Autor Wątek: Jak wygląda wędkarstwo w normalnym kraju, na przykładzie Agencji Środowiska w UK  (Przeczytany 11084 razy)

Offline niedzielnywedkarz

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 203
  • Reputacja: 8
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Londyn
Hm, mają autonomię? NIe za bardzo wiem o czym piszesz przyznam szczerze. Jeżeli na wody Twojego koła zwalić się mogą masy wędkarzy opłacających 'okręg', to nie ma mowy o autonomii. Jeżeli Twoja woda będzie lepsza, zaraz pójdzie fama, i zostanie zrównana przez grupy wędkarzy, łowiących na zmianę, aż ryba zostanie wybrana.
Ok, z autonomią trochę przesadziłem. Ale jeśli koło ma zbiornik no-kill i wymiary górne, to wędkarze z okręgu muszą to przestrzegać i koniec. Lepsze to niż nic i od tego trzeba zacząć.

Nie wierzę, że do Twojego koła należy 7000 osób, byłby to swoisty ewenement. Na pewno masz dobre dane? FAS ma 33 wody, Twój klub 4 małe stawiki... Gdyby 10% wędkowało w weekend, oznaczałoby to 700 osób, ponad 170 osób na staw. Coś tu nie gra, zwłaszcza w okolicach Londynu nie wydaje mi się aby było w ogóle tylu wędkujących :)
To wody syndykatowe, zarządzane przez wiele klubów. Dodatkowo regulamin jest tam drakoński...

I znowu źle to oceniasz. W UK członkowie klubów nie wkładają w ogóle pracy w to, aby ich łowiska były zadbane.
To zależy. Wiem, że w jednym z moich kół większość rzeczy (np montaż sztucznych wysp) robią ludzie z koła. Jak również są zaangażowani w tzw. work party, czyli sprzątanie przed sezonem itp.

Niedzielny, nie myśl, ze się Ciebie czepiam, po prostu zamieszczam pewne sprostowanie. Wg mnie nie widzisz tego w taki sposób, w jaki to funkcjonuje naprawdę :)
Pewnie, po to jest to forum :)

Ale podtrzymuje moje zdanie. Uważam, że najlepszym sposobem na polepszenie sytuacji jest po prostu działanie w ramach kół PZW i próba edukacji. Wiem, że jest to duży wysiłek, ale nie wydaje mi się, by był inny sposób. Likwidacja PZW nie wchodzi w rachubę. Jedynie edukacja i pokazanie zalet no-kill/górnych wymiarów może przynieść zmiany, choć również wiem, że, nie będą to zmiany które będą dla wielu satysfakcjonujące. Również dlatego, założyłem nowy wątek, gdzie próbuję się dowiedzieć ile kosztuje założenie łowiska - może kogoś to zainspiruje do inwestycji i stworzenia nowego, fajnego miejsca dla wędkarzy?
waggler + feeder + spinning

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 22 563
  • Reputacja: 1978
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Hm, mają autonomię? NIe za bardzo wiem o czym piszesz przyznam szczerze. Jeżeli na wody Twojego koła zwalić się mogą masy wędkarzy opłacających 'okręg', to nie ma mowy o autonomii. Jeżeli Twoja woda będzie lepsza, zaraz pójdzie fama, i zostanie zrównana przez grupy wędkarzy, łowiących na zmianę, aż ryba zostanie wybrana.
Ok, z autonomią trochę przesadziłem. Ale jeśli koło ma zbiornik no-kill i wymiary górne, to wędkarze z okręgu muszą to przestrzegać i koniec. Lepsze to niż nic i od tego trzeba zacząć.

Nie zapominaj, że tak jak jakaś wode mozna zrobic no kill, w ten sam sposób można zrobić ją yes kill :) Nie czarujmy się, fani mięsa będa czaić się aby dana woda została im 'zwrócona'. Wielu kandydatów do władz okręgów będzie obiecywać powrót 'sprawiedliwości', jestem tego pewien.


I znowu źle to oceniasz. W UK członkowie klubów nie wkładają w ogóle pracy w to, aby ich łowiska były zadbane.
To zależy. Wiem, że w jednym z moich kół większość rzeczy (np montaż sztucznych wysp) robią ludzie z koła. Jak również są zaangażowani w tzw. work party, czyli sprzątanie przed sezonem itp.

To są wyjątki potwierdzające regułę. Ogólnie nikt nie namawia do żadnych prac i nie masz obowiązku niczego robić. Zazwyczaj w kołach jest grupa osób, która zajmuje się remontami i dostaje część kasy za taka pracę. W przypadku Twojego koła, przy 7000 osobach, kasy jest w bród :) Tak na poważnie, tylko małe koła robią coś 'swymi rękami' raczej, duże bazują na wolontariuszach lub specjalnie opłacanych ludziach. Takie RDAA ma swojego gościa od pielęgnacji łowisk, który ma pensję i kosi trawę, przygotowuje łowiska i takie tam. Ty nic nie musisz. W PAA chcieliśmy koniecznie pomóc, i się okazało, że jest problem. Bo musisz być ubezpieczony, mieć odpowiedni sprzęt ochronny i tak dalej. Klub wcale nie był zadowolony z takich pomocników, bo nie chcą ryzykować gdy coś się stanie. To niby banał, ale nie każdy potrafi uzywac kosiarek itd, łatwo sobie zrobić krzywdę. Oni wolą za nic nie odpowiadać.


Nie wierzę, że do Twojego koła należy 7000 osób, byłby to swoisty ewenement. Na pewno masz dobre dane? FAS ma 33 wody, Twój klub 4 małe stawiki... Gdyby 10% wędkowało w weekend, oznaczałoby to 700 osób, ponad 170 osób na staw. Coś tu nie gra, zwłaszcza w okolicach Londynu nie wydaje mi się aby było w ogóle tylu wędkujących :)
To wody syndykatowe, zarządzane przez wiele klubów. Dodatkowo regulamin jest tam drakoński...

Nie znam sprawy dokładnie, ale raczej jest inaczej niż sądzisz. Twój klub ma te wody i udostępnia je innym klubom, tamte zaś się odwdzięczają w podobny sposób. To nie jest to samo. RDAA to kilkanaście klubów zrzeszonych, ale nie wiem czy razem jest ich z dwa tysiące opłacających składki. Poza tym syndicate water to woda dla ograniczonej ilości członków, na pewno nie może być to 7000 osób :) Zazwyczaj oznacza to wodę karpiową dla małej ilości ludzi, gdzie za przywilej bycia członkiem płaci się dużą kasę, czasem i tysiąc funtów lub dwa za rok. Jak już jest to raczej zrzeszenie klubów, takie jak RDAA właśnie (Reading District Angling Association).


Tak więc w UK jest odwrotnie niż w Polsce. Wody klubowe należy porównywać bardziej do wód stowarzyszeń w Polsce nie zaś kół wędkarskich. Koła mają mało do powiedzenia, w przeciwieństwie do klubów w UK. Jednak zazwyczaj ryb nie ma 'szalonych ilości' jak na komercji, gdyż nie ma kasy na napowietrzanie wody (aeratory), i trzeba tak ustalić ilość ryb, aby nie dusiły się latem.
Lucjan