Autor Wątek: Gdzie ta ryba?  (Przeczytany 61616 razy)

Offline tata1959

  • Zaawansowany użytkownik
  • ****
  • Wiadomości: 266
  • Reputacja: 49
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Radymno
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Gdzie ta ryba?
« Odpowiedź #570 dnia: 02.03.2019, 11:20 »
Zemścił się model gospodarki wodami
Jadąc po pzw chyba każdy ma na myśli nim zarządzających to raz.
Dwa to takie pytanie - napił byś się wody z oczyszczalni?
Trzy - nie wymieniaj wody w akwarium (zapuść je nieco) i dopuść do złożenia ikry przez ryby. Mniej niż doba i ikra porośnie pleśnią. To samo jest w rzekach.
Nie tak dawno 4/5 ścieków przyjmowała Matka Ziemia i naturalne tarło ryb odbywało się normalnie. Teraz przy oczyszczalniach oprócz uklei niestety nic. Prawdą jest, że naczynia się myło gorącą wodą a nie detergentami.
Nie tak dawno (30 lat? ;););) ) stanąwszy na moście liczyłem kamyki zaś teraz "podziwiam" warkocze syfu.
TO SĄ FAKTY.
Faktem jest też durne prawo.
PZW jako organizacja TAK ale dotychczasowi "działacze" WON!
NIKT mnie nie przekona, o czym przekonany jest tzw. mój okręg, że zarybianie handlówką karpia ma inny sens niż ratowanie dupy zaprzyjaźnionym gospodarstwom rybackim.
Porządek powinien brać przykład z bałaganu i robić się sam.

Offline selektor

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 5 281
  • Reputacja: 1399
  • Lokalizacja: Catch & w Łeb & Realese on Patelnia
  • Ulubione metody: waggler method
Odp: Gdzie ta ryba?
« Odpowiedź #571 dnia: 02.03.2019, 12:07 »
płynęły podpaski o rozmiarach pajdy chleba.

Z dżemem ;)

Ten temat pojawia się co jakiś czas. Wędkarze wszędzie szukają przyczyn braku ryb tylko nie u siebie. A najlepsi są Ci co z dumą się obnoszą, że biorą tyle, bo mogą. Prawo im na to zezwala. Skoro stowarzyszenie wędkarzy samo ustala takie patologiczne zasady, to trudno mówić, aby członkowie tego związku, często o intelekcie ameby, zachowywali się tak a nie inaczej, z dumą wspominając jak to kiedyś "targali" ryby workami. Wow. Jakie to dziwne, że tych ryb teraz tam nie ma. 

Według RAPR w ciągu doby (w ciągu jednej pieprzonej doby :facepalm:)  można zabrać np. :

- sandacz, szczupak, boleń, (łącznie) 2 sztuki :facepalm:
- lipień, pstrąg potokowy (łącznie) 3 sztuki :facepalm:
- brzana 3 sztuki  :facepalm:
- karpia 3 sztuki
- lina 4 sztuki :facepalm:
- węgorza 2 sztuki :facepalm:

Łączna ilość złowionych i zabranych z łowisk tych ryb nie może przekroczyć 10 sztuk w ciągu doby. :facepalm: Inne gatunki niewymienione wyżej można zabierać w ilościach nieprzekraczających 5 kg w ciągu doby. :facepalm:  Limity połowu nie dotyczą amura, tołpygi, krąpia, karasia srebrzystego, leszcza, pstrąga tęczowego i pstrąga źródlanego oraz gatunków ryb :facepalm:

Reasumując dziennie można wziąć sobie 2 szczupaki albo sandacze stawiając żywcówkę. Do tego można na spławik/grunt  wytargać z wody 7 sztuk łącznie karpia i lina. Wszystkich ryb z tych gatunków max 10 sztuk dziennie :facepalm:. Do tego dochodzi nieograniczona ilość leszcza, krąpia, karasia srebrzystego, no i jeszcze 5 kilogramów płoci i okonia. Wow :o Nie ma ryb. Naprawdę. Jak to się k..a się dzieje ? Pewnie "nie zarybiajo" i "kradno". 

Za 200-400 zł na rok PZW zapewnia dostęp do spiżarni. Znam wody gdzie 200 złotych zwraca się w jeden dzień. Do tego dochodzi powszechne kłusownictwo również wśród członków PZW. Moi sąsiedzi nad jednym z jezior są na emeryturze. Jest ich gdzieś z 10 osób. Nad wodą są prawie codziennie od maja do października. Kontrole ? Jakie kontrole. Do wiader leci wszystko. I jest ciągłe narzekanie na brak ryb ;D :facepalm: I wspomnień czar jak to Panie kiedyś były ryby. Nie to co teraz ;D

https://warszawa.rzgw.gov.pl/ogloszenia/obwody-rybackie/cennik-materialu-zarybieniowego

W oparciu o ten cennik należy  corocznie zarybiać na "terenie działalności" RZGW w Warszawie. Kilogram kroczku karpia jest wyceniane na 11 złotych, lina 14 złotych. Kilogram narybku wiosennego sandacza 42 złotych, a narybek jesienny szczupaka kosztuje 24 złotych. To jest kasa jaką musi wyłożyć użytkownik rybacki, aby później można było zjeść te ryby, gdy urosną. Zanim one urosną to większość z nich zginie. Tym którym uda się przeżyć, to lądują na patelni i jeszcze jest powszechne zbulwersowanie, że państwo (poprzez działania np. PSR) nie łoży kasy i nie chroni ich ryb, które i tak zostaną zeżarte. Jak to jest, że ich jeszcze nie mam u siebie w zamrażarce, a mają inni ? W jakiej organizacji za 200 zł rocznie można nażreć się dziesiątkami, jak nie setkami kilogramów ryb. I tak myślących "magików" ilu jest w PZW ? 600 tysięcy? 500 tysięcy? Czy może jedyne 10 tysięcy? ;D

I tak jestem przeciwny powszechnemu  wprowadzaniu No Kill (na wszystkich wodach PZW) z uwagi na charakter polskich wód, które umożliwiają racjonalne zabieranie ryb. Problem jest jednak z racjonalnością działań rodaków i to na różnych polach ich życia. 




Offline selektor

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 5 281
  • Reputacja: 1399
  • Lokalizacja: Catch & w Łeb & Realese on Patelnia
  • Ulubione metody: waggler method

Offline tata1959

  • Zaawansowany użytkownik
  • ****
  • Wiadomości: 266
  • Reputacja: 49
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Radymno
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Gdzie ta ryba?
« Odpowiedź #573 dnia: 02.03.2019, 12:58 »
Selektor - podane wyżej limity i wymiary z regulaminu wprowadzają w błąd nie zorientowanych Czytelników. Nie przedstawiaj w dyskusji tendencyjnie "faktów" pod swoje tezy tylko postaraj się o więcej obiektywizmu.
Każdy okręg wprowadza dodatkowe restrykcje i chwała im za to. U mnie np. 1 szczupak/sandacz na tydzień itd. Były by one przyjmowane o wiele lepiej gdyby te same okręgi w ten sposób nie załatwiały sobie alibi do przeżerania naszych pieniędzy stwarzając wrażenie obecności ryb w wodzie tylko przeznaczały je na faktyczne zarybiania i ochronę wód.
Istnienie żarłoków  rybnych nie jest aż tak wielkim problemem jak jest to postrzegane. Bardzo wiele innych czynników, o czym wyżej było, wpływa na marną populację ryb.

Widzę też różnice w poglądach wynikające z oceny swoich miejscowych warunków funkcjonowania wędkarstwa. Też popełniam błąd generalizowania ale problemz brakiem ryb jest wszędzie ten sam.
Porządek powinien brać przykład z bałaganu i robić się sam.

Offline selektor

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 5 281
  • Reputacja: 1399
  • Lokalizacja: Catch & w Łeb & Realese on Patelnia
  • Ulubione metody: waggler method
Odp: Gdzie ta ryba?
« Odpowiedź #574 dnia: 02.03.2019, 13:11 »
To, że okręgi sobie zaostrzają zapisy RAPR dotyczące limitów na poszczególne gatunki nie oznacza jeszcze, że robi tak każdy z ponad 40 okręgów PZW. ZASADĄ jest to o czym pisałem wyżej jeżeli chodzi o RAPR. Wyjątkiem jest to co piszesz. Gdyby ktoś w PZW chciał, aby wyjątek stał się zasadą, to by zmienił RAPR. Proste.
Dwa. Nie uważam, że wędkarze są wszystkiemu winni, bo chyba z setek moich wpisów na tym forum wynika co innego. Czynników jest wiele. Wędkarze są jednym z nich i to jednym z tych kluczowych. Dlatego pozwolę sobie mieć odmienne zdanie od tego:       

Istnienie żarłoków  rybnych nie jest aż tak wielkim problemem jak jest to postrzegane.



Offline Shreku82

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 8 010
  • Reputacja: 704
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Grybów
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Gdzie ta ryba?
« Odpowiedź #575 dnia: 02.03.2019, 13:24 »
Uroki PZW... A ja myślę w tym roku w końcu opłacić, ale wciąż się łamię

Wysłane z mojego SM-T705 przy użyciu Tapatalka

Patryk

Życie jest zbyt krótkie, by nie jeździć na ryby 😀

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 22 563
  • Reputacja: 1978
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: Gdzie ta ryba?
« Odpowiedź #576 dnia: 02.03.2019, 20:55 »

Dwa to takie pytanie - napił byś się wody z oczyszczalni?

Wodę do picia oczyszcza się poprzez uzdatnianie wody w specjalnych miejscach (zakłady lub stacje uzdatniania wody), i polega to głównie na przepuszczeniu wody przez zbiorniki wypełnione np. piaskiem, gdzie woda traci zawiesinę, oczyszcza się (dzięki mikroorganizmom jakie są na ziarenkach), odżelazia się ją czasami, dezynfekuje chlorem czy też poprzez ozonowanie. Wszystko w zależności w jakim jest stanie. Woda jaka przeznaczona jest do picia i mycia pochodzi ze specjalnych ujęć, jakimi sa podziemne zbiorniki wody na różnych głębokościach, jakięs zaporówki, czyste rzeki. Takie Opole część wody bierze z wielkiego 'jeziora' jakie jest na głębokości kilkuset bodajże metrów, i jest to woda podobna do tej sprzedawanej w sklepach (a więc bardzo dobrej jakości), ale Wrocław już uzdatnia wodę z okolicznej rzeki, i po uzdatnianiu nawet i traktowaniu jej chlorem, śmierdzi ona i można ja pić raczej po przegotowaniu. Ujęcia są ogrodzone i nie wolno tam wchodzić.

Czym innym jest oczyszczanie ścieków. Te przeprowadza się w oczyszczalniach, których zadaniem jest zneutralizować szkodliwe substancje z doprowadzonej zużytej przez człowieka wody, zawierającej odchody, mocz, różnego rodzaju odpady, tłuszcze itd. Ścieki są oczyszczane wpierw mechanicznie (usuwanie zawiesiny, piasku, tłuszczu itd) aby później być oczyszczanymi biologicznie. Tutaj za pomocą tzw. osadu czynnego w wyższej temperaturze i przy stałym mieszaniu ścieki tracą najgorszy ładunek. I znowu mikroorganizmy wchodzące w skład osadu czynnego robią swoje.  Na koniec osad jest usuwany z nich i oczyszczone ścieki trafiają do odbiornika. I są to oczyszczone ścieki, produkt jaki opuszcza oczyszczalnię. To nie ma być czysta woda :) Pozostaje jeszcze osad, który wywozi się na poletka osadowe, gdzie się go suszy, i później przetwarza (np. wykorzystuje w rolnictwie).

Oczyszczalnie ścieków nie mają za zadanie uzdatniania ścieków do takiej postaci, że mamy wodę którą się pije. Mają unieszkodliwić ścieki, tak aby później odbiornik, jakim jest najczęściej rzeka, mogła dokończyć dzieła oczyszczając je do końca. Ten proces nazywa się samooczyszczaniem, każdy odbiornik ma tę zdolność, do pewnego stopnia oczywiście. Rzeki mają 'ruchomą' wodę, dzięki czemu jest ona natleniona dobrze, co przyspiesza proces samooczyszczania. Dlatego często mamy do czynienia z jazami, które między innymi buduje się aby wodę natlenić, co ma wielkie znaczenie dla jej zdolności samooczyszczania.

Oczywiście można budować specjalistyczne zakłady oczyszczające ścieki do stanu, gdzie mamy produkt - wodę zdatną do picia. Jednak jest to bardzo kosztowny proces i nie ma sensu go stosować. O wiele lepiej jest pobierać do picia czystą wodę i ją uzdatniać, natomiast ścieki oczyszczać do stanu, który wystarcza aby ich odbiornik dokończył dzieła. Dlatego picie ścieków oczyszczonych jest kiepskim pomysłem :)

Tak więc tutaj nie ma mowy o tym, aby oczyszczalnie coś robiły złego. W nauce używane są przypadki wód Renu i Tamizy, które były bardzo zanieczyszczone, a w niektórych odcinkach wręcz martwe (pozbawione życia biologicznego), gdzie po zbudowaniu oczyszczalni ścieków i oczyszczaniu wszelkiego rodzaju paskudztw, liczba gatunków ryb zwiększyła się. Po prostu rzeki stały się na tyle czyste, że większość gatunków ryb mogła je zasiedlić.

Piszę to  po to, aby obalić pewien mit :) Oczyszczanie wód i ścieków to mój zawód wyuczony jakby co i wszystko pisałem z głowy, coś tam jeszcze pamiętam :)
Lucjan

Offline katmay

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 8 295
  • Reputacja: 562
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Łowicz
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Gdzie ta ryba?
« Odpowiedź #577 dnia: 02.03.2019, 22:29 »
Wrócę.jeszcze do zebrania w moim kole.
Byli sami starzy ludzie. No dobra 80%. Młodych było z 15% do których się zaliczam, choć mam już 38 lat.  A oni byli przed 30stką.
Pozostałe 5% to jest głównie ekipa u władzy koła, którą w zeszłym roku wygrała wybory.
Różnica jest przeogromna. W mentalności.
Młodzi to sam łowcy NK. Głównie karpiarze. Bardzo mnie zdziwił fakt, że przy głosowaniu za utworzeniem wody NK większość ludzi "starych" podniosła rękę za. Choć jak teraz myślę, nie powinno mnie to dziwić, biorąc pod uwagę fakt, jakie problemy poruszali podczas zebrania.

Myślę, że bazując na modzie, którą reprezentuje młoda krew, a mianowicie pochwalenie się zdobyczą i wypuszczenie jej, plus świadomość wędkarska tych doświadczonych jesteśmy w stanie coś zmienić oddolnie. Co dziwne ludzie w przedziale 45-60 lat mocno oponowali przeciw utworzeniu zbiornika NK, mimo iż wiedzieli, że woda ta jedyne co zawiera, to płocie wielkości 10cm z okiem płoci 30-sto  centymetrowej, oraz pozostałe ryby, które po wyjęciu z wody mają taki zapach, że jedynie zadeklarowany samobójca zdecydował by się na zjedzenie jakiejkolwiek ryby z tego zbiornika. Ale to mało.
Dziś dostałem wiadomość, że na gorącym uczynku na stawach, które są przeznaczone przez nasze koło na zbiornik NK od przyszłego roku złapano na gorącym uczynku kłusownika.
Łowił na drgawicę, miał kilkanaście karasi i jest właścicielem kilku stacji benzynowych między Łowiczem, a Skierniewicami. Niestety uciekł swoją wypasioną rurą AllRoad z miejsca zdarzenia zostawiając wszystkie narzędzia połowew na miejscu. Znam jegomościa z imienia i nazwiska, z facjaty, z reputacji ( to nie pierwszy raz ), niestety dowodów nie mam. Jedynie moim zdaniem, opinią, jest to właściciel między innymi stacji benzynowej na Mokrej. Między Łowiczem a Skierniewicami. Niejaki Henryk Z.

Choć jedno zdjęcie jako dowód jest i nadaje się do prokuratury.
Jak okręg przyjmie nas jaki straż ochrony mienia, to zrobimy porządek na naszych wodach.

Wysłane z mojego SM-G960F przy użyciu Tapatalka

Marcin

Offline Łuki

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 993
  • Reputacja: 298
  • Płeć: Mężczyzna
  • SiG
Odp: Gdzie ta ryba?
« Odpowiedź #578 dnia: 02.03.2019, 22:41 »
Często gęsto jest właśnie tak, jak przedstawiasz. Ludzie z większą kasą uważają, że są nietykalni i niewidzialni. ;)
 Po drugie, mając sporo w portfelu, nie wybierają się na łowiska komercyjne i nie kupują złowionych ryb, wolą za tę marną składkę "walić wszystko w łeb", od maleńkiego.  Dalej otępienie jakieś, w rozumowaniu.
 Sami wybijają rybę i są kłusownikami. Dla nich to satysfakcja. :facepalm:
...to królestwo...

Pozdrawiam.

Offline tata1959

  • Zaawansowany użytkownik
  • ****
  • Wiadomości: 266
  • Reputacja: 49
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Radymno
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Gdzie ta ryba?
« Odpowiedź #579 dnia: 02.03.2019, 22:59 »
Tak więc tutaj nie ma mowy o tym, aby oczyszczalnie coś robiły złego.
Nigdy nie stwierdziłem żeby oczyszczalnie szkodziły ale weź sobie wodę z oczyszczalni do akwarium i spróbuj przeprowadzić tarło choćby wdzięcznych pod tym względem guramików.
Jeśli w cieku 80% wody stanowi  zrzut z "oczyszczalni" a niechby nawet 30% to żadna ikra się nie uchowa. Już mniej szkodziło tych 10-15% gówienek bo ryba się tarła i narybek był. TO SĄ FAKTY, przed którymi swoje dyplomy można sobie.......
Stopień oczyszczania ścieków to jedno ale ich stężenie w wodzie cieku to drugie. Gdzieś mam teorię skoro praktyka pokazuje jak jest.  Wiedza   praktyczna jest zawsze przed nawet najpiękniejszymi  teoriami.
Porządek powinien brać przykład z bałaganu i robić się sam.

Offline tata1959

  • Zaawansowany użytkownik
  • ****
  • Wiadomości: 266
  • Reputacja: 49
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Radymno
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Gdzie ta ryba?
« Odpowiedź #580 dnia: 02.03.2019, 23:00 »
Często gęsto jest właśnie tak, jak przedstawiasz. Ludzie z większą kasą uważają, że są nietykalni i niewidzialni. ;)
 Po drugie, mając sporo w portfelu, nie wybierają się na łowiska komercyjne i nie kupują złowionych ryb, wolą za tę marną składkę "walić wszystko w łeb", od maleńkiego.  Dalej otępienie jakieś, w rozumowaniu.
 Sami wybijają rybę i są kłusownikami. Dla nich to satysfakcja. :facepalm:
Takich zasrańców powinno się  wieszać.
Porządek powinien brać przykład z bałaganu i robić się sam.

Offline Łuki

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 993
  • Reputacja: 298
  • Płeć: Mężczyzna
  • SiG
Odp: Gdzie ta ryba?
« Odpowiedź #581 dnia: 02.03.2019, 23:16 »
 Zaczęły powstawać fabryki "strefy ekonomiczne" zaczął się straszny syf w wodach. Dopiero później zmieniono,wprowadzono normy,kontrolowano fabryki, które upuszczały syf do wód (praktycznie wszystkie, nie mieli się czego bać,kar) . Obecnie u nas Kłodnica pokazała ryby i roślinność, wcześniej był sam szlam.
  Uważam też, że oczyszczalnia w Zabrzu, która jest najnowocześniejsza na Śląsku dużo daje.
...to królestwo...

Pozdrawiam.

Offline Łuki

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 993
  • Reputacja: 298
  • Płeć: Mężczyzna
  • SiG
Odp: Gdzie ta ryba?
« Odpowiedź #582 dnia: 03.03.2019, 00:27 »
To co napisał selektor( jak zwykle w "10-kę"), przytoczę swoją wypowiedź z innego wątku.

To, że okręgi sobie zaostrzają zapisy RAPR dotyczące limitów na poszczególne gatunki nie oznacza jeszcze, że robi tak każdy z ponad 40 okręgów PZW. ZASADĄ jest to o czym pisałem wyżej jeżeli chodzi o RAPR. Wyjątkiem jest to co piszesz. Gdyby ktoś w PZW chciał, aby wyjątek stał się zasadą, to by zmienił RAPR. Proste.
Dwa. Nie uważam, że wędkarze są wszystkiemu winni, bo chyba z setek moich wpisów na tym forum wynika co innego. Czynników jest wiele. Wędkarze są jednym z nich i to jednym z tych kluczowych. Dlatego pozwolę sobie mieć odmienne zdanie od tego:   ....
   

 Moja wypowiedź. ;)
selektor, pamiętam tamten wątek. Był nacisk na prywatne wody, dzierżawę.
 E: Po wielu dyskusjach na temat prywaty, w końcu doszło do kompromisu, że PZW powinno istnieć lecz musi być natychmiast zmienione podejście do wód, ludzi, zarybień, kontroli. Samo PZW musi się zmienić a przede wszystkim zapisy w RAPR.   To co od zawsze jest pisane i mówione.
...to królestwo...

Pozdrawiam.

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 22 563
  • Reputacja: 1978
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: Gdzie ta ryba?
« Odpowiedź #583 dnia: 03.03.2019, 08:26 »
Nigdy nie stwierdziłem żeby oczyszczalnie szkodziły ale weź sobie wodę z oczyszczalni do akwarium i spróbuj przeprowadzić tarło choćby wdzięcznych pod tym względem guramików.
Jeśli w cieku 80% wody stanowi  zrzut z "oczyszczalni" a niechby nawet 30% to żadna ikra się nie uchowa. Już mniej szkodziło tych 10-15% gówienek bo ryba się tarła i narybek był. TO SĄ FAKTY, przed którymi swoje dyplomy można sobie.......
Stopień oczyszczania ścieków to jedno ale ich stężenie w wodzie cieku to drugie. Gdzieś mam teorię skoro praktyka pokazuje jak jest.  Wiedza   praktyczna jest zawsze przed nawet najpiękniejszymi  teoriami.

Niepotrzebnie się denerwujesz i unosisz. Wg mnie zbyt pochopnie oceniasz pewne rzeczy. Oczyszczone ścieki są mieszane z wodą jaka jest w rzekach, nie jest to 100% oczyszczonych ścieków! Ryby głupie nie są, i trą się tam, gdzie mają odpowiednie ku temu warunki. Pierwsze słyszę, żeby oczyszczone ścieki wpływały źle na ikrę. Jak warunki są nieodpowiednie, to ryba się trze w innym miejscu. Ponadto gdyby do wody trafiały ścieki nieoczyszczone to co, rybie byłoby lepiej? Chyba pandze :)

Nie rozumiem też po co przywołujesz jako przykład tarło ryb akwariowych. 'Guramiki' nie żyją w polskich wodach, więc nie poradzą sobie w nich, i całe szczęście. Niejeden 'niespełniony' akwarysta kończy swoje eksperymenta wpuszczeniem ryb do polskich wód. A potem mamy problemy. Taka złota rybka vel welonka na przykład krzyżuje się potem z karasiem pospolitym.

Kolejna rzecz - sam piszesz, że dawniej za komuny ryby było mnóstwo. Skoro wtedy było jej tak dużo, a nasze wody były ściekiem, wiele odcinków rzek było bezklasowych, to jakoś to nie pasuje do dzisiejszej sytuacji, co? Wynika, że za brak ryb odpowiadają oczyszczalnie i PZW. Ciekawa teoria ale raczej tylko teoria :)

I skąd wziąłeś te 80%? Pamiętaj, że ścieki oczyszczone wprowadzone do wody zostają po jakimś czasie doprowadzone do stanu powiedzmy 'naturalnego'. Jest to normalna, rzeczna woda. W takim UK wodac to bardzo dobrze, gdyż woda niesie z sobą mniej zawiesiny, i jak jest mało deszczu, woda w Tamizie jest prawie kryształowa, widać na metr co pływa. A co się dzieje ze ściekami? Kilka milionów ludzi właśnie wprowadza swoje 'zanieczyszczenia' do tej rzeki poprzez oczyszczalnie i jakoś jest OK. W polskich rzekach z kolorem jest inaczej, gdyż podłoże nie jest kamienisto- żwirowe, przez co woda niesie z soba zawiesinę, powodującą mętny kolor.

I jeszcze jedno. Nie zapominajmy o ściekach opadowych. Deszcz spłukuje masę nieczystości bezpośrednio do odbiorników, często substancji trujących, paliw, olejów. To wszystko spływa kanalizacją bezpośrednio do takiej rzeki, mocno ją zanieczyszczając. Rzadko kiedy kieruje się ścieki opadowe do oczyszczalni, jest to bardzo drogie. Tak więc możnaby oskarżyć równie dobrze deszcze za to, że powodują zanieczyszczenia :)

Nie odbieraj mojego postu jako atak. Chciałem coś tu sprostować, aby nie wyszło, że za stan wód odpowiada oczyszczanie ścieków oraz samo PZW. Jakby co to przypomnę, że za komuny też było PZW i ryba była, więc trudno winić związek za wszystko. Niżej piszę o zespole czynników, które spowodowały obecną sytuację, to i tak nie jest wszystko, z kilku rzeczy możemy też jeszcze nie zdawać sobie sprawy. To nie są zagadnienia proste i zajęło mi wiele lat aby ogarnąć, co się wydarzyło. Mam skalę porównawczą z UK,co mi pomaga. Z 6-7 lat temu nie wiedziałem o połowie rzeczy lub nie rozumiałem ich do końca. To naprawdę skomplikowane, co się w Polsce wydarzyło. To nie jedna lub dwie rzeczy powodują bezrybie, bo zarówno wędkarze jak i rybacy mają kiepskie wody. To zespół czynników, wzajemnie powiązanych.

 

Lucjan

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 22 563
  • Reputacja: 1978
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: Gdzie ta ryba?
« Odpowiedź #584 dnia: 03.03.2019, 08:26 »
Teraz skomentuję to co pisałeś wcześniej. Moim zdaniem wiele osób w Polsce popełnia błąd, odwołując się do czasów 30-40 lat temu, udowadniając, że wtedy zabierano ryby i mimo wszystko one były, a teraz są limity i ryb nie ma. Ale to jest dość prosta zagadka do rozwiązania. Dawniej mieliśmy wielkie stada tarłowe, które potrafiły odbudować straty powodowane przez wędkarzy. Ci byli często nieskuteczni, do tego wielu kończyła wędkowanie z rybą lub kilkoma, nie biorąc do domu zbyt wiele, bo nie miała co z tym zrobić. Zamrażarki pojawiły się powszechnie w latach osiemdziesiątych, u schyłku PRL, i wtedy wielu wędkarzy zaczęło 'magazynować' ryby. Kolejna rzecz o której pisałem to skuteczność. Brak drapieżnika to wielki problem polskich wód, i tu się zaczyna wiele komplikacji. Za PRL nie było dobrego sprzętu do łowienia szczupaków, teraz mamy potężny arsenał mega skutecznych przynęt, cienkich żyłek, plecionek, stalowych przyponów o grubości włosa, kije i kołowrotki przeszły wielką  metamorfozę i są zaawansowane technicznie i relatywnie tanie, nie trzeba teraz za wędkę zapłacić równowartości pensji, za 100 zeta można juz kupic dobry kręcioł czy kij.

Kolejna rzecz to ustawa Prawo Wodne i zmiana gospodarki rybackiej, jaka nastąpiła w 1985 roku. Jako, że był kryzys, postanowiono z polskich wód zrobić stawy hodowlane, w których rozmnażano i odławiano pewne gatunki, w wielkości 'handlowej'. Zaczęto zarybiać na potęgę i odławiać mocno. Nie pomyślano o ochronie wód, tworząc PSR, przeznaczone do walki z kłusownictwem zorganizowanym. Wędkarzami miało zająć się PZW, poprzez swoja straż. Po zmianie systemowej należało odebrać część kompetencji PZW a rozszerzyć uprawnienia PSR< odpowiednio rozbudowując tę służbę. Nic takiego nie nastąpiło. Wobec czego wędkarze, nie kontrolowani i zarządzani przez 'skoczków' z SB, PZPR, tajnych współpracowników, a więc takich co nie przeszliby lustracji, zaczęli na maksa olewać przepisy. Doszło do 'rozsczelnienia' systemu, i 5 a potem 10-letnie operaty spowodowały, że odławiano zbyt dużo przy zbyt małych zarybieniach. I to trwa do dzisiaj. Większość wędkarzy uważa rejestry za 'głupie' i 'zbyteczne', oszukując w nich notorycznie, nie rozumiejąc, że na ich podstawie określa się ilość zarybień na kolejne 10 lat. Nie trzeba byc alfa i omegą aby zrozumieć, że przy ukrywaniu połowu i zbyt małych zarybieniach, zbiorniki zaczną tracić stada tarłowe, doprowadzając do sytuacji, gdzie większych ryb praktycznie nie ma, brakuje drapieżnika, do tego jest masa skarłowaciałej ryby, zakwity. Stad taka liczebność kormorana, który zastępuje szczupaka w swojej roli, i co skrzętnie ukrywają pracownicy IRŚ.

Do tego należy dodać, że same zarybienia często są strzałem w kolano, wcale nie pomagają ale szkodzą. Wiele narybku jaki się wprowadza, nie przeżyje, ponieważ nie jest odporny na warunki panujące w danym zbiorniku. Co gorsza może poprzez krzyżowanie się z populacją miejscowa 'zmienić' jego DNA, sprawiając, że następne pokolenia będą mniej odporne na choroby. Dlatego o wiele lepiej jest pilnować aby były stada tarłowe, walczyć o ochronę tarlisk, budować stanowiska tarłowe. KOniecznie należy zmniejszyć limity połowowe, aby tych stad nie naruszać, konieczne są często widełki wymiarowe. Większe ryby dają więcej ikry i mają silne DNA, tak działa natura, i głupotą jest twierdzenie, że najlepsze są tu osobniki co mają 2-4 lata. Natura wie co jest dobre i nie popełnia błędów.

Idziemy dalej. Na rzekach pobudowano zbiorniki zaporowe, co skutkuje zmianą biegu rzeki, jej charakteru. Wiele ryb straciło swoje miejsca tarłowe, gdyz woda nie ma odpowiedniej siły , natlenienia, zaś żwir na dnie został pokryty warstwą osadu czy mułu. Tutaj nie popisali się naukowcy i samo PZW, bo powinno się rybom pomagać w tarle, nic takiego nie ma. W PZW nie zajmują się takimi 'błahostkami', polskie państwo też ma ryby w nosie, liczy się ochrona przeciwpowodziowa i lanie betonu, aby przytulić kasę z UE. Na zachodzie trwa renaturalizacja rzek, u nas powtarza się błędy Niemców czy Francuzów sprzed 50-70 lat :facepalm:

Kolejna rzecz, zarybienia dziwne. Polscy naukowcy widząc jak się rzeczy mają, postanowili 'naprawić' co nieco, i na przykład brak szczupaka chcieli wyrównać sumem. W przetargach były punkty za uwzględnienie w zarybieniach suma, i wprowadzono go wg mnie często niepotrzebnie, naruszając łańcuch pokarmowy. Sum nie potrzebuje wsparcia, było go całkiem  sporo. Tak, zajął się drobnicą, po części coś naprawiając, jednak z czasem zaczęły się 'skutki uboczne'. I takim jest mniejsza ilość białorybu w średnim rozmiarze. Jeżeli wędkarze piszą, że łatwiej złowić suma (okazałego) niż żywca, to pokazuje co się dzieje. I tutaj nie będzie gwałtownych zmian po roku czy dwóch, ale po 5, 10 a nawet 20 latach. Teraz mamy właśnie 'kumulację' problemów. Dziwne są też naciski na zarybianie jaziem, który wyżera ikrę innych gatunków lub zezwolenie na zarybienia karasiem srebrzystym. Gatunek inwazyjny, jeden z najsilniej podbijających kontynent, dostaje wsparcie :facepalm: A akcja rodzi reakcję, im więcej japońca, tym słabsze są populacje rodzimych gatunków, zwłaszcza karasia pospolitego.

A dlaczego winne jest PZW? Tutaj też musimy rozróżnić pewne rzeczy. Winnymi są ludzie, którzy zarządzają związkiem, nie do końca sami wędkarze. To te leśne dziadki, goście co dorabiają się na związku, robiąc sobie własny folwark, wypaczyli ideę wędkarstwa. Zamiast edukować wędkarzy i dbać o ich odpowiednią wiedzę, zrobili ze związku organizację rybacką. Wędkarze przestali legitymować się wiedzą o rybach, za to chcą tylko mięsa, najlepiej w postaci dużej liczby wigilijnych karpi lub smacznych drapieżników. Nieważne jak, ryby mają być, płacę i wymagam, żądam. Do tego powstał 'nurt filozoficzny' uznający wypuszczanie ryb za sadyzm, zaś ich zabieranie za obowiązek :facepalm: Geniusze takowi uważają, że wypuszczenie ryb to znęcanie się nad nimi, natomiast zabranie wszystkiego co się złowi, często doprowadzając do uduszenia się, to jest coś co sprawia zwierzętom przyjemność. Hipokryzja do kwadratu.

PZW powinien stać na straży wędkarskich interesów, podstawowym celem powinno byc zapewnienie jak najlepszych warunków do uprawiania wędkarstwa jego członkom. W skrócie - ma pilnować aby ryby były. A tutaj od 1990 roku mamy zjazd po równi pochyłej - z każdym rokiem jest coraz gorzej, a zmian jak nie było tak nie ma. Obowiązuje RAPR z lat 80- tych, wciąż jest karta wędkarska i egzamin sprawdzający wiedzę z tego co, kiedy i gdzie można zabrać. W takich Niemczech wędkarz musi zdać całkiem inny egzamin, z biologii ryb, zachowania nad wodą itd. U nas jest pro forma, pozostałość po PRL, bez praktycznego zastosowania.

Kolejny czynnik to polskie prawo. Jest ono niedopasowane do realiów i nie uwzględnia interesu większości, przez co mamy sytuację, gdzie dobrze jest rybakom ale nie wędkarzom. Na użytkownika zwalono wszelkie obowiązki, mało dając mu w zamian, umywając jakby ręce od odpowiedzialności. DLatego mamy takie kiepskie wody, najgorsze w Europie. W innych krajach nie do pomyślenia byłoby, aby wędkarze na przykład wyłowili szczupaka, zaburzając łańcuch pokarmowy, co prowadzi do poważnych konsekwencji, jak chociażby karłowacenia ryb,  zakwitów wody czy też nadmiernego rozmnażania się kormoranów, które swymi odchodami mocno zanieczyszczają wody lub powodują obumieranie drzew. W Polsce rzadko kiedy mamy do czynienia z karami za kłusownictwo, truciciele wody zaś mają się całkiem dobrze, rzadko kiedy ktoś się im dobiera do tyłków. Jaki pan, taki kram...

Dlatego co jest kluczem do zmian? WIEDZA i zmiana świadomości wędkarzy. To przez jej brak mamy to co mamy. Jak wędkarz zrozumie, że aby zbierać trzeba siać i dbać, to wtedy będzie lepiej. Ryby nie biorą się z opadów deszczu ani poprzez oddziaływanie światła księżyca na wodę, muszą w niej być aby się rozmnażać. Wędkarze mają dbać o to aby ryby były, niech zabierają połów, ale z głową. Pomóc w tym mają między innymi odpowiednie regulaminy, dopasowane do rzeczywistości i możliwości łowisk. ROzwiązaniem jest decentralizacja zarządzania wodami, tak aby wędkarze sami decydowali o swoich zbiornikach, a tak teraz często nie jest. Koła wędkarskie powinny gospodarzyć się same i rywalizować ze sobą o wędkarza, wtedy będziemy mieli postęp. Obecnie zaś wędkarz opłaca składki w kole aby miec dostęp do wód okręgu, i 80-90% ma w nosie prace na rzecz ryb, chce je tylko odławiać. I nie ma komu zająć się zbiornikami, mało którym opiekuje się ichtiolog, mamy jakiś operat, niedopasowany i słabą wodę, z roku na rok jeszcze słabszą.
Lucjan