Od kilku lat na tym forum piszę, że rybactwo trzyma przy życiu całe PZW w takiej formie jaka jest teraz, czyli że większość środków idzie na administrację całego tego pseudo wędkarskiego przedsięwzięcia. Dlatego tak trudno pozbyć się sieci ze zbiornika, jeżeli te sieci przynoszą na danym zbiorniku dochody. A tak jest w przypadku jeziora Roś na Mazurach.
I żeby było tragiczniej to często w komitywie z działaczami PZW stoją lokalni działacze samorządowi, którzy np. dzięki Lokalnym Grupom Działania widzą możliwość zarobku dla siebie, kolegów i rodziny. Dzięki więc unijnej kasie kupi się dla wędkarzy łódkę, postawi kilka pomostów, wybuduje się budynek do posiadówy przy wódzie. Jednak kompletnie pomija się cel dla którego to stowarzyszenie istnieje. Tak jest nad Zalewem Zegrzyński, tak jest również na Mazurach, czy też w okręgu słupskim PZW, gdzie wędkarze płacą dużą kasę na zarybienia rzek, po czym rybacy morscy z tych samych grup rybackich w których jest PZW sieciują na potęgę wbrew wszelkim limitom, nie potrafiąc np. odróżnić troci od łososia na którego są z góry ustalone limity i dla nich wszystko jest nielimitowaną trocią.
Celem PZW (choć wyłącznie na papierze) jest wędkarstwo, które żeby mogło być realizowane to muszą być ryby w zbiorniku. Kuriozalne jest że stowarzyszenie wędkarzy sieciuje własne wody. Nikt inny w Europie tak nie robi jeżeli chodzi o związki wędkarzy
I przykład Rosia jest dobrym przykładem na to jak wygląda propaganda w PZW. Mówi się, że sieci znikną, a tymczasem odłowy są nie tylko kontynuowane, ale wręcz jest ich znacznie więcej.
Chciałbym również zauważyć, że na tamtym terenie prężnie działa Lokalna Grupa Działania „Mazurskie Morze”. Dzierżawcami obwodów rybackich zlokalizowanych na obszarze tej LGD jest m.in. PZW. Dlatego lokalnym wędkarzom trudno jest walczyć o pozbycie się sieci z ich zbiorników, bo z jednej strony muszą walczyć z ich kolegami wędkarzami z Zarządu Głównego PZW, który w takiej formie jak obecna istnieje wyłącznie dzięki rybactwu, no i jeszcze m.in. z lokalnymi działaczami samorządowymi. Jak widać trochę dużo jest podmiotów z którymi trzeba walczyć, aby wprowadzać zmiany pro wędkarskie
Sytuacja jest tym bardziej katastrofalna, że koła wędkarskie nie posiadają osobowości prawnej, więc od nich nic nie zależy. Nie istnieją one jako podmiot prawa, więc nie trzeba z nimi o niczym rozmawiać, bo ich nie ma w obrocie prawnym. Tak na marginesie to działacze PZW tworząc Gospodarstwo Rybackie w Suwałkach dobrze wiedzieli dlaczego należy je podporządkować bezpośrednio pod Zarząd Główny PZW.
I taka smutna rzeczywistość będzie istnieć dopóki ludzie będą "płacić składki", a Unia Europejska przez kolejne programy pomocowe będzie dotować rybactwo na tych terenach.