Gratuluję wyników! Zaczyna się dziać, a to dopiero marzec!
Piękne karpie, klenie i jesiotry!
W sobotę wybrałem się na nową wodę, jest to reservoir, czyli zbiornik wody pitnej o powierzchni rzekomo ponad 1000 hektarów. Jest tam lin i leszcz oraz hybrydy leszcza z płocią, co mnie głównie interesuje, zwłaszcza jeżeli chodzi o łowienie okazów. Niestety, informacji o wodzie praktycznie nie miałem, więc wszystko trzeba zdobywać samemu, co też cieszy
Wybrałem miejsce przy zaporze, spinningista udzielił mi informacji, że nie ma tam więcej niż kilka metrów głębokości. Na dzień dobry szok, bramy pozamykane, bo po śniegach grunt grząski i samochodem trudno przejechać, i musiałem sporo się nanosić, potem 'stanąć obozem', co mnie opóźniło... Kijem do spoda z ciężarkiem i plećka zbadałem dno. Teoretycznie twarde, z miejscami troszkę miękkimi. Jak się później okazało, dno jest pokryte resztką zielska, które tu obficie rośnie od późnej wiosny. Zaspodowałem 10 spombów, i po 19tej zestawy znalazły się w wodzie. Na 45 metrach dwa, gdzie było około 3-4 metrów głębokości, oraz jeden na 20 metrach, gdzie głębokość była w granicach dwóch metrów. Ta krótsza linia była pod lina, cieplejsze dni sugerowały, ze ryba może woleć cieplejsze miejsca.
Piknięcia alarmów miałem po 20tej, około 20.30 zaś pierwszy odjazd na 20 metrach. I szok... Ciągnę coś na oko mającego 2 kilogramy, po walce spodziewałem się hybrydy lub leszcza. Ale w świetle latarki widać kawał ryby. Jak się okazało, leszcz miał 65 cm ale był strasznie lekki. Na Trencie taka sztuka miałaby około 4-5 kilogramów, dwa razy więcej! Jako, że na liniach na większej odległości miałem piknięcie i jedno branie puste, zacząłem się zastanawiać o co chodzi. Jak się okazało, na dnie było zielsko, prawdopodobnie dywan o grubości 5-15 cm. Moje przynęty na krótkich przyponach się w nim chowały, a miałem zestaw do białych robaków oraz koszyk z Guru przelotowo. Spróbowałem więc po 23ej z Metodą. W grę wszedł podajnik MIkado Douglas 70 gramów i spore torby z pelletami 2 mm. Po jakimś czasie branie - i leszcz, potem drugi, spinka, kolejny... Łowił tylko ten zestaw! Od razu zrozumiałem, że Metoda da wyniki, gdyż ryba odnajduje w zielsku całość. Przynętą była nieśmiertelna pikantna kiełbasa, pellet 12 mm, końcówka zapasów
Jako, że szykowała się zmiana czasu, postanowiłem nie łowić do rana, aby się przespać. Bo brania były co 10-15 minut, i gdy już zasypiałem, leszcz budził mnie. Wolałem więc w dobrej kondycji rano zabrać się do roboty. Niestety, po pobudce o świcie, czyli o 7mej i ponownym zaspodowaniu, brań nie było, tylko delikatne wskazania. Próbowałem łowić na trzech wędkach Metodą z PVA, ale nie dało to efektów. Po 9 tej rano pojawili się żeglarze w klubie naprzeciwko, i wkrótce 20 załóg zaczęło szaleć na wprost mojej miejscówki. Po 11tej i bez brań, postanowiłem się zawinąć do domu. Gdybym wiedział, że tutaj są takie regaty, nie spałbym w nocy
Efekt - 4 leszcze, z czego trzy miały wypisz wymaluj 65 cm każdy, a czwarty, podobnie duży, zmierzony nie był. Z jakiegoś powodu ryba rano mnie już nie 'nawiedziła', cholera wie dlaczego. Ogólnie jest to zaporówka ciekawa - wg mnie są tam ryby stare, te leszcze to takie 'dziadki' już. Mała ilość spławów świadczy o tym, że nie ma tam dużej ilości drobnicy raczej, i trzeba dobrze typować miejscówki. Po wysypie żeglarzy już wiem, że muszę szukać spokojniejszego miejsca
Błędem też było zaufanie ciężarkowi. Zielsko mnie oszukało, prawdopodobnie trzeba szukać dalej wolnych od niego miejsc, aby nęcić i kłaść zestawy. Metoda powinna się sprawdzić najbardziej, podobnie jak zestawy z pop'up-ami. Białe robaki w tym zielsku chyba nie za bardzo działają, przynajmniej na haku. Trzeba też mocniej spodować, aby zostawić trwalszy ślad. Jak się okazało, wrzucenie garści pelletów 2 mm, konopi, białych w podobne miejsce przy brzegu spowodowało, że większość się 'schowała'. Tak więc trzeba się konkretnie przygotować, dokładnie określić miejsca, i nęcić o wiele mocniej.
Myślę, że pobicie życiówki pod względem długości leszcza, nastąpi w tym roku
Wątpię jednak, aby była to życiówka pod względem wagi. Moje dwa największe leszcze miały 5,5 oraz 6 kilogramów (rekord mój to 70 cm), a te chabety wątpię aby miały więcej niż 3 kilo. Co jest powodem tej chudości? Ciężka zima? Tasiemiec? Jakieś inne choróbska? Anorektyczne łopaty...
Moja miejscówka wieczorem:Początek regat, kilkanaście załóg zaraz dołączy do tych na zdjęciu Jedyne zdjęcie leszcza jakie zrobiłem. Tak ustawiony wygląda bardzo okazale