Dlaczego warto rozwijać badania związane z rybołówstwem rekreacyjnym?
Czyli dlaczego wędkarze dużo wyciągają z wody i IRŚ nie pozwala więcej zarybiać (oraz dlaczego C&R jest złe):
http://www.infish.com.pl/sites/default/files/articles/KR5-2016-18-22.pdf
Ciekawi mnie obłudny charakter tego artykułu. Jak widać polscy naukowcy z młodszego pokolenia, coś 'nowego' próbują przemycić w swoich pracach, jednak ogólny sens pozostaje ten sam. Mam wrażenie, że piszą prace tak, aby taki profesor Wołos czasem nie zechciał urwać im głowy. Najbardziej wzrusza mnie uznaniowość pewnych prac naukowców z zachodu. Korzystają z pewnych rzeczy tylko aby potwierdzić swoje tezy. Szkoda, że nie ma już informacji o tym jak wielkim jest sektor wędkarski w porównaniu do Polski, i ile korzyści byłoby z jego rozbudowy. No ale artykuł nie ma pokazywać prawdy, ale bronić założeń rybackich IRŚ.
Kolejna rzecz to uznanie, że 2 miliony wędkarzy w Polsce to mało. Tutaj, gdybym był profesorem niezależnym, pociągnął bym 'za ucho' panów Kapustę i Czarkowskiego (na miejscu zaś Wołosa poklepał ich po główkach) i kazał pracę poprawić. Umyślnie manipulowali liczbami - ale fakt jest taki, że wędkarzy mamy bardzo dużo. W UK na 65 milionów mieszkańców licencję opłaca milion, oznacza to, że oni mają nie ponad 3 a 1.5%. I jakoś wędkarstwo ma mocne podstawy. Ale tak jest, jak cytować to wtedy kiedy jest wygodnie. Wybieranie zaś pojedynczych przykładów - jak Finlandii, jest śmieszne. Mogli by przytoczyć dane z krajów górskich lub pustynnych, nie zaś pełnego jezior
Interesujące jest też stwierdzenie, że wód w Polsce jest mało. Z perspektywy zasobów wodnych, retencji to fakt, sam pamiętam ze szkół, że mamy tu problemy. Ale wód wędkarskich mamy jednak bez liku, za wyjątkiem kilku regionów. Tak naprawdę to mamy o wiele lepszą sytuację od Angoli pod tym względem, ale to oni mają wysoko rozwinięte wędkarstwo, dające miliard funtów obrotu rocznie i odpowiadające za zatrudnienie 10 tysięcy osób. Więc pewne rzeczy nijak się mają do rzeczywistości. Pomijam fakt, że w UK 90% komercji to wykopane zbiorniki. U nas jest tu pole do popisu, zwłaszcza, że brakuje wód pod wędkarstwo wyczynowe (ale kto z IRŚ zna się na wędkarstwe?).
Oczywiście szerokim łukiem pomija się przykłady takich krajów jak Czechy
Ot, polscy naukowcy. Na bezczelu jeszcze zasiadają w komisjach PZW! A pan Czerwiński vel Rybal (pasowałoby też Kret) zna się na wędkarstwie jak słoń na gwiazdach i tyle. Nie ma on pojęcia, lub nie chce mieć, jaką ono ma siłę. Zwłaszcza, że my wędkarze nie potrzebujemy grantów z UE aby funkcjonować, a rybacy tak. Nas jest 2 miliony a rybaków kilkuset. Trzeba popracować nad tym, aby zasiadał w komisjach spółek rybackich i tam i 'doradzał'. W naszym wypadku, wędkarzy - mamy do czynienia z obcą agenturą.
Mam też propozycję, aby napisano pracę, w której operuje się cyframi, i określa się ile zysku jest z wędkarzy a ile z rybaków. Ile my, wędkarze płacimy podatków państwu, a ile jest tego z rybactwa śródlądowego. Co istotne, my wcale nie chcemy pokazywać 'kto lepszy'. Bardziej jak ważnym sektorem jesteśmy i jak bardzo warto go rozwijać. Większość rzeczy jest pod rybaków, a tu chyba właśnie powinny się zmienić priorytety.