Autor Wątek: Byki  (Przeczytany 8168 razy)

Offline Druid

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 740
  • Reputacja: 418
  • Płeć: Mężczyzna
    • Galeria
  • Lokalizacja: Knurów, Górny Śląsk
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Byki
« dnia: 17.11.2019, 00:00 »
Kiedyś już bylem nad tym jeziorem.Dawno temu, gdy byłem mały, z rodzicami na wycieczce. Tym razem jestem tu służbowo, delegacja w pobliskim mieście i akurat tu zakwaterowano mnie na kwaterze prywatnej, widocznie znacznie tańszej niż w samym mieście.
 Najlepszy widok jest wtedy gdy się wejdzie na któryś z kilku szczytów masywu górskiego okalającego jezioro. Wtedy lubię siadać na trawie czy kamieniu i patrzeć z góry na szarosrebrną wodę tak jakbym był orłem rybołowem obserwującym  toń . Tu wpływa rzeka, widać wodę innego koloru , niesie różne żyjątka , tam na pewno jest dobre żerowisko ryb.Potem rzeka znika ale zapewne płynie wyżłobionym korytem z czasów gdy tego jeziora jeszcze nie było  i tam żyją w spokoju ryby które lubią nurt, nikt ich z odległego brzegu nie niepokoi. Tak jakby na potwierdzenie moich myśli zobaczyłem spław dużej ryby , z tej odległości nie sposób stwierdzić jakiego gatunku ale w taki sposób rzucają się bolenie .
 Z boku stroma skała stoi na brzegu, tam jest bardzo głęboko, przy dnie może stoją największe leszcze a przy samej skale na pewno kręcą się okonie i sandacze. Poniżej zaczyna się plaża , ulubione miejsce tłumu ludzi . Nawet teraz mimo że pogoda nie jest dziś rewelacyjna widać kilkunastu kąpiących się . Widać też kolorowe pływadełka , materace, koła i sporo dzieci. Tu ryba podpłynie dopiero o zmierzchu . Dalej wchodził w wodę duży stary pomost , zrobiony na pływakach z dużych beczek i drewna które od wody, słońca i mrozu straciło już swoje kolory , było szarobrązowe. Przy pomoście cumowały jachty rożnego kalibru, kilka motorówek nakrytych plandekami i kilka zwykłych kajaków i rowerów wodnych. To dobre miejsce na duże okonie, na pewno czają się pod pomostem, może nawet i szczupak też się tam chowa . Beczki i belki pomostu pokrywa jak wata zielony glon , falując w rytm wody. Muszę tam pójść któregoś dnia zobaczyć z bliska. Za pomostem zaczyna się średniej wielkości zatoka ze stromymi brzegami porośniętymi gęsto łopianem i rożnymi krzakami, bez możliwości zejścia do samej wody. Drzewa powyżej stare, wysokie , dęby, graby ocieniają część zatoki dlatego zapewne nie ma tam zielska . Pewnie w największe upały stare karpie chronią się tam przed słońcem , bezpieczne bo tu ich nikt wędką nie dosięgnie . Jeśli zatoka jest głęboka a na taką wygląda to nie było by dziwne gdyby i sum obrał to miejsce za swoją ostoję
Wyjazd tutaj był dość niespodziewany więc nawet nie miałem czasu pomyśleć że w wolnych chwilach po pracy  mógłbym wyskoczyć na ryby , nie zabrałem sprzętu ani karty wędkarskiej . Szkoda bo może po pracy dało by się połowić . No nic, zobaczę czy gdzieś blisko da się kupić pozwolenie za rozsądne pieniądze , może sobie kupię jakiś tani bacik i pobawię się z tego pomostu , jakoś wędkarski nos ciągnął mnie w to miejsce.

Bardzo podobała mi się moja kwatera , dom na pewno miał ponad sto lat . Jedynym minusem było to że żeby tam dojechać musiałem piłować na jedynce mojego wysłużonego Nissana , dróżka stroma i co chwilę zakręty nie pozwalały na rozpędzenie się . Dobrze że to nie zima bo bym nie wjechał , w czerwcu całe szczęście śnieg nie pada .
Gospodarz i gospodyni to ludzie krzepcy i ruchliwi choć na pewno już siedem krzyżyków za nimi . Kuchnia i łazienka czyściutkie więc z ochotą zapisałem się na kolacje i śniadania , po co tracić czas na pichcenie i zakupy. Obiady jadłem w mieście . Wyżej nad domem była stroma  łąka, aż do szczytu góry , trawa górska nie rosła wysoka , pasło się na niej kilka krów i jałówek które dzwoniły łańcuchami i muczały czasem , akurat na tą łąkę wychodziło okno mojego pokoju. Z drugiej strony domu, w dół od wejścia był nieduży sad w którym urzędowały kury i piękny kogut karmazyn, wyjątkowo dorodny. Poniżej sadu był kawałek ogrodzonego terenu, tak jakby dawniej pasły się tam owce , nawet drewniana stara owczarnia jeszcze tam stała . W sobotę wcześnie skończyłem pracę , słonko tak pięknie grzało a ja jeszcze blady po zimie . Wziąłem szary koc i poszedłem się poopalać tam na łączkę gdzie kiedyś pasły się owce . Chyba i tu góralka wpuszcza czasem bydło bo trawa trochę zmaltretowana i wyżarta a mniszki jeszcze kwitną na żółto ale większość też zniknęła w krowich żołądkach Położyłem się i mimo że to jeszcze nie czas cykających pasikoników niedługo zasnąłem z gazetą na twarzy.
Nie wiem jak długo spałem. Zbudziło mnie ciche biadolenie góralki
Ło jezusicku, stary zrób coś bo go bezkursyjo sponiewiero , łolaboga po co łon ci tam wloz ?
Stary bezradny  tylko mruczał coś pod siwym wąsem . Ciekawe o co tu chodzi ? Otworzyłem oczy i widzę że stoją oboje tuż za płotem ściskając palcami z nerwów sztachety. Obróciłem głowę w drugą stronę i zobaczyłem GO. Byk stoi odwrócony zadem do mnie, ładnie umięśniony jest ten zad. Głowy stąd nie widzę
Gospodyni bez słów macha mi rękami pokazując żebym wiał stamtąd . Byk spokojnie je trawę i mlecze . Powoli, powolutku zacząłem się bezgłośnie przekręcać do pozycji na czworaka i na wszelki wypadek zerwałem się szybko i rzuciłem na płot by go przelobować, do furtki było stanowczo za daleko. W tym momencie usłyszałem za sobą oddech parowozu złożonego z góry mięśni , ścięgien i rogów . W ostatnim momencie przeleciałem na płotkiem, chwała Bogu że nie był wysoki a byk zahamował wielkimi racicami i rzucił się na gazetę leżącą na trawie a potem na koc który faktycznie ostro sponiewierał najpierw rogami a potem stanął przednimi nogami na jednym boku koca a łbem darł go na strzępy . Po chwili z koca zostało tylko kilka szmat wybrudzonych trawą
Ludzie , czemu do jasnej anielki nie powiedzieliście mi że w zagrodzie czai się taki potwór ??
 - Jo chciała ale łon nie , buhaj niezgłoszony , pan miastowy , wiadomo, kłopoty mogły by być
 - Kłopoty to by były wtedy gdyby mnie faktycznie staranował , jak widać udało mi się uciec. Ale dlaczego byk tak luzem puszczony to nie wiem, powinien stać w oborze na łańcuchu no nie ?
 - No i tak było , do czasu gdy roz rano patrzymy a łon się pasie tutaj, jak zrzucił łańcuch Bóg jedyny wie . My panie stare i za słabe, czekomy aż się kto mocny trafi żeby go poskromił.
- Długo już tam jest ?
 - A bydzie panie zaroz po Wielkanocy
 - I nie ma mocnego który by go jakoś złapał na łańcuch ?
 - Ni ma , somsiod łobiecoł ale jak widzioł co tyn byk wyrobio to się wystrasył i wincy my go ni widzieli
Będę to jeszcze ponad miesiąc, może mi się uda go jakoś obłaskawić ?
Góralka zamachała rękami bez słów, widocznie nie chciała mnie obrazić mówiąc że się do tego nie nadaję ...
Od następnego dnia gdy miałem wolny czas pod wieczór brałem jedną lub dwie marchewki i ukradkiem szedłem pod płot tak żeby mnie nikt nie widział . Celowo pogwizdywałem pokazując się bykowi a ten okazywał pełną pogardę moim marchewkom . W końcu nie mogąc się doczekać żadnej jego reakcji rzucałem je na środek zagrody i odchodziłem – a rano ich nie było. Gdy przychodziłem pod płot do byka on zachowywał się tak jakby mnie wcale nie widział ani nie słyszał.Ani razu jego wzrok ani na chwilę nie dotknął mojej osoby.Jego oczy wyrażały wręcz całkowitą pogardę  Leżał sobie przeżuwając lub stał patrząc na góry . Czasem musiała mu doskwierać samotność bo muczał przeciągle . Ale nie było to takie zwykłe krowie  muuu, raczej brzmiało to jak mooooo, gardłowo, męsko . Może on wtedy mówił – ja tu jestem władcą i ty człowieku marny nie waż się tu wchodzić bo zobaczysz co potrafię ?
Działałem jednak systematycznie , w mieście kupiłem worek marchwi i dalej późnym wieczorem przed zmierzchem chodziłem do byka .

Pewnego dnia udało mi się kupić zezwolenie wędkarskie , czasowe a w mieście wypatrzyłem pięciometrowy bacik i niezbędne akcesoria , zanętę, robaki.
Zrobił się czerwcowy upał więc niespiesznie poszedłem zobaczyć na stary pomost. Już siedemnasta wiec niedługo ryby powinny zacząć żerować . Na końcu pomostu gdzie nie było żadnych łódek siedział starszy brodaty wędkarz w stroju moro. Zaczęliśmy rozmawiać i po chwili dowiedziałem się że także tutaj organizacja która powinna oprócz brania składek również zajmować się ochroną ryb i dbaniem o akwen zajmuje się tylko tzw odłowami kontrolnymi a tak naprawę grabieżą  . Smutne to. Czyli raczej nie będzie to wędkarskie eldorado a ryby widziane oczyma wyobraźni nie istnieją . Usiadłem więc obok niego bo skoro ryb prawie nie ma to i przeszkadzać nie będę a przynajmniej pogawędzimy sobie . Rozrobiłem w wiaderku zanętę , rzuciłem kilka kulek i zacząłem machać batem. Sąsiad łowił z gruntu rzucając federami daleko, twierdził że tam jest stare koryto rzeki. Jednak przez dwie godziny nie miał żadnego wskazania. Ja natomiast łowiłem płotki, taki drobiazg ledwo ledwo, tylko niektóre miały długość dłoni. Gdy już niewiele czasu zostało do zmroku mój sąsiad zwinął się . Teraz najlepsza pora , dlaczego pan już idzie ? A bo nie mam oświetlenia w rowerze którym przyjechałem
Zostałem sam. Jezioro powoli zasypiało. Już nikt nie pływał kajakami i jachtami. Łudziłem się że w końcu moje miejsce odwiedzi jakaś ryba która doda adrenaliny ale myliłem się . Za dużo byś chciał na pierwszy raz – powiedziałem sam do siebie. Ostatnie branie i idę . Po chwili już ledwo widoczny spławik podskoczył i zanurkował. Zaciąłem z wyczuciem i już wiedziałem że to znowu maleństwo. Płoteczka pluskała po powierzchni wody przesuwając się  w moją stronę . Nagle jak coś nie chluśnie ! Cholera, chyba szczupak uderzył w moja płotkę i zdjął ją z haczyka. Cud że przy tym nie odgryzł przyponu. A może to nie szczupak tylko inna ryba ? Zacząłem pakować moje manatki . Zapaliłem latarkę bo już było prawie ciemno . Smuga światła padła w szparę desek pomostu i zobaczyłem tam coś dziwnego. Położyłem się na deskach patrząc pod wodę . W świetle latarki zobaczyłem taką rybę że aż jęknąłem z zachwytu . O matko ! Ale byk ! Pierwszy raz widzę tak ogromnego okonia ! A okoń stał może z metr pod powierzchnią wody przytulony jednym bokiem do podpory pomostu . Z pyska wystawał ogonek mojej płotki , znikał coraz bardziej w paszczy. Nie reagował na światło latarki, nie uciekał . Przyglądał mi się i miarowo poruszał skrzelami . Nawet gdy pukałem palcami w deski pomostu nie okazywał paniki. Nie mogłem oderwać wzroku od pięknej ryby. Jej barwy były stonowane, dymne , bez jaskrawej czerwieni płetw , może dlatego że już się szykował do snu. Jego oczy były pełne obojętności . Nie wiedzieć czemu pomyślałem że jego wzrok jest bardzo podobny do wzroku tego byka z łączki przy domu....
Od tego wieczoru miałem więc dwa zadania do wykonania. Złowić byka i obłaskawić byka. Ciekawe czy zdążę do końca delegacji ale jeszcze trzy tygodnie więc dość spokojnie podszedłem do swojej misji
Mimo że było już zupełnie ciemno poszedłem do byczej zagrody. Tym razem zabrałem ze sobą dwie czerstwe kromki chleba. Z latarką na głowie podszedłem do ogrodzenia wygwizdując lambadę . Byk jakby czekał na mnie . Stał w świetle wąskiego księżyca zwrócony głową w moją stronę , jak czarny posąg. Gdy wyciągnąłem nad płot rękę z kromką chleba zaczął węszyć wielkimi nozdrzami i jakby lekko się poruszył . Wyprężył szyję , wysoko uniósł łeb i jak zahipnotyzowany wolno i bezgłośnie przesuwał się w stronę kuszącego kawałka chleba . Jeśli wszystko pójdzie dobrze to jeszcze trzy metry i odniosę pierwszy sukces w znajomości z bykiem. W chwili gdy to pomyślałem  w ułamku sekundy nastąpił całkowity zwrot akcji. Byk nagle całym impetem swojego ciała ruszył w moją stronę , nie zdążyłem odskoczyć od sztachet płotu i po chwili leżałem w trawie zwinięty w kłębek nie mogąc złapać oddechu po mocnym uderzeniu w splot słoneczny. A on już chrupał kromkę suchego chleba która wypadła mi z ręki. Nie miałem sił wstać i leżałem w mokrej od rosy trawie. Cud że nie rozwalił  rogami wątłego ogrodzenia . On tymczasem odszedł na środek swojej łączki , podniósł łeb do góry i zaśpiewał głośno swoją pieśń triumfalną – MOOOOOO ! OOOOO ! OO !

Rano na moim brzuchu pojawiły się siniaki w kształcie trzech sztachet płotu....

Nauczka z tego była jedna – marchewka to był błąd . Zaniosłem wór marchwi gospodyni bajerując ją żeby mieliła i dodawała kurom to będą miały pięknie wyglądające żółtka jaj. Posłuchała .

Następnego dnia po południu znów wybrałem się na pomost. Cicha nadzieja że złowię tego byka. Ale to na bank stary cwaniak, wątpię że tak prosto się uda. Sąsiad już też siedział na swoim miejscu . Siatka w wodzie a w niej leszcz czterdziestak, chyba jeden z większych tutaj ? Nie nie – zaprzeczył, panie tu są takie maciory że szok, ponad siedemdziesiąt centymetrów ! Tyle że cwane, rzadko się kuszą na wędkarskie przynęty , wolą to co woda niesie.
Łowiłem więc dalej cierpliwie małe płotki. W pewnej chwili znudzony zaciąłem byle jak i poczułem bardziej konkretny opór . Nadgarstek wyuczony takich sytuacji wyhamował pierwszy odjazd ryby i panował nad jej pętlami kręconymi przy dnie . Po chwili opór zelżał i na powierzchni ukazał się krąp dużych rozmiarów, trzydziestak. Czyli zaczyna wchodzić w zanętę coś innego niż płotki, to dobrze
tego podleszczaka to pan będzie brał ? - zapytał sąsiad
 - nie, jak pan chce wrzuć go pan do swojej siatki
 - dziękuję !
Wielce więc prawdopodobne że krąpie są tu też zjadane...
Było zbyt jasno i wiatr marszczył wodę więc nie miałem szans zobaczyć czy byk jest pod pomostem. Coś mi jednak mówiło że czai się tam i gdy tylko zrobi się ciemniej wybierze się na kolację . Czekałem tylko aż mój sąsiad się zwinie , wtedy zaraz się położę na dechach i przez szparę popatrzę czy jest. Niestety sąsiad dziś siedział wytrwale , naprawił lampkę w rowerze . Mimo wszystko postanowiłem zaryzykować i gdy złowiłem wyjątkowo małą płotkę nie zdjąłem jej z haczyka , podciągnąłem zestaw pod sam brzeg pomostu i niby opowiadając coś wędkarzowi zwlekałem z wyjmowaniem rybki na powierzchnię . Niestety spławik pływał tu i tam, kładł się na wodzie , nurkował ale brania nie było.Może nawet dobrze bo gdybym złowił tego okonia a potem po zrobieniu kilku zdjęć wypuścił znowu po raz kolejny zostałbym uznany za wariata
Wyczekałem aż się zwinie, celowo zadzwoniłem do kolegi który jest wyjątkowo gadatliwy a gdy tylko sąsiad poszedł natychmiast skończyłem rozmowę . Było już ciemno. Położyłem się , zaświeciłem latarkę a byk stał tam gdzie ostatnio. Gdy promień światła omiótł jego ciało wzdrygnął się i postawił na sztorc płetwę grzbietową . Teraz wyglądał jeszcze dorodniejszy. Szkoda że powyrzucałem wszystkie płoteczki , ciekawe czy by się skusił. Sypnąłem kilka białych robaków na jego głowę ale zignorował je zupełnie . No nic, jutro wsadzę do siatki kilka małych płotek a potem zobaczymy co będzie

Gdy wróciłem przebrałem się szybko i zabrałem chleb dla byka , gwizdając podszedłem pod ogrodzenie . Chyba jednak po tym wczorajszym zajściu byk uszkodził płot bo widzę że gospodarz przybił kilka poprzeczek z pachnącego żywicą drewna . Gdy wyciągnąłem dłoń z kromką nad płot byk odwrócił się majestatycznie a potem jakby nigdy nic podszedł do mnie i szorstkim jęzorem polizał kromkę i moją rękę . Delikatnie wargami wyjął ją z moich palców i zjadł . To samo stało się z następną i jeszcze jedną . Tym razem nie było ataku

Kolejne popołudnia i wieczory wyglądały podobnie . Najpierw szedłem na ryby a potem gdy już było prawie ciemno usiłowałem złowić byka-okonia . Gdy zestaw z płotką stawiałem zaraz obok słupa pomostu i obserwowałem rybę nie rozumiałem dlaczego okoń nie atakuje żywej i miotającej się płotki. Widział ją na pewno bo to mniej więcej metr. Zaryzykowałem i zestaw z płotką włożyłem w szparę miedzy deskami . Biedna płotka widocznie zobaczyła byka i wyrywała się w różne strony byle tylko być dalej od niego. A on stał w miejscu jakby spał, nie reagował zupełnie . Pewnie zjadł niedawno coś konkretnego i ma w nosie moją płotkę . Wyjąłem rybkę , trzeba już iść . Wyśliznęła mi się z ręki i wpadła w tą samą szparę . Po sekundzie usłyszałem mocny chlupot i charakterystyczne cmoknięcie. Zapaliłem ponownie latarkę i popatrzyłem na byka . Stał już spokojny w swoim miejscu, jedynie jego pręgi na ciele nabrały barw. Z pyska wystawał ogon płotki. Zdjąłem kurtkę i podwinąłem rękawy mojej koszuli. Położyłem się na pomoście , latarkę ustawiłem tak by przez szparę oświetlała okonia . Włożyłem rękę do wody i powoli zbliżałem ją do ryby. Centymetr po centymetrze byłem coraz bliżej . Podsunąłem otwartą dłoń pod jej  brzuch  i po chwili dotknąłem jej szorstkiej skóry .Nastroszył płetwę grzbietową ale nie uciekał . Jesteś piękny , oby cię tu nikt nie wypatrzył jak ja . Proszę cię , uważaj na siebie ....

Tego samego wieczoru zdobyłem się na desperacki krok. Z chlebem w ręku wszedłem do zagrody byka , fałszując okropnie w gwizdaniu z emocji. Byk podszedł do mnie spokojnie i wyjął delikatnie wargami  kromkę z mojej dłoni. Zjadł ją nie ruszając się z miejsca a potem wielkim ozorem polizał moją rękę a potem twarz . Położyłem mu dłoń na głowie , nerwowo poruszył uszami ale stal dalej.Wąchał moje ubranie i lizał po głowie . Zacząłem go czochrać palcami po grzywce między rogami . Nie bałem się już ...


Pozdrawiam - Gienek

Offline Shreku82

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 8 010
  • Reputacja: 704
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Grybów
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Byki
« Odpowiedź #1 dnia: 17.11.2019, 06:57 »
Świetne opowiadanie W sam raz do porannej kawki

Wysłane z mojego Mi A2 Lite przy użyciu Tapatalka

Patryk

Życie jest zbyt krótkie, by nie jeździć na ryby 😀

Offline PoProstuWędkarz

  • Zaawansowany użytkownik
  • ****
  • Wiadomości: 471
  • Reputacja: 27
Odp: Byki
« Odpowiedź #2 dnia: 17.11.2019, 07:48 »
Nienawidzę czytać,lekturę w życiu przeczytałem tylko jedną,książek nie czytam jednak to tutaj czytało mi się z wielką przyjemnością i szkoda,że nie jest to dłuższe.Z chęcią bym przeczytał dłuższą historie.Brawo

Offline dalglish7

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 538
  • Reputacja: 87
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Łódź
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Byki
« Odpowiedź #3 dnia: 17.11.2019, 08:27 »
Ja natomiast uwielbiam czytać.W życiu przeczytałem wiele książek i o dziwo wnioski mamy podobne, cytuję:
,,czytało mi się z wielką przyjemnością i szkoda,że nie jest to dłuższe.Z chęcią bym przeczytał dłuższą historie.Brawo"
 ;) :D



Zbyszek

Offline zbyszek321

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 5 908
  • Reputacja: 185
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Drawsko Pomorskie
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Byki
« Odpowiedź #4 dnia: 17.11.2019, 08:32 »
Gieniu :bravo: :bravo: :bravo: :thumbup:
Zbyszek

Offline grzecho

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 539
  • Reputacja: 47
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Łódź
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Byki
« Odpowiedź #5 dnia: 17.11.2019, 11:31 »
Fajna odmiana od czytania o tych wszystkich sprzętach, zestawach, peletach itp. :facepalm: Wszak nie samymi rybami człowiek żyje. Sam kiedyś pisałem czy też próbowałem pisać wiersze ale kiedy to było. Oby więcej...
Mam nadzieję, że zbliżający się koniec sezonu sprawi, że poznamy więcej nieodkrytych talentów. Brawo :bravo:
Grzesiek
"W czasach powszechnego fałszu mówienie prawdy jest aktem rewolucyjnym" G. Orwell

Offline Druid

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 740
  • Reputacja: 418
  • Płeć: Mężczyzna
    • Galeria
  • Lokalizacja: Knurów, Górny Śląsk
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Byki
« Odpowiedź #6 dnia: 17.11.2019, 19:24 »
Dziękuję za miłe przyjęcie mojego opowiadania !

P.S . Przymierzam się do wydania zbioru moich opowiadań w wersji papierowej . Wiadomo że Was koledzy widzę jako głównych zainteresowanych i w związku z tym mam kilka pytań :
1 . Ilu z Was było by zainteresowanych ?
2. Czy wydać książkę w wersji broszurowej sam tekst bez zdjęć i ilustracji  ? ( wersja tańsza )
3. Czy lepsza będzie wersja elegancka, ilustrowana , idealna na prezent ( czyli niestety droższa ) ?

Czekam na Wasze sugestie w temacie
Pozdrawiam - Gienek

Offline zbyszek321

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 5 908
  • Reputacja: 185
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Drawsko Pomorskie
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Byki
« Odpowiedź #7 dnia: 17.11.2019, 19:47 »
Bardzo dobry pomysł. Chciałbym na bogato, z pięknymi ilustracjami :)
Zbyszek

Offline daminek1

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 132
  • Reputacja: 34
  • Lokalizacja: Lubliniec
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Byki
« Odpowiedź #8 dnia: 18.11.2019, 10:24 »
Jak zawsze ci się nudzi ale opowiadanie fajne

Wysłane z mojego VOG-L29 przy użyciu Tapatalka

Pozdrawiam Damian :-)

Offline selektor

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 5 281
  • Reputacja: 1399
  • Lokalizacja: Catch & w Łeb & Realese on Patelnia
  • Ulubione metody: waggler method
Odp: Byki
« Odpowiedź #9 dnia: 18.11.2019, 11:16 »
Dziękuję za miłe przyjęcie mojego opowiadania !

P.S . Przymierzam się do wydania zbioru moich opowiadań w wersji papierowej . Wiadomo że Was koledzy widzę jako głównych zainteresowanych i w związku z tym mam kilka pytań :
1 . Ilu z Was było by zainteresowanych ?
2. Czy wydać książkę w wersji broszurowej sam tekst bez zdjęć i ilustracji  ? ( wersja tańsza )
3. Czy lepsza będzie wersja elegancka, ilustrowana , idealna na prezent ( czyli niestety droższa ) ?

Czekam na Wasze sugestie w temacie

Musisz wypośrodkować swoje oczekiwania względem książki z oczekiwaniem czytelnika, bo wszystko rozbija się o koszty. Sam jestem na etapie pisania książki, jednak z braku czasu pierwsza część leży w biurku tzn. na dysku D :P 

W Twoim przypadku szedłbym w kierunku wersji z pkt 3, czyli tej eleganckiej, tym bardziej, że mają to być opowiadania. Fajnie byłoby opatrzeć strony jakąś ilustracją, a już dla mnie perfekcyjnie wyglądałoby to z jakimiś rysunkami wykonanymi taką techniką "ołówkową". Oczywiście konieczne byłoby znalezienie osoby, która nie zażądałaby fury kasy za to. Wszystko rozbija się o kasę, którą chcesz przeznaczyć na to. Z drugiej strony co po nas zostaje na tym ludzkim padole łez oprócz wspomnień ;D ? A książka zawsze będzie gdzieś tam w obiegu, więc czasem warto zainwestować w rzecz, która będzie wieczna ;) W dzisiejszych czasach nie jest problemem wydać własnym sumptem książkę. Problemem są jedynie pieniądze.

Jak John Grisham chciał wydać swój "Czas Zabijania" ( https://www.filmweb.pl/film/Czas+zabijania-1996-4794 ), to miał duży problem ze znalezieniem wydawnictwa, które chciałoby mu to wydać. Dopiero jedno maleńkie wydawnictwo podpisało z nim umowę, na mocy której miał kupić od nich kilka tysięcy sztuk Czasu Zabijania i samemu sobie sprzedawać ze swojego auta.... więc do dzieła :)
   

Offline booohal

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 3 982
  • Reputacja: 473
  • Płeć: Mężczyzna
  • Krzyś
  • Lokalizacja: Sieradz, Warta
  • Ulubione metody: feeder i spinning
Odp: Byki
« Odpowiedź #10 dnia: 18.11.2019, 13:12 »
Ja jestem chętny na bogatszą wersję ;) :)
Unia rządzi, unia radzi, unia nigdy was nie zdradzi!

Offline Shreku82

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 8 010
  • Reputacja: 704
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Grybów
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Byki
« Odpowiedź #11 dnia: 18.11.2019, 21:55 »
Mnie do gustu bardziej przypadłaby bogatsza wersja, bo do takich opowiadań idealnie pasują zdjęcia i ilustracje, które bardzo wzbogaciłyby taki tomik

Wysłane z mojego SM-T700 przy użyciu Tapatalka

Patryk

Życie jest zbyt krótkie, by nie jeździć na ryby 😀