Lin to ryba która żyje blisko brzegu, nawet bardzo, dokładnie jak pisze Arek. W Polsce z niewiadomych przyczyn dominuje łowienie w 'hektarach', czy to odległościówką czy też feederem, tak było przynajmniej do jakiegoś czasu. A tam gdzie głębiej i woda 'przestronna', lina nie ma, jest leszcz. Wczesną wiosną podstawą podstaw jest szukać więc tych ryb na płytszych miejscówkach, co ważne zwłaszcza na odkrytych, gdzie jest słonecznie. Takie miejsca to magnes dla ryb.
Co do ścieżek. Nie trzeba popadać w jakąś przesadę o linowych szlakach, ale warto sobie zawsze wyobrazić, że ryba ta przemieszczać się będzie zazwyczaj wzdłuż brzegu, penetrując płytszą partię wody, zwłaszcza miejsca gdzie jest roślinność. Lin tam właśnie znajduje pokarm, więc nie powinno to dziwić. Dodatkowo jest to ryba która uwielbia ochronę roślin, trzcin, grążeli, lilii, wodorostów - i tam się zawsze gdzieś kręci. Nawet wczesną wiosną - my nie widzimy, ale tam pną się do powierzchni pnącza takich grążeli, tam jest więcej słońca, więcej wodnych organizmów i pokarmu lina.
Ciekawie łowiło się liny na Badhsot Lea Big Pond. Ryba ta nigdy nie została złowiona przeze mnie na 30+ metrach, a łowię zazwyczaj na 40-60 metrach. Wyniki dawało łowienie na 10-15 metrach. Tak więc pomimo, że tam nie ma roślin, lin się odnalazł, natomiast nie zapuszczał się nigdy dalej. Dlatego obierając taktykę linową łowiłbym zawsze blisko brzegu, najlepiej na 1-2 metrach głębokości. Przy łowieniu leszczy zaś (nie leszczyków!), lepiej jest rzucać w dalsze partie łowiska.
To, czego mało osób próbuje w Polsce to łowienie z białymi robakami. Wiem, nie zawsze się da, ale tu nie mówię o pudełeczku białych albo dwóch. Śmiało, od pół litra do dwóch na sesję. W tak nęcone miejsce spływa drobnica, ale nie jest w stanie wyżreć wszystkiego, jeżeli zapuści się tam lin, to maluchy przegania. Dlatego sesje z wagglerem i mało i często to łowienie drobnicy na przemian z konkretami
Pytałem raz właściciela sklepu, jak często ktoś kupuje pół litra białych robaków. Oprócz karpiarzy, praktycznie nikt! Ciekawe, co? A to jest najlepsza z linowych przynęt, zaś podajnik przelotowy do białych, z przyponem 10-13 cm i hakiem nr 10-12, z imitacją białego i dwoma żywymi, po prostu wymiata. Oczywiście klasyczny koszyk czy Metoda też dają radę. Wczesna wiosna jednak to moment, gdzie przewagę wciąż ma 'mięso', od maja zaś lepiej działają dumbellsy i kulki. Zdajmy sobie też sprawę, że białe są świetnie zasysane przez liny. Oglądając film Wędkarskiej Tuby, jak Paweł łowił na wielką rosówę, sam się dziwiłem dlaczego nie zapoda łatwiejszej do 'łyknięcia' przynęty. Lin buszował mu w nęconym miejscu, a branie było dopiero po jakimś czasie. Dlatego warto pomyśleć nad przynętą. Jeżeli białe są uszkadzane przez drobnicę, na hak można założyć dwie imitacje, i czekać aż je lin zassie. Bo duża ryba nie odróżnia przynęty sztucznej od naturalnej, musi ją wprowadzić na zęby gardłowe, drobnica zaś sobie szybko poradzi z poznaniem sztucznych białych. Polecam małego spomba i zanęcenie miejsca 10 zarzutami, wprowadzając z pół litra białych do litra, uważam, że są duże szanse na sukces, można zrobić to pickerem. W UK nie muszę tak nęcić, ponieważ w większości wód jest szczupak, który robi co do niego należy i wodę sprawnie z drobnicy oczyszcza, więc wystarczy wprowadzenie 4-6 podajników z białymi. Dodam jeszcze, że lin woli kolor czerwony, i takie 'białe' są najlepsze. Warto się w ogóle zaopatrzyć w imitację pływające i tonące, tak aby móc w razie potrzeby zrobić zestaw z dwoma sztucznymi robakami, które się nie unoszą ale są zbalansowane.
Nie wiem jak wielu z Was wie, że łowcy linów w UK, potrafią nęcić do 10 kilo różnego rzeczy na jedną noc, w pogoni za linem. Białe, konopie, pellety, zanęta, kukurydza, kastery. Naprawdę, to nie powinno wcale dziwić. W Polsce jest spory opór przed mocniejszym nęceniem, za wyjątkiem walenia do wody zanęty i kukurydzy
A kukurydza wg mnie powinna być, ale w małej ilości. A lin potrafi zjeść
Pamiętajmy, że lin to ryba stadna, zwłaszcza przed tarłem. Dlatego można połowić tutaj całkiem ładnie, prosiaczki nie są wcale płochliwe. Wg mnie na liście ryb płochliwych króluje leszcz (w wodzie stojącej), lin jest gdzieś w środku. Cholera wie, skąd się wzięły mity o płochliwości tej ryby. Dlatego wstrzelenie się w miejsce to często kilka ryb tego gatunku. Oczywiście należy też obserwować wodę. Lin to małe pęcherzyki powietrza, zaś jego spław to zazwyczaj ciche okręcanie się, z pokazaniem żółtego podbrzusza. Karp robi świece, leszcz niczym delfin pokazuje grzbiet, zaś lin się zazwyczaj przekręca na brzuch. Mocne uderzenia o wodę to raczej szczupak. Mając sprawny i czujny wzrok, można więc wypatrzyć odpowiedni gatunek