Właśnie dlatego jeżdżę z synem na wspomnianą "eS-dwójkę", bo jest fajne zejście do wody, wytyczone stanowiska, trawa skoszona, nie ma drzew (co dla młodego adepta wędkarstwa może być problemem). No i też liczy się podejście. A to, że nie łowimy na zawody (kto lepszy, kto ma więcej brań), a to też mamy zasadę, od pierwszego wspólnego wyjazdu w ubiegłym roku, że każdą złowioną rybę wypuszczamy z powrotem do wody.
Nawet w sobotę zaskoczył mnie tym, że chce sam przygotować sobie zestawy, że chce się nauczyć składać wszystko do kupy razem. Kluczem do tego wszystkiego jest chyba to, że staram się podpowiadać, tłumaczyć i dopingować. Muszę też wspomnieć, że niebagatelną rolę w tym wszystkim odgrywają filmy Lucjana, które są dla mnie niezłą porcją wiadomości, które później przekazuję synowi.