Autor Wątek: Wędkarstwo w Polsce a w Wielkiej Brytanii - różnice i podobieństwa  (Przeczytany 1752 razy)

Offline Łukasz13

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 166
  • Reputacja: 15
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Witam szanowne towrzystwo,
nazywam się Łukasz, studiuje filologie angielską. Na zajęcia z wybranych zagadnień interkulturowych robię projekt/prezentacje, w którym chcę porównać to co napisałem w tytule. Większość różnic znam, ale zależy mi na czymś więcej. Chciałbym dowiedzieć się jaki wpływ wędkarstwo ma  na gospodarke, może jakieś ciekawostki dotyczące wedkarstwa w UK, artykuły. Z wielką chęcia wykorzystam wszystko co będziecie mi w stanie podrzucić. Paradoksalnie chodzi o ilośc informacji, jednak mi zależy też na nie utraceniu jakości. Będę bardzo wdzięczny za każdą pomocne zdanie :D. Oczywiście nie zapomnę dodać, że pomogli mi użytkownicy forum Spławik i Grunt O:).

Offline Koń

  • Moderator Globalny
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 3 606
  • Reputacja: 530
To ja zawczasu przypomnę, że prosimy o kulturalną dyskusję, bez wartościowania który kraj jest lepszy jako taki - tylko opisywanie różnic w oparciu o fakty O:)

Offline maciek_krk

  • ⚡⚡⚡⚡⚡
  • Moderator Globalny
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 7 434
  • Reputacja: 519
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: TG/KRK
  • Ulubione metody: waggler i feeder
To ja wrzucę artykuł, który czytałem ostatnio. Znajdziesz go w tym wątku: Wędkarstwo ważnym czynnikiem angielskiej gospodarki

Selektor wrzucił tam link do pełnego raportu :)

Nie wiem czy o takie coś chodziło, ale wspomniałeś o gospodarce, więc mi się przypomniało ;)

I oczywiście dołączam się do prośby mojego szanownego przedmówcy O:)
Pozdrawiam,
Maciek

Offline Łukasz13

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 166
  • Reputacja: 15
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Faktycznie Panowie, macie racje. Trochę przesadziłem z jednym ze zdań. Już lecę je poprawić, żeby nie brzmiało prowokacyjnie.

Offline selektor

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 5 281
  • Reputacja: 1399
  • Lokalizacja: Catch & w Łeb & Realese on Patelnia
  • Ulubione metody: waggler method
Czytając ten wpis oczyma wyobraźni zobaczyłem już te dowcipne wpisy w stylu: Panie tu nie ma ryb a tam są, Tu się je a nie wypuszcza itp. Jednak warto byłoby potraktować ten temat na poważnie.

http://splawikigrunt.pl/forum/index.php?topic=13174.0

To jest ten raport o którym mowa w tym temacie, a który obszernie ukazuje skalę wpływu wędkarstwa na brytyjską gospodarkę

https://www.gov.uk/government/publications/a-survey-of-freshwater-angling-in-england   

Pogadaj z Lukiem i innymi kolegami z UK, którzy zalogowani są tu na forum - oni będą więcej wiedzieć ;)

Wiem, że kilku Polaków prężnie działa w Angling Trust





Tutaj masz takie "socjologiczne" ujęcie wędkarstwa w UK na przestrzeni kilku wieków "The social history of coarse angling in England AD 1750-1950"

http://sciencepress.mnhn.fr/sites/default/files/articles/pdf/07-az2014n1a07-locker.pdf


Tak na marginesie odnośnie tego, że u nas to już wszystko kiedyś było, przypominam klasyczną brytyjską literaturę wędkarską (zerknijcie na daty tych dzieł)

1577 Anonymous The Arte of Angling
1590 Leonard Mascall A Booke of Fishing with Hook and Line (1884)
1613 John Dennys The Secrets of Angling (poem)
1651 Thomas Barker The Art of Angling
1653 Isaak Walton The Compleat Angler (1985)
1662 Robert Venebles The Experienced Angler or Angling Improved (1969)
1682 Thomas Nobbes The Complete Troller, or the Art of Trolling
1706 Robert Howlett The Angler’s Sure Guide.
1758? Richard and Charles Bowlker The Art of Angling Improved
1787 Thomas Best A Concise Treatise on the Act of Angling







Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 22 563
  • Reputacja: 1978
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
W UK wędkarstwo przede wszystkim jest dobrze zorganizowane. Interesy wędkarzy są świetnie zabezpieczane przez odpowiednik PZW, czyli Angling Trust, ryb nie brakuje, warunki do tego hobby są tu idealne, pomimo mniejszej ilości wód niż w Polsce. Ogólnie wędkarz ma spory wybór łowisk, możliwość należenia do wielu klubów, korzystania z komercji, odcinków wolnych lub za jednodniowa opłatą, tzw. day ticket. W Polsce wędkarze należą do PZW, organizacji która nie dba o swoich członków. Po przemianie ustrojowej w 1990 roku, w Polsce nie dokonano odpowiednich zmian prawnych, to co działało w PRL dziś szwankuje, i to bardzo.

Najważniejsza różnica wg mnie jest to, że w UK robi się wszystko dla wędkarza, w Polsce natomiast mamy lobby rybackie, które narzuca swój punkt widzenia (gospodarki wodami) innym. Przez to dla wędkarza nie robi się wiele, traktuje go jak natrętną muchę, zło konieczne. Zły system jest już u podstaw, w Polsce wędkarz nie płaci nic państwu tylko PZW, które nie jest organizacją rządową! Brakuje więc kasy na ochronę wód, zagospodarowanie, prowadzenie badań z prawdziwego zdarzenia. Do tego rządzi lobby rybackie z siedzibą w Olsztynie (IRŚ i UWM), i wszystko jest robione poprzez pryzmat rybactwa na dużych jeziorach. W takim USA inwestycje w wędkarstwo się opłacają, i przynoszą spory zwrot, w Polsce natomiast sie to 'nie opłaca' (tak uważają naukowcy rybaccy). Mazury są koszmarnym obrazem jak można zniszczyć wody, tam nie ma praktycznie ładnych ryb. Efekt? Rejon, który powinien przyciągać rocznie dziesiątki tysięcy wędkarskich zapaleńców odstrasza.

Niestety, ale jak się wszystkiemu przyjrzeć z bliska, to w UK działa się normalnie, służąc obywatelowi. Obliczono, że wędkarze odpowiadają za obroty rzędu miliarda i 460 milionów funtów rocznie, wędkarska branża zatrudnia około 10 tysięcy ludzi. Rząd rozumie to i robi wszystko, aby wędkarzom było dobrze. Teraz przyjrzyjmy się sytuacji w Polsce. Rząd nie rozumie czym jest wędkarstwo, traktuje  je jako odmianę rybactwa. Wędkarze nie płacą państwu, więc te nie daje wiele w zamian. Brak kontroli i nieżyciowe przepisy doprowadziły do degradacji wód, zarówno rybackich jak i tych dzierżawionych przez PZW. Idziemy na dno, jak Titanic. Mamy najgorsze wody w Europie pod względem zasobności wód. W przeciągu 30 lat spacyfikowano większość zbiorników.

Bardzo ważną różnicą jest też uświadomienie wędkarzy. W UK hobby to jest domeną klasy robotniczej, a więc nie kształconej wielce. Pomimo to wędkarze rozumieją jak gospodarzyć wodami, jak dbać o ryby, jak się z nimi obchodzić. Wiedza jak łowić, są skuteczni. W Polsce natomiast duża część wędkujących jest na poziomie człowieka z ery kamienia łupanego, zachowują się jak dzikusy. Nie dość, że nie umieją obchodzić się z rybami, dbać o nie, to jeszcze sami niszczą swoje wody. Brak wiedzy jest zatrważający. No chyba, że chodzi o wiedzę kulinarną :) Skutecznością tez polski wędkarz nie grzeszy, bo nie ma wiedzy o rybach, o tym jak te żyją, żerują. Ogólnie spora część osób nie zasługuje na miano wędkarza. Są to rybacy, których celem jest pozyskanie mięsa, jak najmniejszym kosztem. A więc Brytyjczyk korzysta z przyrody, daje upust swojej pasji, dbając o swoje, Polak natomiast zabiera, jak najwięcej, byle zdążyć przed innym, byle nie dać się złapać, zakombinować. W efekcie nie ma czego łowić.

Przykładem skrajnej głupoty, jak Polska długa i szeroka, jest zarybianie karpiem na jesień i natychmiastowe jego odłowy. Zamiast dac rybie podrosnąć, wybija się ją od razu. Kasa na zarybienia jest w ten sposób po prostu marnotrawiona. Obraz nędzy i rozpaczy, rozkład :facepalm:

Oczywiście należy też wspomnieć o PZW i jego roli w tym wszystkim. Otóż w tym stowarzyszeniu wąska grupa ludzi, tak zwani działacze, organizują wędkarstwo masom. Nie są to wędkarze reprezentujący interesy wędkarzy, ale ludzie robiący karierę w PZW, trzymający się ciepłych posadek. Aby zapewnić sobie kasę, Zarząd Główny PZW prowadzi odłowy rybackie na wodach związkowych. Nie dość, że godzi w interes wędkarzy z tamtego rejonu, to środki zdobyte w ten sposób przeznacza na...siebie. Stąd masa osób we władzach. Sam zarząd główny liczy bagatela 33 osoby! A gdzie pracownicy, członkowie komisji?

Warto też odnieść się do tego co się dzieje w Polsce i w UK. Wędkarze z Wysp się interesują populacjami ryb, prowadzone są badania, obserwacje, zgłasza się wszelkie problemy widziane nad wodą, reaguje. W Polsce natomiast wiedza taka jest szczątkowa, o rybach wedkarze nie wiedzą wiele. Ile jest płoci w polskich rzekach, ile jazia, leszcza, klenia, suma? Błądzimy w ciemnościach :) Ostatnio wpadły nam w ręce badania pewnego naukowca odnośnie populacji brzany w polskich wodach. W przeciągu niespełna 30 lat liczebność tej ryby spadła o 80%. Nikt nie robi nic aby temu zapobiec, wędkarze nie mają nawet pojęcia o tym co się wydarza, czy w ogóle chcą wiedzieć? A w UK o brzanę się dba, monitoruje jej populacje na kilkudziesięciu rzekach, wspiera tarło naturalne tam gdzie jest z tym problem. Niebo a ziemia!

Nie chcę tutaj pokazywać, że Anglik to mądry człowiek a Polak to głupek. Nic z tych rzeczy. Po prostu w Polsce mała grupa rządzi i decyduje jak ma być, nie wychodzi się naprzeciw oczekiwaniom mas ale tej małej grupy. Jako, że decydenci związkowi są częścią lobby rybackiego, wędkarze nie mają prawa głosu tak naprawdę. W przypadku jednak łowisk komercyjnych, a więc tam gdzie jest prywatny właściciel, Polacy potrafią :) Mamy sporo pięknych komercji, nie ustepujących tym zachodnim, często wręcz lepszych. Problemem więc jest prywata ludzi na górze, po części też typowo polska niechęć do zabierania głosu i walki o swoje prawa. Nie chodzimy do wyborów, pozwalamy aby ktoś podejmował decyzje za nas. I tak jest z wędkarzami, ktoś decyduje za nich, a ci nic z tym nie robią.
Lucjan

Offline selektor

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 5 281
  • Reputacja: 1399
  • Lokalizacja: Catch & w Łeb & Realese on Patelnia
  • Ulubione metody: waggler method
Warto też odnieść się do tego co się dzieje w Polsce i w UK. Wędkarze z Wysp się interesują populacjami ryb, prowadzone są badania, obserwacje, zgłasza się wszelkie problemy widziane nad wodą, reaguje. W Polsce natomiast wiedza taka jest szczątkowa, o rybach wedkarze nie wiedzą wiele. Ile jest płoci w polskich rzekach, ile jazia, leszcza, klenia, suma? Błądzimy w ciemnościach :)

Ten akapit może zostać źle odebrany przez rodaków, że my tu jesteśmy jakąś "ciemną masą" i nic nie wiemy :P
Jednak wiem o co chodziło Lukowi :P

Podstawowa różnica pomiędzy Polską a UK jest taka, że oni mają ryby nie tylko z powodu systemu No Kill, ale przede wszystkim dzięki ciągłemu monitoringowi populacji ryb, zarówno przez związek wędkarski, ale i państwo. I to jest chyba ta najważniejsza różnica (oprócz samego No Kill).
Tam państwo jest mocno zaangażowane w ochronę populacji ryb. Jest stały nadzór.

U nas nadzór ze strony państwa jest teoretyczny. Z chwilą podpisania "z państwem" umowy, użytkownik rybacki staje się Panem i Władcą na wodach należących do państwa. Polski nadzór ze strony państwa wygląda chociażby tak, że marszałek województwa raz na 5 lat bada dokumenty przedstawione przez rybaka (sic !), czy prowadzona przez niego racjonalna gospodarka rybacka jest zgodna z prawem, czy też nie.
Urzędnicy RZGW (obecnie Wód Polskich) nie mają realnych możliwości, ale również i chęci do dokładnego badania tego co trafia do wody. Nie ma stałego nadzoru ze strony państwa, więc nie ma ryb. Proste jak budowa cepa. Zarybienia są więc wirtualne albo ilość materiału zarybieniowego totalnie odbiega od tego co "znajduje się w papierach". Nikomu nie zależy na zmianie, bo po co?

A jak wygląda stały monitoring populacji ryb ze strony wędkarzy i związku wędkarskiego PZW?  A no tak że robimy tzw. odłowy kontrolne, po czym ryby lądują w smażalniach i sklepach prowadzonych pod egidą PZW oraz innych podmiotów :)

Jednak najfajniejsi są wędkarze. Zgodnie z rozporządzeniem w sprawie operatu rybackiego w operacie rybackim muszą się znaleźć   założenia dotyczące połowów ryb, w tym sposób regulacji wielkości i struktury populacji ryb drapieżnych oraz ryb karpiowatych. Skoro z rejestrów wynika, że nic nie łowicie, to jak chcecie do tej wody coś "dodać" ? Przecież w ten sposób sami przyczyniacie się do tego, że nie macie tych ryb :facepalm:

Dodatkowo rejestry połowów, które przede wszystkim mają służyć wędkarzom, są przez nich traktowane jako zło konieczne, więc są czystą fikcją. Trzeba mieć naprawdę "nie po kolei w głowie" myśląc, że można obecnie zmienić politykę zarybieniową (czyli żądać większych zarybień, jeszcze więcej ryb w swojej wodzie) nie wypełniając rzetelnie rejestru połowu. Skoro według rejestru coś z wody nie wyszło, to tym bardziej zgodnie z operatem rybackim, do tej wody "nie wejdzie". 

Naukowcy z IRŚ wpadli kiedyś na pomysł, że operaty rybackie, a następnie rejestry połowów będą stanowić podstawę dla zarybień w Polsce. System ten niczym socjalizm, jest piękny jedynie w teorii. Już dawno powinien upaść, tak jak i pewien instytut rybacki. Kuriozalne jest to, że instytut rybacki który ma charakter instytutu naukowego utrzymuje się głównie dzięki sprzedaży ryb - niczym handlarz na targu :facepalm: 

To właśnie naukowcy z IRŚ zapomnieli (albo od początku uznali wędkarzy za idiotów), że cała masa wędkarzy będzie mieć wszystko w d...pie, oni chcą jedynie "rybiego mięsa" i  nie mają np. zamiaru wypełniać rejestrów.  Poza tym co jest śmieszne, to naukowcom z IRŚ nie zależy na zmianach w tym zakresie. Im zależy właśnie na tym, aby jak największa ilość wędkarzy nie wypełniała rejestrów. Czym więcej idiotów w PZW tym lepiej. Tym łatwiej prowadzić swoją racjonalną gospodarkę rybacką. Skoro to sam IRŚ opiniuje operaty m.in. w oparciu o rejestry wędkarzy, to po co naciskać na władze PZW, aby w końcu coś z tą patologią zrobiły ? ;D

Władzom PZW nie zależy na zmianach, bo jeszcze się okaże, że to co w rzeczywistości jest w polskich wodach oraz to co do nich trafia, jest jednym wielkim kłamstwem, a poza tym jest to "pole do popisu" dla różnej maści krętaczy, że trzeba byłoby być debilem, aby stracić możliwość godnego zarobku.

A teraz powiedzcie mi jak w systemie racjonalnej gospodarki wędkarskiej kontrolować połowy ryb przez wędkarzy, jak nie przez system rejestru połowów? Sieciami? Nie da się. Dlatego ten system racjonalnej gospodarki rybackiej powinien umrzeć śmiercią naturalną, a jej wyznawcy powinni jak najszybciej odejść w zapomnienie, bo tu nie ma się czym chwalić. Tutaj orderu za osiągnięcia jak w socjalizmie się nie dostanie. Rybactwo (nie mówię tu o akwakulturze) w Europie umiera i oby umarł też razem z nim pewien instytut, na którego zgliszczach może w końcu powstałby prawdziwy instytut naukowy.

A wiedzę wędkarzy odnośnie stanu ryb w Polsce spuentuję jednym zdaniem. Jak można chcieć więcej ryb, wiedząc, że decyzja o ich ilości zależy od IRŚ, a ci ją podejmują w oparciu o Wasze rejestry ;D ;D ;D Oni chcą abyście zachowywali się jak debile, niszcząc własne wody. To dzięki Waszym "działaniom" ten instytut jeszcze funkcjonuje.

I tak właśnie wygląda wymyślona przez Polaków racjonalna gospodarka rybacka. I tak właśnie wygląda polski monitoring populacji ryb. I tym się właśnie różnimy od Anglików.





Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 22 563
  • Reputacja: 1978
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Mnie przeraża to, że w takim UK dba się o taką brzanę, jest masa artykułów o niej, o sposobie życia, problemach jakie ma. Wędkarze więc mają masę informacji, orientują się co się dzieje. Państwo poprzez Agencję Środowiska wspiera wędkarzy, i ośrodek zarybieniowy w Calverton produkuje wiele brzany rocznie, która trafia w odpowiednie miejsca. Tam gdzie populacja tej ryby słabnie, gdzie były zatrucia.

I teraz mamy Polskę. Wędkarze nie wiedzą wiele, piszą głównie 'dawniej to...'. No właśnie - dawniej! Zamiast monitorować stan populacji ryb, u nas nie robi się nic. Ta praca naukowa tego doktora o brzanach pokazuje jak tragiczna jest sytuacja. Mamy 1/5 tego co 30 lat temu. Dlaczego się nie reaguje? Brytyjski wędkarz zainteresowany jest stanem swoich rzek, polski - nie za bardzo. Dopóki łowi mięcho i jest co usmażyć lub przepuścić przez maszynkę, jest dobrze :facepalm:

W UK wpuszczono brzany do wielu rzek i teraz jest to jedna z głównych ryb, które wędkarze chcą tam łowić. Była to inwestycja i kontrolowana zmiana w ichtiofaunie. Na Trencie jest i sporo brzany i masa białorybu, pojawił się sandacz, i mimo wszystko jest masa ryby. Da się? Da... A u nas nie wiemy nic o naszych wodach. Do tego robi się cyrk, zarybiając sumem! Gdyby jeszcze robiono jakieś badania, a tutaj?

Uważam, że 10-20% wędkarskich składek powinna być przeznaczana na badania, programy zarybieniowe - które powinny wspierać wędkarstwo i dbać o dobry stan wód. A tu mamy - kasa idzie na smażalnie i patroszalnie :facepalm: Okręgi nie mają ichtiologów, którzy potrafili by zadbać o wody, monitorować je, ustalać odpowiednio zarybienia i limity połowowe dla każdego łowiska. To przykre, bo to jakby chcieć mieć dobrą służbę zdrowia i zdrowe społeczeństwo bez zatrudnienia lekarzy. Przykre i tyle...
Lucjan

Offline Logarytm

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 490
  • Reputacja: 184
  • Lokalizacja: Warszawa
  • Ulubione metody: waggler method
Interesy wędkarzy są świetnie zabezpieczane przez odpowiednik PZW, czyli Angling Trust, ryb nie brakuje, warunki do tego hobby są tu idealne, pomimo mniejszej ilości wód niż w Polsce.
Moje pytanie jest następujące: czy Angling Trust jest oraganizacją rządową w UK? Jeśli tak, to chyba nie można mówić o tym, że jest odpowiednikiem PZW, no chyba że mamy na myśli tylko cele jakim mają obie organizacje służyć (ale i tu nie wiem, czy dałoby się to zrobić - bo PZW ma cele nie tylko wędkarskie, ale również przemysłowo-rybackie). Jeśli jednak nie jest organizacją rządową (bo nie wiem), to czy podobnie jak PZW w Polsce dzierżawi wody od państwa?
Wędkarze nie płacą państwu, więc te nie daje wiele w zamian.
Co do płacenia państwu, to zobowiązane do tego jest PZW na mocy umowy dzierżawy. Jest pośrednikiem, ale nie można powiedzieć, że wędkarz państwu nie płaci. Wydaje mi się, że chore jest tu owo pośrednictwo, które zżera ogromną część kasy, która mogłaby zasilić państwo. Mówiąc inaczej, przy takich samych skłądkach, państwo mogłoby czerpać większe korzyści z oddania wód wędkarzom, z licencji, które ci płaciliby bezpośrednio, niż czerpie z tego samego tytułu od pośrednika, którym jest Związek.

Obliczono, że wędkarze odpowiadają za obroty rzędu miliarda i 460 milionów funtów rocznie, wędkarska branża zatrudnia około 10 tysięcy ludzi. Rząd rozumie to i robi wszystko, aby wędkarzom było dobrze. Teraz przyjrzyjmy się sytuacji w Polsce. Rząd nie rozumie czym jest wędkarstwo,

Ja myślę, że w Polsce wędkarstwo również stanowi spory wkład do budżetu, kupujemy sprzęt, przy tej okazji płacimy podatek obrotowe, sprzedawcy odprowadzają swoją część od dochodu itd. Nie można powiedzieć, że państwo polskie nic z tego nie ma. A czy jest tego świadome, że można więcej? Myślę, że traktuje je jak inne rodzaje hobby i typy drobnych działalności, jak choćby dynamicznie rozwijające się kajakarstwo, nurkowanie i inne takie. Czy to źle? Myślę, że tak, bo wszyscy na tym tracimy. Wędkarstwo jednak nie jest tu wyjątkiem.   
Darek
Złów i wypuść, jeśli chcesz.
Lub po polsku:
catch and release, if you want.

Offline tomasz 38

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 6 958
  • Reputacja: 542
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ulubione metody: feeder
Genialne wpisy panowie wszystko przedstawione od A do Z :bravo: miejmy nadzieję,że nasze władze w końcu się obudzą i zajdą zmiany bo są bardzo potrzebne :(

Offline robson

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 5 369
  • Reputacja: 347
  • Płeć: Mężczyzna
  • przystawka, bolonka, trotting
  • Lokalizacja: Warszawa
Ta praca naukowa tego doktora o brzanach pokazuje jak tragiczna jest sytuacja. Mamy 1/5 tego co 30 lat temu.
I to jest właśnie najbardziej przerażające - mając takie dane, PZW powinien wprowadzić całkowity zakaz zabierania brzan. Ale gdzie tam. Teodor ma ważniejsze sprawy na głowie...
Najpierw przekonamy wszystkich, że powinni mieć własne poglądy, a potem je im damy.

Offline Łuki

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 993
  • Reputacja: 298
  • Płeć: Mężczyzna
  • SiG
Genialne wpisy panowie wszystko przedstawione od A do Z :bravo: miejmy nadzieję,że nasze władze w końcu się obudzą i zajdą zmiany bo są bardzo potrzebne :(

Jest to obraz nędzy intelektualnej, środowiskowej, wędkarskiej i ekonomicznej jaka jest w PZW.
Traktowanie ludzi z zamiłowaniem rekreacyjno - sportowym się nie liczy i nie nie będzie się liczyć...
...to królestwo...

Pozdrawiam.

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 22 563
  • Reputacja: 1978
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Interesy wędkarzy są świetnie zabezpieczane przez odpowiednik PZW, czyli Angling Trust, ryb nie brakuje, warunki do tego hobby są tu idealne, pomimo mniejszej ilości wód niż w Polsce.
Moje pytanie jest następujące: czy Angling Trust jest oraganizacją rządową w UK? Jeśli tak, to chyba nie można mówić o tym, że jest odpowiednikiem PZW, no chyba że mamy na myśli tylko cele jakim mają obie organizacje służyć (ale i tu nie wiem, czy dałoby się to zrobić - bo PZW ma cele nie tylko wędkarskie, ale również przemysłowo-rybackie). Jeśli jednak nie jest organizacją rządową (bo nie wiem), to czy podobnie jak PZW w Polsce dzierżawi wody od państwa?

Angole mają inaczej zorganizowane wędkarstwo. Angling Trust powstał poprzez zjednoczenie się kilku organizacji będących przedstawicielami wędkarzy. Finansowani są częściowo z pieniędzy jakie wpływają do kasy państwa ze sprzedaży licencji wędkarskich, innym 'dochodem' są składki - czy to klubów czy pojedynczych osób. Te pieniądze, a jest to o wiele mniejszy budżet niż PZW, musza wystarczyć na wszystko. Nie ma tu dwóch sekretarek prezesa, pustych stanowisk. Każdy ma jakąś rolę do odegrania. Radek Papiewski jest na przykład odpowiedzialny za projekt Building Bridges, który ma na celu integrację wędkujących imigrantów (głównie z EU) ze środowiskiem wędkarskim, tak aby przestrzegali przepisów. To bardzo potrzebna inicjatywa, zwłaszcza, że z jednej strony chodzi o ochronę ryb, z drugiej zaś o sprawienie aby przybysze z UE łowili legalnie i też płacili :)

Tak więc AT jest organizacją działającą dla wedkarzy w 120% :) Do tego muszą się rozliczać, stawać w jakby przetargu (tak, nie jest to ustawowo stworzona instytucja co trwać będzie po wieki). Co dwa lata bodajże wiadomo, czy AT dostanie kasę na swą działalność. Tak więc muszą się starać.

W Polsce jest inny model. Za komuny PZW miało swoją rolę, bo organizowało wędkarzy, pilnowało wód, wspierało jakby państwowy model gospodarki rybackiej. Niestety, po przemianie ustrojowej zapomniano PZW przestawić na normalne tory (lub nie zrobiono tego celowo). I PZW stał się jakby firmą, w której prace mieli uprzywilejowani. Wędkarze, ich interes, nie wszedł nawet na drugi plan :) Najważniejsze to aby koryto było pełne. Angling Trust więc to całkiem co innego, to organizacja wędkarska, reprezentująca interesy wędkujących. Wiele by pisać o różnicach...


Wędkarze nie płacą państwu, więc te nie daje wiele w zamian.
Co do płacenia państwu, to zobowiązane do tego jest PZW na mocy umowy dzierżawy. Jest pośrednikiem, ale nie można powiedzieć, że wędkarz państwu nie płaci. Wydaje mi się, że chore jest tu owo pośrednictwo, które zżera ogromną część kasy, która mogłaby zasilić państwo. Mówiąc inaczej, przy takich samych skłądkach, państwo mogłoby czerpać większe korzyści z oddania wód wędkarzom, z licencji, które ci płaciliby bezpośrednio, niż czerpie z tego samego tytułu od pośrednika, którym jest Związek. 

Darek, tak naprawdę PZW płaci jedynie opłaty dzierżawne za wody. A te kwoty są mikroskopijnie małe :) Tak, za wodę trzeba płacić, ale kosztem głównym są ryby, którymi trzeba zarybiać wg operatu. Państwo nie ma jednak nic z tego, bo ryby zżerają członkowie PZW. Nie ma podatków jakimi są obarczeni członkowie związku, wszystko robione jest jakby 'pod stołem'. Jeżeli policzymy koszt samego PSR, bez IRŚ, Polskich Wód i innych rzeczy, to już państwo traci. Bo jaki jest wpływ z opłat dzierżawnych? To są naprawdę śmieszne kwoty.

Nie zapominajmy jednak, że na przestrzeni 30 lat, zdegradowano większość wód w Polsce. Zasoby odnawialne jakimi są ryby, teoretycznie należące do państwa, czyli obywateli, zostały rozgrabione. Dokonano spustoszeń na wielką skalę, do tego  zła gospodarka wodami spowodowała wiele zaburzeń. Brak ryb odbija się mocno na turystyce, cierpią zwłaszcza takie rejony jak Mazury, których jeziora mają pośród wędkarskiej braci opinię pustyń, zastawionych sieciami na lewo i prawo.

Obliczono, że wędkarze odpowiadają za obroty rzędu miliarda i 460 milionów funtów rocznie, wędkarska branża zatrudnia około 10 tysięcy ludzi. Rząd rozumie to i robi wszystko, aby wędkarzom było dobrze. Teraz przyjrzyjmy się sytuacji w Polsce. Rząd nie rozumie czym jest wędkarstwo,

Ja myślę, że w Polsce wędkarstwo również stanowi spory wkład do budżetu, kupujemy sprzęt, przy tej okazji płacimy podatek obrotowe, sprzedawcy odprowadzają swoją część od dochodu itd. Nie można powiedzieć, że państwo polskie nic z tego nie ma. A czy jest tego świadome, że można więcej? Myślę, że traktuje je jak inne rodzaje hobby i typy drobnych działalności, jak choćby dynamicznie rozwijające się kajakarstwo, nurkowanie i inne takie. Czy to źle? Myślę, że tak, bo wszyscy na tym tracimy. Wędkarstwo jednak nie jest tu wyjątkiem.   

Nie czarujmy się Darku. W Polsce żaden rząd nie zrozumiał co to jest wędkarstwo i jakie są z tego korzyści. Gdyby decydenci coś zrozumieli, to by nastapiły jakieś zmiany, a tych brak. Już sam fakt, że trwa rybackie zagospdoarowanie wód,  podczas gdy nie stawia się ani trochę na turystykę wędkarską, daje wiele do myślenia. To jest o tyle śmieszne, że nic nie stoi na przeszkodzie ciągnąć zarówno wózka rybackiego jak i wędkarskiego! A tu tylko rybacka gospodarka zwana dla hecy racjonalną lub zrównoważoną :)

Tak, w Polsce jest lepiej, żyje się na wyższym poziomie, ale nie jest to do końca spowodowane dobrym pomyślunkiem rządzących. U nas nie dba się o tak naprawdę o nasze rodzime branże, zwłaszcza o prywatny biznes, będący filarem gospodarki. Jedziemy na kasie z EU, zadłużamy się coraz bardziej, jesteśmy tanią siła roboczą, na nasze towary więc jest zbyt. W UK jest inaczej, bo nie dostają kasy z EU, poziom życia jest wysoki. Trzeba więc dbać o rodzimy przemysł. Dlatego się tak podchodzi do wędkarzy i tego co z tym jest związane. Angielskie firmy podbiły rynki europejskie, w niektórych dziedzinach można mówić o dominacji. A pomyśleć, że 30 lat temu w UK nie używano prawie w ogóle zanęt :)

Nie mam zamiaru piać z zachwytu nad tym co jest angielskie jakby co ;) Ja chcę pokazać, że to co się robi w UK to jest normalność. To nie Angling Trust jest anomalią ale PZW. W jakiś sposób podobni jesteśmy do Rosjan. Ci nie mają pełnej wolności i są robieni w konia przez rządzących, jest powszechna korupcja i przyzwolenie na robienie rzeczy na boku. U nas jest wolność, jednak ludzie nie chcą z niej w pełni korzystać. IRŚ czy PZW w obecnej postaci nie powinny mieć prawa bytu. Dlaczego nie chodzimy do wyborów, nie walczymy o to co powinno być nasze? Cholera wie, ja też taki jestem i się dziwię :)
Lucjan

Offline Łukasz13

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 166
  • Reputacja: 15
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ulubione metody: waggler i feeder
O kurde, chciałem napisać, że przeroślicie moje oczekiwania, ale byłoby to dla Was obrazą. Od dawna widziałem, że wielcy z Was ludzie. Świetne, wartościowe wpisy. Nie będę się czarował, że uda mi się wszystko przedstawić, ale jeśli mam pozwolenie na wykorzystanie to postaram się zrobić to jak najlepiej. Stety, niestety są to tylko zajęcia o kulturze, ale zawsze jest szansa zmienić czyjś pogląd na sprawe.