Kiedyś łowiąc spinningiem w pobliskiej rzece spotkała mnie niemiła przygoda
.Stałem nad jej brzegiem i sciągałem do siebie woblerka.Gdy już opuścił wodę a ja otwierając kabłąk kołowrotka przymierzałem się do kolejnego rzutu, mój osobisty Anioł Stróż(szacun dla Anioła) skłonił mnie do odwrócenia wzroku za siebie.Prawie oniemiałem.Szarżował na mnie byk.Zostało mu do mnie jakieś 15m.Ratowałem się ucieczką w stronę odległego o jakieś 150m ogrodzenia.W woderach i plecakiem na grzbiecie nie było łatwo.W momencie pokonywania elektrycznego pastucha byk miał do mnie ok 5m.Na szczęście zatrzymały go druty.Od tego wydarzenia zabieram ze sobą gaz pieprzowy.Nie wiem czy działa na byki(podobno na niedżwiedzie działa) ale na wiejskie psy raczej tak.Wracając do auta zauważyłem że ten byk miał swoje stadko krówek którymi rządził i widocznie uznał mnnie za zagrożenie i mnie popędził.Od krówek do mnie było ok 150m.