A i tak zaraz wpadnie Luk i zrobi elaborat, że ziemie i gliny niepotrzebne, że to marketing głupich Polskich wyczynowców, że lepienie kul to debilizm oraz że mało i często i pellet to jedyna, najskuteczniejsza droga do łowienia na spławik
Prawie zgadłeś
Ja wyrażam swoją opinię, gdyż często wędkarze nie rozumieją zasad nęcenia, wg mnie podstawowych. Wyróżniamy podejście negatywne i pozytywne, które mają swoje wady i zalety i ich użycie warunkuje pora roku i rybostan.
Nęcenie negatywne to takie, kiedy do wody idzie mało 'towaru', pozytywne to takie, kiedy ma być go dużo. Ogólnie podejście pozytywne jest bardzo ryzykowne, bo przywiązuje nas do miejsca w którym zanęciliśmy, ryby zaś mają tę cechę, że po czasie się wycofują z takich miejsc. Wyjątkami są bardzo dobre dni (kiedy ryba żeruje - na przykład skok temperatury wody jak jest chłodno, niskie ciśnienie, kolor wody) lub gdy łowimy tam, gdzie są duże skupiska ryb, jak na zimowiskach czy komercjach, gdzie jest sporo ryby i jest ona głodna i musi mocno rywalizować o pokarm.
Wyczynowcy stosują nęcenie pozytywne, gdyż w zdecydowanej większości przypadków łowią w tym samym miejscu - na 13 metrze zazwyczaj tyczką, do tego mają obok siebie konkurentów, robiących to samo. Dlatego takie podejście wymaga specyficznego nęcenia, ważne są tu gliny i ziemie, gdyż na potęgę używa się jokersa, ochotek czy pinki. Ryba na takich wodach podchodzi ze 'środka', wędkarze 'odcinają' się nawzajem, dlatego mieszanka musi być idealna. Tutaj małe różnice mogą decydować o wyniku. Wszelkie smużenie czy jakiś składnik zapachowy może wpłynąć na to, ze to właśnie w takie miejsce wpłynie stado większych leszczy i będzie to bonus co da dobre miejsce lub wygraną.
Czy takie podejście powinni stosować zwykli wędkarze? Oczywiście, że raczej nie. Przede wszystkim nie łowimy jeden obok drugiego jak na zawodach. Tutaj polecam szukać zawsze ustronnych miejsc, im mniej ludzi obok tym większe szanse na dobry połów. Po drugie nie łowimy pięciu godzin i nie nastawiamy się raczej na małe rybki, jakie królują na zawodach wyczynowych. Zerknijcie jakie haki i żyłki stosują matchowcy. To są czasem haki nr 22 a żyka to jakieś 0.08 mm. Zwykli wędkarze raczej chcą łowić większe ryby, więc takie odchudzanie zestawu jest zbędne. Do tego zastanowić się należy, czy ochotka da nam lepsze wyniki. Bo na pewno ściągnie drobnice a nie duże ryby. Te mogą się pojawić, ale ten typ nęcenia nie jest pod nie, jest właśnie dla tych co chcą drobniejszej ryby.
Dlatego uważam, że lepiej łowić inaczej i przede wszystkim w prosty sposób. Nie rozumiem po co spędzać masę czasu nad wodą, robiąc mieszanki, przesiewając ziemie i gliny, mieszając, lepiąc kule. Można użyć podstawy nęcenia negatywnego, a więc taktyki mało i często. Do tego jak się ryba wycofuje,można zanęcić inne miejsce, po nim kolejne, i rotować lokowanie zestawu pomiędzy nie. Tutaj, co ważne, możemy też łowić z opadu, co jest wręcz kluczowe przy spławiku i matchówce, gdyż idealnie wpisuje się w taktyke mało i często, ryby wpadają w pułapkę bardzo łatwo.
Dlatego mam zastrzeżenia, jeżeli ktoś ślepo chce kopiować taktykę wyczynową, samemu łowiąc w inny całkiem sposób Mając spreparowane konopie i białe robaki lub pinkę, można łowić spławikiem bez żadnego wprowadzania kul, można użyć kukurydzy aby wyselekcjonować większe ryby. Przy feederze zaś nie musimy używać koszyków wielkich, tylko mniejszych, tak aby nie musieć nęcić mocno ub czegoś rozcieńczać. Po to są małe koszyki też, aby robić mały plusk, co jest istotne jak jest zimno.
Oglądanie filmów wyczynowców i kopiowanie ich podejścia dlatego często nie ma sensu, bo używamy skomplikowanego podejścia wtedy, kiedy ono jest zbędne. Oczywiście, że może to dać nam dobre rezultaty, ale nie jest to wcale takie pewne.
Jeżeli ktoś łowi odległościówką, to łowi poza zasięgiem procy. Wtedy wiadomo, że musi nęcić raczej pozytywnie, spora ilością kul. Wtedy używa więc ziem i glin, bo dodaje robactwa, z drugiej nie warto ryzykować przenęcenia miejscówki, tak aby ryba wybierała to co na dnie, rzadko kusząc się na przynętę. Ponadto jest problem z celnością, o wiele lepiej wystrzelić z 10-20 kul niż trzy, z których jedna pudłuje, nieprawdaż? Pytanie tylko czy łowimy odległościówką
Jak nie, to po co sobie robić 'pod górę'?
Dla mnie odległościówka nie znajduje zastosowania, gdyż nie jest to metoda do łowienia silnych ryb. Karp lub lin taki zestaw zmasakruje raczej. A jest tam co uszkadzać, bo mamy sporo śrucin, ustawione stopery dość daleko. Więc ja wolę łowić daleko feederem lub brzanówką, z mocną żyłką. Zaś na krótsze dystanse mam wagglera, gdzie mogę nęcić bardzo skutecznie procą. Bo trzeba rozumieć, że nęcenie mało i często to dopasowanie się do ryb, ich ilości i 'nastroju'. Walenie kul to swojego rodzaju ryzyko, tu nie ma się jak dopasowywać, stajemy przed faktami dokonanymi.
Podsumowując, ile walnąć zanęty do mieszanki zależy od naszego podejścia. Należy rozumieć jak ryby żerują, nie zaś tylko kopiować takiego Górka. Bo mamy do wyboru kilka opcji, ziemie i gliny to tylko jedna z nich. Ogólnie jednak nęcenie negatywne jest skuteczniejsze od pozytywnego.
Podstawowa reguła to: jak wrzucisz coś do wody, to nie możesz już tego wyjąć. Warto o tym pamiętać