To może zapytajmy o to, jakim trzeba być ordynusem, ćwokiem i burakiem, żeby usiąść sześć metrów od innego wędkarza, a następnie zarzucać zestawy w jego nęcone miejsce. Przecież taki ktoś nie jest wędkarzem, raczej troglodytą z wędziskiem.
Tu nie ma co filozofować, bo my Polacy tacy jesteśmy. Niestety, w każdej dziedzinie życia. Generalizowanie jest do bani, jednak taka jest prawda. Przecież sprawy, o których tutaj piszemy, są proste i oczywiste, aż dziw bierze, gdy ktoś nie rozumie tak prostych zasad. Nie dziwota, że spotykając nad wodą kulturalnego, etycznego wędkarza, człowiek cieszy się jak niedomagający umysłowo - co może w efekcie skutkować wzięciem go za takiego