Autor Wątek: Obserwacje żerowania małych okoni w ujęciu łowienia wagglerem i feederem  (Przeczytany 2868 razy)

Online Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 22 567
  • Reputacja: 1978
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Wiele razy łowiąc wagglerem z użyciem białych robaków i zastanawiało mnie,dlaczego tak wiele mniejszych okoni zahaczonych jest za wargę, bez połknięcia przynęty jak to często bywa. Do tego gdy ma się do czynienia z dobrze wygruntowanym zestawem w takim przypadku, gdzie jest mniejszy okoń, część brań jest pustych. Co robiliśmy źle, że się ryba nie zacięła, możemy się zastanawiać? Do tego w wielu przypadkach robaki wcale nie były 'wyssane'...

Odpowiedź na te pytania uzyskałem podczas obserwacji okoni na łowisku klubowym, z dość czystą wodą. Mogłem przyjrzeć się ich zachowaniu w przypadku nęcenia białymi robakami, przy czym odnoszę to do ryb o wielkości pomiędzy 10-15 cm.Wybrałem się tam na nockę, gdzie łowiłem głównie z nastawieniem na karpie. Rano (siedziałem do około południa) łowiłem feederem z użyciem białych robaków, miałem więc sporo czasów aby obserwować jak się zachowuje mniejszy okoń.
Dno było gliniaste, z jakimiś kamieniami, na których bytowały racicznice. Przy czystej wodzie ryby dobrze widziały co do niej wpada. Moim doświadczalnym poletkiem było miejsce blisko brzegu, z głębokością od 30 do 100 cm około. Oprócz małej bardzo płoci, z zeszłorocznego wylęgu, która operowała przy brzegu, było tam kilka okoni, które nieruchomo spoczywały przy samym dnie. Co jakiś czas kilka sztuk podpływało do siebie, i robiły coś podobnego jak pielęgnice, miałem wrażenie, że jakby oczyszczły swoja skórę z pasożytów. Jeden nawet ocierał się lekko o kamień. Nie było między nimi wrogości, za to sprawiały wrażenia małego stada, które osiadło na jakiś czas w jednym miejscu.

Zmiana zachowania rozpoczęła się, gdy wrzuciłem jednego białego robaka do wody, a potem drugiego. Ryby od razu zareagowały na ruch, i szybko pokarm został 'pochłonięty'. Wrzuciłem więc kolejne kilka sztuk, i znowu nastepne. Przede wszystkim większy okoń, o około 2-3 cm od innych, zaczął odganiać inne ryby, samemu pałaszując tyle ile można. Inne rzadko kiedy miały okazję go ubiec. I nawet jak nie było już co zjeść, ten odganiał swych towarzyszy, jakby szykując się na kolejną turę karmienia. Nie było już wzajemnego pielęgnowania się.

Ile może zjeść białych robaków okoń który mierzy około 15 cm długości? Wydawało mi się, że jego możliwości są ograniczone, jednak ze zdumieniem doliczyłem się aż dwudziestu sztuk, które zmieścił w sobie ten niewielki drapieżnik! Przy czym po około 6-8 sztukach, zaczął wypluwać jednego lub dwa białe co pewien czas, aby zaraz je znów pochłonąć. Jakby 'ubijał' je w żołądku. Inne okonie zachowywały się podobnie, zasysały przynętę i ją wypluwały, aby ponownie zassać. Między zassaniem i wypluciem mijały około 2-3 sekundy. Praktycznie każdy tak robił, a było ich 5-6. Do tego białe były niewyssane. Więc teraz zrozumiałym się dla mnie stało, dlaczego przy zestawie wagglerowym, po braniu i zatopieniu spławika, miałem puste zacięcia. Po prostu okoń połykał i wypluwał przynętę, i opóźnienie we wskazaniu antenki, nawet przy jej zatopieniu, wynosiło akurat tyle, że zestaw był podnoszony jak przynęta była właśnie wypluta. Jeżeli więc mielibyśmy źle wygruuntowany zestaw lub przegruntowany, to wtedy często mamy pozytywne branie, bo okoń sam się zacina, to już jego któraś z kolei próba upchania przynęty w żołądku. Więc obawiałbym się w takim przypadku tego, że nasz zestaw jest źle 'ustawiony' i głębokie zassanie przynęty może być właśnie oznaką, że nasz zestaw wymaga pewnej regulacji, gdyż nie jest czuły. Oczywiście nie każdy tak łowi, i można celowo przegruntować zestaw, jednak wg mnie optymalna opcja to taka, gdy kilka cm przyponu z hakiem jest na dnie, i zassanie przynęty powoduje podniesienie żyłki, wraz z nią śruciny sygnalizacyjnej, co przekłada się na sygnalizację spławika. Szybka reakcja może oznaczać, ze zacinamy zdecydowaną większość ryb. W pewnych zaś przypadkach gdy zacinamy na pusto, można odczekać sekundę lub kilka, zwłaszcza jak ryba jest mniej ruchliwa, np. zimą.
W ten sposób oczywiste też wydaje się, dlaczego po braniu delikatnym, którego nie zacinamy, mamy kolejne. Po prostu ryby mają drugie lub trzecie podejście do przynęty, o ile jej nie uszkodzą. I wg mnie o wiele łatwiej tu zacinać karpiowate niż same okonie. Dlatego jeżeli je łowimy zacięte za górną wargę, to oznacza to, że mamy idealnie czuły zestaw, dobrze przekazujący brania.
Kolejna obserwacja dotyczy opadu i tego jak się okoń zachowuje. Wielu będzie uważać, że przechwytuje on pokarm w toni, mocno go zasysając. Faktycznie, tak się dzieje, ale w przypadku tych większych sztuk. Ja zdecydowanie łowiąc wagglerem z opadu łowiłem głównie płoć i wzdręgę, zaś okonie zawsze po tym jak przynęta dosięga dna (czyli wtedy. kiedy spławik ustawi się we właściwej pozycji). To są obserwacje z wielu lat łowienia. Tutaj więc miałem okazję zaobserwować dlaczego tak się dzieje. Otóż okoń na czystszej wodzie, a na mętnej jest chyba podobnie, nie połyka przynęty bardzo szybko, ale pozwala jej opaść, po czym obserwuje ją, od sekundy po nawet kilkanaście. Potrafi się przypatrywać jej bardzo uważnie. Miałem wrażenie, że ryby po prostu chciały stwierdzić, czy przynęta jest żywa. Nie za bardzo też działała konkurencja pokarmowa, ryby nie uderzały odruchowo jak niektóre karpiowate. Bo te potrafią podpłynąć do wrzuconego kamyczka, aby go połknąć i wypluć. Okoń sprawia wrażenie, jakby zmysłami wzroku głównie, może również  węchu czy wykrywającymi ruch decydował o tym co połknie a czego nie. Może dlatego praktycznie nigdy nie złowiłem go na kukurydze czy jakieś ciasto. Po prostu jest to wzrokowiec, z najlepszym wzrokiem i ryb słodkowodnych...

Teraz też zrozumiałem, dlaczego w przypadku łowienia wagglerem z użyciem białych, brania okoni są z dna głównie. Taka płoć czy wzdręga przechwytuje szybko pokarm w toni jak może, bo jest jej sporo i musi się spieszyć aby zdążyć przed konkurencją, jest mniej ostrożna (żyje w większych niż okonie stadach). Okoń zaś musi swoje odczekać aby się przynęcie przyjrzeć. Tak zresztą się tu działo, że białe opadając zwabiały stado małych płotek, okoń nie brał udziału w tym pościgu za posiłkiem. Jednak jak przynęta opadła na dno, to wtedy płoć traciła nią jakby zainteresowanie, zaś okonie ruszały do 'ataku'.

Kolejna obesrwacja to sam opad przynęty i jej ostatnia droga na dno. Okoń uważnie obserwuje coś opadającego i płynie tam, aby to sprawdzić. Częste poderwanie zestawu z dna pozwoli więc na to aby rybe zainteresować i jest to bardzo wskazane. Bo tak właśnie było, poderwanie białych na przyponie, lub przesunięcie ich, powodowało zaciekawienie tych drapieżników
Łowiąc wagglerem z użyciem białych robaków i nęcąc mało i często, co jest główną tu zasadą nęcenia, często obawiam się, że sporo białych zalega na dnie, przez co ilość bran się zmniejsza radykalnie, i dobrze jest zanęcić inne miejsce. Jednak jeżeli łowimy małe okonie, możemy mieć pewność, że sporo białych jest przez nie zjadanych. Przy dopasowaniu się do ilości nęcenia, możemy mieć więc cały czas idealne łowisko, gdzie można czekać aż wpłynie tam większa ryba, jak chociażby leszcz, lin , karaś lub karp. Więc okoń może być zarówno wskaźnikiem czy nasz zestaw jest dobrze wygruntowany i czuły, jak i pozwoli na to, aby takie miejsce było łowne przez dłuższy okres czasu.

Druga część moich obserwacji to było ulokowanie zestawu feederowego ze skrętką w miejscu gdzie operowało stadko okoni. Bez zanęty, za to z przyponem z fluorocarbonu 0.25 mm i hakiem nr 12. Trochę to grubo, jednak zestaw był 'pod wszystko' co pływa w tym zbiorniku, dlatego byl taki mocny. Okonie obserwowały opad przynęty, i pomimo, że były już pełne, i co chwila pluły białymi, to dalej wpychały jeszcze więcej w siebie, będąc bardzo żarłocznymi. Zasysały przynętę (dwa białe na haku) i ją też wypluwały. Ale nie płoszyły się czując hak, jak robią bardziej 'doświadczone' osobniki pewnych gatunków (lin, karaś, karp) - te starsze. Małe drapieżniki raczej jakby kombinowała, jak w sobie zmieścić kolejną porcję pokarmu. Udało mi się złowić 5 z 6-7 sztuk, reagując szybko, przez co każda z ryb była zapięta za pysk. A wcześniej każdy okoń na zestawie feederowym połykał przynętę (łowiąc na normalnej głębokości). Więc i przy feederze mogłem stwierdzić, że mając nieczuły zestaw możemy tracić sporo czasu, zanim zorientujemy się, że ryba wisi na haku już jakiś czas. Z pewnością pomógłby w tym zestaw, w którym niczego nie blokujemy stoperami, zaś czuła szczytówka wskazuje każdy kontakt ryby z przynętą czy żyłką. Oczywiście warunkiem jest naciągnięcie przyponu. Bo mając go zawiniętego na dnie, podniesienie przynęty przez rybę nie daje żadnej sygnalizacji i możemy liczyć tylko na to, ze ryba sama się zapnie, połykając głęboko hak z zawartością, ewentualnie sam hak wbije się w pysk przy wypluwaniu. Tu więc też możemy skorzystać z pomocy okoni, i zauważyć, czy zestaw jest odpowiednio czuły, co na pewno przełoży sie na wyniki. Dobrym patentem jest więc przesunięcie zestawu o około 50-60 cm (o długość przyponu), około 30 sekund po zarzucie. Wtedy nie dość, że zwinięty w naszą stronę koszyk straci swą zawartość (zanęt amusi 'eksplodować' po opadnięciu na dno!), to przynęta jest właśnie w jej pobliżu. Okoń raczej nie połknie przynęty zaraz po opadnięcu na dno, przy czym mowa o wodzie stojącej (na rzekach będzie trochę inaczej), ryby zresztą trochę są zaalarmowane hałasem jaki powoduje wrzucony do wody zestaw. Więc przesunięcie zestawu najlepiej zrobić wlasnie po zarzucie :)
Co ciekawe, złowione okonie nie odpłynęły w inne miejsce, ale zatrzymały się przy dnie, przy czym nie pobierały juz pokarmu. Ale wciąż lekko reagowały na opad białych, ustawiająć się lekko w tę stronę ub obserwując opad patrząc z boku. Jakby nie potrafiły opanować tego odruchu. Na koniec brania ustały, bo pozostałe dwa okonie tak były obżarte, że nie chciały już nowych białych, za to wypluwały i z powrotem poykały to co zjadły wcześńiej.

Podsumowując, obserwacje  niby tak banalne, dały mi jednak wiele do myślenia. Przede wszystkim nie uważam już małych okoni za coś złego podczas łowienia wagglerem, uważam, że są bardzo pożyteczne dla wędkarza, ponieważ zjadają część tego, czym się nęci, przez co nie ma dużego skupiska przynęt na dnie, co obniżyłoby drastycznie liczbę brań. Można więc oczekiwać na wejście większych ryb, w tym i sporych okoni - łowiąc drobnicę i czekając na bonusy. Sposób zapięcia okoni zaś wskazuje czy zestaw mamy ustawiony idealnie, to znaczy czy jest on czuły i przekazuje szybko brania. Jeżeli łowimy małe okonie które połknęły głęboko przynętę, oznacza to, że powinniśmy dokonać zmian (o ile celowo nie łowimy w taki sposób rzecz jasna), głównie gruntując dane miejsce, można też zacinać szybciej nawet przy małym wskazaniu spławika czy miękkiej szczytówki. Jeżeli mamy brania i są one na pusto, zaś białe są niewyssane, oznacza to, że mieliśmy często właśnie branie małego drapieżnika (jazgarz zapewne działa podobnie, mały sandacz również), który wypluł przynętę. Możemy więc czekać na mocniejsze przytopienie antenki lub ugięcie szczytówki, aby rybę zapiąć. Samemu można wyznaczyć czy zacinać z opóźnieniem czy też nie. Wg mnie też wyssane białe oznaczają, że mieliśmy kontakt z małymi przedstawicielami gatunków karpiowatych (płoć, wzdręga, ukleja, krąp, lin itp), sam okoń ma kłopot z wyssaniem białych, co może tłumaczyć przynależność do okoniowatych, które mają drobne lub mniejsze zeby umiejscowione na szczęce, podczas gdy karpiowate mają zęby gardłowe, którymi kruszą pokarm lub sprawdzają jego przydatność. Tłumaczyłoby to dlaczego tak ważny jest dla nich narząd wzroku, bo ryba musi widzieć co zasysa. Karpiowatym wzrok nie jest tak potrzebny przy pobieraniu pokarmu, choć bez wątpienia też z niego korzystają.


Duży okoń złowiony w maju tego roku, na wagglera, przy nęceniu mało i często. Warto czekać właśnie na wpłynięcie takich bonusów, i pomogą w tym małe okonie właśnie :)
Lucjan