Autor Wątek: Gospodarka Rybacka w PZW - moje spojrzenie  (Przeczytany 106371 razy)

Offline Syborg

  • Moderator Globalny
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 10 021
  • Reputacja: 980
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ulubione metody: spinning
Odp: Gospodarka Rybacka w PZW - moje spojrzenie
« Odpowiedź #210 dnia: 12.01.2018, 23:32 »
(...) a ryb nie ma, dlaczego?

Kormorany.
A ja myślę, że jednak kruki i wrony ... sroki i kawki też pociągnąłbym do odpowiedzialności. Krukowate, jak kormorany, są pod ochroną, jest ich coraz więcej, a wróbli coraz mniej.

Wybaczy Pan, ale ja ledwo odróżniam wróbla od bociana, a gdzie tu kruki, wrony. Ornitologia nie jest moją silną stroną. Tak sobie kombinuję, że gdybym trochę podciągnął tę ornitologię, to w zasadzie znałbym się już na wszystkim :P Łącznie z rybarką na zbiornikach zalewowych.
Jacek

Offline Waldemar

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 136
  • Reputacja: 17
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Koło nr 3 Rozwadów
  • Ulubione metody: tyczka i feeder
Odp: Gospodarka Rybacka w PZW - moje spojrzenie
« Odpowiedź #211 dnia: 12.01.2018, 23:49 »
Sporadycznie widywałem kormorany nad sanem ale w nie dużych ilościach, jednak nigdy nad Tanwią.

Offline selektor

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 5 281
  • Reputacja: 1399
  • Lokalizacja: Catch & w Łeb & Realese on Patelnia
  • Ulubione metody: waggler method
Odp: Gospodarka Rybacka w PZW - moje spojrzenie
« Odpowiedź #212 dnia: 12.01.2018, 23:53 »
Panie Rybal i Kotwic proszę się nie przejmować różnymi uszczypliwościami .Stan wód jest daleki od wędkarskich oczekiwań i parę osób z grupy ponad 2300 osób próbuje wyładować swoje emocje .

 ;D ;D Sorry, ale ja się ludziom nie dziwię. Osobiście nic nie mam do Rybala, ale się mu mocno dziwię, że chce mu tu się jeszcze odpisywać. Nie wiem czym to jest spowodowane. Nie wnikam.  Jednak skoro ktoś zadaje konkretne pytania to chciałby też uzyskać konkretną odpowiedź. Co to za problem powiedzieć przykro mi nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie bo to nie leży w moich kompetencjach, a nie unikać odpowiedzi albo odpowiadać w stylu:
Niestety rzeczywistość jest bardziej skomplikowana. Operat na ekosystemy wodne to nie projekt techniczny domu, nie ma gwarancji powodzenia.
Posprzątanie i posypanie piaskiem chodnika zimą przez dozorcę też jest skomplikowane i nie ma gwarancji, że ktoś się na chodniku nie poślizgnie i nie złamie nogi i osoba odpowiadająca za stan tego chodnika nie poniesie odpowiedzialności. Życie jest skomplikowane. Z tej całej dyskusji dla mnie wynika jedno - z tego całego IRŚ to jest raptem parę osób, które decydują o wszystkim :) Każdy każdego zna. Każdy zna publikacje kolegi. Normalnie towarzystwo wzajemnej adoracji :)

Na pytanie odnośnie różnych (podkreślam różnych) wyliczeń co do  ilości kormorana w Polsce pomiędzy tym co twierdzi IRŚ a ekologami (którzy co roku je liczą, bo mają z tego kasę z budżetu państwa i UE) dostałem pi razy drzwi wyliczenia tego co IRŚ rozumie przez pojęcie osobnika. Nie badali -choć Pan Rybal na stronie swojego zakładu podaje zainteresowanie różnego rodzaju aspektami wędkarstwa- atrakcyjności wędkarskiej jezior, bo wędkarze to tylko 1% turystów. Potem piszę, że "ryba jest bardzo atrakcyjnym lokalnym produktem, który przyciąga wiele turystów." No ludzie bądźmy poważni.
To w końcu kto Wam wyżera na Mazurach te ryby oprócz kormoranów? Kłusownicy? Jeżeli tak co powiesz na te badania w Sądzie Rejonowym w Olsztynie w latach 2010-2014
http://splawikigrunt.pl/forum/index.php?topic=8949.0
Poza tym Rybal wkleja mi linki do tego, że największe organizacje wędkarskie w Europie idą ramię w ramię z rybakami. No tak bo przecież kormorany jedzą ryby i również dla wędkarzy są problemem, ale nikt z takiego Angling Trust nie powie, że u nich kormorany wyżerają większość ryb. Podobnie w takiej Danii, gdzie powinni mieć jeszcze większy problem niż Wy u siebie na Mazurach. Wy stoicie na stanowisku, że tracicie setki ton ryb bo wyżerają je Wam kormorany z wędkarzami, a może to jest właśnie spowodowane nieracjonalną gospodarką rybacką i Waszymi błędnymi opiniami do operatów? Sformułowania typu "kilku rybaków" na rzekach, czy zbiornikach zaporowych pominę milczeniem.

Na moje pytanie odnośnie tego ile razy w 2016r. i 2017r.  skład ichtiofauny i jej struktura gatunkowa i wielkościowa określana była przy pomocy specjalistycznych odłowów kontrolnych (tzw. nordyckich zestawów wontonów i elektropołowów) nie usłyszałem odpowiedzi. Natomiast Pan Rybal raczył się pochwalić, że "Kotwic połowę swojego życia spędza nad jeziorami z systemami nordyckimi do szacowania ryb."

Na pytanie odnośnie tego czemu spadają odłowy sielawy, skoro sami rybacy z IRŚ twierdzą, że kormoran nie przeszkadza sielawom to uzyskałem informacje, że to gatunek "arcywrażliwy" na zawartość tlenu i temperaturę. Tylko to nie przeszkadza temu, że w świetle badań kolegi Rybala z IRŚ pana Mickiewicza sielawa w 2010 r. była na 4 miejscu najczęściej odławianych ryb (za leszczem płocią i szczupakiem) a przed takim chociażby karpiem. Raptem właśnie teraz jak UE patrzy krzywo na jakąkolwiek ingerencje w środowisko pogarsza się nam stan wód, a wcześniej jak był syf to nie było problemu z sielawą.

Offline ju-rek

  • Zaawansowany użytkownik
  • ****
  • Wiadomości: 342
  • Reputacja: 65
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Mazury
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Gospodarka Rybacka w PZW - moje spojrzenie
« Odpowiedź #213 dnia: 12.01.2018, 23:55 »
Tak czytam, tą całą dyskusję i dochodzę do wniosku, że na siłę szukamy winnych obecnej sytuacji w naszych wodach, zapominając o jednej i to bardzo ważnej sprawie. Panowie jest nas obecnie ok. 630 tyś zrzeszonych w PZW.
Podejrzewam, że drugie tyle jest poza związkiem. Czy myślicie, że za obecny stan w naszych wodach, to My nie powinniśmy uderzyć się w pierś? Sam posiadam kartę wędkarską od 1983 roku, widziałem co się działo nad wodą
w tamtych czasach i obecnych. Ryba była zabierana wtedy i jest zabierana teraz, zarybienia jakich dokonywano na pewno było o wiele mniej, ponieważ ryba była i nikt się tym nie martwił. Przez tyle lat musiało to "pirdzielnąć"
nie ma siły, nawet natura nie da rady, a dochodzi jeszcze zanieczyszczenie wód i inne czynniki. Rybaków także było więcej więc i odłowy z ich strony były większe. Każdy tylko brał. Mieszkam na mazurach i widzę co się dzieje nad jeziorami.
Niedaleko mam wody zarządzane przez Gospodarstwo Rybackie Mrągowo. Co się dzieje przechodzi ludzkie pojęcie, w miesiącach maj - wrzesień, przyjezdni "wędkarze-turyści" biorą z wody wszystko "jak leci". Wykupują zezwolenie
na 2 tygodnie za 50zł i dzień w dzień brana jest ryba, która tylko jest większa od palca. Wszystko ląduje w słoikach. To jest prawda, bo z niejednym z tych "wędkarzy" rozmawiałem. A ile jest narzekania, że kiedyś to po 15 szczupaków się dziennie łapało, albo po 10 węgorzy czy linów. Masakra. Kontroli nie ma żadnych, przynajmniej ja ich nie miałem, nigdy. Co się dzieje 1 maja, jak można łowić szczupaka to szok, łódka na łódce i po 3-4 osoby. Do siaty idzie wszystko.
Przy takiej presii żadne jezioro nie wytrzyma. Ciężko o tym pisać, ale taka jest prawda, sami jesteśmy sobie winni. Co teraz zrobić, nie wiem. Chyba pozamykał bym co roku z 20% jezior, przynajmniej na 2 lata, dorybił i czekał na
to że ryba sama się odnowi, albo na cud :D.  No ale jeśli nikt tego nie będzie pilnował to cienko to widzę, ludzie nie mają poczucia nieuchronności kary, ale to już inny temat.

Offline katmay

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 8 295
  • Reputacja: 562
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Łowicz
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Gospodarka Rybacka w PZW - moje spojrzenie
« Odpowiedź #214 dnia: 13.01.2018, 00:29 »
Nie ma sensu polemika. Większość  odpowiedzi jakie otrzymaliśmy w tym wątku są wybiórcze i niewiele wnoszą. Nawet pytania do kolegi Rybala są niejednokrotnie wycięte z kontekstu.
Emocje biorą górę nad treścią. Jak zwykle dojdzie do zaszczucia i gówno to da.
Proponuję nadal zabierać materiały, powiązania i dowody. Jak się nazbierało to dopiero wtedy wrzucić granat w to szambo.
I jeszcze jedno pytanie mam. Czy organy zarządzające w PZW mają możliwość finansową i hmmm prawną, aby uruchomić  siły legislacyjne i wprowadzić ustawę o rybactwie śródlądowym z 1985r. w 21 wiek? Czy okręgi i zarząd ma możliwości, aby opracować, lub zlecić opracowanie nowelizacji do tej ustawy? Czy można na dożynkach lobbować za zmianą gównianych przepisów? Tędy droga..

Wysłane z mojego SM-G930F przy użyciu Tapatalka

Marcin

Offline Stary Baca

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 552
  • Reputacja: 222
  • Płeć: Kobieta
  • Lokalizacja: Warszawa
Odp: Gospodarka Rybacka w PZW - moje spojrzenie
« Odpowiedź #215 dnia: 13.01.2018, 00:37 »
Tak czytam, tą całą dyskusję i dochodzę do wniosku, że na siłę szukamy winnych obecnej sytuacji w naszych wodach, zapominając o jednej i to bardzo ważnej sprawie. Panowie jest nas obecnie ok. 630 tyś zrzeszonych w PZW.
Podejrzewam, że drugie tyle jest poza związkiem. Czy myślicie, że za obecny stan w naszych wodach, to My nie powinniśmy uderzyć się w pierś? Sam posiadam kartę wędkarską od 1983 roku, widziałem co się działo nad wodą
w tamtych czasach i obecnych. Ryba była zabierana wtedy i jest zabierana teraz, zarybienia jakich dokonywano na pewno było o wiele mniej, ponieważ ryba była i nikt się tym nie martwił. Przez tyle lat musiało to "pirdzielnąć"
nie ma siły, nawet natura nie da rady, a dochodzi jeszcze zanieczyszczenie wód i inne czynniki. Rybaków także było więcej więc i odłowy z ich strony były większe. Każdy tylko brał. Mieszkam na mazurach i widzę co się dzieje nad jeziorami.
Niedaleko mam wody zarządzane przez Gospodarstwo Rybackie Mrągowo. Co się dzieje przechodzi ludzkie pojęcie, w miesiącach maj - wrzesień, przyjezdni "wędkarze-turyści" biorą z wody wszystko "jak leci". Wykupują zezwolenie
na 2 tygodnie za 50zł i dzień w dzień brana jest ryba, która tylko jest większa od palca. Wszystko ląduje w słoikach. To jest prawda, bo z niejednym z tych "wędkarzy" rozmawiałem. A ile jest narzekania, że kiedyś to po 15 szczupaków się dziennie łapało, albo po 10 węgorzy czy linów. Masakra. Kontroli nie ma żadnych, przynajmniej ja ich nie miałem, nigdy. Co się dzieje 1 maja, jak można łowić szczupaka to szok, łódka na łódce i po 3-4 osoby. Do siaty idzie wszystko.
Przy takiej presii żadne jezioro nie wytrzyma. Ciężko o tym pisać, ale taka jest prawda, sami jesteśmy sobie winni. Co teraz zrobić, nie wiem. Chyba pozamykał bym co roku z 20% jezior, przynajmniej na 2 lata, dorybił i czekał na
to że ryba sama się odnowi, albo na cud :D.  No ale jeśli nikt tego nie będzie pilnował to cienko to widzę, ludzie nie mają poczucia nieuchronności kary, ale to już inny temat.

Zgadzam się z tym co napisałeś. Tylko wątek tego nie dotyczy i nie o tym tu głównie rozmawiamy.
Napiszę najprościej jak potrafię i upraszczając i proszę nie zarzucać nieścisłości...
Wystarczy wysłuchać uważnie tego co powiedział nowy prezes PZW w wywiadzie.
Otóż na pytanie wędkarzy o większe zarybienia odpowiedział iż jest to niemożliwe gdyż zobowiązują PZW operaty i on musi ich przestrzegać. jak będzie nie przestrzegał operatów to możemy stracić wody. Jednym słowem PZW ma związane ręce operatami i nakazaną w nich gospodarką.  Na działce OPERATY IRŚ prowadzi swoją politykę i według IRŚ ryb jest dostatecznie dużo i wszelkie dodatkowe zarybienia naruszałyby idealną równowagę w przyrodzie którą to równowagę zapewniają przez nich aprobowane operaty.

Tak więc nawet jakbyśmy chcieli płacić jako członkowie dobrowolnie po 1000 zł rocznie dodatkowo na jakieś zarybienia (w wodach objętych operatami) to prawo w postaci operatów nam tego zakazuje pod groźbą utraty użytkowania wód.
Stary Baca,
Otrzymałeś ostrzeżenie za zamieszczanie obraźliwych, nieprzyzwoitych treści. Proszę, zaniechaj tego i podporządkuj się regułom panującym na forum. W przeciwnym wypadku poczynimy dalsze kroki.
Pozdrawiamy. Załoga portalu Spławik i Grunt

Offline Logarytm

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 490
  • Reputacja: 184
  • Lokalizacja: Warszawa
  • Ulubione metody: waggler method
Odp: Gospodarka Rybacka w PZW - moje spojrzenie
« Odpowiedź #216 dnia: 13.01.2018, 01:37 »
(...) a ryb nie ma, dlaczego?

Kormorany.
A ja myślę, że jednak kruki i wrony ... sroki i kawki też pociągnąłbym do odpowiedzialności. Krukowate, jak kormorany, są pod ochroną, jest ich coraz więcej, a wróbli coraz mniej.

Wybaczy Pan, ale ja ledwo odróżniam wróbla od bociana, a gdzie tu kruki, wrony. Ornitologia nie jest moją silną stroną. Tak sobie kombinuję, że gdybym trochę podciągnął tę ornitologię, to w zasadzie znałbym się już na wszystkim :P Łącznie z rybarką na zbiornikach zalewowych.

A czy nie zauważasz analogicznej zależności: jak wraz ze wzrostem liczby kormoranów odnotowujemy spadek pogłowia ryb, co daje nam podstawę do stwierdzenia, że kormorany stanowią główną przyczynę braku ryb, tak wraz ze wzrostem krukowatych odnotowujemy spadek pogłowia wróbla szarego, co daje nam podstawę do stwierdzenia, że krukowate są główną przyczyną braku wróbli? To prawda ornitologiczno-ichtiologiczna! Ja, człowiek akwaniekulturalny, z białkowej biomasy, działam na rzecz ujednolicenia ornitologii z ichtiologią. Bo przecież i tu i tu, chodzi o zwierzęta.
Darek
Złów i wypuść, jeśli chcesz.
Lub po polsku:
catch and release, if you want.

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 22 563
  • Reputacja: 1978
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: Gospodarka Rybacka w PZW - moje spojrzenie
« Odpowiedź #217 dnia: 13.01.2018, 09:06 »
Panowie, apeluję o trzymanie odpowiedniego tonu wypowiedzi! :D Rybal odpowiada na pytania, powinniśmy być mu za to wdzięczni, ataki personalne są nie na miejscu.

Będąc wczoraj na rybach z zapartym tchem śledziłem dyskusję - cholera, zwroty akcji jak w dobrym filmie, humor (Jacek, z kormoranami zabiłeś :D ). Jednak to co najbardziej mi się podobało, to sugestia, że IRŚ nie wykonuje swojego zadania dobrze, i że jako wędkarze powinniśmy lobbować za jego rozwiązaniem lub przynajmniej za ograniczeniem jego działalności. To bardzo dobry pomysł. Skoro ich działania nie przynoszą zysku, o korzyściach ogólnych również nie ma mowy - dlaczego by Uniwersytety nie miały przejąć ich roli? No chyba, że panowie naukowcy zaczną nasze postulaty zauważać. Robi się ciekawie, bo wcale jako wędkujący nie jesteśmy na straconej pozycji. Jak Stary Baca słusznie zauważa, możemy bardzo dużo zrobić na samym poziomie kół i okręgów. Wystarczy podjąć głos, że wiele wód można zarybiać o wiele mocniej niż na to pozwala operat. Kasa na to jest! Chyba czas użyć 'gniewu społecznego' aby pewne rzeczy odpowiednio ukierunkować.

Ja Wam powiem jak ja to widzę. Kiedyś zalogował się tutaj dowodzący IRŚ , który zarzucił nam, że sobie jaja robimy, podczas gdy Instytut zajmuje się realizacją zadania, jakim jest wyżywienie narodu. Jako że to nie czasy komuny i kryzysu, gdzie mięso ryb było bardzo istotnym uzupełnieniem diety wielu Polaków, rozwinąłbym myśl tego 'wyżywienia narodu'. Otóż dzisiaj, gdy sklepowe półki uginają się od towarów, i jedzenia jest w bród, łącznie z takimi frykasami jak owoce morza, jakieś ośmiorniczki, krewetki, jest masa ryb i przetworów z nich, że o innych rzeczach nie wspomnę - to właśnie użycie jezior, rzek, jako zbiorników pełnych ryb, może dac pracę wielu ludziom, i ich dzięki temu żywić. Unia Europejska wesprze taką działalność bardzo mocno, można realizować tu różne programy, zarówno 'rybackie' jak i turystyczne. Co najważniejsze - daje to okazję do inwestowania przez samorządy, gdyż gminy z rybactwa nie mają praktycznie nic. Zyskuje tu każdy. Dlaczego więc IRŚ stoi tutaj 'okoniem'? Nie mam pojęcia. Według mnie dlatego, że profesorowie - ci starsi pracownicy tej instytucji, myślą w kategoriach peerelowskich jeszcze. To są ludzie, którzy nie rozumieją możliwości jakie mamy w Polsce. Dodatkowo Polska jest innym krajem niż wszystkie inne. U nas wędkarstwo jest bardzo popularne, i turystów wędkarskich, chętnie spędzających czas na łonie natury byłoby naprawdę dużo. Ale nie ma gdzie tego robić. Mazury są nieprzygotowane tutaj, na wielu płaszczyznach, przy czym podstawową jest atrakcyjność pod względem ilości i wielkości ryb. Tutaj jest tragedia po prostu! Byłem dwa razy i więcej nie pojadę, bo to jest po prostu ugór. Polska ma trzy pojezierza, masę zbiorników wodnych, które mogą funkcjonować (część z nich), jako wody pełne ryb, z wieloma okazami, będące magnesem dla turystów. Co ważne, takie Mazury mają tylko kilka miesięcy w roku gdzie jest ruch w interesie, dzięki wędkarzom może być on znacznie większy, właśnie poza sezonem. Co takiego mają same Mazury? To jeden z biedniejszych regionów w Polsce, nie ma tam przemysłu, wielu zakładów przemysłowych. Są lasy i jeziora- i grzechem jest nie korzystanie z nich we właściwy sposób.

Przychylam się do zdania niektórych rozmówców, że w takiej sytuacji powinniśmy żądać aby państwo przestało finansowac tę instytucję w dotychczasowy sposób, gdyż hamuje ona rozwój pewnych gałęzi gospodarki. Bazowanie na unijnych dopłatach i wciskanie kitu o konieczności posiadania rybaków na 'każdej' wodzie, jest niedorzecznością. Ceny ryb są zbyt niskie aby produkcja się opłacała, zarybienia węgorzem i jego odłowy też się nie opłacają. Na dodatek mamy masę kormoranów, których rozwój można przypisać gospodarce zrównoważonej (zależność ich rozwoju z równoczesnymi zmianami prawnymi - których dokonano w 1985 roku). Jeżeli to okazałoby się prawdą, to nawet zanieczyszczenie jezior może okazać się po części winą IRŚ (bo powoduje je też kormoran). W takim układzie ich dotychczasowa działalność jest po prostu dla polskiego państwa nieopłacalna.  NIEOPŁACALNA.

Nasuwa mi się kilka pytań dodatkowych.

Komu służy IRŚ? Czy społeczeństwu czy rybakom? Czy naprawdę bez IRŚ, a z uniwersytetami mającymi 'kierunki rybackie' - nie bylibyśmy w stanie radzić sobie o wiele lepiej? Czy bez IRŚ nagle zabraknie ryb? Przykład zagłady karasia pospolitego wskazuje, że IRŚ wybiórczo traktuje pewne tematy, i nie zajmuje się ochroną gatunkową, a wydając decyzję o zarybianiu gatunkami inwazyjnymi, wręcz działa na niekorzyść rodzimych gatunków.

Dlaczego ich badania, dotyczące na przykład nieopłacalności agroturystyki, 'przechodzą'? Przecież oni nie mają pojęcia o wędkarstwie i potrzebach wędkarzy - na jakiej podstawie więc robią jakieś analizy? W PZW nie ma też ludzi co się na tym znają - więc takie badania są po prostu śmieszne - jak dla mnie to sztuka dla sztuki, z nauką to nie ma wiele wspólnego. Kto to opiniuje, kto zatwierdza? Czy z takich publikacji ma korzystać rząd? Dlaczego żaden magister rybacki nie pofatyguje się na taką Batorówkę aby zobaczyć jak kwitnie biznes państwa Bator? Jest woda, są nawet bobry, jest przyroda i sporo ryb - i ludzi masa. Właściciele pobudowali domy dla turystów, jest spora jadalnia na zewnątrz, cała baza. MIejsce kwitnie i jest perłą w tym dość biednym rejonie.  Tak wielkie zapotrzebowanie jest na agroturystykę wędkarską! Ale co ja mogę wiedzieć 8)


Panowie,powoli trzeba pomyśleć jak ugryźć temat. Uważam za nasze główne zadanie naświetlić polskim wędkarzom jaką funkcję w tym wszystkim sprawuje IRŚ. Wędkarze pójdą za nami, tym razem, w przeciwieństwie do łowisk no kill, zrobić to mogą masy tych co zabierają ryby, więc możemy liczyć na posłuch. Skoro naukowcy z Olsztyna nie chcą nas słuchać, trzeba zabrać się do tego z odpowiedniej strony. Dodam, ze na obecnych władzach PZW też wywrzeć trzeba odpowiednie naciski. Będzie się działo! :D
Lucjan

Offline Mosteque

  • Moderator Globalny
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 32 337
  • Reputacja: 1968
  • Płeć: Mężczyzna
  • MFT
  • Lokalizacja: Jaktorów
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Gospodarka Rybacka w PZW - moje spojrzenie
« Odpowiedź #218 dnia: 13.01.2018, 09:21 »
Jurek tutaj poruszył jeszcze kwestię, która poruszana była już niejednokrotnie. Że to sami wędkarze przyczyniają się, a często są główną przyczyną pustostanu w wodach.
Ależ oczywiście, że tak. U mnie nigdy rybaków z sieciami nie było, a ryb nie ma. Dlaczego? Bo są rybacy z wędkami. To nie są wędkarze. To są rybacy z wędkami. A dlaczego mogą trzepać wody skuteczniej nawet niż ci z sieciami? Bo im na to prawo pozwala. A dlaczego im pozwala? Kto ustanawia w tym kraju prawo dotyczące wód? No chyba wiadomo.
Kto twierdzi, że duży drapieżnik to szkodnik i należy go mordować?
Kto twierdzi, że duże ryby to beznadzieja w ogóle i aberracja? Że dają kiepską ikrę? Kto tak twierdzi? Natura? Natura od milionów lat twierdzi inaczej. Ci tak twierdzą, którzy tarlaki szczupaków odławiają, by rozpruć im brzuchy, ikrę wydobyć i w swoich ośrodkach ją hodować. Bo sam szczupak źle się rozmnoży.
Kto twierdzi, że ryba po wypuszczeniu zdycha? Kto od dziesiątek lat takie głupoty wciska ludowi, któremu w to graj, bo on tylko chce brać, brać, brać?

IRŚ opiera się na badaniach. Mają prace naukowe i jedni drugich w nich cytują.
Lenin, Marks, Engels... oni stworzyli całą bibliotekę bardzo mądrych książek, jak to pięknie na świecie będzie, gdy zrobi się tak i tak. I tam gdzie się robiło tak i tak to wcale jakoś pięknie nie było, choć w tych naukowych pracach wyglądało to różowo.
Gospodarka IRŚ to taki sam eksperyment, który przeprowadzano przez kilkadziesiąt lat na polskich wodach i się po prostu nie sprawdził. Mało tego, doprowadził do ich degradacji. Podobnie jak pomysły tych trzech panów powyżej.

IRŚ tak samo jak gospodarki socjalistyczne zamyka oczy na to, co dzieje się w innych krajach, że tam po prostu jest lepiej. To jest bzdura. U nas jest dobrze, bo tak ma być i koniec. Inaczej się nie da, a że gdzieś jest inaczej, a już w ogóle że podobno jest lepiej, to zwyczajna bzdura, bo wg naszych prac naukowych to nieprawda.
Krwawy Michał

Purple Life Matters

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 22 563
  • Reputacja: 1978
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: Gospodarka Rybacka w PZW - moje spojrzenie
« Odpowiedź #219 dnia: 13.01.2018, 09:25 »
Michał, trafiłeś w sedno! :thumbup:
Lucjan

Offline mjmaciek

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 15 050
  • Reputacja: 889
    • Galeria
  • Lokalizacja: Polska
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Gospodarka Rybacka w PZW - moje spojrzenie
« Odpowiedź #220 dnia: 13.01.2018, 10:09 »
Jurek tutaj poruszył jeszcze kwestię, która poruszana była już niejednokrotnie. Że to sami wędkarze przyczyniają się, a często są główną przyczyną pustostanu w wodach.
Ależ oczywiście, że tak. U mnie nigdy rybaków z sieciami nie było, a ryb nie ma. Dlaczego? Bo są rybacy z wędkami. To nie są wędkarze. To są rybacy z wędkami. A dlaczego mogą trzepać wody skuteczniej nawet niż ci z sieciami? Bo im na to prawo pozwala. A dlaczego im pozwala? Kto ustanawia w tym kraju prawo dotyczące wód? No chyba wiadomo.
Kto twierdzi, że duży drapieżnik to szkodnik i należy go mordować?
Kto twierdzi, że duże ryby to beznadzieja w ogóle i aberracja? Że dają kiepską ikrę? Kto tak twierdzi? Natura? Natura od milionów lat twierdzi inaczej. Ci tak twierdzą, którzy tarlaki szczupaków odławiają, by rozpruć im brzuchy, ikrę wydobyć i w swoich ośrodkach ją hodować. Bo sam szczupak źle się rozmnoży.
Kto twierdzi, że ryba po wypuszczeniu zdycha? Kto od dziesiątek lat takie głupoty wciska ludowi, któremu w to graj, bo on tylko chce brać, brać, brać?

IRŚ opiera się na badaniach. Mają prace naukowe i jedni drugich w nich cytują.
Lenin, Marks, Engels... oni stworzyli całą bibliotekę bardzo mądrych książek, jak to pięknie na świecie będzie, gdy zrobi się tak i tak. I tam gdzie się robiło tak i tak to wcale jakoś pięknie nie było, choć w tych naukowych pracach wyglądało to różowo.
Gospodarka IRŚ to taki sam eksperyment, który przeprowadzano przez kilkadziesiąt lat na polskich wodach i się po prostu nie sprawdził. Mało tego, doprowadził do ich degradacji. Podobnie jak pomysły tych trzech panów powyżej.

IRŚ tak samo jak gospodarki socjalistyczne zamyka oczy na to, co dzieje się w innych krajach, że tam po prostu jest lepiej. To jest bzdura. U nas jest dobrze, bo tak ma być i koniec. Inaczej się nie da, a że gdzieś jest inaczej, a już w ogóle że podobno jest lepiej, to zwyczajna bzdura, bo wg naszych prac naukowych to nieprawda.

 :bravo: :thumbup:
Maciek

Offline Waldemar

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 136
  • Reputacja: 17
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Koło nr 3 Rozwadów
  • Ulubione metody: tyczka i feeder
Odp: Gospodarka Rybacka w PZW - moje spojrzenie
« Odpowiedź #221 dnia: 13.01.2018, 10:37 »
Ale jak my zwykli wędkarze możemy walczyć z IRŚ, jeżeli jest to organizacja której działanie jest usankcjonowane prawnie.

Offline Rybal

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 137
  • Reputacja: 9
    • Galeria
    • Publikacje
Odp: Gospodarka Rybacka w PZW - moje spojrzenie
« Odpowiedź #222 dnia: 13.01.2018, 10:54 »
Panowie, apeluję o trzymanie odpowiedniego tonu wypowiedzi! :D Rybal odpowiada na pytania, powinniśmy być mu za to wdzięczni, ataki personalne są nie na miejscu.

Będąc wczoraj na rybach z zapartym tchem śledziłem dyskusję - cholera, zwroty akcji jak w dobrym filmie, humor (Jacek, z kormoranami zabiłeś :D ). Jednak to co najbardziej mi się podobało, to sugestia, że IRŚ nie wykonuje swojego zadania dobrze, i że jako wędkarze powinniśmy lobbować za jego rozwiązaniem lub przynajmniej za ograniczeniem jego działalności. To bardzo dobry pomysł. Skoro ich działania nie przynoszą zysku, o korzyściach ogólnych również nie ma mowy - dlaczego by Uniwersytety nie miały przejąć ich roli? No chyba, że panowie naukowcy zaczną nasze postulaty zauważać. Robi się ciekawie, bo wcale jako wędkujący nie jesteśmy na straconej pozycji. Jak Stary Baca słusznie zauważa, możemy bardzo dużo zrobić na samym poziomie kół i okręgów. Wystarczy podjąć głos, że wiele wód można zarybiać o wiele mocniej niż na to pozwala operat. Kasa na to jest! Chyba czas użyć 'gniewu społecznego' aby pewne rzeczy odpowiednio ukierunkować.

Ja Wam powiem jak ja to widzę. Kiedyś zalogował się tutaj dowodzący IRŚ , który zarzucił nam, że sobie jaja robimy, podczas gdy Instytut zajmuje się realizacją zadania, jakim jest wyżywienie narodu. Jako, że to nie czasy komuny i kryzysu, gdzie mięso ryb było bardzo istotnym uzupełnieniem diety wielu Polaków, rozwinąłbym myśl tego 'wyżywienia narodu'. Otóż dzisiaj, gdy sklepowe półki uginają się od towarów, i jedzenia jest w bród, łącznie z takimi frykasami jak owoce morza, jakieś ośmiorniczki, krewetki, jest masa ryb i przetworów z nich, że o innych rzeczach nie wspomnę - to właśnie użycie jezior, rzek, jako zbiorników pełnych ryb, może dac pracę wielu ludziom, i ich dzięki temu żywić. Unia Europejska wesprze taką działalność bardzo mocno, można realizować tu różne programy, zarówno 'rybackie' jak i turystyczne. Co najważniejsze - daje to okazję do inwestowania przez samorządy, gdyż gminy z rybactwa nie mają praktycznie nic. Zyskuje tu każdy. Dlaczego więc IRŚ stoi tutaj 'okoniem'? Nie mam pojęcia. Według mnie dlatego, że profesorowie - ci starsi pracownicy tej instytucji, myślą w kategoriach peerelowskich jeszcze. To są ludzie, którzy nie rozumieją możliwości jakie mamy w Polsce. Dodatkowo Polska jest innym krajem niż wszystkie inne. U nas wędkarstwo jest bardzo popularne, i turystów wędkarskich, chętnie spędzających czas na łonie natury byłoby naprawdę dużo. Ale nie ma gdzie tego robić. Mazury są nieprzygotowane tutaj, na wielu płaszczyznach, przy czym podstawową jest atrakcyjność pod względem ilości i wielkości ryb. Tutaj jest tragedia po prostu! Byłem dwa razy i więcej nie pojadę, bo to jest po prostu ugór. Polska ma trzy pojezierza, masę zbiorników wodnych, które mogą funkcjonować (część z nich), jako wody pełne ryb, z wieloma okazami, będące magnesem dla turystów. Co ważne, takie Mazury mają tylko kilka miesięcy w roku gdzie jest ruch w interesie, dzięki wędkarzom może być on znacznie większy, właśnie poza sezonem. Co takiego mają same Mazury? To jeden z biedniejszych regionów w Polsce, nie ma tam przemysłu, wielu zakładów przemysłowych. Są lasy i jeziora- i grzechem jest nie korzystanie z nich we właściwy sposób.

Przychylam się do zdania niektórych rozmówców, że w takiej sytuacji powinniśmy żądać aby państwo przestało finansowac tę instytucję w dotychczasowy sposób, gdyż hamuje ona rozwój pewnych gałęzi gospodarki. Bazowanie na unijnych dopłatach i wciskanie kitu o konieczności posiadania rybaków na 'każdej' wodzie, jest niedorzecznością. Ceny ryb są zbyt niskie aby produkcja się opłacała, zarybienia węgorzem i jego odłowy też się nie opłacają. Na dodatek mamy masę kormoranów, których rozwój można przypisać gospodarce zrównoważonej (zależność ich rozwoju z równoczesnymi zmianami prawnymi - których dokonano w 1985 roku). Jeżeli to okazałoby się prawdą, to nawet zanieczyszczenie jezior może okazać się po części winą IRŚ (bo powoduje je też kormoran). W takim układzie ich dotychczasowa działalność jest po prostu dla polskiego państwa nieopłacalna.  NIEOPŁACALNA.

Nasuwa mi się kilka pytań dodatkowych.

Komu służy IRŚ? Czy społeczeństwu czy rybakom? Czy naprawdę bez IRŚ, a z uniwersytetami mającymi 'kierunki rybackie' - nie bylibyśmy w stanie radzić sobie o wiele lepiej? Czy bez IRŚ nagle zabraknie ryb? Przykład zagłady karasia pospolitego wskazuje, że IRŚ wybiórczo traktuje pewne tematy, i nie zajmuje się ochroną gatunkową, a wydając decyzję o zarybianiu gatunkami inwazyjnymi, wręcz działa na niekorzyść rodzimych gatunków.

Dlaczego ich badania, dotyczące na przykład nieopłacalności agroturystyki, 'przechodzą'? Przecież oni nie mają pojęcia o wędkarstwie i potrzebach wędkarzy - na jakiej podstawie więc robią jakieś analizy? W PZW nie ma też ludzi co się na tym znają - więc takie badania są po prostu śmieszne - jak dla mnie to sztuka dla sztuki, z nauką to nie ma wiele wspólnego. Kto to opiniuje, kto zatwierdza? Czy z takich publikacji ma korzystać rząd? Dlaczego żaden magister rybacki nie pofatyguje się na taką Batorówkę aby zobaczyć jak kwitnie biznes państwa Bator? Jest woda, są nawet bobry, jest przyroda i sporo ryb - i ludzi masa. Właściciele pobudowali domy dla turystów, jest spora jadalnia na zewnątrz, cała baza. MIejsce kwitnie i jest perłą w tym dość biednym rejonie.  Tak wielkie zapotrzebowanie jest na agroturystykę wędkarską! Ale co ja mogę wiedzieć 8)


Panowie,powoli trzeba pomyśleć jak ugryźć temat. Uważam za nasze główne zadanie naświetlić polskim wędkarzom jaką funkcję w tym wszystkim sprawuje IRŚ. Wędkarze pójdą za nami, tym razem, w przeciwieństwie do łowisk no kill, zrobić to mogą masy tych co zabierają ryby, więc możemy liczyć na posłuch. Skoro naukowcy z Olsztyna nie chcą nas słuchać, trzeba zabrać się do tego z odpowiedniej strony. Dodam, ze na obecnych władzach PZW też wywrzeć trzeba odpowiednie naciski. Będzie się działo! :D

Chyba zaczynam rozumieć film Fanatyk.
1. Zgodnie z ustawą są 3 jednostki opiniujące operaty - IRS i dwie uczelnie. Czyli wszystkie mają być zlikwidowane, jak postulujesz? Jeśli IRS odpowiada za ekspansje kormorana, to mapka poniżej pokazuje siłe oddziaływania IRS.
2. "wciskanie kitu o konieczności posiadania rybaków na 'każdej' wodzie"  - i znów sofizmat. Gdzie to jest napisane?
3.  Wędkarze dzierżawią ponad 50% powierzchni wód. Gospodarują na wszystkich rzekach i  prawie wszytskichzbiornikach zaporowych i żaden IRS czy inna uczelnia nie sprzeciwia się  rozwojowi turystyki wędkarskiej!
Powoli pachnie to paranoją ...




Offline Mosteque

  • Moderator Globalny
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 32 337
  • Reputacja: 1968
  • Płeć: Mężczyzna
  • MFT
  • Lokalizacja: Jaktorów
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Gospodarka Rybacka w PZW - moje spojrzenie
« Odpowiedź #223 dnia: 13.01.2018, 10:56 »
3. Nie ma czegoś takiego jak wędkarze. Są uprawnieni do rybactwa.
Krwawy Michał

Purple Life Matters

Offline katmay

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 8 295
  • Reputacja: 562
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Łowicz
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Gospodarka Rybacka w PZW - moje spojrzenie
« Odpowiedź #224 dnia: 13.01.2018, 10:57 »
Właśnie to prawo zmieniając. Kto jak nie PZW ma siłę, aby zacząć zmiany legislacyjne? Zmiana tego stricte rybackiego bubla z 1985r. jest jedyną drogą, która przyniesie zmiany. Pieniadze się znajdą. Jeśli projekt ustawy zostanie utworzony i skonsultowany z naukowcami i pozwoli, ba, nawet zabroni prowadzenia dwojakiej działalności na wodzie (wędkarskiej i rybackiej jednocześnie) oraz wprowadzi pojęcie innego niż rybacki wykorzystania wód (oddzieli wędkarstwo od rybactwa), to będą podstawy prawne do innego traktowania wód należących, bądź dzierzawionych od skarbu państwa.  Trzeba zrezygnować z tych dwóch tworów jakim jest IRŚ, oraz UWM i posiłkować się opiniami uniwersytetu w Szczecinie. Dlaczego tam? Ponieważ niejednokrotnie operaty sporządzane na Szczecińskim uniwersytecie mocno na korzyść wędkarzy odbiegają od tego co "tworzone" jest w Instytucie czy na UWM.


Wysłane z mojego SM-G930F przy użyciu Tapatalka

Marcin