Autor Wątek: Katastrofa w Poznaniu  (Przeczytany 25221 razy)

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 22 568
  • Reputacja: 1978
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: Katastrofa w Poznaniu
« Odpowiedź #90 dnia: 10.05.2018, 10:03 »
I to mnie boli. Za zatrucie powinna zapłacić spółka która zatruła, stawianie zarzutów komuś to całkiem inna sprawa. Wg mnie każda firma powinna mieć ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej, i tutaj powinno się procesować z ubezpieczycielem o odpowiednią kwotę.

Wkurza mnie też podejście PZW i prezesa okręgu. Teraz się wymądrza, szkoda, że nie działał od początku. PZW wg mnie nie ma pomysłu jak reagować. Ponieważ dzierżawi wody, uważa się za kogoś 'trzeciego'. Tutaj jednak powinna być nagonka i naciski, zwłaszcza na uzyskanie zadośćuczynienia. Fundacja Ratuj Ryby zrobiła tutaj o wiele więcej, a to jeden lub kilku gości. Za co prezesi okręgów biorą kasę? To, że trucicielom się udaje uciec od odpowiedzialności to wina właśnie PZW w dużej mierze. Sprawa powinna nabrać wielkiego rozgłosu, media i urzędy powinny być wciąż bombardowane informacjami i żądaniami wędkarzy związku, ale tak się nie dzieje...

Niestety, jest podobnie jak na Wilczej Woli. Tam PZW uprzedzone zostało o pracach przy zaporze i o spuszczeniu wody. Nic nie zrobiono, cały rybostan sporego zbiornika trafił szlag. Argumentem okręgu było, że woda jest tylko przez nich dzierżawiona i to RZGW powinno działać. To wyraźna dziura w prawie i procedurach. Gdyby wykonywać rzeczy odpowiednio, takie instytucje jak inspektoraty ochrony środowiska byłyby skuteczniejsze. Ale jak nikt nie naciska, to po co się męczyć... Urzędas pracuje od 9 do 17tej i jak coś się dziej nocą lub w weekend to nie ma nikogo kto mógłby szybko zareagować. A przecież to równie ważne jak wykrycie mordercy lub złapanie podpalacza. Gdyby wędkarze nie informowali służb o śniętych rybach w wielu przypadkach nie robiono by nic. Zaskakuje mnie to podejście ludzi. Zatruwanie środowiska powinno być równoznaczne z zatruwaniem nas samych, w Polsce jakoś to jest dopuszczalne. Może dlatego, ze wiele osób nie widzi nic złego w spuszczeniu szamba lub jakiegoś syfu do rzeki, kanalizacji. Dlatego też mamy smog. Wątpię, aby w jakimś kraju na zachód od Polski byłoby to możliwe. Świadczy to o świadomości ekologicznej społeczeństwa, bardzo niskiej. Brak kar i winnych daje bardzo zły przykład. Wielu cwaniaków wie, że nic im nikt nie zrobi, i taka jest prawda.

W UK takie numery w ogóle nie przechodzą. Na miejscu zdarzenia szybko są odpowiednie służby, i równolegle z akcją ratowania ryb, ptaków i innych zwierząt, prowadzi się szybkie ustalenie powodu zatrucia i samego sprawcy. To logiczne, że w wielu przypadkach jakiś wyciek lub awarię szybko się 'neutralizuje' takim działaniem, straty są dzięki temu mniejsze. Potem też toczone są procesy o ustalenie kwoty zadośćuczynienia. Nie ma pitolenia, że 'była awaria'. Za awarię się płaci grubą siekę, i dana firma, często odpowiedzialna za utylizację i oczyszczanie ścieków, płaci spore kwoty. Gdyby nie płacili jak w Polsce, olewali  by sobie wiele rzeczy, i zatruć byłoby kilka razy więcej. Dlatego sprawne służby i wysokie kary są sporym straszakiem.
Lucjan

Offline koras

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 797
  • Reputacja: 196
  • Płeć: Mężczyzna
  • Więcej sprzętu niż talentu :D
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Katastrofa w Poznaniu
« Odpowiedź #91 dnia: 10.05.2018, 10:10 »
Ja się jeszcze zastanawiam, gdzie są ci wszyscy eko-obrońcy? Ci goście od zwierząt futerkowych i drzew? Czemu tutaj nikt nie robi hałasu? Nie wiem, ale się domyślam (nie podzielę się domysłami, bo to nie ten wątek). Przecież to była katastrofa ekologiczna i nie chodzi tutaj tylko o ryby, bo wodę zamieszkują też inne stworzenia, np. bobry, wydry, różne gady i płazy. Ptactwo wodne też na pewno bardzo ucierpiało.
Marcin

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 22 568
  • Reputacja: 1978
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: Katastrofa w Poznaniu
« Odpowiedź #92 dnia: 10.05.2018, 10:47 »
Ja się jeszcze zastanawiam, gdzie są ci wszyscy eko-obrońcy? Ci goście od zwierząt futerkowych i drzew? Czemu tutaj nikt nie robi hałasu? Nie wiem, ale się domyślam (nie podzielę się domysłami, bo to nie ten wątek). Przecież to była katastrofa ekologiczna i nie chodzi tutaj tylko o ryby, bo wodę zamieszkują też inne stworzenia, np. bobry, wydry, różne gady i płazy. Ptactwo wodne też na pewno bardzo ucierpiało.

Ekolodzy to głównie ludzie młodzi. Chcą zamanifestować swoją inność i często będą przykuwać się do drzew lub blokować dojazd ciężarówkom, drwalom etc. Tutaj nie można za bardzo się wykazać (pokazać) :) Taka jest prawda. Swojego czasu miałem kontakt z ekologami i byli to młodzi 'nawiedzeńcy', rozumiem tę chęć do bycia innym :) Takich prawdziwych ekologów jest jak na lekarstwo, widać też, że nie wszystkie sprawy ich interesują.

Dlatego tak ważne jest aby wędkarze mieli świadomość, że są strażnikami własnych wód. Często jedynymi :)
Lucjan

Offline selektor

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 5 281
  • Reputacja: 1399
  • Lokalizacja: Catch & w Łeb & Realese on Patelnia
  • Ulubione metody: waggler method
Odp: Katastrofa w Poznaniu
« Odpowiedź #93 dnia: 10.05.2018, 19:22 »

Nie ma na razie nigdzie mowy o jakimkolwiek zadośćuczynieniu za spowodowane straty.

Nie ma bo to postępowanie karne ;) Dochodzenie odszkodowania w procesie karnym na podstawie 46 kk, w tym konkretnym przypadku wydaję mi się być niecelowe, wręcz szkodliwe. W wielu innych sprawach lepiej jest dochodzić odszkodowania w toku procesu karnego przed sądem karnym, jednak w tym wypadku jest to niecelowe. Lepiej poczekać na sprawę cywilną mając w ręku wyrok karny. Sąd cywilne klepią ustalenia sądów karnych (zgodnie z art. 11 kpc) i dla nich łatwiej, szybciej jest wtedy prowadzić postępowanie cywilne.

I teraz pozostaje pytanie. Gdzie oskarżyciele posiłkowi delegowani z ramienia PZW?

Wysłane z mojego SM-G930F przy użyciu Tapatalka

Dobre pytanie, bo jak nie ma oskarżyciela posiłkowego, to jest to de facto działanie na własną szkodę. Bo co sąd karny ustali to sąd cywilny później to klepnie. Lepiej mieć cały materiał dowodowy zgromadzony w toku procesu karnego, aniżeli później kombinować przed sądem cywilnym. Może radca prawny prowadzący tą sprawę z ramienia PZW ma jakieś dodatkowe wynagrodzenie za prowadzenie sprawy cywilnej i nie chce mu się wysilać w sprawie karnej. Różne są sytuację ;)

Z drugiej jednak strony nie oszukujmy się :P W PZW zatrudnieni są radcowie prawni. Osobiście znam może z 2 radców prawnych, którzy mają pojęcie o prawie karnym. Po to się idzie na aplikację radcowską by nie mieć do czynienia z prawem karnym, a zwykle jest tak że się karnego po prostu nie lubi ;) Jak się lubi prawo karne i ma się o nim pojęcie to się idzie na adwokacką, a nie radcowską. Radcowie prawni w sprawach karnych dopiero od niedawna mogą być obrońcami. Wywalczyli sobie to uprawnienie. Mają skuteczny lobbing niczym rybacy :P
Jednak oni z karnym mają do czynienia od święta, jak ich przedsiębiorca coś odwali tzn. ten którego obsługują. I wtedy na gwałt muszą szukać przepisów ;) Często zgłaszają się na oskarżycieli posiłkowych robiąc na sali sądowej za tzw. wazon ;)  Z drugiej strony podobnie jest z adwokatami przy niektórych umowach, a które to umowy radcowie zwykle znają i mają je dobrze obcykane :P Dlatego lepiej wówczas pójść do radcy prawnego hehe

I to mnie boli. Za zatrucie powinna zapłacić spółka która zatruła, stawianie zarzutów komuś to całkiem inna sprawa. Wg mnie każda firma powinna mieć ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej, i tutaj powinno się procesować z ubezpieczycielem o odpowiednią kwotę.

Muszę stanąć w obronie RP i PZW ;) To jest proces karny. Tu dopiero później będzie proces cywilny. To o czym Luk piszesz będzie miało miejsce, ale później. I jest to rozsądne wyjście, aby nie procesować się na dwóch frontach ;)

Wkurza mnie też podejście PZW i prezesa okręgu. Teraz się wymądrza, szkoda, że nie działał od początku...
Niestety, jest podobnie jak na Wilczej Woli. Tam PZW uprzedzone zostało o pracach przy zaporze i o spuszczeniu wody. Nic nie zrobiono, cały rybostan sporego zbiornika trafił szlag. Argumentem okręgu było, że woda jest tylko przez nich dzierżawiona i to RZGW powinno działać. To wyraźna dziura w prawie i procedurach.

Widzisz Luk. To jest dobry przykład na to dlaczego mówię, że system zwany PZW nie funkcjonuje  prawidłowo. Tu nie ma dziury w prawie, czy też w procedurach. WY WSZYSCY JESTEŚCIE PO PROSTU OKŁAMYWANI :D Nie tylko w tym przypadku, ale w wielu innych również wciska się ludziom kit, mówiąc jedno podczas gdy rzeczywistość jest całkiem odmienna.

Musicie sobie zdać sprawę z jednego. Prawie każda umowa oddania obwodu rybackiego w użytkowanie zawiera tego typu postanowienia:

1) Prowadzenie gospodarki rybackiej w obwodzie odbywa się na koszt i ryzyko Użytkownika

2) Oddający w użytkowanie nie będzie ponosił jakiejkolwiek odpowiedzialności za szkody powstałe w mieniu Użytkownika wskutek piętrzenia wody na zbiornikach wodnych. Użytkownik nic będzie wnosił jakichkolwiek roszczeń względem Oddającego w użytkowanie w związku z piętrzeniem wody na zbiornikach wodnych, wynikającym z eksploatacji zbiorników.

3) Użytkownik przyjmuje na siebie ryzyko gospodarcze związane ze skutkami wystąpienia w obwodzie rybackim niekorzystnych zjawisk atmosferycznych, jak i negatywnymi dla obwodu rybackiego skutkami działań osób trzecich i nie będzie dochodził od RZGW z tego tytułu żadnych roszczeń odszkodowawczych. 

4) Użytkownikowi nie przysługuje wobec Oddającego w użytkowanie jakiekolwiek roszczenie za szkody poniesione w skutek gospodarowania wodami, ochrony wód oraz ochrony przeciwpowodziowej, spowodowanych działaniami Oddającego w użytkowanie i organów wykonujących prawa właścicielskie w stosunku do wód publicznych stanowiących własność Skarbu Państwa oraz przez organy administracji rządowej i samorządowej wykonujące zadania z zakresu ochrony przed powodzią oraz suszą.

5) Użytkownik oświadcza, że znane mu są ograniczenia związane z oddaniem w użytkowanie gruntów pod wodami w obwodzie rybackim na cele określone w art. 20 ust. 1 Prawa wodnego i godzi się z ryzykiem wystąpienia w okresie trwania umowy dalszych ograniczeń związanych z użytkowaniem gruntów w trybie w/w artykułu. Z tego tytułu nie będą mu przysługiwały żadne roszczenia odszkodowawcze wobec RZGW.


Itd. itd. itd. Mamy wyłączenie odpowiedzialności RZGW i Skarbu Państwa :beer:

Tym samym gdy jakiś tłumok mówi że RZGW powinien był działać, to albo po prostu perfidnie kłamie albo nie powinien być w Zarządzie Okręgu, bo się do tego nie nadaje...bo jest tłumokiem ;)

Ekolodzy to głównie ludzie młodzi. Chcą zamanifestować swoją inność i często będą przykuwać się do drzew lub blokować dojazd ciężarówkom, drwalom etc. Tutaj nie można za bardzo się wykazać (pokazać) :) Taka jest prawda. Swojego czasu miałem kontakt z ekologami i byli to młodzi 'nawiedzeńcy', rozumiem tę chęć do bycia innym :) Takich prawdziwych ekologów jest jak na lekarstwo, widać też, że nie wszystkie sprawy ich interesują.
Dlatego tak ważne jest aby wędkarze mieli świadomość, że są strażnikami własnych wód. Często jedynymi :)


Dzisiejsi ekolodzy to biznesmeni. Tam gdzie nie widzą możliwości zarobku lub sławy (vide prasa, telewizja, internet), tam też się nie angażują. Tak wygląda dzisiejsza ekologia. Ekologia parodia ;) Dziś jest więcej parodystów niż prawdziwych ekologów.


Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 22 568
  • Reputacja: 1978
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: Katastrofa w Poznaniu
« Odpowiedź #94 dnia: 11.05.2018, 00:43 »
Selektor, ale wg mnie tu chodzi o coś innego. PZW nie ma żądać od RZGW zadośćuczynienia, to RZGW, teraz Polskie Wody, ma walczyć o kasę na ponowne zarybienie Warty i przywracanie jej do 'życia'. Nie czarujmy się jednak, zebranie materiału dowodowego w obecnej sytuacji to żenada, nie rozumiem jak sprawa może się tyle ciągnąć. Tu i tak znaleziono winnego, aczkolwiek od początku o wycieku w danym zakładzie informował 'ktoś', tak więc policja szybko była naprowadzona na sprawcę.

Inną kwestią jest co robić w takiej sytuacji, Jak się ma do tego operat, kto powinien zarybić? Wg mnie RZGW powinno skierować pewne środki na zarybienia, natomiast później  procesować się ze sprawcą. Niestety, teraz umywa od tego ręce, zostawiając PZW czy innego użytkownika samemu sobie. A przecież to własność państwa...

Nie ma co ukrywać, gospodarka wodami nie jest zrobiona tak jak powinna być. Mam wrażenie, że byłe RZGW chce zawsze jak najszybciej pozbyć się wody, w ogóle mieć jak najmniej problemów z nimi związanymi. Tak bardzo mało wiemy o rybach w naszych rzekach, rzadko kiedy robi się jakieś badania. Ale co się dziwić, skoro w Polsce nie dostrzega się możliwości jakie daje wędkarstwo i związane z nią branże pośrednie. Mamy politykę rybacką, oparta na pilnowaniu aby nie zabierano zbyt dużo. Na pewno można wysilić się na więcej :facepalm:
Lucjan

Offline selektor

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 5 281
  • Reputacja: 1399
  • Lokalizacja: Catch & w Łeb & Realese on Patelnia
  • Ulubione metody: waggler method
Odp: Katastrofa w Poznaniu
« Odpowiedź #95 dnia: 11.05.2018, 12:50 »

Nie ma co ukrywać, gospodarka wodami nie jest zrobiona tak jak powinna być.

I to jest chyba sedno problemu.

Jednak ja uważam, że nie można się czepiać RZGW. Brak jest prawnej podstawy do żądania przez RZGW ponownego zarybienia rzeki. To nie jest w ich kompetencjach. Na jakiej podstawie oni mają tą wodę zarybiać ponownie, jak woda faktycznie należy do PZW zgodnie z umową o oddanie obwodu rybackiego w użytkowanie? PZW jest panem i władcą nad tym obwodem, przy śmiesznej kontroli ze strony RZGW. Kwestia zarybień pozostaje w wyłącznej gestii użytkownika obwodu rybackiego. RZGW jedynie "kontroluje" to co idzie do wody i w jakich ilościach. Tak mówi teoria. Praktyka jest inna, jak sami dobrze wiecie ;)

Przepisy prawa rybackiego z których tak ochoczo korzysta PZW w swojej wędkarskiej działalności, mogą i działają też w drugą stronę - na niekorzyść PZW, co dobrze pokazuje ta sytuacja.  To jest takie błędne koło w przepisach. Z jednej strony RZGW, a teraz Wody Polskie stoją na straży tego co idzie do wody, co się w niej znajduje, jak i ogólnie zajmuje się kwestiami ochrony środowiska. Z drugiej jednak strony to co znajduje się w wodzie stanowi jej pożytki, a więc należy do użytkownika rybackiego.
Dlatego jak Gospodarstwo Rybackie przejmie daną wodę to może sobie wprowadzić na niej takie opłaty, jakie tylko będzie chciało. Nikt im nie zabroni, bo wówczas faktycznie jest to ich woda zgodnie z umową o oddanie obwodu rybackiego w użytkowanie.

Po co RZGW ma zarybiać wody PZW, wydawać kasę wszystkich podatników, by członkowie jakiegoś stowarzyszenia mogli sobie wyłowić te ryby i je zjeść? Jaki jest sens, aby tak marnotrawić środki publiczne? Przecież zaraz ktoś by wyraził sprzeciw, że nie chce aby jacyś dziadkowie z PZW dostawali tak naprawdę pomoc publiczną, która z zasady jest niedozwolona (oczywiście są wyjątki, jednak nie dotyczą one rybaków z wędką). W UK mamy odmienne regulację, ale mamy też tam odmienną mentalność społeczeństwa. Zarybianie wód PZW ze środków RZGW, czyli Skarbu Państwa (nas wszystkich) byłoby właśnie niedozwoloną pomocą publiczną.

RZGW reprezentuje Skarb Państwa i dochodzi odszkodowań na rzecz Skarbu Państwa, a nie na rzecz użytkownika rybackiego PZW. Jak PZW chce dochodzić odszkodowania w procesie cywilnym, dążyć do ukarania winnych w procesie karnym, to sam musi się o to postarać, bo nikt tego za PZW nie zrobi. Dlatego tak ważne jest np. występowanie w procesie karnym po stronie oskarżyciela posiłkowego. Takie mamy przepisy, de facto dzięki rybakom. W tym wypadku użytkownik rybacki, czyli PZW ma problem jak się sam nie postara w kwestiach dowodowych. Dura lex, sed lex.

Offline robson

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 5 370
  • Reputacja: 347
  • Płeć: Mężczyzna
  • przystawka, bolonka, trotting
  • Lokalizacja: Warszawa
Odp: Katastrofa w Poznaniu
« Odpowiedź #96 dnia: 12.05.2018, 11:13 »
Dzisiejsi ekolodzy to biznesmeni. Tam gdzie nie widzą możliwości zarobku lub sławy (vide prasa, telewizja, internet), tam też się nie angażują. Tak wygląda dzisiejsza ekologia. Ekologia parodia ;) Dziś jest więcej parodystów niż prawdziwych ekologów.

Mimo wszystko bez nich byłaby już kompletna wolnoamerykanka i pies z kulawą nogą by się nie interesował jakąś tam ochroną przyrody. Poza tym taki jest dzisiaj świat - lansu i medialności. Powołane do tego instytucje państwa są jak całe państwo - podporządkowane interesowi politycznego kacyka. Nazwy ministerstw nie mają wiele wspólnego z ich obecną działalnością: środowisko, zdrowie, edukacja, nauka, sprawiedliwość, administracja - wolne żarty.
Najpierw przekonamy wszystkich, że powinni mieć własne poglądy, a potem je im damy.

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 22 568
  • Reputacja: 1978
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: Katastrofa w Poznaniu
« Odpowiedź #97 dnia: 13.05.2018, 03:08 »
Masz rację Arek, jednak niekoniecznie należy traktować wody jako 'własność' PZW. Ja bym porównał to do wynajmu mieszkania. Właściciel wynajmuje lokal i to on pilnuje aby był on w dobrym stanie. Oczywiście ma z tego kasę :) Dlatego tak ważne jest aby w Polsce wędkarze płacili licencje roczne czy dzienne, z których pieniądze zasilały by budżet takich Polskich Wód. Wtedy właśnie PW dbały by o prawidłowy stan rzek czy zbiorników. Należy też pisać, że wody nie są własnością PZW ;) Związek ma prawo do rybackiego użytkowania wody, natomiast obywatele też korzystają, na różne sposoby. Tak więc zatrucie nie jest tylko problemem wędkarzy, to jest naruszenie własności państwa, interesów obywateli (turystyka, sporty wodne itp.), do tego istnieje groźba zatruć lub jakiś epidemii, gdyż martwe ryby nie dość że śmierdzą, to mogą być źródłem jakiś epidemii.

Co do zarybiania. Nie chodzi tu o to, aby zarybiać handlowym karpiem którego łowią i wyżerają wędkarze ;) Należy tu rozgraniczyć pewne rzeczy. Chodzi o odbudowę populacji ryb na rzece. Pamiętajmy, że te stanowią część ekosystemu, łańcucha powiązań. Brak takich ogniw może okazać się więc szkodliwy dla przyrody, odbić się niekorzystnie na populacji ptaków, ssaków, innych kręgowców i bezkręgowców. Ryby akurat można rozmnażać. Ponadto wiele środków odzyskiwano by z procesów wytaczanych trucicielom. Obecnie jednak tego się nie robi. Nie wiadomo kto ma oskarżać tak naprawdę. PZW reprezentuje tylko wędkarzy, ale przecież część pieniędzy powinna być kierowana aby wesprzeć jakies gatunki ptaków etc. Inna część środków powinna być skierowana na jakieś badania i obserwacje środowiska po katastrofie, zwłaszcza takiej jak na Warcie, gdzie kilkadziesiąt kilometrów rzeki zostało praktycznie pozbawionych zwierząt. Dlatego tutaj musi być coś więcej niż samo PZW. Oczywiście nie wyklucza to działania związku. Angole maja specjalna komórkę w Angling Trust - Fish Legal, które zajmuje się właśnie między innymi walką z trucicielami, wytaczając im procesy. Kwoty potrafią być zawrotne, często małe zatrucia rzek o szerokości kilku- kilkunastu metrów, na odcinkach kilku kilometrów, to kilkaset tysięcy funtów aż po ponad milion.

Kolejna kwestia to miejsca pracy dla ichtiologów. W Polsce brakuje prawdziwych ichtiologów, mamy do czynienia przede wszystkim z naukowcami rybackimi. Słabość naszych wód to między innymi brak takich ludzi w RZGW i PZW. Nie ma komu robić za bardzo opracowań odnośnie strat, w proces muszą być zaangażowani nie tylko prawnicy. Dlatego można wiele rzeczy zamieść pod dywan, bo sądy nie mogą się oprzeć na odpowiednich badaniach. Większość wysiłków w Polsce kierowana jest na rybackie korzystanie z wód, głównie na jeziorach. Dlatego tak mało wiadomo o rybach takich jak karaś pospolity, brzana, kleń. Podstawą prac naukowców z Olsztyna jest rybactwo i może hodowla ryb. O rzekach i gatunkach rzecznych wiadomo bardzo mało. A przecież żyjemy w czasach, gdzie środowisko poddawane presji mocno reaguje, zmienia się. Wartałoby wiedzieć więcej o rybach z polskich wód, nieprawdaż? Jak więc obliczać straty skoro nie wiadomo za bardzo co w wodzie pływa? Jak wycenić wysiłek w odbudowę populacji takiego klenia, cert czy świnki? Tu nie chodzi o wycenę ryb co padły, wg ceny kilograma mięsa. Tutaj trzeba odbudować stada tarłowe. A to naprawdę nie lada wyzwanie! Wystarczy zerknąć jak wygląda operat w obwodach rybackich rzek po niżówkach 2015  i 2016. Praktycznie nie ma zmian w operatach, pomimo, że rybostan znacznie ucierpiał. Trudno więc żądać zadośćuczynienia, nie mając za bardzo pojęcia co padło, co trzeba odbudowywać. To niesamowite, że tak mało wysiłku poświęca się wodom na których nie ma rybaków. Nie czarujmy się, RZGW a obecne Polskie Wody nie mają pojęcia wielkiego co w wodach pływa. Im dalej w las tym ciemniej, czyli z kolejnymi latami ta niewiadoma jest coraz większa. Brak kontroli na rzekach czyni rejestry połowowe danymi mocno niepełnymi... Kto ma kontrolować wody? PZW? Koło się zamyka w ten sposób. Mam wrażenie, ze często wody państwowe są niczym kukułcze jajo, którego RZGW chce się jak najszybciej pozbyć :)
Lucjan

Offline elopento

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 179
  • Reputacja: 74
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Hellmahnen
  • Ulubione metody: trotting
DAM Quick Shadow + Mikado Apsara Clasic 3,9 match