Przystawka moja
1. Wędka - u mnie minimum 4 m, ale używam najczęściej bolonek 7 i 8 m. Z doświadczenia - im dłuższa tym lepsza, jeśli nie ma drzew i krzaków.
2. Spławik - dobiera się do nurtu taki, żeby nie "fruwał", nie przesuwało go zbytnio i nie zatapiało, ale jednocześnie najniższa możliwa wyporność do danego łowiska. Najlepsze są klasyczne bombki rzeczne, ale przy niewielkim uciągu bardzo dobrze sprawują się długie spławiki typu pióro - spławiki "leszczowe" -
spławik montowany na stałe minimum dwupunktowo.
3. Obciążenie - ciut większe od spławika - spławik 5 g obciążenie 6-7 g (jeśli obciążenie 50 g a spławik 5 g to już nie przystawka, tylko gruntówka ze spławikiem, równie dobrze można wtedy zamontować spławiczek podlodowy
),
zasada - obciążenie ma zatapiać spławik.4. Żyłka - napięcie zależy od nurtu. Jeśli silny, to żyłka miedzy spławikiem, a szczytówką będzie napięta, jeśli nurt słabszy, to żyłka może się położyć. Moim zdaniem ma to drugorzędne znaczenie, chociaż nie może być za luźna.
5.
Najważniejszy grunt - teorii wiele, każda dobra - na pewno
musi być przegruntowany zestaw. Ile? U mnie na słabym nurcie wystarczy 50 - 80 cm na 4metrowej wodzie; teoria zaleca od 1/3 do nawet dwukrotnej głębokości łowiska.
A grunt trzeba ustawić do każdego łowiska indywidualnie metodą prób i błędów. Generalnie:
Grunt ma być na tyle "za duży" żeby ciężarek nie zatapiał spławika, ale z drugiej strony na tyle mały, żeby między spławikiem a ciężarkiem, pod wodą, nurt nie robił balona z żyłki - żyłka między spławikiem, a ciężarkiem ma być jak najbardziej napięta.
A łowię głównie na rzekach - ulubiona metoda bolońska, ale często przystawka.