Ponieważ drobna ryba ryje w zanęcie i mając nawet dużą kulkę na włosie i tak jest duża szansa, że się zapnie przypadkowo o haczyk nie wciągając nawet kulki do pyska. Wiele razy miałem przypadek, ze sciągałem podajnik a tam zachaczona np za bok lub w okolicach pyska wisiała jakaś drobnica. Raz nawet węgorza miałem na wędce w ten sposób na wędce bo uderzył w płotke która wisiała zaczepiona za bok. Na łowiskach komercyjnych lub tam gdzie jest mało drobnicy ten problem nie występuje, ale tu była mowa o wodach z dużą populacja drobnej ryby.
Pytanie na jakie ryby liczymy i gdzie. Jeżeli mamy masę drobnicy, co się rzuca na wszystko, to przede wszystkim nie wolno dawać niczego co pracuje, zanęta ma się rozsypać na dnie. Kolejna rzecz to zamiana zanęty na pellet lub miks 50/50 albo 80/20. Oczywiście najlepiej używać innego zestawu lub Metodę z pakunkiem PVA, najlepiej dużą. Jako przynętę trzeba użyć kulki, co jest na tyle ciężka, że ryba się nie zapnie o nią (15 mm minimum). Albo trzech ziaren kukurydzy itd. Kwestia dopasowania:)
I nęcić można też więcej w takim przypadku, a nawet trzeba. Duże ryby wiedzą dobrze, że jak małe coś pałaszują, to trzeba się spieszyć. Dlatego trzeba dopasować nęcenie odpowiednio. Można na przykład zanęcić samym pelletem 8 mm i kulkami, w podajniku mieć same pellety 2 mm i przynętę kulkę z pop-upem na przykład. Pamiętajmy też, że zanęta ciągnie leszcza. Dlatego w przypadku jego nadmiernej populacji, do tego skarłowaciałej, dobrze jest z niej zrezygnować zupełnie.
Dlatego raczej myślę, że rozsądniej jest powiedzieć, ze trzeba dopasować Metodę do warunków na łowisku