Krótka relacja z wczorajszego wypadu. Ze względu na bardzo słabą baterię - bez zdjęć.
Ok. 16 pojawiłem się nad wodą, szybko rozłożyłem parasol, pod nim ulokowałem tylko najpotrzebniejsze rzeczy i powoli rozwijałem resztę. Dwie wędki na metodę, na hakach królował sonubaits - czosnek 8mm i spice sausage 8/14mm. Do tego skretting 2mm zalany rozcieńczoną melasą.
Jeden kij pod przeciwległy brzeg - przynęty 8mm, drugi wzdłuż brzegu (łowiłem w rogu) przed jakąś gałąź na 14stkę. Pod gałąź sypnąłem trochę pelletu i kukurydzy.
Do 17 miałem małego linka, 3 karasie między 30 a 35cm (2 na duży pellet) po czym nastąpiły na obydwu wędkach spinki ładniejszych ryb - jeden wjechał od razu w gałąź, drugi spiął się po minucie holu.
Później tylko lekkie pociągniecia szczytówkami, w międzyczasie nad wodę przyjechało dwóch wędkarzy - oni również bez efektów. Gdy już sie szarzyło, z góry lunął deszcz i zaraz po tym mocne przygięcie szczytówki i po 15 minutowym holu spod gałęzi na macie wylądował karpik 76cm i 7,25kg. Na drugim kiju w międzyczasie rola z wolnego biegu, ale nie chciałem ciągnąć dwóch na raz - hol w strugach deszczu nie był najprzyjemniejsza rzeczą. Po wypuszczeniu rybki i spakowaniu wędki, zacząłem ściągać drugi kij - i okazało się, że rybka nadal tam jest, zaparkowała po prostu w roślinności po drugiej stronie...Po króciutkim holu, na macie wylądował mały, około dwukilogramowy karpik.
Wracałem w samej bieliźnie, ciuchy totalnie przemoczone, na szczęście droga nie była długa
W sobotę atakuję tam na noc, liczę na dużo wrażeń nocą