Trzeba też wziąć pod uwagę drugi koniec kija, nie zapominajmy o tym. Forum to nie tylko rady, jak skutecznie łowić ryby, ale przede wszystkim biblia współczesnego wędkarza, od pierwszego przykazania, które mówi, żeby traktować wędkarstwo jako szlachetną pasję, a nie jako sposób na pozyskiwanie taniego mięsa; poprzez inne przykazania, które czynią nas lepszymi.
Czy jesteśmy w stanie w jakikolwiek sposób zważyć i porównać rady, które pozwalają wyławiać to, co pozostało w wodach, i te rady, które czynią w naszych głowach nowe porządki? Czy forum właśnie nie powinno być toczącą się kulą lepszego jutra, która zabiera wszystko to, co spotka na swojej drodze?
Otwartość, wbrew pozorom, może być tym, co sprawi, że wszyscy razem zmienimy otaczającą nas rzeczywistość. Toczmy tę kulę, niech wpadają do niej inni, zarażajmy, uświadamiajmy. Bądźmy głosem w sumieniach tych, którzy zatracili umiejętność spowiadania nawet przed samym sobą. Praca do wykonania jest ogromna, to oczywiste. Czyż jednak nic nie zrobiliśmy jako forum, jako portal, jako grupa pasjonatów? Na naszych oczach zmienia się rynek wędkarski, zmienia się podejście nas samych do tego, co kochamy, podejście innych do nas. Długo by wymieniać. Czy na pewno powinniśmy działać w ukryciu? Czy takie przyświecały cele założycielom tego przybytku? Bądźmy swoistym podziemnym kręgiem, który przyciąga coraz większą rzeszę ludzi oczekujących zmian. Twórzmy armię, która kiedyś będzie w stanie stanąć do walki ostatecznej! Oby nie ostatniej.
Musimy mieć wielką świadomość tego, że dzięki takim inicjatywom agitujemy do naszego kręgu zagubionych. Nie od dziś wiadomo, że wędkarze są mistrzami wtapiania się w ludzką masę - zawsze niezrównanie tacy sami jak inni. Z pozoru bezbarwni, niczym niewyróżniający się. Bywa, że złudnie nieciekawi i beznadziejnie przeciętni, często zagubieni we współczesności. Jednak też weseli, pogodni, emanujący optymizmem, kreujący otaczającą ich rzeczywistość. Biedni, bo na zasiłku. Pracujący, ale ledwo wiążący koniec z końcem. Wiążący końce, ale nie bogaci. Bogaci, wszystkomogący. Kawalerowie, żonaci, rozwodnicy, wdowcy. Młodzi i starzy, ale tacy sami. Wszyscy oni są podobni, bo naznaczeni, wybrani. Nosząc maski, przebrania, odgrywają wymyślone lub narzucone role. Budowlańcy, nauczyciele, tokarze, akwizytorzy, lekarze, leśnicy, kierowcy - to oni, to ich kreacje. Uśpieni rycerze. Błędni rycerze, wierni jednej idei, tworzący krąg bojowników o to, dzięki czemu śnią i marzą. Jednak ich walka to przede wszystkim bój o wolność, bój wbrew rzeczywistości. Walka o wolność, która wyzwala, uskrzydla i porywa, a przede wszystkim czyni wyjątkowym w świecie pędzącym, bezwzględnym, tratującym. Tak, to oni - wędkarze! Podziemny krąg ludzi często mało przystających do odgórnie ustalonych norm, wartości. Krąg gotowych stanąć ramię w ramię, żeby kiedyś, gdy przyjdzie czas, wykrzyczeć życiu prosto w twarz: Wycisnąłem cię jak mokrą szmatę!
Nikt nie wie, gdzie żyją, co robią, jak funkcjonują. Sąsiad nie wie, że ma spiskującego sąsiada. Dalsza rodzina nie zdaje sobie sprawy, kogo zaprasza na chrzciny, komunie, wesela. Kobiety dowiadują się wszystkiego po fakcie, czyli po ślubie. Dopiero wtedy stają się wtajemniczone, jednak mało kiedy stają się członkiniami podziemnego kręgu.
Gdy większość stłamszonych i przegranych, wracając z pracy, ledwo wkłada schodzone laczki, oni - pełni energii - zrywają z siebie i rzucają w kąt przebrania, maski - swoiste kajdany. Z dumą, z namaszczeniem zakładają zbroje: swetry robione na drutach przez żony i teściowe, niemodne koszule, oddychające gore-texy, membrany, kalesony ze srebrną, antygrzybiczną nitką, polary, modne bojówki, nieśmiertelne kamizelki, stare dżinsy od nieżyjącej, nieodżałowanej ciotki z Chicago. A wszystko po to, żeby stać się niewidzialnie widzialnymi. Niewidzialnymi nad wodą, ale widzialnymi dla niewtajemniczonych. Gdy jadą pociągami, tramwajami czy autobusami, obładowani pozostałym sprzętem, świadomie krzyczą swoim wyglądem, że przynależą do podziemnego kręgu, że są.
Są jednak tacy na tym świecie, którzy bezczelnie się podszywają pod tych naszych rycerzy, zakładając jakże popularne kamizelki i paradując w nich na okrągło, dają jasne sygnały. Ale bądźmy czujni i nie dajmy się zwieść, bo to często przebierańcy, pozoranci. Patrząc z podziwem na miłego, uśmiechniętego człowieka, nie zdajemy sobie sprawy, że to ktoś, kto nigdy nie wstąpi do naszego kręgu, nie stanie z nami ramię w ramię, a tylko nas wykorzysta. Oni mają inny krąg, inne cele, innych prezesów. Trzeba być świadomym, że ani kamizelka nie czyni wędkarzem, ani zeżarta ryba. Czy powinniśmy się bać takich ludzi? Absolutnie nie! Bo to my jesteśmy siłą, która wypływa z jedności, a przede wszystkim z pasji. To my zapisujemy puste karty przyszłość, nie oni. To właśnie my jesteśmy gladiatorami, którzy zainicjują największe powstanie w dziejach wędkarstwa, ale zanim się to stanie, musimy zgromadzić potążną armię ludzi gotowych na wszystko, być może nawet na... uwalnianie większości złowionych ryb. Spartakusie, prowadź!