Arek, dlaczego rozgranicza się postępowanie karne i cywilne, to znaczy dlaczego jedno następuje po drugim? Według mnie to dziwne, bo można kogoś posadzić, przesa na przykład (jak tu), po czym doprowadzić do plajty firmy. Kto zapłaci wtedy odszkodowanie? Do tego dochodzi czas. Jeżeli firma miała ubezpieczenie w 2015 roku a w roku 2019 dopiero zaczyna się postępowanie karne, to jak to jest z uzyskaniem żądanych kwot?
Dlaczego nie ruszać z postępowaniem cywilnym wpierw? Bo czy tutaj mamy do czynienia z tym, że Bros nie przyznaje się do winy i trzeba im to wpierw udowodnić? Trochę to zagmatwane
Jakoś nie widzę aby to dobrze działało. Sprawy tego typu mogą się ciągnąć latami.
Pittubski co do przedawnienia, to masz długi okres czasu (3 lata od dnia w którym poszkodowany dowiedział się o szkodzie i o osobie odpowiedzialnej do jej naprawienia), plus "wszczęcie" postępowania cywilnego przerwie bieg przedawnienia. Jeżeli zaś szkoda wynikła z występku (wskazanego np. w kodeksie karnym - np. te czyny z artykułów wskazanych przeze mnie wyżej 181 k.k., 182 k.k. i mamy dodatkowo jeszcze prawomocny wyrok karny) to roszczenie o naprawienie szkody ulega przedawnieniu z upływem lat 20 od dnia popełnienia przestępstwa bez względu na to, kiedy poszkodowany dowiedział się o szkodzie i o osobie obowiązanej do jej naprawienia. Sądzę też, że dlatego idzie to w tym kierunku, bo nikomu się nie spieszy
Luk masz rację tego typu sprawy karne ciągną się latami. Muszą przecież być opinie biegłych, biegłych trzeba wezwać i przesłuchać, masa świadków musi być przesłuchana, wiele rozpraw będzie odroczonych z uwagi na chorobę biegłego, świadka, sędziego itd. itd.
Napisałem jednak, że takie postępowanie odszkodowawcze może ciągnąć się równolegle do karnego. Napisałem też że nie sądzę, aby ciągnęło się równolegle, bo nic nie słychać o tym w prasie. Jednak może się ono toczyć, bo jest przecież szkoda. I teraz pojawia się kluczowe pytanie kto jest poszkodowanym? I komu zależy na jak najszybszym załatwieniu sprawy ?
W sprawie karnej oskarżycielem jest prokurator, który działa za państwową kasę i ma coś komuś udowodnić (w Polsce z dużą pomocą sądu, bo to nie USA
). W sprawie cywilnej to ty jako powód masz coś komuś udowodnić (m.in. to jaka dokładnie była wysokość tej szkody) i de facto czynisz to za własną kasę (opłata od pozwu na kwotę kilku milionów złotych jest całkiem spora
) , którą później możesz dopiero odzyskać (np. opinie biegłych ty co do zasady opłacasz
). Dodatkowo nie zawsze może udać ci się odzyskać kasę, jak i uzyskać samo odszkodowanie np. w przypadku upadłości pozwanego. Wówczas to kwota z wyroku, co do zasady pozostanie ci "na papierze". (w koszty podatkowe sobie możesz ją wówczas jedynie wliczyć
).
Gdy chcesz szybkiego naprawienia szkody, to kierujesz pozew do sądu cywilnego. Jak ci się nie spieszy, to czekasz na wynik postępowania karnego. Chyba wiecie do kogo możecie mieć pretensję - do pokrzywdzonych
Łatwiej i taniej jest im czekać na wyrok sądu karnego, a potem mając go w ręku żądać odszkodowania w procesie cywilnym (w postępowaniu karnym też można go żądać, ale nie będę tłumaczył kiedy warto żądać, a kiedy nie
). Szczególnie to widać właśnie na przykładzie PZW. No bo komu z działaczy zależy na jak najszybszym załatwieniu sprawy? No nikomu. To jest dobry przykład na to dlaczego ten system nie działa. Mamy ponad 40 okręgów i każde żyje własnym życiem. W każdym na etacie jest jakiś radca prawny. Gdyby istniała jedna "komórka prawna" przy ZG zajmująca się takim sprawami w całym PZW, to działałoby to całkiem inaczej. A tak jest, jak jest. Wszystkim jest z tym dobrze. Najmniej wędkarzom, bo wielu nie dożyje czasów powrotu ryb do danej wody
Ale kto by się tym przejmował