumentów stwierdzających pochodzenie ryb u osób przetwarzających lub wprowadzających ryby do obrotu"
Co to oznacza dla właściciela prywatnego łowiska? Z powyższego wprost wynika, iż PSR nie ma prawa kontrolować właściciela łowiska pod kątem np. prowadzonej przez niego dokumentacji, bo on ani nie "przetwarza ryb" (w rozumieniu tej ustawy), ani tym bardziej "nie wprowadza ryb do obrotu".
W polskim prawie rybackim nie ma podstawy prawnej do kontrolowania wędkujących na prywatnych łowiskach, ani tym bardziej ich właścicieli.
J. Kolendowicz nie rozróżnia pewnych rzeczy. W sytuacji gdy PSR ma wiedzę o tym, że właściciel łowiska dopuścił się np. przestępstwa paserstwa z 291 k.k., bo nabył "skłusowane" ryby, to strażnicy mogą jedynie o tym fakcie poinformować Policję, gdyż nie mogą oni kontrolować właściciela łowiska, bo:
1) ani on nie przetwarza ryb;
2) ani tym bardziej nie wprowadza ich do obrotu;
3) zaś zbiornik będący własnością właściciela nieruchomości nie może być uznany ani za pomieszczenie, ani za miejsce składowania ryb, ani tym bardziej za teren obrębu hodowlanego.