Słuchajcie sprawa jest poważna.
Co roku spędzam dwa tygodnie z żon, co nie jest żadnym ewenementem
. Szkopuł w tym, że ona do szczęścia potrzebuje gór, lasu i grzybów. Dla mnie musi być
łowisko (tylko komercja!), nie musi być 10 hektarowe, ale z fajnymi rybami (białoryb). Do tego wszystkiego, jako, że już nie ma 20. lat, musi być domek, porządnie wyposażony, ze wszystkimi wygodami i... tarasem na poranna kawę, a gospodarze tacy, z którymi można się zaprzyjaźnić. Kilka takich miejsc odwiedziłem, niektóre nawet po parę razy, ale szukam czegoś nowego. Gdzie? Lubuskie, Wielkopolska, Dolny Śląsk, Beskidy. W granicach 200, 300 km. od Opola. W zamian mogę się podzielić kilkoma adresami, które sam sprawdziłem, ale nieco mi już się przejadły
Wymagania nie są małe, ale żeby spokojnie połowić muszę znaleźć coś satysfakcjonującego żonę.