Mięśnie oprócz dźwigania masy zestawu muszą zrównoważyć momenty obrotowe, w przeciwnym razie zestaw nam poleci na pysk. Ręka zmagając się z momentami obrotowymi jest skręcana i jest to średnio komfortowe. Przy odpowiednim wyważeniu( rozłożeniu masy) ręka tylko dźwiga masę, nie musi równoważyć momentów.
Zgoda, to wszystko prawda. Jednak...
Marcin, najistotniejszy w tym wszystkim jest punkt podparcia układu wędzisko-kołowrotek. Masa razy ramię - o to się rozchodzi, więc jeśli punkt podparcia wypada nad stopką kołowrotka (a tak jest zazwyczaj), to masa kołowrotka nie ma ramienia, co wywoływałoby stosowną reakcję. Jeśli ręka podeprze kij przed kołowrotkiem, wtedy jego masa działa na naszą korzyść, przechylając szczytówkę ku górze. W klasycznym układzie masa kołowrotka nie ma żadnego wpływu na "odciążenie" szczytówki. Dobrym przykładem jest muchówka, gdzie im większa masa kołowrotka, tym mniejszy moment skręcający dłuższego ramienia, czyli szczytówki.
Nie rozumiem jednej sprawy, dlaczego na siłę próbujemy wyważyć wędkę kołowrotkiem ? Chcąc uzyskać środek ciężkości w pożądanym miejscu można przecież obciążyć sam dolnik wędki. Próbowaliście kiedyś takiego rozwiązania ??
Osobiście nigdy tego nie próbowałem, ale faktycznie, im wędka mniej leci "na pysk" tym lżej się nią manewruje. Zauważam to szczególnie podczas dużej ilości brań.
Teoretycznie jest to jedyna metoda przeciwdziałania temu niepożądanemu zjawisku. Im dalej umieścimy ciężar od stopki kołowrotka, tym większy jego wpływ na moment skręcający, który "odciąży" szczytówkę.
W spinningu mam trochę ołowiu na końcu dolnika. Ja trzymam stopkę kołowrotka mając dwa palce pod stopką i dwa nad. Tym chwytem nawet 1 kg kołowrotek nie zmieni lecenia kija na pysk.