Autor Wątek: Portret polskiego wędkarza  (Przeczytany 75999 razy)

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 22 563
  • Reputacja: 1978
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: Portret polskiego wędkarza
« Odpowiedź #15 dnia: 13.05.2015, 01:44 »

Czasami zabieram rybę, ale tak jak mam prawo naturalne do korzystania z dóbr lasów (grzyby, jagody), tak i mam prawo do korzystania z dóbr wody (ryby). I wcale nie oznacza to, że za korzystanie z tych dóbr muszę komuś płacić co oznacza, że opłaty dla PZW uważam za bandytyzm. PZW może opiekować się wodami, ale za pieniądze państwowe, bo to państwo jest właścicielem tych wód, czyli my wszyscy.



Nie mogę się z Tobą zgodzić. Myśląc w ten sposób można powiedzieć, że lasy państwowe są 'nasze' - więc idę i rąbię drzewo jak mi się podoba. Ten przykład się lepiej odnosi do ryb - bo grzyby i jagody to coś, co rośnie co roku, i tak naprawdę celem roślin jest  jest wydanie owoców, aby się rozmnażać (maja je zjadać zwierzęta, a nasiona wydalać), u grzybów podobnie. Z rybami jest inaczej. Jeżeli wszędzie dookoła jest las i zrąbiesz drzewo - to taki ubytek nie znaczy nic. Jeżeli jednak zostaje mały zagajnik, to wtedy jedno drzewo znaczy już wiele.

Właśnie starsze pokolenie pamięta czasy eldorado - brało się dużo,  bo  ryba była. Teraz już tak nie jest.

Z rybami jest dokładnie tak samo jak drzewem - jest to własność państwowa - ale nie znaczy wcale, że można robić 'wolną amerykankę'. Gdyby nie PZW to kto by wody zarybiał? To nie grzyby ani jagody. PZW pełni bardzo ważną rolę, bo opiekuje się wodami. Nie zgadzam się ze stanowiskiem Zarządu Głównego i kierunkiem jaki nadają związkowi - ale opieka jest jak najbardziej potrzebna - i ktoś musi woda się opiekować, czy to klub czy to związek wędkarski. W dzisiejszych czasach i przy takim zaawansowaniu technicznym ryby mają małe szanse. Minimalne. Jeżeli jeszcze dodać do tego postawę obywatelskąą  takiego antyspołecznika jak bohater wątku - to w ogóle nic nie będzie.

Co się tyczy zaś własności - to, że coś jest 'państwowe' - nie znaczy wcale, że jednostki mogą to brać jak chcą i kiedy chcą. Nasze dzieci i wnuki powinny tez z tego korzystać, dlatego tak trzeba zarządzać, aby dać im te możliwość. Opcja 'po mnie to choćby potop' jest niedopuszczalna.

Prawo o którym mówisz - stosują Skandynawowie. W takiej Szwecji wiedzą ile można 'brać' i jak ważna jest ochrona środowiska. W Polsce natomiast jest na odwrót. ''Państwowe - nasze - niczyje' - efektem czego jest jak jest. Śmieci w lesie są tego świetnym przykładem. W Szwecji można zaufać ludziom - dlatego mają ile mają. Po prostu inna mentalność i wzorowa postawa obywatelska. Skutkiem tego jest stan - gdzie każdy Szwed 'ma'. W Polsce , przy taktyce 'spalonej ziemi' - mają tylko nieliczni, zazwyczaj ci co kombinują  i oszukują, ale i tak tylko przez jakiś czas. Bo później i oni na tym tracą.

Prosty przykład - Mazury. Rybacy klepią biedę tak naprawdę, wcale dobrze nie zarabiając. Rejon pozbawiony przemysłu - zamiast inwestować w turystykę i sprzedawać to czego ma najwięcej - czyli możliwości obcowania z naturą - lasami, jeziorami, rybami właśnie, zamiast inwestować w turystykę i agroturystykę, idzie wciąż w stronę rybactwa. Żyje z tego 104 rybaków (dane z 2012 roku) i grupka osób z Warszawy. A powinno to być szczupakowe eldorado, słynne w Europie, odwiedzane przez 'dewizowców', jak również tysiące polskich wędkarzy. Jeziora pełne również sumów, linów, wielkich leszczy, płoci , wzdręg, karasi powinny byś świetnym magnesem... Za niedługo i rybacy splajtują, i trzeba będzie budować 'od nowa'.

Czy Polak zawsze musi być mądry po szkodzie? :D

Mirek, nie myśl, że Cię atakuję. Nie podoba mi się pewna postawa po prostu, mocno roszczeniowa. Jest ona szkodliwa i nierozsądna. Nie jestem przeciwny zabieraniu ryb, raczej przeciwny beztroskiej postawie, niszczącej polskie wody. Korzystanie z dóbr natury musi odbywać się z zachowywaniem pewnej równowagi. W Polsce nie ma o tym mowy, świadczy o tym chociażby górnik , katujący rozmową Mateo...
 Piszesz: PZW może opiekować się wodami, ale za pieniądze państwowe, bo to państwo jest właścicielem tych wód, czyli my wszyscy. A skąd się biorą pieniądze państwowe? To nie są jagody ani grzyby. Skąd państwo ma wziąźć kasę? Chcesz płacić większe podatki? Czy mieć może gorszą służbę zdrowia, której się zabierze jakąś kwotę? Uważasz, że to jest fair, że wędkarze będą ogołacać jeziora i rzeki z ryb, a państwo za wspólne pieniądze będzie je zarybiać? Nie tędy droga...

Niestety, trzeba się ograniczać, potrzebne są limity, po przekroczeniu których powinno sie płącić ponowna składkę. Bez tego ryb zawsze będzie brakować, lub będziemy łowić karpiki - ale do czerwca, bo później nic nie zostanie. Aby zbierać plon trzeba siać...
 



Lucjan

Offline mirgag

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 829
  • Reputacja: 136
  • Płeć: Mężczyzna
  • Mirosław
  • Lokalizacja: Głogów - Zielona Góra
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Portret polskiego wędkarza
« Odpowiedź #16 dnia: 13.05.2015, 08:35 »
„Gdyby nie PZW to kto by wody zarybiał?” Jedna polityczka powiedziała: „Gdyby nie urzędnik, to kto wydawał by pozwolenia”.
Lucian. Ja nie mam nic do PZW, do którego należę od 1971 roku, ale do zarządzania majątkiem w tym moim, bo państwowym.

„Co się tyczy zaś własności - to, że coś jest 'państwowe' - nie znaczy wcale, że jednostki mogą to brać jak chcą i kiedy chcą”.
Tutaj Lucjanie dobiłeś do absurdu, bo Twoim „rozumowaniem”, po co wyrąbać sobie jedno wskazane przez specjalistę drzewo na własne potrzeby jak można zagarnąć wszystkie lasy – lasy? Po co, cały majątek kraju, który i tak już w 70% „ktoś” zagarnął i to majątek wypracowany przez naszych rodziców, dziadków, czy przez nas.
Dóbr natury jest tyle, że starczy dla każdego, wystarczy o to dbać. Czy widziałeś, by dzisiaj ktoś robił krześliska dla sandaczy? A ja w latach jeszcze 90 robiłem – w ramach pracy wędkarskiej na rzecz PZW.

Wczoraj przed napisaniem mojego tekstu byłem 3 h na rybach, na zbiorniku, którym opiekuje się nie moje Koło, ale zaprzyjaźnione. Zapewniam Cię, tam pracują świetni fachowcy. Kiedy wrzuciłem zanętę, podeszło do niej setki tysięcy małych rybek wytartych w tym roku. Ale ci ludzie z zarządu PZW zrobili prostą rzecz – wydzielili tarliska, czyli miejsca, gdzie nie można łowić. Ryba naturalnie się wyciera. Nie mówiąc o tym, że jest cudownie czysto (wystarczyło postawić/zamontować zbiorniki na śmieci. Każdy wędkarz wracający z połowów wrzuca worek do jednego kontenera. Koszt o ile wiem 50 zł miesięcznie. Proste?
Zarządzanie, to wcale nie jest trudna sprawa, jeśli się chce.
 
Mało tego, my wędkarze powiedzmy „zawodowi” więcej zużywamy dóbr wspólnych (majątku wspólnego Państwa) i nie robimy żadnej łaski, że jako opiekun wody mamy obowiązek więcej w tą wodę wkładać, niż z niej wyjmujemy (albo narobimy szkód robiąc choćby zawody wędkarskie na martwej rybie).

Piszesz: „W takiej Szwecji wiedzą ile można 'brać' i jak ważna jest ochrona środowiska. W Polsce natomiast jest na odwrót”. Tak Lucjan, o to mi chodzi, o świadomość tego, co czynimy, czyli właściwa edukacja.
A jaką masz edukację w Polsce młodzieży (o dorosłych nawet nie wspominam)? Powiem Ci, bo prowadziłem Szkółkę Wędkarską kilka lat z moim serdecznym kolegą (ja byłem tylko prezesem, ale starałem się). Corocznie mieliśmy około 80 cioro dzieci. Mieliśmy wytyczne ‘z góry”, co należy robić, czyli czyny, sprzątanie, zawody „sportowe”, tabele wyników i inne mniej ważne duperele.
Kiedy ja zrobiłem lekcję wiązania haczyków, robienia zestawów, właściwego zachowania nad wodą, to pajace mówili, że te sprawy dzieci muszą wiedzieć ucząc się w domu.
Kiedy zrobiłem lekcję zabijania humanitarnego ryb, to myślałem, że podadzą mnie do prokuratora. Czyli rybę możesz wziąć zgodnie z Regulaminem, ale temat humanitarnego pozbawienia jej życia – cicho sza, tabu.

„Prosty przykład – Mazury”. Ależ tak Lucjan. Masz rację. Z wody można żyć, ale można żyć, jeśli jej się nie okrada, czyli nie prowadzi gospodarki rabunkowej.

„Mirek, nie myśl, że Cię atakuję” Ależ atakuj, przekonuj, po to dyskutujemy. Jeśli z tych dyskusji nie miałbym korzyści, to teraz byśmy ze sobą nie rozmawiali/pisali.

„PZW może opiekować się wodami, ale za pieniądze państwowe, bo to państwo jest właścicielem tych wód, czyli my wszyscy. A skąd się biorą pieniądze państwowe? To nie są jagody ani grzyby. Skąd państwo ma wziąźć kasę?”
To już wyjaśniłem wyżej. Korzystamy z natury jako wędkarze więcej niż przeciętny człowiek, więc i musimy więcej na to wydawać. To oczywiste. Ale na co wydawać, na pensje nierobów, pseudo fachowców, na astronomicznie drogi narybek i do tego często chory?
I gdzie są pieniądze ze składek (porównaj składki o opisanej przez Was Belgii do składek w Polsce).

 Ale, i nadal nie ma pieniędzy na organizowanie Szkółek Wędkarskich, nie ma pieniędzy na paliwo dla Strażników i pokrycie ich kosztów działalności, nie ma pieniędzy na to, by zorganizować jakieś ognisko, kiełbaski, picie dla dzieciaków z różnych szkół, by pomogli posprzątać stawy czy choćby Moją Odrę. Nie ma pieniędzy, bo zostały rozkradzione przez przestępczy system.

Ja takie pieniądze organizowałem pisząc prośby o datki do firm państwowych, prywatnych, urzędów, osób prywatnych ale majętnych, do kolegów przedsiębiorców, a nawet polityków (nigdy nic nie dali – politycy). Ja kasę na organizację miałem, choćby na zawody z okazji Dnia Dziecka, Moje Dzieci (przypomnę około 80) miały takie paczki, że innym kołom się to nie śniło, a i rodziny i opiekunów ugościłem (a na 80 dzieci miałem formalnie 400 zł z przydziału związku), ale co z resztą?

Inny przykład. Zarząd Okręgu chciał 17 zł za jeden debilny w treści i niechlujnie wykonany formularz dyplomu, a ja sam projektowałem i drukowałem dyplomy po około 2 zł za sztukę. Wszyscy uczestnicy zawodów wędkarskich u mnie dostawali dyplomy. A czym jest wyróżnienie dla dziecka choćby? Nie muszę mówić.

Czyli chyba trochę rozmijamy się z faktami, bo inaczej myślimy, ale dążymy do jednego. I dobrze.

Piszcie, opieprzajcie mnie, ale proszę o konkrety. Ja za prawdę, albo za pomyłki (swoje czy cudze) się nie obrażam.
*Jedynie upór i determinacja są wszechmocne*
Mirosław

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 22 563
  • Reputacja: 1978
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: Portret polskiego wędkarza
« Odpowiedź #17 dnia: 13.05.2015, 10:00 »
„Co się tyczy zaś własności - to, że coś jest 'państwowe' - nie znaczy wcale, że jednostki mogą to brać jak chcą i kiedy chcą”.
Tutaj Lucjanie dobiłeś do absurdu, bo Twoim „rozumowaniem”, po co wyrąbać sobie jedno wskazane przez specjalistę drzewo na własne potrzeby jak można zagarnąć wszystkie lasy – lasy? Po co, cały majątek kraju, który i tak już w 70% „ktoś” zagarnął i to majątek wypracowany przez naszych rodziców, dziadków, czy przez nas.
Dóbr natury jest tyle, że starczy dla każdego, wystarczy o to dbać. Czy widziałeś, by dzisiaj ktoś robił krześliska dla sandaczy? A ja w latach jeszcze 90 robiłem – w ramach pracy wędkarskiej na rzecz PZW.

Mirek, skoro dóbr natury jest tyle, że starczy dla każdego, to powiedz mi gdzie są ryby? Gdzie jest lin, karaś pospolity, duży szczupak? Ryb w jeziorach nie wypracował żaden z naszych dziadów ani pradziadów, jeżeli już, to je skutecznie odławiał. Piszesz o dobrach natury których jest mnóstwo - ja się zgodzę, że jagody, grzyby takimi są, i starcza ich. Ale absolutnie nie odnosi się to do rybostanu. Odłowisz drapieżnika - i już jest efekt domina, który trudno wyhamować. I co się dzieje - jest pełno drobnicy...

Pochwalam to co robisz, bo o to w tym wszystkim chodzi, nie zgadzam się jedynie z zabieraniem ryb, bo ich po prostu brakło, na ich miejsce wciska się teraz karpia. Po to właśnie są rejestry - aby ograniczyć zabieranie ryb. Aby taki górnik kłusownik z wątku Mateo, do spółki z innymi nie zdegradował całkowicie danej wody. Aby inni też mogli z niej skorzystać.

Znikanie lina, szczupaka, karasia i innych ryb, powoduje też, że tracimy najmocniejszy materiał genetyczny. Bazowanie na zarybieniach  a nie tarle przeżyciowym jest według mnie złe. Duża ryba to dużo ikry, tutaj jest inaczej niż w przypadku człowieka, bo 'duża' kobieta nie rodzi więcej dzieci niż 'mniejsza'. Dlatego górne wymiary ochronne mają taki sens. Nie wspomnę o satysfakcji wędkarskiej z holu dużej sztuki. Poza tym ryba z danej wody jest do niej przystosowana najlepiej.

Wielu wędkarzy uważa, że brak ryb to kłusownictwo, rybacy i PZW, oszukujące przy zarybieniach. Ale na łowiskach bez rybaków i kłusowników o ryby też trudno - co wyraźnie wskazuje, że brak umiaru jest źródłem problemów. Wiem, wielu się to nie podoba - ale to jest proste, jak tak dalej pójdzie, to łowić będzie się coraz mniej. Już nawet na Odrze coraz trudniej o większą rybę, na Mazurach ich już nie ma.

Sam narzekasz na brak ryb! :D
Lucjan

Offline mirgag

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 829
  • Reputacja: 136
  • Płeć: Mężczyzna
  • Mirosław
  • Lokalizacja: Głogów - Zielona Góra
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Portret polskiego wędkarza
« Odpowiedź #18 dnia: 13.05.2015, 11:50 »
Lucjanie. Idziemy jedną drogą, tylko mówimy inaczej. Ale tak to jest ze słowem pisanym. Nie zawsze rozumiemy inną osobę (brak nam przekazów i kontaktów  niewerbalnych). Nic to.
Pytasz gdzie są ryby? Jedne w wodzie, inne na talerzu, a jeszcze inne – największa część – w kieszeni decydentów w formie kasy.

Jesteś wędkarskim fachowcem, więc spytam się Ciebie pobieżnie: czy wiesz, ile kosztuje kilogram jakiegoś narybku (albo w sztukach na kilogram)? Czy wiesz, ile tego narybku przeżywa w warunkach naturalnych? Czy wiesz, ile kasy zabiera ze składek Zarząd Główny a ile zostaje w Kołach, które fizycznie opiekują się wodami? Czy policzysz zakładając, że każdy z nas wędkarzy kupi za 150 zł rocznie narybku ze składek (40 zł na obsługę kosztów wystarczy), i zakładając przeżywalność tej niezliczonej ilości ryb, ile ryb będzie w naszych wodach po na przykład 5 latach?
Lucjan. Będzie tyle ryb, że braknie im wody.

Tylko po co? Trzeba za nasze pieniądze zadbać o tarliska naturalne. Trzeba wyznaczyć odcinki wód tarliskowe z bezwzględnym zakazem połowu.

Trzeba obciążyć rybaków kosztami zarybień, a część zysków PZW powinien zabierać na odtworzenie rybostanu.

Trzeba obciążyć producentów zanęt i przynęt kosztami sprzątania śmieci. Skończą się wtedy pudełka na robaki „o grubości obudowy czołgu” ścianek, czy pakowanie kilograma bułki tartej zwanej zanętą w ceratę. Zaczną się opakowania biodegradowalne, bo producenci nie wytrzymają kosztów sprzątania i usuwania odpadów.

I tak można wymieniać.

Aby to uczynić, trzeba wyrzucić z rządu wszystkich polityków. Wszystkich. Unieważnić akty zwane prawem, – które prawem nie są, tylko widzimisię urzędników i polityków i które nie są w zgodzie z ustawą zasadniczą, a Konstytucja musi być „słowem świętym” i jej zapisy bezwzględnie przestrzegane.

Trzeba zatrudnić specjalistów danej dziedziny w sprawie naszych wód, a nie rodziny i innych pociotków, którzy mają tylko dyplomy, a w głowie sieczkę. I to jest odpowiedź na Twoje pytanie: „Odłowisz drapieżnika - i już jest efekt domina, który trudno wyhamować. I co się dzieje - jest pełno drobnicy...”. Tak Lucjan, rządzić muszą praktycy, którzy będą odpowiadać swoim majątkiem i d888 za błędy (a nie chować się za immunitetami, których zresztą ja osobiście nikomu nie nadałem – a Ty dałeś komuś prawo do popełniania przestępstw bez odpowiedzialności?).

No tak, mógłbyś powiedzieć, że jeśli wiem co robić, by zmienić rzeczywistość, to czemu tego nie robię. Otóż robiłem przez wiele lat z większym, lub mniejszym sukcesem.
I wiesz co? Pewnego razu oświeciło mnie jak jakiegoś marnego świętego. Jakiś ktoś (Bóg nie) powiedział mi: „kto pracuje społecznie, ten ma g… wiecznie”. I takim sposobem odechciało mi się robić za idiotę.

PS.
Cytuję: „Po to właśnie są rejestry - aby ograniczyć zabieranie ryb”. Ty w to wierzysz?
Ja rejestru nie wypełniam, bo nie jestem na etacie księgowego w PZW. Czasami dostaję mandaty za to, ale wysyłam je do opłacenia Wojewodzie, czyli żadnego jeszcze nie zapłaciłem.
*Jedynie upór i determinacja są wszechmocne*
Mirosław

Offline bigdom

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 696
  • Reputacja: 66
  • Mam swoje zdanie i nie zawaham się go użyć!!!
  • Lokalizacja: Olsztyn
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Portret polskiego wędkarza
« Odpowiedź #19 dnia: 13.05.2015, 11:54 »
Trzeba obciążyć producentów zanęt i przynęt kosztami sprzątania śmieci. Skończą się wtedy pudełka na robaki „o grubości obudowy czołgu” ścianek, czy pakowanie kilograma bułki tartej zwanej zanętą w ceratę. Zaczną się opakowania biodegradowalne, bo producenci nie wytrzymają kosztów sprzątania i usuwania odpadów.

Bardzo celna uwaga. Bardzo! :bravo: :beer: :thumbup: :flowers: (skończyły mi się emotki :) )
Nigdy w życiu nie złowiłem karpia i dobrze mi z tym :)
Dominik

Offline Pyza

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 340
  • Reputacja: 537
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wody PZW - po prostu Pyza na swojskich wodach ;)
  • Lokalizacja: Kielce
  • Ulubione metody: gruntówka + sygnalizator
Odp: Portret polskiego wędkarza
« Odpowiedź #20 dnia: 13.05.2015, 12:01 »
:thumbup:
A może jednak wrócicie Koledzy do 2go numeru SiG i do tematu o łowieniu w Belgii (strona 24)? Porównajcie sposób myślenia tamtejszych włodarzy do tego, co dzieje się w Polsce. I od tego trzeba zacząć.

A jeśli chodzi o tego gościa, o którym opisuje Mateusz, to wiecie kim my jesteśmy dla niego? Frajerami, którzy kupują sprzęt i osprzęt wędkarski po cenach z kosmosu, frajerami, którzy wypuszczają rybę by za chwilę kupić tą rybę którą wypuściliśmy w sklepie, do którego dostarczył rybak. Można tak wymieniać...

Ten gościu z punktu widzenia ekonomicznego myśli poprawnie. To my nadrabiamy "swoje zachowania" jakimiś ideologiami, które nie są prawidłowe. Jeśli poluję na zwierzę, to nie po to, by je męczyć, ale po to, by je zjeść. Takie są prawa natury.

Powiem Wam, czemu ja wypuszczam ryby (nie wszystkie). Wypuszczam ryby małe, bo ryba musi choć raz w życiu wydać potomstwo. Jest to priorytet "dobrego gospodarza". Wypuszczam ryby duże, bo takiej nie zjem (jem również inne pożywienie i zapasów nie potrzebuję), ale przede wszystkim jest zbyt cenna wędkarsko, by ją zabić (i między bajki należy włożyć siłę potomstwa takiej ryby, bo gdyby tak było, to moja babcia rodziła by teraz samych geniuszy i atletów, a tu kicha...).

Czasami zabieram rybę, ale tak jak mam prawo naturalne do korzystania z dóbr lasów (grzyby, jagody), tak i mam prawo do korzystania z dóbr wody (ryby). I wcale nie oznacza to, że za korzystanie z tych dóbr muszę komuś płacić co oznacza, że opłaty dla PZW uważam za bandytyzm. PZW może opiekować się wodami, ale za pieniądze państwowe, bo to państwo jest właścicielem tych wód, czyli my wszyscy.

Dla niektórych Kolegów, to co tutaj piszę będzie herezją, ale może trochę zastanowienia, zanim o te herezje mnie ktoś będzie chciał oskarżyć...

Zgadzam się w 100%. Jednak opis metod łapania nowego "kolegi" Mateo,zasługuje raczej na prokuratora niż na usprawiedliwianie
Ps.Nie opis,a kolega,a właściwie jego niektóre działania (muszę wyjaśniać,bo znowu ktoś domyślnie źle zrozumie )


w 100 % zgadzam się z kolegą, ja też wędkuję, ja i moja 5 osobowa rodzina bardzo lubimy ryby. byłoby głupotą dla mnie złowić rybę, którą można zjeść i wypuścić ją, a za kilka dni iść do sklepu i kupić tę samą rybę, którą kilka dni temu wypuściłem. to jest bez sensu całkowicie. tak jak kolega nie biorę wszystkich ryb, przestrzegam regulaminu PZW wymiarów ochronnych. z braku czasu nie wędkuję zbyt często, do 3-4 wyjazdów w miesiącu. w wolnych chwilach lubię pojeździć na rowerze i w sezonie letnim lubię zbierać grzyby, jagody i właśnie z braku tego wolnego czasu, ciężko mi wybrać czy jechać na ryby, grzyby. jedno i drugie bardzo kocham. no i tutaj też byłoby dla mnie bezmyślne jeździć do lasów, nie zbierać grzybów jak się bardzo lubi grzybki. przecież warto zauważyć, że zbieranie grzybów i łowienie ryb polega na tym, aby cieszyć się z tego czasu spędzonego wśród natury i potem cieszyć się razem z rodziną z udanych zbiorów. dla mnie to jest najlepszy wypoczynek, ponieważ pracuję już od prawie 30 lat i jeszcze mi zostało 21 lat pracy, aby w wieku 67 lat przejść na emeryturę. nie to, że nie mogę się doczekać emerytury, tylko chodzi mi o czas pomiędzy tym - chcę go spędzić z rodziną w tych miejscach, które kocham - las i woda. dziękuję i miłego popołudnia życzę :)
Koło PZW Iskra Kielce

Zapraszam na moje konto na YouTube:

https://www.youtube.com/channel/UC-WNdomDqMgACLhluPj8F6w

Sylwek

Offline andrzej

  • Zaawansowany użytkownik
  • ****
  • Wiadomości: 471
  • Reputacja: 49
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: WADOWICE
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Portret polskiego wędkarza
« Odpowiedź #21 dnia: 13.05.2015, 12:08 »
Tacy miesiarzy są nie reformowalni, u znajomego na lowisko w nocy nawet na sieci klusowali.
Niby to wędki rozłożone a tu sieci w ruchu, ale mieli pecha złapani zostali. No i zabolalo ich trochę bo w regulaminie kara za 1 kg ryby 100zl.No i nie wiem czym to idzie ale panowie też byli zagłębia węglowego.

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 22 563
  • Reputacja: 1978
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: Portret polskiego wędkarza
« Odpowiedź #22 dnia: 13.05.2015, 14:00 »
Pyza, to, że ktoś kocha jeść ryby, nie oznacza, że powinien to robić cały czas z rybami z wód PZW. Zgadzam się, można zabrać od czasu do czasu, ale bez przesady... Jeżeli będziesz tak robił, a każdy wędkarz pójdzie w Twoje ślady, to wynikami chwalić się będziesz do maja. Później będą płotki i uklejki. A na jesień niczego nie będzie.

Pomyśl o tych co chą wędkować również, nie tylko obserwować martwy spławik. Wg mnie jak zabierasz do 15 kg ryb rocznie, to jest OK. Powyżej - jest tendencja spadkowa.

Ja sobie zdaję sprawę, że poziom wędkarstwa rośnie, to oznacza, że ryb będzie coraz mniej. Dwa lata temu trudno było w Polsce podajnik do Metody, teraz  jest już prawie w każdym wędkarskim. To oznacza tendencję spadkową...
Lucjan

grzesiek76

  • Gość
Odp: Portret polskiego wędkarza
« Odpowiedź #23 dnia: 13.05.2015, 15:43 »

"Wielu wędkarzy uważa, że brak ryb to kłusownictwo, rybacy i PZW, oszukujące przy zarybieniach. Ale na łowiskach bez rybaków i kłusowników o ryby też trudno - co wyraźnie wskazuje, że brak umiaru jest źródłem problemów. Wiem, wielu się to nie podoba - ale to jest proste, jak tak dalej pójdzie, to łowić będzie się coraz mniej. Już nawet na Odrze coraz trudniej o większą rybę, na Mazurach ich już nie ma."

Zgadzam się w zupełności. Wędkarzy przybywa, ale przede wszystkim jest coraz liczniejsze grono wędkujących coraz skuteczniej.
Ostatnimi czasy znam ich znad Odry. Bardzo wprawnie posługują się głównie feederami. Jeszcze kilka lat temu potrafili za weekend łowić nawet 20-40kg ryby na głowę!! Oczywiście wszystko bezwzględnie było zabierane do domu. Pazerność. No i "kalkulkulowanie". Stówka na paliwo, dwie stówki na zanęty i przynęty, Oraz oczywiście wydatki związane ze sprzętem...Musi się wrócić, a najlepiej zarobić.
Brak w tym etyki, odpowiedzialności, wszystko na zasadzie - brać ile wlezie.
Ktoś tutaj poruszył temat skandynawii. Wiem że jeszcze około 10-15 lat temu w Szwecji potrzebne było pozwolenie jedynie do łowienia siecią...A jak ich wody wyglądały. Zupełnie inna mentalność. Wody i ogólnie środowisko naturalne traktują jak własne, jak swój dom. A u nas...szkoda słów.




Offline e-MarioBros

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 8 899
  • Reputacja: 413
  • Lokalizacja: Jaworzno
  • Ulubione metody: gruntówka + sygnalizator
Odp: Portret polskiego wędkarza
« Odpowiedź #24 dnia: 13.05.2015, 16:12 »
Nad Wisłą jest podobnie, jak tylko się da. Chociaż jak częściej łowiłem w 2011 i 2012 to średnio raz na dobę były kontrole. Jako, że łowiłem na styku 3 okręgów - to muszę przyznać, że kontrole były z każdego z nich (bielski, krakowski i katowicki). Za to na Dunajcu i Sanie na ok. 150 dni łowienia (może więcej) nigdy nie byłem kontrolowany. A miejscowi znad Sanu (od Dynowa do Przemyśla) to prawie sami kłusownicy (i wędkarze i nie wędkarze), najgorsze są szarpaki późną jesienią, ranią mnóstwo ryb przy okazji ...
;)

Offline marek118

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 669
  • Reputacja: 188
  • Płeć: Mężczyzna
    • Galeria
  • Lokalizacja: RNI, Koło PZW nr 28 "Szuwarek" Nowa Sarzyna
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Portret polskiego wędkarza
« Odpowiedź #25 dnia: 13.05.2015, 16:32 »
Ja mieszkam nad Sanem koło Krzeszowa i przez kilkanaście lat wędkowania byłem kontrolowany RAZ. To co wyprawiali niektórzy osobnicy zwłaszcza pseudo wędkarze z Biłgoraja to sie w głowach nie mieściło. Po weekendzie stosy śmieci, w weekend disco polo i każda ryba trafiała na patelnię.
O litrach wypitego alkoholu nie ma co wspominać.
Dopiero jak zaczęto im utrudniać dojazd po prywatnych drogach nad wodę to się skończyło eldorado.

Offline MaciejK

  • Zaawansowany użytkownik
  • ****
  • Wiadomości: 269
  • Reputacja: 40
Odp: Portret polskiego wędkarza
« Odpowiedź #26 dnia: 13.05.2015, 17:29 »
Nie można zmienić mentalności mięsiarzy. Trzeba wychować ich następców. Tylko edukacja i niestety prywatyzacja. Piszę niestety, ale takie są realia. PZW jest niewydolne finansowo i organizacyjnie. Gospodaruje ogromnym majątkiem w postaci wód, stanic, ma własne medium, swego czasu było u nas 1mln wędkarzy!!!. Jeżeli nie można ogarnąć wszystkich wód, trzeba je oddać w ręce NTW i wtedy dopiero będzie można odpowiedzialnie i skutecznie je chronić, zarybiać, gospodarować. Z pominięciem całej masy betonu, nierealnych założeń, archaizmów prawnych i wielu innych przywar PZW. Po prostu w sytuacji monopolu, bez konkurencji, nie może być dobrze. Cena będzie wysoka - bo część wód przestanie być dla nas dostępna, ale wolę tak niż bezrybne, zaniedbane muzea dawnych czasów. Drugi fundament zmian toedukacja i wychowanie, tu trzeba czasu, cierpliwości i da się to zrobić....za dwa pokolenia. Tak, by nie było negatywnych wzorców mięsiarskich, utrwalić szanowanie majątku wspólnego i zdrowe podejście do RAPR.

Grendziu

  • Gość
Odp: Portret polskiego wędkarza
« Odpowiedź #27 dnia: 13.05.2015, 18:21 »
No to w temacie, wczoraj poczułem jakbym dostał w twarz z otwartej ręki.

W weekend byłem jak prawie zawsze w ostatnich czasach nad jeziorem Czarnym (miejsce zlotu), no i na jednym z pomostów zauważyłem byłego sąsiada. Cześć, cześć i się zakończyło...

My od kilku lat wpuszczamy do wody lina, szczupaka i węgorza, bo płoci czy leszcza nie mamy dojścia.

No i wczoraj ktoś na parkingu do mnie krzyczy: Sąsiad, cześć jak tam było nad Czarnym (szedł z żoną), odp. kiepsko kilka płotek. To u Nas z synem lepiej małe linki gryzły non stop niewymiarowe.... Na to żona: Sąsiad może niewymiarowe ale jakie pyszne były...

Dostałem takiego strzała po "mordzie" że popsuli mi resztę dnia. Możesz się starać, szkolić, mówić, pisać  a i tak nad wodą 1 promil cokolwiek przestrzega.

I jak mamy się dochować rybnych wód, jeśli wędkarz kłusuję, "tubylec" kłusuję aby mieć na jabola, rybak kłusuję, urzędnik też kłusuję a nawet o tym nie wie...

Brak słów.

Offline mirgag

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 829
  • Reputacja: 136
  • Płeć: Mężczyzna
  • Mirosław
  • Lokalizacja: Głogów - Zielona Góra
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Portret polskiego wędkarza
« Odpowiedź #28 dnia: 13.05.2015, 19:28 »
„Pyza, to, że ktoś kocha jeść ryby, nie oznacza, że powinien to robić cały czas z rybami z wód PZW. Zgadzam się, można zabrać od czasu do czasu, ale bez przesady... Jeżeli będziesz tak robił, a każdy wędkarz pójdzie w Twoje ślady, to wynikami chwalić się będziesz do maja. Później będą płotki i uklejki. A na jesień niczego nie będzie”.

Niestety Lucjan, ale widzę to na wielu zbiornikach. Podam przykład:
 
Wyobraź sobie, zrobiliśmy rekultywację stawu wraz z nieżyjącym już prezesem koła. Wówczas byłem sekretarzem, więc uruchomiłem „wtyki i znajomości”. Daliśmy 120k PLN. 60 tysięcy sami uzbieraliśmy i 60 tysięcy dał Okręg. Staw cudo, wizytówka miasta – tak pisały gazety i mówiła telewizja.

Mój kolega, aby podkreślić wagę wykonanej pracy, zaproponował: kupimy jesienią karpia takiego od kilo do 4 jesienią, zamkniemy staw do maja i zrobimy zawody o pierwszą rybę, o punkty i kilka innych nietypowych atrakcji. Wpisowe było drogie, a nagrody mieli zgarnąć najlepsi. Aby to miało urok, zawody rozpoczynały się o 24:00. Ogłosiliśmy pomysł, na zawody mógł przybyć każdy, kto chciał nawet wędkarze koledzy z ościennych województw.
Staw opalikowany, miejsca było.

Dwunasta w nocy, trąbka i spławiki świecące do wody. Wędkarze stali koło siebie jeden przy drugim. Regulamin sami ustaliliśmy, czyli wolna amerykanka, ale zgodnie z prawem.

Kiedy świecące spławiki wędkarze wrzucili do wody, zrobiło się jasno jak na dworcu PKP. 5 minut i zgłoszenie 5 kg karpia. Złowił o ile pamiętam wędkarz z Leszna. Dostał beczkę piwa i nagrodę (beczkę piwa i tak mu wypiliśmy, zresztą nie był chytry).

W sierpniu tego roku, nikt nie złowił już karpia mimo, że zawody odbywały się na żywej rybie. Wytłukli wszystko. Wozili rzekomo samochodami do domu limity i wracali po jeszcze.
 
Dzicz.
*Jedynie upór i determinacja są wszechmocne*
Mirosław

Offline jaco

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 403
  • Reputacja: 54
  • Płeć: Mężczyzna
  • Jacek
  • Lokalizacja: Legnica, Polska
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Portret polskiego wędkarza
« Odpowiedź #29 dnia: 13.05.2015, 20:15 »
temat rzeka , powrót mięsiarza do domu w roli zwycięscy,wspaniałego łowcy , z siatą ryb.Rośnie niewyobrażalnie ego tego mięsiarza i podziw sąsiadów ,rodziny jaki to on wspaniały wędkarz.Żona mięsiarza nie za bardzo się cieszy,będzie czyścić,zamrażać ,a może odda rodzinie.Starszy wędkarz mówi do mnie na chwile przed zejściem z łowiska ,że zamrażarkę ma już praktycznie pełną >:O jak dobrze, że w tym dniu spiął dwa szczupaki ,oby spinał jak najczęściej .I te telefony do znajomych żeby przyjechali po złowioną rybę ,albo pseudo karpiarze wrzucający 10 kilowego karpia do bagażnika golfa 2 .Czy ci ludzie nie mogą czerpać przyjemności z łowienia ,holowania ryby,obcowania z przyrodą a nie traktować zbiorniki jak darmową lodówkę z rybim mięsem :thumbdown: Jak chcę zjeść rybę to kupuję sobie dorsza ,wiele osób wypowiadało się na temat zabierania ryb, wszystko jest  w porządku jak zachowa się zdrowy rozsądek.A PZW jakiś czas jeździłem  na  jezioro na którym jest siedziba koła i przesiadują,łowią  działacze.Każdy wędkarz który się tam pojawi a nie jest ich znajomym jest traktowany jak intruz ,zaś sami tłuką ryby ile wlezie ,a opowieści o dzieleniu ryb z odłowów kontrolnych zna całe miasto.Jeszcze do niedawna wahałem się czy odzywać się i zwracać uwagę pseudo wędkarzom teraz już nie.
Pozdrawiam
Jacek